środa, 29 maja 2019

Bardzo samotne wakacje

Życie to seria przypadkowych zdarzeń. Ale zawsze  mamy wrażenie, że coś lub ktoś
tymi zdarzeniami steruje.
Barbara nie miała zwyczaju jadać na mieście, wolała zawsze jeść to, co sama
ugotowała. Ale tym razem jej "niemal mąż" wyjechał w delegację, a ona po całym
dniu służbowego  użerania się z interesantami stwierdziła, że  nie ma ochoty
cokolwiek robić w kuchni i w drodze do domu zje obiad w jakiejś restauracji.
Ostatecznie zamiast "po drodze" wylądowała w restauracji, w której często bywała
na służbowych kolacjach. Znała tu już obsługę i wiedziała, że to co jej danego dnia
polecą na obiad z pewnością będzie świeże i smaczne.
W restauracji było dość pusto i cicho, Barbara wybrała odległy stolik na dwie
osoby, przejrzała kartę dań, kelner przyjął zamówienie, a Barbara zagłębiła się
w zakupionym po drodze czasopiśmie, z gatunku "wielki świat-kuchenny blat."
Przeglądała przepisy,  szukając  jakiegoś prostego i szybkiego przepisu na tort,
bo zbliżały się imieniny jej "niemal męża" i zastanawiała się, czy nie lepiej
będzie coś upiec samej w domu niż kupić  tort w  cukierni. Cenowo to nie była
wielka różnica, ale gdyby zrobiła tort sama, miałaby pewność, że jego wszystkie
składniki są najlepszej jakości i świeżości.
Gdy już kończyła jeść polędwicę a la Nelson, przydreptał kelner z zapytaniem
co chciałaby zjeść w ramach deseru, bo są właśnie świeżutkie poziomki, więc
może melbę z poziomkami? Barbara po chwili zastanowienia skusiła się na tę
melbę z poziomkami. Gdy kelner przyniósł deser, Barbara aż jęknęła- porcja była
ogromna, lody były poziomkowe, do tego poziomkowy mus i całość udekorowana
świeżutkimi, pachnącymi poziomkami.
I chociaż targały nią wyrzuty sumienia i obawa, że po takim  obżarstwie w talii
przybędzie jej  kilka centymetrów, zajęła się konsumpcją.
Delektując się smakiem lodów rozejrzała się po sali i .......zdębiała.
Po przeciwnej stronie sali siedział przy stoliku jej "niemal mąż" z jakąś młodą,
mocno wydekoltowaną blondynką.
I wyraźnie tokował, zaglądając jej bez przerwy w oczy, gładząc po ręce.
Barbara wzięła ze stolika pucharek z melbą  i delikatnie przesunęła swoje krzesło
tak, by ukryć się nieco za pobliskim filarem.
A może mi się zdaje?- pomyślała.Przecież wczoraj rano wyjechał  do Pragi!.
Nabrała powietrza  i jeszcze raz rzuciła okiem w tamtą stronę - no niestety, to
jednak był jej "niemal mąż".
Blondynka szczerzyła się do niego zalotnie, a on nie spuszczał z niej wzroku.
Przez głowę  Barbary przelatywały lotem błyskawicy różne myśli- w pierwszej
chwili chciała wstać i podejść do nich.
Podejdę i co? Przecież nie walnę go w łeb, choć to bardzo nęcące.
Lody rozpuszczały się w pucharku, Barbara straciła na nie całkiem  ochotę.
Znów przydreptał kelner, więc szybko zamówiła kawę. Dużą.
Cholera, co jest grane? On nie jest na jakimś służbowym spotkaniu, klei się do
tej blondyny jak wyposzczony małolat!
Przeleciała w pamięci ostatnie  dni - nic nie zapowiadało jakiegoś kryzysu,
jak zawsze był czuły, uważny, dbający o nią. I nawet coś ćwierkał, że nie warto
czekać aż on dostanie mieszkanie ze spółdzielni, by dwa małe mieszkania 
zamienić na jedno większe, ale Barbara nie podjęła dyskusji i temat zgasł.
Mieszkali razem już prawie 3 lata , "niemal mąż" nalegał by legalnie pozbyć się
przydomku "niemal mąż", ale  Barbara wolała by on wpierw dostał  swoje
mieszkanie i wtedy wezmą ślub i zamienią dwa małe mieszkanka na jedno większe.
A może nawet na domek na obrzeżach miasta?
Z rozpuszczonych lodów wydłubała wszystkie poziomki, dumając nad całym tym
zajściem, niespiesznie wypiła kawę. Gdy ukazał się kelner poprosiła o rachunek
a płacąc zapytała czy mogłaby wyjść z restauracji służbowym wyjściem, bo na sali
jest ktoś kto nie powinien jej tu widzieć.
Kelner uśmiechnął się, potem powiedział " hm, dla stałej klientki, która zawsze
przysparza  nam dużej gotówki trzeba zrobić wszystko" i poprosił by  przeszła
do biura. On pójdzie pierwszy , otworzy biuro i drzwi wyjściowe na podwórze.
Barbara przemknęła  się pod ścianą  do biura, podziękowała  kelnerowi i
szybkim krokiem skierowała się do autobusu. Wsiadła nawet nie patrząc na 
jego numer i pojechała w innym niż zamierzała kierunku. Dopiero teraz poczuła,
że jest zdenerwowana i że tak naprawdę nie wie co ma robić.
Wysiadła  na najbliższym przystanku, i wsiadła we właściwy autobus .
Po wejściu do mieszkania w pierwszej kolejności  odsłuchała nagrania
automatycznej sekretarki. Miała nadzieję, że może  "niemal mąż" zostawił
jakąś wiadomość, ale  było tylko jedno nagranie od koleżanki z  biura podróży,
że niestety "ta Grecja jest  nieaktualna, ale może uda się coś wykombinować
do Włoch lub Turcji na pierwszą połowę września, zadzwoń do mnie."
Wcale nie ucieszyła się z tej wiadomości - ten wyjazd miał być prezentem "dla
niemal  męża", który marzył o rejsie małym jachtem po Morzu Śródziemnym, 
a to co zobaczyła kilka godzin wcześniej uświadomiło jej, że tego prezentu
być może nie będzie miała komu dać.
Cały wieczór spędziła w nadziei, że może "niemal mąż" zatelefonuje do niej z Pragi.
Ale telefon milczał jak zaklęty.
Czując do samej siebie awersję, przejrzała szufladę w jego biurku- to było coś czego
nigdy dotąd nie robiła. Ale i tak nie znalazła niczego podejrzanego.
Długo nie mogła zasnąć, przewracała się z boku na bok.
Następnego dnia zatelefonowała do koleżanki z  biura podróży i powiedziała, że
nie wie czy będzie  miała z kim popłynąć w ten rejs i opowiedziała to co zobaczyła
w restauracji.
 Bożena, wysłuchawszy całej historii stwierdziła, że jeżeli "niemal mąż" okaże się
zwykłym  knurem, to albo Barbara znajdzie sobie kogoś na ten rejs albo popłynie
z nią Bożena. W każdym razie wycieczka jest atrakcyjna, w dobrej cenie i szkoda
z niej rezygnować. Poza tym doradziła, by Barbara nie mówiła "niemal mężowi",
że go sama widziała  w restauracji, niech powie, że to jej koleżanka go widziała.
Tak jak to było planowane "niemal mąż" wrócił z delegacji w sobotę.
Przywiózł sześciopak czeskiego piwa, ulubione "Lentilki" Barbary, dla siebie
ulubione wafelki,   a do domu  nowe podkładki do piwa- tym razem porcelanowe.
Narzekał, że było dużo pracy i że jest zmęczony.
A ty byłeś  tam sam, czy jeszcze z kimś? - zapytała.
"Niemal mąż" popatrzył na nią badawczo - przecież mówiłem ci przed wyjazdem,
że następnego dnia dojedzie do mnie Wojtek N.- zapomniałaś?
Nie zapomniałam, ale następnego dnia byłeś widziany w Warszawie, w restauracji
z młodą atrakcyjną blondynką.
"Niemal mąż" roześmiał się - no to ktoś ma bujną wyobraźnię albo chce ci
dokuczyć. Ciekawe w której to restauracji mnie widziano? No w której?-słucham.
W "Kuźni Wilanowskiej," następnego dnia po twoim wyjeździe. A ten ktoś  nie
pomylił cię z kimś innym, bo to ja cię tam widziałam, załatwiałam  tam przyjęcie
dla delegatów, którzy przyjadą do Polski za miesiąc. I kleiłeś się do tej blondynki 
niewymownie.
I myślę, że najlepiej będzie gdy znajdziesz sobie inne mieszkanie i inną panią.
Nie spodziewałam się tego po tobie. Nalegasz na ślub a jeszcze przed ślubem
mnie zdradzasz. No to co będzie potem? Aż strach pomyśleć.
"Niemal mąż" stał jak  sparaliżowany, wpatrując się w Barbarę.
Słuchaj, to była moja dawna miłość, przed tobą, prosiła mnie by się spotkać,bo ma
problemy.
Barbara spiorunowała go wzrokiem- nie tłumacz mi nic- oszukałeś mnie mówiąc,
że wyjeżdżasz, czyli tę noc spędziłeś z nią. To jasne jak słońce.
Mówię poważnie- rozstajemy się, bo ja ci już nigdy nie będę wierzyła. Masz się
ode mnie wyprowadzić w ciągu tygodnia. Zresztą może nadal  właśnie ją kochasz,
tylko nie zdajesz sobie z tego sprawy, widziałam jak się w nią wgapiałeś.
Od dziś śpisz na kanapie. I poszukaj sobie innego mieszkania.
Ale- zaczął "niemal mąż" ...nie ma żadnych "ale"- przerwała mu Barbara.
Dla mnie już nie istniejesz. I nie mów, że mnie kochasz. Jak się kogoś kocha, to
się go nie okłamuje. Mogłeś mi powiedzieć, że  twoja była chce się z tobą
zobaczyć, może nie byłabym tym zachwycona, ale rozumiem, że po kilku latach
bliskiej znajomości, miłości, przyjaźni można  chcieć się spotkać i porozmawiać
bo chce się tego byłego w jakiejś sprawie poradzić.
A ty, gdy ci mówię, że cię widziano w restauracji z jakąś blondynką, usiłujesz
mi wmówić, że ktoś  mi mówi nieprawdę. Teraz  żałuję, że nie podeszłam do
stolika i nie palnęłam Cię w twarz.
                                     Ciąg dalszy niebawem