poniedziałek, 3 czerwca 2019

Bardzo samotne wakacje -XI

Rano Barbara obudziła się jeszcze przed Lukasem, który odsypiał poranną rozmowę
z wujkiem. Zaczęła rozmyślać jak bardzo zaczyna się zmieniać jej życie. Była bardzo
wzruszona i zaskoczona sposobem, w jaki przyjęto ją do rodziny. To wszystko co ją
spotykało nie było na pokaz bo tak wypada.
Nie była przyzwyczajona do takiej wylewności. Jej były "niemal mąż" był raczej
oszczędny w wyrażaniu swych uczuć. Jego rodziny w ogóle nie znała, nigdy nie
zaproponował by do jego rodziny pojechać, mówiąc,że nie są zbyt ciekawymi osobami.
Matka Barbary też nie była z tych  wylewnych. Barbara przytuliła się do Lukasa, który
szybciutko ją objął, wyszeptał "kocham" i spokojnie spał dalej. I Barbara ponownie zasnęła.
Obudzili się niemal równocześnie. Lucas zerknął na zegarek - o to już  biały dzień!
Chyba trzeba wstać i zjeść śniadanie. Przyniósł z łazienki swój szlafrok- załóż go, nie będę
musiał potem znów cię rozbierać. Mnie wystarczy piżama. Chce mi się jeść i kochać- w tej
właśnie kolejności.
Chodź, potem umyjesz  ząbki, proszę.
Poszli do kuchni, a w chwilę potem przyszła tam mama  Lucasa. Ucałowała na "dzień dobry"
Barbarę, potem Lukasa, zapytała się czy wygodnie się im spało, zaproponowała jajecznicę
na mleku, czym oczywiście wprowadziła Barbarę w stan zdumienia. Bo z potraw "na mleku"
to znała tylko kluski, ryż lub płatki owsiane. Bacznie przyglądała się jak robi to mama Lukasa.
Nie było to coś skomplikowanego. Na patelnię  mama nalała  pół szklanki mleka a gdy się
zagotowało dodała 4 surowe jajka, jak na "normalną" jajecznicę i delikatnie, w miarę ścinania
się jajek, mieszała. Gdy jajka były już prawidłowo ścięte, zdjęła patelnię z płyty i rozdzieliła
jej zawartość na dwa talerze. Do tego były kromki bułki posmarowanej masłem oraz serowe
krakersy, domowej roboty. Po pierwszym kęsie Barbara wykrzyknęła- pyszna  ta jajecznica,
jeszcze nigdy takiej nie jadłam. Jest taka delikatna! Mama Lucasa ucieszyła się bardzo.
W czasie picia kawy Lukas pochwalił się, że o świcie zatelefonował do wujka i poprosił o
bilet na lot z nim i dziewczętami do Warszawy. A mama - zaczęła się śmiać, że obaj
ciężko zachorowali na miłość. Zero krytyki, pełna akceptacja- pomyślała Barbara.
I niemal bez namysłu wstała, zarzuciła  mamie Lucasa ręce na szyję i wyszeptała jej do
ucha-  dziękuję za Lukasa i za to, że mnie akceptujesz. Najbliższe pięć minut upłynęło im
na  wzajemnym zapewnianiu się o pozytywnych uczuciach wobec siebie. Lukas promieniał.
A Barbara już wiedziała, gdzie chce mieszkać po ślubie.
Mamuś, posiedzimy u was do lunchu- pogoda nie jest zachęcająca, może potem się poprawi.
Ale zjecie ze mną lunch, dobrze?  Ja tylko na chwilę wyjdę, chcę jeszcze coś kupić.A masz
zamiar coś ciężkiego kupować?-zainteresował się Lukas. Bo jeśli tak to pójdę z tobą,żebyś nie
nosiła. Nie, nic ciężkiego nie mam zamiaru kupować. Zwłaszcza, że wszystko w domu mam.
A Max i  Liza pojechali dziś rano do Antalyi razem z  tatą, bo tata  miał coś tam załatwić.
No to idę bo potem przyjdzie ogrodnik.
"Kochanie", myślę,że byłoby fajnie, gdybyś cały czas chodziła po domu w szlafroczku bo
tak łatwo i szybko można cię z niego uwolnić!
A niedługo wpadniesz na pomysł, że powinnam latać po domu całkiem nago , bo to jeszcze
prościej- śmiała się Barbara.
Przed lunchem Barbara zapytała się mamy Lukasa, czy może jej asystować w kuchni bo
chciałaby się nauczyć gotowania choć kilku potraw tureckich..
A lubisz  ryż i warzywa? zapytała mama Lukasa. Bo jeśli tak to zrobimy dziś pilaw.
Obierzemy wpierw marchewki i pokroimy w kostkę, podobnie zrobimy z cebulką.
Teraz rozpuścimy w garnuszku kostkę rosołową. W dużym garnku rozpuścimy masło i
przesmażymy na nim marchewkę, a gdy widelec bez problemu zagłębi się w kostkę
marchewki, dodamy cebulkę. Cały czas mieszamy, w razie potrzeby dokładamy masło.
Teraz wsypujemy suchy ryż. Odrobinę solimy i dodajemy ulubione przyprawy , mieszamy
i smażymy aż ziarenka ryżu staną się przezroczyste.
A teraz zalewamy  zawartość garnka bulionem, zmniejszamy grzanie i pomału gotujemy
ryż wpierw pod pokrywką, potem ją zdejmiemy. Gdy ryż jest miękki - pilaw jest gotowy.
To proste prawda? No widzisz  - i już umiesz zrobić pilaw.
Lukas pękał z dumy - widzisz mamuś jaka ona jest zdolna? Jestem dzieckiem szczęścia!
Dzieckiem to jesteś miłości a do tego masz szczęście że cię Barbara chce i kocha.
Mamuś, pogoda się poprawiła może pójdziesz z nami trochę nad morze? Poszłabym, ale
tata niedługo powinien wrócić z Lizą i Maxem. A tata lubi jak jestem w domu gdy wraca,
bo chce mi opowiedzieć wszystko co załatwiał.
A  jeśli nie macie jakichś konkretnych planów to przyjdźcie na kolację. Tata się ucieszy,
lubi jak rodzina jest razem.
Mamuś, nie obiecuję, ale pewnie przyjdziemy.
Przyjdźcie, przecież możecie tu nocować.To i wasz dom.
Spacerowali po przystani, potem poszli zobaczyć co w city alanyijskim słychać .
Lukas, a dlaczego te krawężniki są wysokości niemal pół metra i gdy trzeba przejść na
następny chodnik to aż trzeba było zrobić schodki?
Bo gdyby były choć trochę niższe to wzdłuż całej ulicy stałyby samochody. A tak wysoki
krawężnik nie tylko blokuje drzwi samochodu ale ma tę zaletę,że na niego żaden wóz
nie wskoczy dwoma kołami  żeby zaparkować. Turkowi nie wytłumaczysz, że czegoś
nie wolno, po prostu trzeba mu to w inny sposób przekazać, poprzez uniemożliwienie
parkowania w sposób fizyczny. Bo mandaty nie działają. Zapłaci i za godzinę zrobi to
samo.
Wiesz, zajrzyjmy na bazar może będzie ktoś tkał dywan, to naprawdę super wygląda.
Na maszynie  tkackiej?  - dopytywała się Barbara. Nie, ręcznie.
Byłyśmy tu zaraz pierwszego dnia po przyjeździe. Strasznie kolorowo tu. Nigdy jeszcze
nie widziałam takiej ilości różnych przypraw. Od zapachów i kolorów aż się w głowie
kręci.  Kochanie, zobacz, tam przy ścianie, jakiś Turek  tka dywan. Tylko  się nie odzywaj,
bo jak usłyszy  angielski to nam żyć nie da, zaraz powyciąga stosy dywaników i będzie
nam usiłował sprzedać. Postali chwilę i poszli dalej.A dalej ktoś chciał sprzedać szczeniaka
owczarka anatolijskiego, siedziała babcia i dziergała koronkowe serwetki, niestety białe, jak
ze smutkiem zauważyła Barbara.
Kochanie, chodź na trochę do domu, zrobimy sobie kawę a wieczorem pójdziemy do mamy.
Muszę jeszcze z tatą porozmawiać o tym MBA. Chodź, do ósmej wieczorem można jeszcze
tyle miłych rzeczy  razem zrobić. Nie mogę się jakoś tobą nasycić. Przecież ja bez ciebie
najzwyczajniej w świecie zwariuję!
Lukas, cały czas się strasznie martwisz sobą, ale jakoś nie przychodzi ci do głowy, że mnie
też będzie ciężko. Ty będziesz wśród rodziny a ja praktycznie sama. Mnie będzie  trudniej.
I wiesz, już się zastanowiłam nad tym, gdzie bym chciała z  tobą mieszkać po ślubie, ale
powiem ci to dopiero w domu, jak zrobisz kawę.W 10 minut potem Lukas popędzał
ekspres by prędzej parzył kawę.
Gdy kawa już znalazła się w filiżankach Barbara oznajmiła uroczyście, że pomysł by
zamieszkali w Amsterdamie jest bardzo dobry.A mama Lukasa najcudowniejszą matką
pod słońcem.
Gdy się ubierali by wybrać się do rodziców, Lukas zaczął się intensywnie przyglądać
Barbarze i kręcić głową. Co jest, zapytała Barbara, czemu mi się tak bardzo
przyglądasz? Bo nie mogę pojąć gdzie się zmieści w twoim  brzuszku dziecko, masz
chyba za mały brzuszek. Barbarę omal nie zatchnęło ze śmiechu i stwierdziła, że dawno
jej nikt  tak  nie rozśmieszył. Ja ci to przypomnę gdy będę wyglądała jakbym połknęła
piłkę do koszykówki. A wtedy zatęsknisz do tego dnia gdy brzuszka nie było i były
dzikie harce, bo czegoś takiego  żaden lokator by nie zniósł.
Kochanie,tak ogromnie  cię kocham, że nawet chwilami nie umiem tego powiedzieć.
Kocham każdy skraweczek twego ciałka, każdy paznokietek, nawet każdy włos.
A rzęsy też? - zapytała ze śmiechem Barbara. Chodź już, bo jeszcze chwila i zaczniesz
mnie rozbierać i nie pójdziemy do rodziców.
Pogoda się nieco poprawiła, niebo było pogodne i było bezwietrznie. Po drodze kupili
makaroniki, bo tata Lukasa , podobnie jak jego brat też je lubił. Lukas, a co mama lubi?
Ciebie, Kochanie i gdy się dowie, że będziemy po ślubie mieszkać w Amsterdamie to
chyba będzie skakać z radości.
No dobrze, ale ja chciałabym coś dla mamy kupić, jakiś drobiazg, który sprawi jej
przyjemność. Chodź, wstąpimy do tego kiosku hotelowego, może będą jakieś małe
perfumki. I pamiętaj -ja  płacę. Wzięłam z Polski trochę dolarów, bo liczyłyśmy się
z wydatkami, a nic jeszcze nie wydałam, tylko jakieś grosze na tunikę i kapelusz.
W kiosku hotelowym rzeczywiście były perfumy i udało się kupić mały flakonik
Masumi w ładnym opakowaniu, za całkiem znośną cenę.
Rodzice oboje byli  wzruszeni, mama twierdziła, że właśnie się jej te  perfumy
kończą i to naprawdę cudnie, jakiś szczęśliwy przypadek, że Barbara wybrała dla niej
ten zapach. Mamuś, Barbara ostatnio po samych przypadkach stąpa, przy niej
wszystko staje się dziwnym przypadkiem. I nawet zdecydowała , że po ślubie będziemy
mieszkać w......... Amsterdamie. Oczywiście Barbara została wyściskana przez oboje
rodziców i Lizę. I tylko dlatego Maks jej też nie wyściskał bo był akurat na randce.
Tym razem kolacja nie przeciągnęła się ponad miarę i po kolacji wszyscy jeszcze
przespacerowali się, z czego skorzystali Barbara z Lukasem i ze spaceru wrócili do
siebie. Przyszli w porę, bo  w chwilę po powrocie zatelefonował wujek z wiadomością,
że wszystko co miał załatwić załatwił pomyślnie i z pytaniem, czy Lukas ma ważny
swój holenderski paszport, bo on ma świetny pomysł, ale wszystko opowie po powrocie,
czyli następnego dnia w czasie kolacji.

                                                       c.d.n.








Bardzo samotne wakacje - X

Rano Mesut i Bożena pojechali samochodem do Antalyi, stamtąd polecieli do Ankary.
W tym czasie Lukas i Barbara niespiesznie zjedli śniadanie i przygotowali wspólnie picie,
 jedzenie i wszystko co im może być potrzebne na pikniku i pojechali na przystań.
Taklowanie poszło nawet dość sprawnie, przy zamocowywaniu silnika pomógł jakiś
znajomy chłopak i około 10 rano wyruszyli w rejs- wpierw na silniku, potem już na żaglu.
Gdy dopłynęli na miejsce okazało się , że ktoś już ich uprzedził, więc popłynęli dalej.
Barbara  zawiadywała  fokiem, potem dostąpiła zaszczytu sterowania i obsługi grota,
ale gdy powiał nieco silniejszy wiatr powróciła do foka. Popłynęli dalej i znaleźli jeszcze
mniejszą zatoczkę,  pomiędzy dwiema skałkami. Tym razem trzeba było łódkę wepchnąć
nieco na plażę a także unieść silnik by nie połamała się śruba.
Popływali, pobiegali nieco by się osuszyć, wypili kawę i zaczęli snuć plany.
Kochanie, a gdzie byś chciała mieszkać po ślubie?
To my jeszcze nie jesteśmy po ślubie? Bo to co my wyprawiamy normalni ludzie wyprawiają
właśnie po ślubie, w podróży poślubnej.
Lucas zaczął się śmiać.  Kochanie, ja pytam całkiem poważnie, musimy pewne sprawy
ustalić już teraz. Chociażby to, gdzie będzie ślub, dokąd chcesz pojechać w podróż poślubną
no i gdzie będziemy po ślubie mieszkać.
Barbara zamyśliła się - wiesz co, ja bym wolała tu wziąć ślub. Nie wyobrażam sobie ślubu
w Polsce, zwłaszcza, że ja nie chcę ślubu kościelnego, chcę tylko cywilny, w urzędzie. Tym
sposobem uniknę nielubianych ciotek i gadania, że nie biorę ślubu kościelnego  a na dodatek
wychodzę za mąż nie za Polaka. Z mojej strony będzie tylko mama. Podróż poślubna -
pojadę po prostu tam gdzie ty będziesz chciał. Byle nie do krainy lodu i śniegu. Do Wenecji
też nie.
Może być Stambuł, Malta, Majorka a może Paryż, a może Alpy.
A gdzie będziemy po ślubie mieszkać? Naprawdę nie umiem odpowiedzieć na to pytanie,
wciąż  jest  za mało danych. Przecież to zależy od tego gdzie Ty będziesz miał dobrą pracę.
I nie mam bladego  pojęcia gdzie i jaką pracę ja znajdę.
Lucas, a ty chcesz, żebyśmy mieli dzieci?
Kochanie, koniecznie, najlepiej  dwoje, chłopca i dziewczynkę.
Ooo to dopiero będą mieszańce jak mówi twoja mama -  dzieci "wielogenowe" -holendersko-
turecko- polskie.
A co będzie jak będą dwie  dziewczynki?
Żaden problem, liczbowo w porządku. Chciałbym po prostu żebyśmy mieli dwoje dzieci.
Kochanie, nawet nie wiesz jak bardzo bym chciał, żebyśmy już byli małżeństwem! Barbara
zaśmiała się - a co z tym okresem narzeczeństwa, poznawania się, dopasowywania itp?
Chcesz go ominąć?
Chciałbym, ale zdaję sobie sprawę z tego, że będziesz miała wiele spraw do załatwienia
i nieco czasu na to zejdzie. Bo biurokracja króluje w ludzkim życiu, niezależnie od  kraju.
Optymalnie to byłoby, gdybym zrobił w Polsce  jeden semestr MBA, wzięlibyśmy szybko
ślub, a drugi semestr zrobiłbym w Holandii i tam byśmy mieszkali. W Amsterdamie mamy
dom.
Mieszkalibyśmy w jednym domu z mamą i Elizą. Pomyślmy i o tym. Mama uczyłaby cię
holenderskiego. Polubiła cię. Już się martwi co ty biedna tu będziesz robić zimą, bo tu zimą
dużo pada. Zima to pora deszczowa.
Wiesz, koniec pikniku, trzeba  płynąć z powrotem , wiatr się wzmaga i napływają chmury.
Ubierz bluzę dżinsową bo zmarzniesz na łodzi. A jak wejdziesz do łodzi, to wytrzyj się do
sucha ręcznikiem i owiń się moją koszulą flanelową jak spódnicą, żebyś się nie przeziębiła.
Wyraźnie  pogoda się zmienia. To normalne we wrześniu.Pewnie już wieczorem popada.
Gdy wsiadali do samochodu zaczęły padać pierwsze krople, gdy podjechali pod dom to już
lało.
No, jest niedobrze, bo nie mamy w domu nic do jedzenia, tak mi się zdaje- stwierdził Lukas.
Wiesz,  nie zaglądałam do różnych szafek, ale może jednak coś tam jest.
Jeśli naprawdę nic nie ma to jak zdejmę to mokre bikini i założę coś suchego i spodnie,
to możemy przecież wyjść do restauracji. Ale jedyne  co było w szafce to był ryż. No to
zakładamy sztormiaki i w drogę, zarządziła Barbara. Najlepiej na grilla. Lubię te kawałki
mięsa pieczone na blasze i te warzywka. Przynajmniej wiem co jem. I wiesz co, chyba
musimy się wybrać do marketu na jakieś zakupy, nie da się żyć samymi krakersami i kawą,
zresztą już się kończą.
Wizyta w markecie dostarczyła obojgu wielu wrażeń, bo Lukas nigdy nie robił zakupów
żywnościowych w markecie, z kolei Barbara nie miała pojęcia o kuchni tureckiej i o
nazwach różnych potraw. Nazwy potraw to Lukas nawet znał, ale nie miał pojęcia jakie
są składniki danej potrawy. Umiał tylko powiedzieć czy to zna i lubi czy nie.
Z tego wszystkiego Barbara kupiła 20 jajek, mrożony pilaw jarski i pilaw z wołowiną
i coś co na obrazku wyglądało jak polskie gołąbki, 2 paczki mrożonych frytek i
mrożone kawałki kurczaka z warzywami, torebkę mielonej ciecierzycy, butelkę
mleka.
Lukas był pełen podziwu dla jej inwencji, bo jego umiejętności kucharskie zaczynały
się i kończyły na zaparzeniu kawy w ekspresie lub w termosie.I jakimś cudem wiedział,
że do ekspresu nie sypie się cukru z przyprawami, a do termosu można.
Pogoda nadal była marna, już nie lało tylko siąpiło, więc ruszyli do domu, a Lukas
nie ukrywał, że najbardziej pożądanym przez niego miejscem jest sypialnia. Prawdę
mówiąc to i Barbara odczuwała niedobór snu, więc postanowili wziąć cieplutki
prysznic i zakopać się pod kocem. Po wielu  gorących dniach spadek temperatury do
+22 stopni odczuwali jak dotkliwe zimno. W pół godziny po powrocie do domu
oboje spali snem mocno, niczym zmęczone rozrabianiem dzieciaki.
Około 21,00 obudził ich dzwonek telefonu. To telefonował z Ankary  Mesut donosząc
im radośnie że spokojnie  dolecieli do Ankary, jutro ma poumawiane spotkania, Bożenie
podoba się Ankara, a na jutro, na czas gdy będzie zajęty, zarezerwował jej wizytę
w salonie piękności co zajmie jak nic ze 4 godziny a on będzie spokojny, że nie będzie
się nudziła-sauna, masaże, nawilżanie, oczyszczanie, manikiur i jeszcze fryzjer. A tak
w ogóle czy ma im coś przywieźć z Ankary, będą z powrotem pojutrze około godz. 16,00.
Barbara zamówiła więc dla siebie dżinsy, podała rozmiar i kolor. W Ankarze co prawda
nie padało, ale też nie było zbyt ciepło i Bożena kupiła sobie sweter, więc Mesut od
razu zapytał się czy może i dla Barbary kupić  sweter bo się będzie ochładzać.
Gdy skończyli rozmawiać Barbara powiedziała, że Mesut potrafi rozpieszczać kobiety
i chyba Bożena mu w dużym stopniu przesłoniła świat.
Lukas spoważniał- też to tak widzę, ale jednocześnie jest niezmiernie szczęśliwy. Gdy
umarła ciocia to myśleliśmy że targnie się na życie.
Kochanie, coś czuję, że ja chyba też polecę z Tobą do Warszawy bo perspektywa
pozostania bez Ciebie na jakiś czas po prostu mnie przeraża, aż mi braknie oddechu.
Lucas, przecież nie możesz rzucić wszystkiego z dnia na dzień! Bądź poważny!
Ależ ja jestem poważny i mówię poważnie! Wezmę ze sobą wszystkie moje
potrzebne dokumenty, może w Antalyi jest jakiś tłumacz przysięgły turecko polski to
mi wszystko przetłumaczy. Poza tym mam  wszystkie swoje dokumenty po angielsku,
więc też je wezmę. I łatwiej mi będzie na miejscu załatwiać to MBA niż pisać,
telefonować itp.
Kochanie, a może zjemy jakąś kolację? Pójdziemy do mamy, co ją ucieszy, opowiem
tacie o swym najnowszym pomyśle i przy okazji zjemy kolację.
To zadzwoń wpierw do mamy, nie wypada tak wpadać bez uprzedzenia!
Kochanie, to nasza mama, słyszałaś- możesz wpadać do niej o każdej porze dnia
i nocy, tak jak ja.Chodź, oni pewnie właśnie jedzą kolację. Tylko załóż spodnie
i bluzę, nie jest ciepło.
Barbarze lekko szczęka opadła ze zdziwienia, ale szybko ubrała się i w 10 minut
później dotarli na miejsce. Witani byli tak, jakby dotarli tu z wyprawy na  Biegun
Północny. Została nagle "naszą kochaną dziewczynką", bohaterką, która poprzez
ulewę (mżyło) do nich dotarła. I nagle zdała sobie sprawę z faktu, że nawet jej
własna matka nie okazywała jej tyle serdeczności i ciepła co matka Lukasa.
Dopytywała się, czy  Barbara ma ze sobą jakieś ciepłe rzeczy. Liza przyniosła
jej ciepłe kapcie, by rozgrzała zmoczone deszczem stopy. Zaraz zostali nakarmieni,
napojeni i dowiedzieli się, że najlepiej będzie, gdy dziś zostaną na noc tutaj, przecież
pokój  Lukasa jest nadal jego pokojem, więc "biedne dzieci" nie będą się pętać po
deszczu. Barbarze wydawało się, że śni, bo wszystko było tak bardzo różne od
rzeczywistości którą znała dotychczas.
Lukas, uszczypnij mnie, bo mam wrażenie, że śnię, powiedziała cichutko. Ale
zamiast uszczypnięcia Lukas ją pocałował.  Oczywiście Lukas nie odmówił sobie
przyjemności opowiedzenia, że byli razem na zakupach, powiedział co kupili, że
"Kochanie" znalazła w domu rzeczy o których on  nie miał pojęcia, że są.
Na koniec stwierdził, że on też poleci z nią do Polski, by załatwić na miejscu sprawę
studiów MBA.
Ku zdziwieniu Barbary przeciw temu pomysłowi nikt nie zaprotestował, wszyscy widać
uznali, że wie co robi.
Gdy po północy poszli z Lukasem do jego pokoju (przedtem znów była wyściskana
i wycałowana) na łóżku leżała piżama dla Lukasa  a dla niej frywolna koszulka na
ramiączkach, a na poduszce leżała gałązka róży. Lucas obejrzał koszulkę i spytał- a to do
ozdoby pościeli jest?  Wole cię nagą- i odłożył piżamę i koszulkę na krzesło.
Kochanie, jesteś pierwszą i ostatnią kobietą, która będzie tu spała. Kocham cię.
I wszyscy tu cię kochają. Nie płacz, głuptasku, wszyscy cię kochamy a ja najwięcej!
Chodź, weźmiemy prysznic, tu obok jest łazienka, za tymi drzwiami.
W łazience stały dwa kubeczki ze szczotkami do mycia zębów, granatowy i różowy.
Lukas na moment wyszedł i wrócił z opakowaniem tabletek mówiąc - jedno opakowanie
odholowałem, żeby było tutaj,wiedziałem,że uda mi się  tu z tobą przenocować! Pewnie
jeszcze nie jeden raz tu zanocujemy po rodzinnej kolacji. Kocham cię, jak wariat!
O świcie, gdy Barbara jeszcze spała zatelefonował do wujka, by ten zrobił i jemu
rezerwację na samolot do Warszawy.
                                                    c.d.n.