piątek, 31 marca 2023

Lek na wszystko? -83

 Teresa szybciutko przygotowała  "chłopską kolację", czyli kaszę  gryczaną na sypko ze skwarkami z boczku wędzonego. Alek w  związku   z tym "załapał  się"  na gotowe, "słoiczkowe" danie, w którego konsumpcji pomagał mu dziadek.  Wyglądało to  dość  zabawnie, bo dziadek nabierał na łyżeczkę mus ze  słoiczka, wtedy Alek chwytał jego rękę z łyżeczką i uważnie  kierował do swej bardzo  szeroko otwartej  buzi. Kazik widząc to powiedział do Teresy - mamy  w domu małego hipopotama.

Mały, gdy  tylko  zjedli  kolację , zaciągnął Jacka do sypialni i wyciągnął ze  swego łóżeczka pieska - piesek co prawda niemal w niczym  nie przypominał suki Franka a co najwyżej był podobny do jamnika, ale dziecko poinformowało Jacka, że to jest "majutka Dunia". Jacek mu przytaknął i powiedział- zobaczcie, pieseczek Alka  ma takie uszy jak Dunia i być może Dunia tak  właśnie  wyglądała gdy była maleńka. Tym  sposobem maskotka przestała  być bezimienna. 

A Kazik śmiejąc się wysłał sms do Franka, że teraz i oni mają  w domu Dunię. Oczywiście  zaraz Franek zatelefonował by  się wypytać o  szczegóły, więc Kazik zrobił fotkę maskotki i wysłał  ją  do Franka. No popatrz- wasze  dziecko  nie  wychowało  się  z psem a tak kocha  psy, to pewnie i nasze będzie kochało psy- mówił Franek. Kazik się śmiał - mogę  cię zapewnić, że wasze też  będzie  kochało i was i psa, dzieci  już tak mają.

W czasie kolacji Paweł zapytał  się, w co będą grać po kolacji, bo on nie gra w  żadne  gry karciane, kiedyś, jeszcze  w  czasach  szkolnych to chyba z raz grał w tysiąca. My czasem grywamy w remi brydża, ale przywiozłem  z Niemiec  kilka gier  planszowych, w które grywa starsza młodzież i dorośli.  Bo jego znajomi grywali z dziećmi w gry podobne do "Monopolu", w "Carcassonne" , w grę przybliżającą zabytki Londynu i w grę, w czasie której podróżowało się po Europie - tłumaczył Kazik. No i  czasem się  grywało w  "Makao" i w.....kości, ale kostki do gry mi  się gdzieś pogubiły i nie  za bardzo pamiętam jakie  były reguły tej gry - generalnie  układało się w trzech rzutach z góry określoną figurę i grało się pięcioma kostkami.

Po kolacji Teresa spacyfikowała Alka - nie  było to trudne zadanie, bo dziecko było już solidnie zmęczone, tego dnia nie miało nawet krótkiej drzemki. Teresa była pełna podziwu, że pomimo  zmęczenia  był cały  czas bardzo grzeczny i  nie marudził. Zasnął z buźką przytuloną do swojej "Duni".

Wracając z sypialni Teresa  zawadziła o kuchnię i zrobiła duży dzbanek herbaty owocowej oraz zapełniła tacę smakołykami z Wedla i z tym wszystkim poszła do stołowego. Panowie stwierdzili, że zagrają tym razem w remi brydża, bo zasady są proste , Jacek dostał kartkę i długopis i  miał zapisywać wyniki.  

W trakcie gry cały czas rozmawiali i Teresa wyjaśniała skąd zna Franka i że kiedyś ten dom był własnością bratowej  Kazika i że Alina zamieniła ten dom na  mieszkanie w Warszawie i stwierdzili oboje  z Kazikiem, że Franek włożył sporo pracy i pieniędzy w odnowienie i teraz  dom jest fajnym miejscem do całorocznego mieszkania. Teresa opowiedziała Jackowi historię sejfu i przyniosła nawet porcelanowe figurki i.......bez najmniejszego żalu pozbyła  się ich na rzecz Jacka, który był nimi  zachwycony, bo widział takie w Miśni, ale nie  można  ich  było kupić w firmowym sklepie i chciał je odkupić od Teresy. Ale Teresa stwierdziła, że  albo je  weźmie w prezencie  albo ich  wcale nie  dostanie. Bo Teresa gdy była nastolatką to się nimi zachwycała, ale tak naprawdę to do niczego jej  w domu  nie pasują i w końcu  stoją na półce zamknięte  w  szafce by przypadkiem  nie  wylądowały na podłodze w trakcie usuwania kurzu. No i padło pytanie, na co Frankowi numer  telefonu Pawła, ale na to pytanie Teresa  nie znała odpowiedzi.

Po jednej pełnej  rundce  gry Jacek  stwierdził, że należy  zakończyć dzień,  zresztą już była godzina  23,00 więc zaczęli  się żegnać. Jacek jeszcze tylko na moment zajrzał do sypialni i gdy wyszedł powiedział - chyba  się straszliwie postarzałem- wzruszył mnie  widok małego śpiącego z główką na maskotce.

Gdy Teresa i Kazik już leżeli w łóżku, Teresa powiedziała - przyznałeś  się dziś publicznie wśród naszych przyjaciół, że ciągle jesteś  we mnie zakochany i jestem z tego powodu i szczęśliwa i...dumna. Dla  mnie wciąż jesteś najcudowniejszym mężem i kochankiem i ojcem  dla  naszego dziecka.

Wiesz, a Franek mi wygląda na średnio zakochanego w Joannie - stwierdził Kazik. Ona jest mało subtelna. I nie idzie mi o jej urodę ale o sposób  bycia. Bo Franek był bardzo długo sam-nie wiem co było przed Joanną, czy była  jakaś kandydatka, ale  on w pracy nigdy nie  flirtował, na lunch chodził głównie sam, na czekoladę do Wedla ze mną gdy chciał  pogadać  bez  świadków, ale nigdy mnie nie podrywał. Przywoził mi te daktyle, ale to nie miało żadnego podtekstu. Jemu się podobała Alina, ale zewnętrzność Franka nie jest fascynująca i on  się jej nie  spodobał. No po prostu nie jest urodny.  Gdy go pierwszy raz zobaczyłam to go w  myśli nazwałam strachem na  wróble. Franek to bardzo uczciwy facet, a mnie jego brak urody zupełnie  nie przeszkadza by go tak  zwyczajnie, po koleżeńsku lubić. Poza tym należy do tych, którzy nie podrywają cudzych żon i  nie podrywają babek tak dla  sportu, żeby sobie poprawić humor, gdy uda  się którąś  małym nakładem sił wyrwać.

A nasz  cudaczek był dziś naprawdę zafascynowany psicą. A ona nim - dodał Kazik. To fajnie, bo umówiłem się z Frankiem, że będziemy u nich od wiosny częściej bywać. On chce wiosną ułożyć wzdłuż siatki,  wewnątrz ogrodu, chodniczek  i chce zrobić piaskownicę ze  składanym dachem. Część warzywna to będzie ograniczona do kilku grządek od strony kuchennej. Reszta ma  być  zadbanym trawnikiem.

A Joannie to się bardzo tata i jego synuś spodobali - ty też się jej podobasz, no ale ty już jesteś uziemiony, a oni obaj wolni - poinformowała  męża Teresa. No ale przecież ona nie jest wolna. Ona już skończyła te  swoje studia?  No tak, dlatego została  zapłodniona. Franek cierpliwie  czekał żeby skończyła  studia. Franek nie jest z tych którzy idą na żywioł - zupełnie tak jak  ja. Wszystko musi być wpierw przemyślane i uzgodnione. A mało kto lubi tych  co tak postępują  w życiu.  Przecież ja  też  nie idę z  zamkniętymi oczami na  żywioł - przypomniał jej Kazik.  Nooo, po przygodzie z Anką to już nie. Nie planowałem żeby z nią  wchodzić w małżeństwo.  

Wiem kochany, ale tak  jakoś  wyszło.  Gdy  Franek mówił o tych pracownikach  CHZetów, którzy  byli oddelegowani to pomyślałam sobie, że może Robercik obżenił się z jakąś Rosjanką i teraz  mamuńcia go szuka bo zapomniał ją o tym poinformować.  Albo  się zapił na śmierć. Bo niestety  to  kraj,  w którym mocny alkohol jest  dobry  na  wszystko. A Robercik  był z tych, którzy  uwielbiali pokazać, że oni potrafią sporo wypić, sztywnieją,  drętwieją, ozór  się plącze  ale nie padają  na glebę. Ja tylko raz  byłam z nim na jakiejś imprezie , czułam  się jak  w domu  wariatów bo nie piłam - wszak robiłam za  szofera i miałam szczerą chęć go  zatłuc. Jadąc  do  domu z okolicy Teatru  Wielkiego ze cztery razy go wyciągałam ze  samochodu  żeby  samochodu nie uświnił. Nawet mnie przepraszał, mówiąc, że  wszystko przez  to, że oprócz wódki  wypił jeden  kieliszek wina. Zostawiłam go koło placu  zabaw  na osiedlu i  chyba  spał na ławce, do  domu zaczął się dobijać około 6 rano i wpuściłam gada. Chyba  dobrze  wtedy  dostał  w kość bo z pół roku nie  łaził na  jakieś imprezy.  Kazik się zaśmiał cichutko  - nie  zorientowałaś się wtedy, że on trenuje do swego przyszłego miejsca pracy. Wiedziałam, że  się stara załapać na oddelegowanie, a że  chciałam dostać rozwód niejako automatycznie, to miałam jego eskapady w nosie. Byle mnie nie dotykał. Spaliśmy w dwóch różnych pokojach. Ja naprawdę potrafię być  super  niemiła, ty po prostu mnie  nie znasz od tej strony, bo nigdy  mi  nic  złego nie  zrobiłeś.  

Tak ze  zwykłego ludzkiego punktu widzenia to mi nawet żal jego matki, że go  szuka i  nie ma pojęcia gdzie on jest, ale patrząc przez pryzmat mojego z nim związku to mi przez  głowę przelatuje myśl : masz kobieto takiego syna  jakiego sobie sama wyhodowałaś. Oglądałam kiedyś w telewizorni wywiad z rosyjską lekarką,  która  powiedziała, że naród rosyjski dogorywa, że kończy  się, bo wszyscy chleją, nie  tylko mężczyźni, kobiety też, chociaż nieco  mniej. Poza tym ci  alkoholicy płodzą dzieci i mózgi  tych  dzieci są uszkodzone, nie  funkcjonują  prawidłowo.

A znajoma, która jeździła na Mazury, nie pamiętam nazwy tej wiochy, opowiadała, że  w dniu wypłaty kobiety nie  dają swym mężom drugiego śniadania do pracy, żeby się nachlali na pusty żołądek, to wtedy mniej pieniędzy z wypłaty przepiją. I w te  dni one  wychodziły im na przeciw, żeby "padniętym" zabrać pieniądze. Wygląda na to że i  u nas  nie jest najweselej w tej materii. 

No nie jest - w Nowym Dworze Anka w pięć minut miała  przyjaciół, a ja przyjaźniłem się  tylko z Jackiem, który jeśli wypije pół kieliszka wina to jest niemal cud.  Teresa roześmiała się - no to ja wychodzę na  alkoholiczkę - jestem w  stanie wypić jedną lampkę koniaku. 

Widziałem to twoje  picie- jedna mała  lampka   najdroższego w danej kawiarni koniaku, którą potrafisz pić przez  cały wieczór a na koniec i tak w lampce  zostają przynajmniej dwie łyżeczki owego płynu. I na dodatek potrafisz tak pić siedząc przy barze- biedny barman ciągle patrzy na zawartość twego kieliszka a tam ciągle niemal pełno. Ale się szczerzy do ciebie, bo zamówiłaś najdroższy koniak więc może  wreszcie wypijesz i  zamówisz następną lampkę. I jeszcze zagryzasz gorzką  czekoladą. Teresa chichotała  cicho, by  nie obudzić  dziecka.  No to powinien barman docenić, że  zamawiam najdroższy koniak a nie najtańszy. No co ja poradzę na to, że lubię dwa koniaki: Remy Martin i Martell i lubię je pomaleńku sączyć po ćwierć łyczka. I lubię jeszcze likier kawowy do kawy- łyk kawy i pół łyczka likieru. Wiem, moja kochana, wiem, tylko pierwszy raz lekko mi oczy wyszły z orbit. 

No ale zawsze gdy zamawiałam najdroższy koniak to sama za siebie płaciłam i  zupełnie  nie  rozumiem dlaczego faceci byli tym zdegustowani. Przecież dbałam o to, żeby nie  wydawali na mnie forsy. Powinni to docenić! Kazik chichotał w poduszkę. Gdy się już wyśmiał powiedział - no przecież po to cię zapraszali by błysnąć, że mają flotę na ten najdroższy koniak, a ty im wszystko psułaś i co najwyżej pozwalałaś im by płacili za kawę, bo nawet czekoladę sama u barmana płaciłaś. No ale w Baligrodzie to ty wszystko sam płaciłeś i jeszcze mi kupiłeś bez  mojej wiedzy tonę orzechów w  czekoladzie i płaciłeś za domek.  No i to, że mi pozwoliłaś łaskawie  zapłacić wlało mi nieco otuchy w serce. Do dziś się zastanawiam jak ja dałem radę po nieprzespanej nocy zrobić pętlę i jeszcze dojechać do Warszawy. Chyba mnie ten obiad uratował. Ten w Lapidarium , gdzie facetowi dałeś super napiwek bo mnie ochrzcił żoną? Tak, należało mu  się, był chyba  jasnowidzem. Zik, przytul mnie  mocno, tak bardzo  cię kocham! Wiem, a ja cię uwielbiam. Rano będziemy  nieprzytomni, ale weźmiemy małego do naszego łóżka i razem z nim podrzemiemy gdy wypije mleko.

Rano, o 7,00 Teresa zwlokła  się z łóżka, zrobiła dziecku mleko, potem zmieniła pampersa i razem z Alkiem i Dunią ułożyła  się koło Kazika, który dopiero teraz  się obudził. Przygarnął do siebie  Alka i Teresę, zapytał się czemu go  nie obudziła by  zrobił mleko, ale nie  doczekał się odpowiedzi i cała trójka  dalej spała.

                                                                       c.d.n.