środa, 16 kwietnia 2014

Tym wszystkim,

którzy tu zaglądają i czytają życzę:

Wesołych, pogodnych  Świąt
Wielkiejnocy oraz kolorowych
pisanek, puchatych zajączków
i słodziutkich baranków.

wtorek, 8 kwietnia 2014

Gdyby.....

Mam wrażenie, że każdy z nas zadaje sobie  to pytanie - może ono przecież dotyczyć
każdego aspektu naszego życia.
Co by było gdyby..... i tu można zastanawiać się niemal nad wszystkim.
Gdy byłam dużo, dużo młodsza snułam takie dociekania, ale w pewnej chwili doznałam
olśnienia - na to pytanie nie  można dać konkretnej odpowiedzi. Jedno jest natomiast
pewne- z całą pewnością byłoby po prostu inaczej - może lepiej, może znacznie gorzej.
Moja  koleżanka,  którą znam dłużej niż własnego męża, nie ma dzieci.
Ilekroć się widzimy zawsze słyszę taki tekst: gdybym miała dziecko to byłabym szczęśliwa,
zdrowa, wszystko byłoby proste, miałabym oparcie na starość.
Przez wiele lat tłumaczyłam, że tak naprawdę wcale nie wiadomo czy byłoby jej lepiej czy
gorzej, ale z pewnością inaczej. Teraz już nic nie mówię, czasami tylko robię jakąś dziwną
minę, a moja Alunia szybciutko mówi: "wiem, wiem powinnam się w głowę postukać".

Podobno z wiekiem człowiek mądrzeje - ale może nie każdy. Bo tak naprawdę mądrość
życiową najbardziej chyba czerpiemy wtedy, gdy jesteśmy jeszcze w domu, choć nie
zdajemy sobie z tego sprawy. To wtedy kształtuje się nasz światopogląd.

czwartek, 3 kwietnia 2014

****

Można wspólnie zjeść z kimś beczkę soli a i tak się  go do końca nie pozna -
stwierdziła smętnie Majka.
Marka, swego męża, znała od pierwszej klasy liceum. Całe liceum siedzieli w jednej
ławce - tak posadziła ich zaraz pierwszego dnia wychowawczyni. Majka była
nawet zadowolona - ona była dobra z przedmiotów humanistycznych, on natomiast
był najlepszy w klasie z matematyki. Pomagali sobie wzajemnie, Majka czasem
pisała dwa wypracowania z języka polskiego (jedno oczywiście dla Marka), Marek
dyskretnie podpowiadał Majce na klasówkach z matematyki i fizyki.
Do matury uczyli się razem , oboje bez problemów ukończyli liceum.
Marek  rozpoczął studia na politechnice, Majka na uniwersytecie.
Na pierwszym roku studiów ich kontakt ograniczał się do rozmów telefonicznych -
obojgu  brakowało czasu.
Pod koniec pierwszego roku postanowili, że się jednak muszą zobaczyć, bo
jednak nie o wszystkim dawało się opowiedzieć przez telefon.
Nie widzieli się niemal rok i oboje byli zaskoczeni zmianami, które w nich zaszły.
Majki warkocze gdzieś się ulotniły, za to czoło zakrywała grzywka i  półdługie
włosy okalały  jej delikatną twarz. Oczy były podkreślone delikatnie cienką, czarną
kreską, zgrabność nóg podkreślały wysokie obcasy, mini spódniczka prowokowała
do zastanawiania się jak też jej właścicielka wygląda w stroju bikini.
Marek był wyraznie zaskoczony jej wyglądem - nagle dostrzegł w niej kobietę!
On też się zmienił - przybyło mu przez ten rok ponad 10 cm wzrostu, wyraznie było
widać, że omija z daleka fryzjera, a owal twarzy podkreślał niewielkiej długości zarost.
Zmiany w wyglądzie Marka zostały przez Majkę ocenione pozytywnie. Co chwilę
się sobie wzajemnie przyglądali , w końcu zgodnie doszli do wniosku, że rok to jednak
"kawał czasu", więc nic dziwnego, że inaczej teraz wyglądają.
Zaczęli się dość regularnie spotykać. Ale Marek zmienił się nie tylko zewnętrznie -
czasami bywał w kiepskim nastroju, często milczący, jakby nieobecny. Majka usiłowała
dowiedzieć się przyczyny tych złych nastrojów, ale Marek nie dawał żadnych odpowiedzi-
najczęściej winił za ten nastrój zmęczenie nauką, niewyspaniem, czasem jakąś infekcją.
Gdy Majka zaczęła pisać pracę magisterską, Marek zaproponował by zamieszkali razem,
a najlepiej by  się pobrali. Majka zgodziła się, w końcu znali się już bardzo długo.
Prawdę mówiąc nie była  pewna, czy aby na pewno go kocha, ale z drugiej strony była
 z nim bardzo zżyta i nie za bardzo wyobrażała sobie kogoś innego przy swym boku.
Ślub był skromny i cichy, nie było typowego wesela, ale zaprosili swych przyjaciół
na potańcówkę na działce. Było miło i wesoło, wszyscy się znakomicie bawili.
Początkowo zamieszkali w mieszkaniu rodziców Marka, którzy przeprowadzili się
do swego letniego siedliska pod  miastem.
Oboje byli na etapie pisania swych prac magisterskich - Majka skończyła pierwsza i
dość szybko ją obroniła. Zaczęła szukać pracy, trudno przecież żyć na koszt rodziców.
Markowi pisanie szło dość opornie, chwilami nie mógł się dogadać ze swym promotorem,
poza tym zaczął pracować, więc praca magisterska posuwała się  bardzo pomału do
przodu.
Wszystko to sprawiło, że Marek obronił swą pracę dopiero dwa lata pózniej.
Przez moment zastanawiali się nad sprawą posiadania dziecka, ale wstrzymywał ich brak
własnego mieszkania.
Poza tym Marek znów miał okresy bardzo złych nastrojów, krytykował wszystko co robiła
Majka- wszystko było zle- to co gotowała, to co robiła, to co mówiła. Takie złe nastroje
trwały najczęściej 3, 4 dni, potem coś Markowi "przeskakiwało" i znów było między nimi
dobrze.
Do tych złych nastrojów psychicznych dołączyły również dolegliwości fizyczne- bóle głowy,
brak apetytu,  osłabienie. Majka była przerażona- Marka wyraznie atakowała jakaś choroba.
Marek stwierdził, że jest przemęczony, zwolnił się z pracy i podjął nową w innej firmie,
ale tylko w wymiarze pół etatu.
Początkowo zmiana ta była korzystna - Marek poweselał, znacznie mniej zatruwał Majce
życie swymi narzekaniami.
Majka była pewna, że te wszystkie dolegliwości Marka mają podłoże psychiczne.
Udało się jej namówić męża na wizytę u psychiatry. Przez kilka lat Marek chodził na
psychoterapię. Niestety wszystkie te zajęcia niewiele poprawiały stan jego zdrowia.
Właściwie to było nawet gorzej - Marek miewał silne ataki depresji, w czasie ich trwania
całymi dniami leżał w półśnie, prawie nie jadł, nie chciał z Mają rozmawiać.
W końcu Marek trafił do szpitala - było to o tyle dobre, że porobiono mu wiele badań,
podawano silne antydepresanty. Badania wykazały, że Marek miał zmiany w mózgu
typowe dla  choroby Aspergera.
Ze szpitala Marek wyszedł w nieco lepszej formie i......zażądał rozwodu.
Decyzję uzasadniał tym, że jego choroba jest związana w jakiś sposób z Majką- dopóki
nie byli małżeństwem, on czuł się dobrze, nie miał takich ostrych dolegliwości.
Tłumaczenia Majki, że jego choroba nie ma nic wspólnego z małżeństwem zupełnie nie
trafiały do Marka. I tak, po 8 latach małżeństwa, nastąpił rozwód.
Majka przeżyła to bardzo boleśnie, długo nie mogła się po tym pozbierać.
Teraz pomaleńku zaczyna ogarniać całą sytuację, ale ród męski omija z daleka.