poniedziałek, 5 stycznia 2009

Pełna chata

Mamy przyjaciół, z którymi spotykamy się niezbyt często, ale ilekroć coś od siebie potrzebujemy, to wiadomo, że mozemy na siebie liczyć.
Właśnie wczoraj "wpadliśmy" do nich, na zasadzie: wpadnijcie, dawno się nie widzieliśmy.
Bez trudu pokonaliśmy obłędna dziesięciokilometrową odległość dzielącą nasze domy, zdziwiła mnie tylko ilość samochodów stojących na ich parkingu. W myśli przeleciałam wszystkie możliwe okazje typu : imieniny, urodziny, rocznica ślubu - nic z tych rzeczy. Gospodarz nam otworzył i z miejsca mnie zatkało- w 42 metrowym salonie była cała kupa ludzi. Pytam się więc co jest grane,że taki tłum? Filip na to - nic się nie dzieje, u nas ciągle jakieś tłumy.
Rozejrzałam się i własciwie większość to znajome twarze. Zaczęłam "rejestrować" kto jest- oczywiście żona Filipa, Kamila, ich córeczka Asia, Jola-córka Kamili z pierwszego małżeństwa, Agata, córka Filipa z jego pierwszego małżeństwa, Jurek - syn Filipa z jego drugiego małzeństwa, Janusz - pierwszy mąz Kamili , Marianna - druga żona Filipa, Zofia- druga żona byłego męza Kamili, Andrzej- narzeczony Agaty (córki Filipa z pierwszego małzeństwa) oraz młodszy brat Filipa z dwiema córkami z pierwszego małżeństwa , ich matka ze swoim przyjacielem oraz aktualna bratowa Filipa. Uff - udało mi się jakos ich wszystkich wyliczyć.
To, że byli partnerzy naszych przyjacół u nich dośc regularnie bywają to wiedziałam - w końcu rozwód to nie powód, żeby się do siebie nie odzywać czy tez sobie nie pomagać w razie potrzeby.
Filip bardzo lubi wszystkie dzieci a dzieci darzą go naprawdę uczuciem, nawet całkiem obce.
Nasza córka zawsze mówiła na niego "wujek". Filip i Kamila uwazają, ze dla dobra dzieci ważne jest, aby po rozwodzie stosunki pomiędzy byłymi małzonkami były jak najlepsze. Dzieciaki (teraz to juz dorośli ludzie) zawsze były zadowolone i zzyte ze sobą. Wiele lat temu nawet nasza córka mi powiedziała, ze dzieci wujka Filipa jej współczują, bo ona ma tylko jedną mamę i jednego tatę. Biedactwo!
Nie znam osobiście drugiej takiej wielkiej rodziny - świadomie uzyłam słowa rodzina. Oni wszyscy autentycznie pomagają sobie w razie potrzeby, bardzo pilnowali aby wszystkie dzieci jezdziły wspólnie na wakacje i nie miało to większego znaczenia z kim, z tej "wielkiej rodziny".
Moze to kumu wydawać sie smieszne, gdy były mąz przychodzi do swej byłej zony z prośbą by mu poradziła co ma zrobić, bo się posprzeczał z żoną , a porad udziela mu nie tylko była zona ale i jej obecny mąz. Moze to śmieszne, ale zdało to egzamin, dzieci nigdy nie czuły się odrzucone przez którekolwiek z rodziców, lub skrzywdzone rozwodem.
Wiem, ze to bardzo nietypowa "rodzina", ale myślę, ze o ile mniej byłoby dziecięcych łez i wręcz tragedii gdyby dorośli po podjęciu decyzji o rozwodzie nie traktowali dzieci jak monety przetargowej ale wspięli się na "wyzyny człowieczeństwa" i starali się pozostać w dobrych stosunkach (juz nie marzę, aby się przyjażnili).
Wyobrażam sobie jak tam będzie wesoło gdy młode pokolenie pozakłada wlasne rodziny i przyjdą na świat nowe dzieci. Juz teraz było w salonie ciasno, choc niewątpliwie bardzo miło.