piątek, 19 marca 2021

Trudne decyzje -3

Mieszkanie Marcina podobało się Lidce. Było trzypokojowe, na czwartym piętrze. Widok z dziennego pokoju był na pola po drugiej stronie  ulicy, ale oboje wiedzieli, że w planach  ma tu powstać kolejne osiedle, z tym , że budynki mają być głównie trzypiętrowe, bo wtedy nie trzeba montować wind. No jasne, margnęła Lidka - aż dziw, że nie zrobią osiedla ziemianek, wtedy i schody byłyby niepotrzebne i na dachach można by sporo zaoszczędzić. A od ziemianki do ziemianki sieć transzei.  Li, kochanie, masz wielce radykalne pomysły. Powinnaś je opatentować, sukces murowany. No bo popatrz -Lidka nie odpuszczała-  na moim osiedlu są  wieżowce, zresztą obrzydliwe i takie czteropiętrowe szeregowce jak mój, tak zaprojektowane, że nie ma jak do nich dobudować wind zewnętrznych, a na tych 3 i 4 piętrach mieszka mnóstwo osób od chwili zasiedlenia osiedla, a dziś są już leciwi i mordują się by dotrzeć do mieszkania. I co - projektanci tego nie wiedzą? Wiedzą ale wg władz to nieekonomiczne, ale te mieszkania nie są i nie były darmowe, komunalne, ludzie je normalnie kupują i to za całkiem spore pieniądze.

W sypialni Marcina jedną ścianę zajmował oszklony regał wyładowany książkami, na krótszej ścianie stało łóżko na półtora człowieka, jak to określił Marcin , na drugiej dłuższej ścianie szafa - kombajn, w pobliżu okna mały stolik i dwa nieduże fotele.W gabinecie Marcina stało duże biurko a ściany były obudowane regałami pełnymi     fachowej literatury i to w kilku językach. Nad biurkiem wisiały zdjęcia jego rodziców. Jesteś podobny do obojga - stwierdziła Lidka. Mama nie żyje, to wiem, a twój tata? Tata  żyje, ale woli mieszkać we Francji, zresztą ma obywatelstwo francuskie. Ale dość często do mnie przyjeżdża. Chodź do dziennego pokoju, otulę cię pledem, odpoczniesz trochę. Co ci zrobić do picia? Nic, ja mało piję. Marcin wrzucił na fotel poduszkę, na nią puchaty pled , usadził na fotelu Lidkę, otulił pledem, pod nogi podstawił miękki puf. A ty- zapytała Lidka- a ja  się rozpanoszę w drugim fotelu i będę kontemplował obraz pod tytułem "Li w fotelu". Za godzinę pojedziemy do Kuźni na kolację. Spotkamy się tam z Konradem i jego partnerką. Wiesz, to Konrad  mnie wyciągnął z załamania  gdy moje małżeństwo legło w gruzach. 

Chyba bardzo ją kochałeś skoro przeżyłeś tak bardzo rozpad swego związku - przepraszam, właściwie wcale nie  powinnam o tym z tobą rozmawiać, przepraszam- sumitowała się Lidka.  Marcin krótką chwilę milczał w końcu cicho powiedział- dobrze, że o tym ze mną rozmawiasz- nigdy nie rozmawiałem o tym z żadną kobietą. A z tobą chcę rozmawiać o wszystkim, dzielić się swymi przemyśleniami, radościami, smutkami, chcę wiedzieć jakie ty masz spojrzenie na to co nas otacza.  Bardzo, bardzo podobasz mi się jako kobieta, jesteś bardzo ładna, zgrabna, ale nie tylko to mnie przyciąga do ciebie, masz bardzo realne podejście do życia i jednocześnie masz wiele ciepła . "Zjadłaś" mnie tym powiedzeniem, że nie masz partnera, bo jak ma być byle jak, to lepiej by wcale  nie było. Jesteś pierwszą kobietą od której usłyszałem taką opinię.    Jesteś Li po prostu nietuzinkowa.                         

Nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy ją bardzo kochałem,  mam wrażenie, że tylko wyobrażałem sobie, że ją kocham, a przecież już nie byłem nastolatkiem. Bo tak naprawdę to od początku byłem wielce pasywny.Nigdy nie byłem podrywaczem, ja się po prostu dałem poderwać, a  że była niebrzydka i niemal wszyscy kumple sypiali z pielęgniarkami przespałem się i ja. A może miałem w głowie zupełnie inny obraz małżeństwa, bo moi rodzice często bywali rozdzieleni, ale i tak się kochali. Mama mi zawsze kładła do głowy, że wzajemne zaufanie jest największą wartością i podstawą każdego związku.

Konrad bardzo chce  cię poznać. Bo tak z ręką na sercu - jesteś pierwszą kobietą, z którą odważyłem się spotkać po tej całej aferze. Więc chyba dlatego chce cię bliżej poznać.  Lidka spojrzała Marcinowi głęboko w oczy - no a jeśli mu się wydam niegodna ciebie, czy też nieodpowiednia dla ciebie to co? zakończysz znajomość ze mną?  Nie, to nie o to chodzi, on po prostu chce cię poznać, bez żadnego podtekstu. Śmieje się, że chce poznać kobietę, przez którą stracił pacjenta. Bo ponoć źle rokowałem. Li, a może dać ci drugą poduszkę? Lidka roześmiała się - no jasne, drugą podusię i za moment zasnę. Za 15 minut wstajemy, muszę wpaść do domu by się przebrać w coś bardziej cywilizowanego niż dresowe spodnie i t-shirt. Co prawda Kuźnia to nie Bristol, ale z szacunku dla  ciebie nie pójdę tam w dresowych gatkach.

W pół godziny później Lidka "wskoczyła" w dość dopasowaną do figury sukienką w kilku odcieniach fioletu, ciemnofioletowe szpilki i tego samego koloru  żakiecik. Do zapinanych na suwaki kieszeni żakietu włożyła portfel, dokumenty i klucze od  mieszkania. Gdy stanęła w drzwiach gotowa do wyjścia Marcin oniemiał i powiedział - jedziemy jeszcze  do mnie na  pięć minut, zaczekasz na mnie w samochodzie, to nie będę go wstawiał do garażu. Nie dał rady wrócić za 5 minut, ale gdy pokazał się w bramie  budynku Lidka pomyślała-  o cholera, młody bóg idzie na łowy. Wygląda jakby od trzeciego roku życia chodził w  garniturze. Gdy otworzył drzwi samochodu usłyszał- wyglądasz zabójczo! Dobrze, że do pracy  nie chodzisz w  garniturze! 

Konrad z towarzyszącą mu kobietą też byli elegancko ubrani. Gdy panie wyszły poprawić makijaż- dla Lidki było to tylko usunięcie resztek szminki z ust, Konrad powiedział Marcinowi, by zawalczył o Lidkę, bo nie dość, że dziewczyna ładna i zgrabna to na dodatek mądra. A że młodsza o  osiem lat, to bez znaczenia. I że powinien jej okazywać dużo, dużo czułości i troski, bo ona tego potrzebuje. Pojedźcie gdzieś razem na tydzień lub dwa, zobaczysz jacy oboje będziecie sobą zachwyceni. Tylko potem nie zapomnij mnie zaprosić na ślub, szczęściarzu. A może weź ją do Paryża na  czerwcowy "długi weekend", twój ojczulek będzie  nią zachwycony.

Gdy późnym wieczorem wracali z restauracji Marcin powiedział- wyglądasz cudnie,  aż nie mam ochoty się z tobą rozstawać. To chyba dobrze, roześmiała się Lidka, jest tylko jeden mały problem- nie spędzę  całej nocy w tej sukience  i szpilkach więc urok pryśnie. Nie pryśnie, sukienka i szpilki to tylko dodatki, liczysz się ty. Kochanie, a gdzie wolisz żebyśmy jeszcze posiedzieli razem- u ciebie  czy u mnie? Zasadniczo obojętne, ale u mnie lodówka pełna a u ciebie  tylko światło, więc rozum mi podpowiada byśmy posiedzieli u mnie. Ale uprzedzam będę w dresie, nie w tej kiecce. To wiesz co- zostawię cię na moment w samochodzie, zrzucę garnitur i też wskoczę w dres- dobrze? Dobrze- zgodziła się Lidka. Gdy wyszedł z  samochodu pomyślała- chyba zupełnie zdurniałam, igram z ogniem. Jeśli się zakocham to przepadnę.

Marcin chyba w jakimś obłędnym tempie wyskakiwał z tego garnituru, miał na sobie dres, adidasy, w ręce torbę zakupową "z czymś" i bardzo dziarsko wskoczył za kierownicę. Tym razem Lidka powiedziała, by jednak zostawił samochód na płatnym, strzeżonym parkingu, bo to sobota, więc  tak będzie  bezpieczniej dla całości samochodu. Szli do domu Lidki i rechotali, że teraz to wyglądają super- ona odsztafirowana, na szpiluniach a on w dresie i adidasach. W domu Lidka szybko zamieniła sukienkę na dres, pozbyła się makijażu, wstawiła wodę na herbatę, przeprowadziła wywiad, czy aby Marcin nie głodny, każde wyciągnęło z zamrażarki swe ulubione lody  zasiedli na sofie w wielce zdrowej pozycji czyli.....w siadzie skrzyżnym. Gdy usiedli Marcin wyciągnął wpierw z torby zakupowej butelkę wina, którą odniósł grzecznie do kuchni, jednocześnie przynosząc z niej herbatę. Następnie - flakonik ulubionych perfum Lidki mówiąc - mam nadzieję, że się nie pomyliłem, bo w tej dyscyplinie  niewiele odbiegam wiadomościami od nogi stołowej. Przyznaję się bez bicia, podpatrzyłem w twojej łazience. Następnie z torby wychynęła piżama Marcina,bo chociaż t-shirt z żabą jest dobry  rozmiarowo, to malutkie granatowe kwadraciki na jasnoniebieskim tle chyba lepiej się prezentują od żaby, a tak  naprawdę nie lubi spać w dopasowanych bokserkach, a te piżamowe spodenki są wygodniejsze. 

Poza tym chciałby się dowiedzieć, czy Li spędziłaby z nim długi czerwcowy weekend, np. w Pradze Czeskiej- mogą albo polecieć samolotem albo pojechać samochodem. Na wszystkie pytania Lidka odpowiadała oplątana jego ramionami a jego ręce coraz  śmielej sprawdzały kontury jej ciała, wciskały się bezczelnie  pod dres, coraz więcej pytań było poprzedzanych lub kończonych pocałunkami. Ale Lidka w pewnej chwili szepnęła mu do ucha- połowa cyklu panie doktorze, a ja odstawiłam już dawno tabletki. Wiem o tym, jestem twoim lekarzem, a nie katem. Zaufaj mi i idź za instynktem, rozum zostaw mnie. Zadbanie o twoje bezpieczeństwo to moja sprawa. Lidka nareszcie przylgnęła do Marcina, dresy nagle przestały obojgu przeszkadzać bowiem znalazły się na podłodze, a Marcin na przemian zachwycał się słownie wszystkimi częściami ciała Lidki i okrywał je pocałunkami, by wreszcie w nim  delikatnie, w pełnym zabezpieczeniu, którego nawet nie wyczuła, wylądować. Leżeli wtuleni, nieco  zdumieni, że ten ich  pierwszy raz przyniósł obojgu tyle satysfakcji. Jesteś cudowna, chcę jeszcze i jeszcze i jeszcze. A tak się bałem jakbym miał skoczyć ze spadochronem.A ty jesteś wprost cudowna, jakby stworzona dla mnie. Zasnęli dopiero nad ranem, omówiwszy to wszystko o co pytał Marcin oraz plany na najbliższe miesiące. Wrześniowy urlop Lidki planowali spędzić w towarzystwie ojca Marcina, który miał całkiem  spory dom w okolicy Nicei. Około południa, gdy się obudzili,  nadal nie syci siebie, Lidka zarządziła wysoko białkowe śniadanie i usmażyli razem jajecznicę na dużej patelni, zjedli szybko i powrócili do dalszego odkrywania siebie nawzajem. Czerwcowy długi weekend spędzili na zmianę w mieszkaniu Lidki i Marcina. W każdy weekend pływali w Konstancinie, rozśmieszając Konrada tym, że Marcin pływał zawsze jak cień Lidki i Konrad się śmiał, że zachowuje się jak samiec walenia pilnując by jakiś obcy samiec nie zbliżył się do jego samicy. We wrześniu pojechali do Francji, do ojca Marcina.

Ojciec Marcina nie ożenił się po raz wtóry, miał przyjaciółkę z którą spędzał czas wolny, ale jak powiedział Lidce, miłością jego życia była matka Marcina. Któregoś wieczoru w przydomowym ogrodzie ojca, gdy w trójkę sączyli lekkie wino, Marcin powiedział Lidce, że dojrzewa pomału do małżeństwa z nią. Lidka uśmiechnęła się i odpowiedziała - a czy mógłbyś mi powiedzieć czym będzie się różniło moje obecne życie z tobą  od  tego gdy weźmiemy ślub?

Mieszkanie, w którym mieszkam należy do rodziców, nie stanowi mojej własności, choć wiem że jest przedmiotem spadku a testament już jest sporządzony. Czy wyjdę za Ciebie czy nie to i tak będę musiała pracować, bo trzeba sobie wypracować emeryturę. Nie sądzę bym jako żona kochała cię mniej lub więcej i dopóki mnie  nie zdradzisz będę cię kochać, dbać o ciebie i wspierać. Nie mniej jeśli ci się zamarzy dziecko wolałabym wtedy w czasie ciąży wziąć ślub, z przyczyn społecznych, bo kołtuństwo nadal kwitnie. Więc może poczekajmy jeszcze z kwestią ślubu. Nigdy ci o tym nie mówiłam, ale gdy przyszłam na pierwszą wizytę do twego  gabinetu przeżyłam szok  gdy wstałeś od biurka, bo nagle stanął przede mną  "facet z mojego snu", choć z nieco jaśniejszymi włosami niż ten, którego widziałam we śnie. Wierz mi, nie widziałam cię nigdy wcześniej, nawet nie wiedziałam, że istniejesz. Tego dnia obdzwoniłam kilka przychodni i  gabinetów szukając lekarza, który przyjąłby mnie "od  ręki", ja nawet nie wiedziałam czy trafiłam na kobietę czy na faceta- dopiero gdy przyszłam recepcjonistka  mnie uświadomiła, że trafiłam na faceta. A po tygodniach wpadłam w totalny zachwyt tobą - byłeś delikatny, taktowny i mieliśmy takie samo spojrzenie na wiele spraw. Nocowałeś u mnie, bo wiedziałam chociaż nie  wiem skąd, że nie weźmiesz mnie siłą i że w pewnej chwili sami oboje  dojrzejemy do tej decyzji. Wiem, że na pewno będziemy dobrym związkiem, ale pośpiechu nie ma. I wiesz - może jestem naiwna, ale wierzę we wszystko co mi mówisz. A ojciec Marcina uniósł w górę kieliszek i powiedział - piję za wasze zdrowie, za waszą miłość i związek. A Li ma rację - liczy się uczucie i wzajemne zrozumienie, ślub to sprawa czysto administracyjna, ale  bardzo cię Li proszę - wyjdź za mego syna.

Wczesną wiosną następnego roku Lidka i Marcin wzięli ślub. Uczestnikami skromnej uroczystości  byli rodzice Lidki, ojciec Marcina z przyjaciółką, wspólniczka Marcina i mierzący piętnaście centymetrów maluszek w brzuchu Li. A  świadkowali w USC Konrad ze swoją partnerką. 

W przyjściu maluszka na świat pomagała wspólniczka Marcina a zaszczyt przecięcia pępowiny przypadł Marcinowi i zapewne gdyby nie trzeźwość Lidki ów kawałek pępowiny stałby się zabalsamowaną rodzinną relikwią oprawioną w srebro lub złoto.

Swoje  uwielbienie dla Lidki przekazał synkowi Marcin, a jednocześnie Lidka cały czas tłumaczyła małemu Marcelkowi, że na świecie nie ma bardziej kochanego taty niż jego tata. Ale największym rodzinnym sukcesem Lidki było namówienie swego teścia by sprzedał dom pod Niceą i zamieszkał razem z nimi w wygodnym, dużym domu w Konstancinie. Po roku dołączyła do towarzystwa Nina, przyjaciółka teścia Li. A stałymi gośćmi w starym, odremontowanym starannie domu konstancińskim bywał Konrad wraz ze swą partnerką i rodzice Lidki.

                                                                            KONIEC

 








Trudne decyzje - 2.

Jedli i wpatrywali się sobie w oczy. Albo mu to naprawdę smakuje albo był bardzo głodny - pomyślała Lidka. 

Hmm, bardzo dobre wino - zagaiła rozmowę Lidka. Właśnie niedawno je odkryłem zdradził swą tajemnicę Marcin. A powiedz mi, proszę jakie  to mięso jest w tej zapiekance, nie mogę rozpoznać. Biust z indyka- wyjaśniła Lidka. Ale wpierw go marynuję, bo tak naprawdę za drobiem to nie przepadam, choć ponoć to zdrowsze od wołu lub wieprzowiny. Nie bujasz, naprawdę? Zupełnie nie przypomina indyka. No bo o to właśnie szło- żeby było gotowe w 20 minut i nie miało smaku drobiu. A czy jest zdrowsze?- nie mam pojęcia, nawet się nad tym nie zastanawiałam nigdy.  Czy będzie  dużym nietaktem gdy sobie jeszcze dołożę? Z czystego łakomstwa, bo głodny to już nie jestem. Ale dawno nic mi tak nie smakowało, naprawdę. Jedz, proszę, ile tylko zechcesz. Lubię gdy ludziom smakuje to co upitraszę. Ale zdarzają mi się też niewypały kulinarne, a śmietnik to bardzo wyrozumiały stołownik. 

A gdzie ty mieszkasz, że tak szybciutko tu dotarłeś? W wieżowcu zbudowanym przez jakiegoś wariata w miejscu,  gdzie ciągle są wypadki. W tym żółtym? próbowała uściślić Lidka. No tak, z jego dwóch stron są jezdnie i tak ze 50 m od budynku są  regularnie kraksy bo się łączą dwie nitki drogi a ludzie są gapowaci. Lidka machnęła ręką - tego wieżowca tam nie było a wypadki zawsze tam były i to sporo śmiertelnych. Najwięcej to było motocyklistów. Ale budynek całkiem ładny wymodzili. Od dawna tam mieszkasz?- od rozwodu, a dokładnie od chwili gdy się postanowiliśmy rozejść, więc już dwa lata.

Lidka nabrała powietrza w płuca, głęboko odetchnęła i powiedziała - mam  do ciebie kilka pytań, nie nadających się w powszechnej ocenie do zadawania ich na początku znajomości, no ale zaryzykuję - robisz na mnie wrażenie całkiem normalnego faceta i może to w niczym nie zaburzy naszej znajomości. Nie zaburzy - wolę gdy ktoś chce się czegoś dowiedzieć bezpośrednio u źródła niż okrężną drogą. Pytaj, proszę, na wszystko ci odpowiem - i te szarozielone oczy zawisły na ustach Lidki, która w tym momencie pomyślała, że jeszcze minuta a zakocha się na śmierć. 

Powiedz mi, dlaczego wybrałeś akurat tę specjalizację? To dość proste pytanie -  szarozielone oczy poszukały oczu Lidki i wbiły się  w nie- bo moja mama umarła na raka szyjki. A była jeszcze dość młodą kobietą. Pomimo tego, że regularnie chodziła na badania. Więc zrobiłem tę specjalizację i dodatkowo jestem cytologiem. Nie byłem zainteresowany chirurgią w tej specjalizacji, chociaż zapewne gdybym w tym biznesie działał miałbym tłumy pacjentek. Ale wolę im doradzać jak zapobiegać i dbać o zdrowie  niż jak usuwać niechciane skutki. Moja wspólniczka z kolei dodatkowo jest położnikiem, więc razem działamy na zdrowie kobiet. Jest sporo ode mnie starsza, ale jest bardzo dobrym lekarzem, otwartym na  nowości w tej dziedzinie. To przy okazji, skoro jesteśmy przy drażliwych tematach, powiem ci, dlaczego mój związek skończył się tak prędko - moja żona, pielęgniarka z zawodu, nie mogła znieść tej mojej specjalizacji, widząc w każdej pacjentce potencjalną konkurentkę do mego serca i łóżka. Potrafiła wpadać nagle do gabinetu i zajrzeć za parawan zapewne w nadziei, że przyłapie mnie na zdradzie. Po roku załamałem się i wystąpiłem o rozwód. Ileż można każdego dnia zapewniać o tym, że kocham tylko jedną kobietę a nie wszystkie swoje pacjentki. Wiesz, taka patologiczna zazdrość nie jest objawem miłości, raczej braku równowagi psychicznej i sporych kompleksów. Ale na terapię nie chciała chodzić. No i tak się to skończyło. I jeszcze coś chcę ci powiedzieć - jesteś pierwszą pacjentką, która w jakiś sposób przebiła się przez moją odporność na kobiety. Jesteś po prostu naturalna, umiesz zachować dystans w niekrępujący sposób. I, o ile  dobrze  pamiętam, to jesteś ode mnie 8 lat młodsza. Lidka uśmiechnęła się - to ty sprawiłeś, że zachowywałam się, jak to określasz naturalnie. Ty po prostu swoim zachowaniem okazujesz kobiecie szacunek. Nie prowadzisz z pacjentką dyskusji o tym co odkryłeś wtedy gdy leży pół naga na fotelu, prosisz by się spokojnie  ubrała. Unikam w tej dyscyplinie  kobiet, większość z nich jest po prostu niemiła. Bo nie jest miło leżeć z gołym tyłkiem, niezależnie od płci lekarza i wysłuchiwać zaleceń na zaś. Co mnie zresztą dziwi, że to tak rozpowszechnione jest. Albo ja mam takiego pecha.

Napijesz się jeszcze herbaty? A może  masz ochotę na lody? Dodam do nich biszkoptów do pogryzania, bo nie kupiłam w cukierni wafelków. A lody to mam od Grycana. Chodź ze mną do kuchni, bo nakupowałam masę małych pudełek i możesz sobie wybrać na które lody masz ochotę.Mam całą szufladę zamrażarki pełną  lodów.Gdy już wrócili z wybranymi lodami, których wybór w zamrażarce Lidki wyraźnie  zrobił wrażenie na Marcinie, właściciel szarozielonych oczu zapytał, czy Lidka wybrałaby się z nim na jakiś koncert do Filharmonii, oczywiście gdy już razem przejrzą program. A do teatru też byśmy poszli? - dodała Lidka. Przejrzymy program a ja mam koleżankę w kasach SPATiFu to  nam załatwi bilety. Bo byłoby świetne, wieki całe nie byłem w teatrze. Twarz Marcina wykazywała pełny entuzjazm. No to się świetnie składa, ucieszyła się Lidka, bo ja też.  Tylko przejrzymy mój grafik, ale nie mam go przy sobie, zmartwił się Marcin. Wezmę go jutro gdy będziemy jechać na basen. W basenie się zamoczy, zauważyła ze śmiechem Lidka. A o której jest ten basen jutro? A właściwie dziś, bo już jest pierwsza! Przyjadę po ciebie o 16,00,  od 17,00 mamy basen a potem jacuzzi.

Lidka szybko wstała mówiąc- coś ci muszę pokazać, zaczekaj.Wymaszerowała z pokoju i za chwilę wróciła z kostiumem i czepkiem pływackim - zapamiętaj proszę,  gdy jutro wyjdziesz z szatni na basen bo osoba w takim właśnie kostiumie i takim czepku to będę ja. Po prostu ja w ubraniu a ja w stroju basenowym to dwie różne osoby. Nawet moja własna rodzina nie może mnie z reguły rozpoznać. Ale ja cię rozpoznam - zapewnił ją Marcin. Masz super nogi. A kostium masz bombowy, zapamiętam. 

Lidka zaczęła się śmiać - a ja byłam pewna, że oglądałeś dotychczas zupełnie inną część mego ciała. Zwróciły moją uwagę zaraz pierwszego dnia, gdy szłaś do łazienki, wyjaśniał Marcin. Byłaś na szpilkach a stąpałaś tak leciutko, że prawie nie słychać było ich stukotu. No i trudno potem ich nie widzieć w tej specyficznej ekspozycji praktycznie stojąc między nimi. Ale wpierw widziałem i tak twoją buzię i pomyślałem, że się bardzo denerwujesz. Bo byłam wściekła, trzeci raz mieć infekcję na przestrzeni niecałego roku to już za dużo radochy jak dla mnie- wyjaśniła Lidka.

 Podejrzewam, że po takiej rozrywce jak pływanie a potem jacuzzi będę padnięta jak mopsik. No to dobrze, bo ja też po takim moczeniu się padam. Pojedziemy do mnie, może jakiś wypadek nam się trafi do obejrzenia z  balkonu- zaśmiał się Marcin. Odpoczniemy i pojedziemy na kolację, do Kuźni. Bliziutko.

Lidka, wykop mnie do domu bo mi tu coś za dobrze się zrobiło. A to ci w czymś przeszkadza? No wiesz, wg norm towarzyskich to już dawno powinienem cię zostawić i wyjść. No fakt i to po 15 minutach rozmowy o niczym- śmiała się Lidka. Jak chcesz to możesz spać na tej sofie, pod warunkiem, że sam  sobie ją rozłożysz i sam obleczesz kołdrę - od biedy mogę ci rogi kołdry potrzymać. Niestety męskiej piżamy zapasowej jeszcze nie zakupiłam. Jak na  razie wygląda na to, że będziesz pierwszym facetem nocującym u mnie w domu. Chyba ważniejszy nie jest ten pierwszy, ale ten, który będzie tym ostatnim w życiu kobiety - stwierdził Marcin.

Lidka przyjrzała mu się uważnie i powiedziała - masz rację - to dotyczy i  kobiet i mężczyzn. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Zapewne nikt takiej statystyki nie prowadzi. Powiedz mi, skąd taki pęd facetów do tego by być pierwszym? Nie mam pojęcia po co ktoś chce być tym pierwszym skoro nie chce być jednocześnie tym ostatnim, nie zastanawiałem się nigdy nad tym. 

To jeszcze mi powiedz co jadasz na  śniadanie, które ani chybi będzie koło południa. Prawdopodobnie to co ty. No to się zdziwisz, bo ja jadam owsiankę i piję kawę. A tak dokładnie to płatki zalewam jogurtem i dodaję łyżeczkę miodu. I to gotujesz?- Marcinowi niemal oczy wyszły na wierzch. No coś ty, zjadam na surowo. A dasz spróbować? No pewnie, że dam. Ja rano to nie bardzo wiem, jak mam na imię, a nie chcę pić kawy na czczo, więc zjadam taką owsiankę. Jak nie  zapomnę to dodaję jeszcze  garść rodzynek i żurawin. A czasem płatki migdałowe. Zasadniczo  najlepsza owsianka to taka, która ma: płatki owsiane drobne, płatki migdałowe, rodzynki, kawałki orzechów, trochę żurawiny, łyżeczkę prawdziwego miodu, łyżeczkę cynamonu i to wszystko szykujesz wieczorem, wsypujesz do słoika, zalewasz  jogurtem naturalnym lub mlekiem migdałowym,zakręcasz słoik i stawiasz na sam dół do lodówki. Rano odkręcasz, zamieszasz i zjadasz.Popijasz to potem kawą i  wiesz, że żyjesz zdrowo. Niesamowite! Marcin nie mógł się nadziwić. I na jak długo ci to starcza? Do lunchu.A lunch o której jesz? Średnio/przeciętnie 14- 16. A co jadasz na lunch? Najczęściej kanapkę własnej produkcji - plasterek jabłka, plasterek żółtego sera, plasterek jabłka, plasterek szynki lub polędwicy, plasterek  jabłka, jeden plasterek chlebka Vasa, najlepiej z sezamem. I dam ci spróbować. No a  obiado kolację mojej produkcji to już spróbowałeś. Marcin przypatrywał się jej  z zaciekawieniem, w końcu zapytał: wystarcza ci plasterek sera i plasterek jabłka? No nie, ta kanapka jest złożona z kilku plasterków, najczęściej sześciu  lub siedmiu. 

A ty całkiem poważnie powiedziałaś, że mogę tu przenocować? A czy ja wyglądam na żartownisię?-Lidka na to pytanie odpowiedziała pytaniem. Lubię się powygłupiać, ale z reguły jestem obrzydliwie poważna. Po prostu mam do ciebie zaufanie- wystarczy czy jeszcze mam coś wytłumaczyć? Ten budynek jest zbudowany w dobrym miejscu, nie ma pod nim cieków wodnych, więc tu się na ogół wszyscy dobrze czują. Czasem nocują u mnie  dwie koleżanki i zawsze twierdzą, że się tu dobrze wysypiają.

No to rozkładaj sofę, na wszelki wypadek wyjmij też koc oprócz kołdry i może dam ci t-shirt Luśki, bo on to jest 3XL .Co prawda ma obrzydliwą żabę nadrukowaną, no ale nie będziesz w tym pozował do zdjęcia tylko masz w tym spać. Luśka  kiedyś  miała 20 kg nadwagi a teraz te 20 kg zgubiła, a t-shirt został jako przestroga- ile razy u mnie jest to go wyciąga i kładzie w widocznym miejscu żeby nie łasuchować. Lidka przyniosła też do pokoju dodatkowe ręczniki i zaproponowała by pierwszy skorzystał z łazienki. A w łazience, niech poszuka w szafce najwyżej wiszącej nowej szczoteczki do zębów, bo wg niej powinny być jeszcze dwie,w opakowaniu,  bo ona zawsze je kupuje  hurtem, po cztery sztuki.  W kuchni w szafce niech sobie wybierze jakiś kubek. A rano, jeśli się obudzi wcześniej, to niech będzie tak miły i ją też obudzi.Nie da się ukryć, że Marcin bez problemu zmieścił się w t-shirt z żabą i z dziesięć minut się zgodnie rechotali. Gdy Marcin przeprowadzał swe wieczorne  ablucje Lidka szykowała na rano dwa słoiczki "owsianki".

Ku wielkiemu zdumieniu Lidki ale i ku jej radości, Marcin starannie ściągnął wodę z szyb kabiny, wszędzie było czysto i sucho. Z położeniem się do łóżka zaczekał na wyjście Lidki z łazienki i na dobranoc po dwóch przelotnych pocałunkach w policzki wyszeptał "wybacz" i sprawdził jak smakują jej usta. I chyba bardzo smakowały, bo ten pocałunek trwał naprawdę długo. Gdy już się oderwał westchnął - rzeczywistość przeszła moje oczekiwania. Śpij słodko. Ty też - wyszeptała Lidka.

Owsiankowe śniadanie nawet odpowiadało Marcinowi. Ze zdumieniem stwierdził, że nie jest po nim głodny. Szalenie rozbawił Lidkę rozszyfrowywaniem  zawartości niemal każdej łyżeczki, potem obejrzał składniki w ich pojemnikach. A Lidka szykowała tymczasem to co chciała podać na lunch - biorąc pod uwagę fakt, że czekało ich jeszcze tracenie energii w basenie przygotowywała ryż z warzywami, na ostro.

Marcin cały czas jej zaglądał przez ramię, zaoferował swą pomoc w krojeniu marchewki i szalotki, bohatersko podjął się roli degustatora przy dodawaniu soli i curry, dziwił się, że ryż jest wpierw smażony a dopiero potem gotowany i zachwycał się zapachem wydobywającym się z  garnka. Na koniec pokroił w idealną drobną kosteczkę kawałek polędwicy sopockiej czym wywołał podziw  Lidki, która stwierdziła, że z taką ręką do noża to mógłby być chirurgiem plastycznym. Okazało się, że jeśli idzie o chirurgię plastyczną to on popiera wszystkie działania naprawcze mające przywrócić ludziom normalne funkcjonowanie, no ale implantowanie biustu bo za mały uważa za niepotrzebne tak jak zmienianie rysów twarzy by się do kogoś upodobnić -to zwykłe fanaberie- podsumował.

Lunch bardzo szybko zniknął i znów się Marcin nie mógł nadziwić, że z tak "pospolitych" składników można przygotować takie smaczne danie. Li, ty mnie wciąż zadziwiasz, jesteś niezwykła! Czy pozwolisz, że będę cię nazywał Li? Lidka to brzmi tak jakoś ostro, Lidia z kolei tak oficjalnie, ze wszystkich zdrobnień, przychodzi mi na myśli tylko to Li. A nie brzmi to niemal po chińsku? -śmiała się Lidka. No dobrze, jak chcesz- niech będzie Li, ale tylko tobie na to pozwalam.

Około 15,30 Marcin udał się po samochód oraz ręcznik i  spodenki basenowe i tak jak planował o 16,00 wyruszyli na basen. Przed szatnią spotkali kolegę Marcina, który zabrał ich do służbowej pakamery. Kolega klepnął Marcina w plecy aż zadudniło i stwierdził - no wreszcie wracasz do grona żywych! Marcina uśmiechnął się i powiedział - jak widzisz mam do kogo. Kolega obrzucił Lidkę uważnym spojrzeniem i stwierdził - widzę szczęściarzu, widzę. Kochanie, zwrócił się do Lidki Marcin - to jest Konrad, terapeuta. Słysząc  owo"kochanie" Lidka potknęła się o własną stopę i chwyciła się ramienia Marcina, który szybko  i mocno ją  objął mówiąc- ostrożnie, nie poślizgnij się. Lidka się roześmiała- ja po prostu nie potrafię chodzić w basenówkach! Konrad rzucił okiem na jej klapki i powiedział-zaczekajcie chwilę i zniknął z powrotem w szatni. Pomyślałem sobie Li, że "kochanie" brzmi mniej po chińsku i cmoknął ją delikatnie w policzek. W pięć minut później ukazał się Konrad z dwiema parami  basenówek- na grubszej podeszwie z szerokim paskiem obejmującym stabilnie stopę. Mam basenówki dla was obojga. Ale mam oko - pochwalił sam siebie- trafiłem z rozmiarem w punkt.

Bardzo dziękuję, w tych to można  spokojnie chodzić, te "japonki" na tej cieniusiej podeszwie są koszmarne- no to chodźcie pływać- zarządził Konrad. Po pół godzinie pływania Lidka miała dość, usiadła na  brzegu basenu i przyglądała się Marcinowi. Był szczupły, ale ładnie zbudowany, bardzo proporcjonalnie . Konrad miał co prawda lepszą muskulaturę ale akurat to nie budziło entuzjazmu w Lidce. Ciągle jeszcze wracało jej na myśl owo "kochanie" - jednocześnie sama siebie strofowała- chciał zaimponować koledze, to nic nie znaczy. Nie szalej, daj czas jemu i sobie.Marcin przepłynął dwa  baseny więcej niż Lidka, a teraz wyszedł z wody i powiedział: chodź kochanie, pójdziemy do jacuzzi. Trzeba odpocząć. Konrad za chwilę  do nas dołączy. Masz rację, te klapki są o niebo lepsze od japonek.Weźmiemy je do domu, rozliczę się za nie potem, ale to i tak grosze kosztuje. W jacuzzi siedzieli niemal przytuleni do siebie, trzymając się za ręce. Spać mi się zachciało, jęknęła Lidka. No to kończymy, jesteś już zmęczona. Po prostu za szybko pływałaś. Poza tym miałaś dość długą przerwę. Będziemy w każdy weekend pływać, szybko wrócisz do formy.W pakamerze był Konrad z kimś ze znajomych, więc przebierali się w jednej kabinie, co miało tę dobrą stronę, że każde z nich miało dobrze wytarte plecy.Gdy wyszła z kabiny Konrad podał jej suszarkę do włosów - proszę je starannie wysuszyć, ochłodziło się teraz na wieczór, ale to dobrze, bo to znaczy, że będzie jutro pogoda. Gdy suszyła włosy  Marcin co chwilę sprawdzał czy już suche, ale chyba więcej mu szło o rozburzanie ich. W końcu Lidka zarządziła, by usiadł na stołku i wzięła się za suszenie jego włosów przeczesując je palcami i lekko układając. Konrad widząc to westchnął- niektórzy to  mają szczęście!Gdy wychodzili z budynku Marcin  zerknął w lustro i stwierdził, że nawet po fryzjerze nie ma tak dobrze ułożonych włosów.

W kwadrans później parkowali w jego garażu. Marcin zabrał torbę z ich mokrymi rzeczami, a gdy wsiedli do windy powiedział- teraz odpoczniemy, też się nieco zmęczyłem.

                                                                                   c.d.n.