sobota, 15 kwietnia 2023

Lek na wszystko? -94

 Trzy  dni przed  wyjazdem z Berlina, późnym  wieczorem, Kazik powiedział do Teresy - jest pewna  sprawa, o której  musimy porozmawiać, bo podjąłem pewną  decyzję bez porozumienia  z tobą. Jak  wiesz, to pracowałem tu dość długo i całkiem dobrze,  a nawet bardzo  dobrze  zarabiałem, a niespełniona  wtedy  miłość do pewnej  mężatki, która  ukrywała  starannie  przed wszystkimi fakt, że jej małżeństwo jest katastrofą, sprawiła, że nie  wydawałem zarobionych tu pieniędzy. To nasze warszawskie mieszkanie kupiłem ze spadku po rodzicach. Mój ojciec z uporem maniaka kupował ziemię - działki rekreacyjne, dzięki czemu i Kris i ja mogliśmy kupić w Warszawie mieszkania. 

I te zarobione tu pieniądze  zainwestowałem w kupno w Berlinie mieszkania trzypokojowego w zrewitalizowanym budynku. Nie przewidywałem powrotu do Polski. I pewnie  gdybym nie pojął między wierszami, że jednak twoje małżeństwo nie wygląda  wcale  różowo,   to bym pozostał za Odrą. Przed powrotem do Polski te moje trzy pokoje  z kuchnią  wynająłem lokatorom. Płacą regularnie czynsz i oczywiście  media, dzięki  czemu to mieszkanie nie  generuje kosztów, bo koszt pożyczki bankowej spłacają najemcy. Przed opuszczeniem przez nich  mieszkania mają je na koszt  własny odmalować, ponaprawiać  wszystko, czyli oddać je  w takim stanie  jaki był w chwili  wynajęcia. O tym kupnie  mieszkania  nie powiedziałem Krisowi. Nie powiedziałem też i tobie - nie byłem pewien, czy nie będzie  ci za ciężko ukrywać tę wiadomość  przed Krisem i swoim tatą. Nie doceniłem ciebie,  za co cię teraz przepraszam.  Ale wierz mi - było mi źle  z tym ukrywaniem tego przed  tobą.

Wczoraj byłem tu notariusza i zrobiłem akt notarialny- spadkobiercami jesteście ty i Alek. I dałem w banku upoważnienie na ciebie do mojego konta. Umówiłem się na jutro z najemcami, że wpadniemy na chwilę do tego  mieszkania żebyś je obejrzała. Nie wykluczam sytuacji, że gdy szczęśliwie wymodzę ten doktorat to przeprowadzimy się do Berlina. Te trzy pokoje  z kuchnią są metrażowo takie jak nasze  pięć pokoi z kuchnią. Jeden z pokoi nadaje  się na podzielenie  go na  dwa pokoje i, co najważniejsze, mam zgodę właściciela budynku na takie  rozwiązanie. 

Zik, nie masz za co mnie przepraszać - to twoje pieniądze, nie moje. Nie kochanie - to nasze  wspólne pieniądze - nie mamy rozdzielności majątkowej, więc to co moje to i twoje. Nie jestem niestety optymistą i nie umiem przewidzieć jak  się ułoży  moje życie  zawodowe gdy zrobię  ten  doktorat. Tu z doktoratem będę osobą pożądaną pod  względem zawodowym ale  wątpię by tak było w Polsce. Oczywiście jeśli  się przeniesiemy to z tatą i tata o tym wie i akceptuje takie rozwiązanie. Ale tacie nie mówiłem o tym, że mam tu  mieszkanie. Śmieszne -  ale od  razu mi lepiej gdy ci o  tym mieszkaniu powiedziałem. Nie wiem czy  cię to pocieszy, ale Kurt też dopiero teraz dowiedział się o tym, że  kupiłem  mieszkanie.  Bo ja je tu będąc wynajmowałem,  a że się mi dobrze  mieszkało, to je kupiłem. Ale mi wybaczył, że nic wcześniej nie mówiłem. I wspaniałomyślnie nas tam jutro  zawiezie, chociaż  moglibyśmy tam dotrzeć metrem lub  autobusem,  ewentualnie taksówką. I już nie mam przed tobą żadnych tajemnic. Tu masz  wyciąg z konta mojego tutejszego banku. I jutro rano tam wpadniemy, złożysz podpisy, dostaniesz kartę.

Teresa uśmiechnęła się- pewnie się zdziwisz, ale nie mam o to do ciebie  żalu- miałeś takie niespodzianki z Anką, że miałeś prawo stracić  zaufanie do wszystkich ludzi,  a do kobiet  zwłaszcza. A co do konta - no to teraz rozumiem, dlaczego tyle pieniędzy wydałeś na Alka. Ty wydawałeś a ja  się zastanawiałam ile nam forsy "zapasowej" zostanie na koncie- nie skojarzyłam, że płacisz inną kartą. Kazik uśmiechnął się - widziałem twoje zdziwienie, czekałem kiedy mnie zapytasz czy aby mam jeszcze mózg w porządku, ale ty tylko zagryzałaś dolną wargę i nic  nie mówiłaś. Zaimponowałaś mi tym. Bo tak lekko biorąc to 80% żon zrobiłoby z tego  aferę zaraz po wyjściu  ze sklepu. A co ci miałam mówić, skoro teraz ja nie przynoszę pieniędzy  do  domu a  tylko ty.  Pomyślałam  tylko, że w liczeniu ty i tak jesteś  lepszy ode mnie i w najgorszym przypadku będę w Warszawie oszczędzać i że  zawsze można nieco  zredukować nasze koszty utrzymania bez większego trudu.

Kochanie,  nie będzie takiej potrzeby, wszystko będzie tak jak było. Nie przynosisz pieniędzy do  domu, ale dzięki temu  nie wydajemy pieniędzy na prywatny żłobek  lub jakąś  opiekunkę  do  dziecka. I dziecko nie  choruje i świetnie  funkcjonuje. Nie umiem ci nawet powiedzieć jaki jestem ci za to  wdzięczny. Jesteś nieco uwiązana w domu z  dzieckiem, na dodatek dbasz jeszcze o tatę i o mnie i obaj z tatą to bardzo, bardzo doceniamy. A na dodatek nie narzekasz  z tego powodu.

No a na co miałabym narzekać? Przed podjęciem decyzji o posiadaniu  dziecka dobrze  wiedziałam co  mnie czeka. Uważam, że mam szczęście, bo dziecko zdrowe, nie ma jakichś wad wrodzonych, ty mi bardzo dużo pomagałeś zaraz po rozwiązaniu, tata też nie jest uciążliwy, mnie się jednak  wszystko dobrze wygoiło, chociaż nie bardzo wierzyłam, że to nastąpi. Kocham cię nadal tak samo,  jestem najszczęśliwsza gdy jesteśmy bliziutko siebie. I wiem, że ty zawsze dbasz o dobro Alka, moje i taty. I pozostaje mi tylko codziennie modlić  się do bóstw wszelakich by taki  stan był do końca naszego życia. Byłam jedynaczką a teraz mam nawet brata, bo uważam, że Kris jest nie tylko twoim bratem - moim  również. Z Aliną  zawsze uważałyśmy  się za siostry.  Ta jej choroba trochę ją wytrąca z równowagi, ale teraz, gdy Kris wreszcie pojął, że to nie są jakieś napady nie wiadomo skąd i zaczął ją pilnować to wszystko będzie OK. I uważam, że mamy naprawdę dobrych przyjaciół - Jacek naprawdę nas traktuje jak prawdziwą rodzinę, Paweł też. I popatrz - nie pracuję  już z Frankiem w jednej  firmie, rzadko  się  ze sobą kontaktujemy, ale nasza przyjaźń przetrwała, powiększyło się nam  tylko grono przyjaciół. Chwilami  Joanna nie bardzo wie na jakich warunkach to wszystko funkcjonuje,  ale gdy urodzi dziecko poczuje się pewniej. Poza tym nie będzie już pod  wpływem swoich nieco dziwnych  koleżanek. Ona jako pierwsza  ze  swojego roku będzie  broniła  magisterkę. Nie wiem co prawda czy fajnie  się pisze i broni w czasie ciąży. Znam taką, która magisterkę na SGH broniła  w dniu w którym miała  wyznaczony termin porodu. Pod uczelnią siedzieli w  samochodzie jej mąż i ojciec, żeby w razie draki zawieźć ją do  szpitala. Urodziła  dwa dni po obronie. Jej mąż  się śmiał, że przecież  było wiadomo,  że nie urodzi w  wyliczonym  dniu, bo ona z natury była spóźnialska.

Ja mam tylko wyrzuty sumienia, że za mało ci teraz  w  domu pomagam - stwierdził Kazik. I jeszcze ci głowę zawracam, byś ze mną razem posiedziała w pokoju. Nie wiem co to jest,  ale twoja obecność obok działa na  mnie niezwykle pozytywnie, myśli mi się układają, porządkują. Siadasz  mi na kolanach, jedną ręką cię obejmuję, w  drugiej trzymam brudnopis, czytam z głową przytuloną do ciebie i od razu wyłapuję co jest nieco niejasne, słabo sformułowane. 

O kurczę , to nie wiem czy to dobry objaw, bo kiedyś gdy siedziałam na twoich kolanach to kończyło się to szalonym  seksem a nie nanoszeniem poprawek w napisanym tekście - śmiała  się Teresa. No ale teraz z reguły przychodzisz z Alkiem, jeszcze by się wystraszył - śmiał się Kazik. Jestem naprawdę szczęśliwy gdy oboje jesteście na  wyciągnięcie  ręki. Gdybym był samotnym facetem to nie sądzę, że robiłbym ten  doktorat. Pewnie bym wyjechał już dawno z Polski i co jakiś czas zmieniał kraj zamieszkania. I nie zakładałbym na pewno rodziny. 

Skakałbyś z kwiatka na kwiatek jak motylek? Gdybyś mnie odrzuciła - na pewno. Ale miałeś pecha i  cię nie odrzuciłam - śmiała się Teresa. Miałem szczęście, nie pecha! Nie wygaduj głupotek. Jesteś miłością mego życia. I bardzo, bardzo lubię gdy się do mnie tulisz. Lubię wszystko co ze mną robisz, każdy twój dotyk mnie elektryzuje i mógłbym przeleżeć z tobą resztę życia. Zmienialibyśmy tylko boki no i trzeba  by mieć kogoś kto by nam robił i donosił jedzenie. Strasznie   mnie rozpaskudziłaś - nie lubię przez  ciebie jeść poza domem. No to jest nas  dwoje - stwierdziła Teresa- ja też nie lubię jeść poza  domem. Poza domem to bez problemu mogę zjeść jakieś pieczone mięso i jakieś znane  mi  zielsko. Bo jedno i  drugie to widać  co to jest no i można  sobie  samemu nieco do smaku doprawić. Z kuchni poza  domowych to lubię pichcenie Jacka - on też stawia na prostotę. A tu to mi smakowało jedzenie u Greka i Włocha. 

No to jutro w takim  razie zaprosimy wszystkich do Greka. Tu jest o  tyle  fajnie, że można zamówić również  dania dostosowane wielkością i smakiem  dla dzieci.  Dziecko jest tu pełnoprawnym obywatelem. Co prawda jak dla  mnie to dzieci są tu dość rozwydrzone - nie jestem szczęśliwy gdy dzieciak swobodnie włóczy się  po restauracji czy  sklepie. No ale dzieci Kurta są naprawdę grzeczne - one  są naprawdę dobrze ułożeni i  nie  rozwydrzeni- broniła  chłopców Teresa. Noo, ja wiem o  tym - Kurt by nie zniósł gdyby któryś biegał sobie  po restauracji lub  po sklepie niczym źrebak  po łące i dlatego nie mam oporów by ich  wszystkich zaprosić na obiad do restauracji. 

A zauważyłeś, jak nasz się tu usamodzielnił?  Mnie imponuje jak dzieciaki go traktują - wszyscy trzej bardzo uważają by  sobie krzywdy nie  zrobił, jak toczą do niego piłkę to zawsze tak, żeby ją  mały bez problemu  złapał i biją mu brawo gdy ją  złapie - powiedziała Teresa. Oni są naprawdę świetnie  wychowani. Najmłodszy idzie już do pierwszej klasy. Ciekawa jestem jak  mu  się będzie podobało w szkole. 

Sophie jeszcze  nie idzie do pracy w tym roku, bo nie chce by mały siedział na świetlicy. Kurt coś kombinuje by ona  wcale nie wróciła  do pracy poza  domem, ale  żeby jednak miała jakąś pracę, którą mogłaby wykonywać  w domu. Sophie z koleżanką przymierzają się do założenia mini przedszkola. Tylko może być problem  z lokalem - bo najbardziej to ich mieszkanie pasowałoby na takie mini przedszkole. No i jest problem czy reszta mieszkańców  by to zaakceptowała  - to raz, a   dwa - musieliby znaleźć jakieś mieszkanie dla siebie. Te mini przedszkola są często  w lokalach, które  kiedyś były  sklepami. Bo, jak zauważyłaś jest tu stosunkowo niewiele małych sklepów, bo są wysokie czynsze i mały  sklep, który musi mieć jednak  swoje  zaplecze  sanitarne, magazyn i licho wie  co jeszcze,  nie jest w stanie  zarobić  tyle, by jeszcze mieć  zysk. Tu sporo jest  sklepów  franczyzowych. Poza tym możliwe, że bardziej opłaca się wykupienie  boxu w jakimś domu towarowym zwanym  tu elegancko Galerią Handlową.

Sophie odkryła niedawno u  siebie talent do szycia i zastanawia  się nad jakąś niedużą pracownią krawiecką - pokazywała  mi jakie sobie uszyła  sukienki i teraz się zastanawia czy może nie lepiej zająć się szyciem- powiedziała Teresa. I gdybym  była na jej miejscu to też bym  miała dylemat, bo po krótkiej przebieżce po tej sporej galerii jestem pewna że nie stałaby kolejka by zakupić jakąś  fajną sukienkę szytą prywatnie- po prostu to co jest na  wieszakach w tych sklepach jest niepokojąco tanie i ona  w życiu by na tym nie  zarobiła- mało tego- nie wyszłaby nawet na remis a musiałaby do tego  dopłacić. Bo na moje oko to wszystko jest szyte w nie  tylko "w trzecim świecie" ale  chyba  w piątym i jak  się dobrze poszuka to się coś  dla siebie  dobierze i jak widziałam, to tu są całe kilometry ciuchów przecenionych. Nie dlatego, że są  felerne,  ale  dlatego, że nie  są już najnowszym hitem mody. Kupiłam  sobie koszulkę nocną - bawełna, koszulka do kolan, krótki rękaw i kosztowała mnie mniej niż  5 €. To jak porcja lodów w kubeczku z łyżeczką. A propos porcje lodów - jedną można się najeść we  dwoje. A porcje w restauracji to też takie gargantuiczne  raczej. Wzięłyśmy sobie jedną porcję na nas  dwie - kelnerka popatrzyła na nas jak na jakieś zamorskie zwierzątka.  Na  wszelki wypadek zamawiałyśmy w języku  angielskim.  A  tak na marginesie - bardzo dobrze się dogaduję z Sophie - tak  samo obie patrzymy na otaczający nas  świat.

Wcale a wcale mnie to  nie dziwi- stwierdził Kazik- po prostu jesteście obie inteligentnymi  kobietami, które myślą samodzielnie,  a nie powielają cudzych  poglądów.  Kurt gdy cię poznał nie mógł się nadziwić, że mając cię "pod  nosem" zadałem się z Anką. Ja też tego nie mogłam pojąć - powiedziała Teresa.

                                                                c.d.n.