Życie pomału wracało do normy, Polska wreszcie zaczęła istnieć na mapie i jadąc z Lwowa do Poznania nie trzeba było mieć paszportu. Ponieważ na ślubie nie było rodziców dziadka ( pamiętacie- to był rok 1916, więc była wojna) Dziadek z babcią i roczną córeczką pojechali z wizytą do rodziców dziadka. Rodzice i dwie siostry dziadka czekali niecierpliwie na ten przyjazd, by powitać (i oceniać zapewne) wybrankę dziadka.
Jak już pisałam, babcia nie należała do osób otwartych. łatwo nawiązujących kontakty.Nie mniej została przyjęta bardzo serdecznie, a mała H. była systematycznie rozpieszczana.
Zresztą jak nie kochać takiego pulpecika?
Babcia z siostrą mego ojca.
Niestety zmiana sposobu odżywiania odbiła się na zdrowiu dziecka, które załapało ostrą biegunkę. Wszyscy
byli pewni, że dziecko umrze ( co wtedy było dość częstym przypadkiem), ale jednak mała jakoś wydobrzała.
Gdy lwowianie wracali już do domu, w ramach pożegnania teściowa tak się odezwała do babci : "wiesz,
bardzo się bałyśmy, że mała umrze, bo to byłby straszny kłopot ze znalezieniem takiej małej trumienki".
Po tych słowach moja babcia wykreśliła rodzinę dziadka z kręgu osób godnych przyjazni, miłości itp. Gdy mi to opowiadała to choć minęło od tamtego czasu z pół wieku, nadal nie mogła pojąć, że ich obawy sprowadzały się do ewentualnego kłopotu związanego z pochówkiem a nie z tego powodu, że śmierć dziecka byłaby dla rodziców nieszczęściem. Nigdy więcej tam nie pojechała, dziadek zawsze sam jezdził do swej rodziny.
A to jedna z sióstr dziadka
Ja jej nie pamiętam, wiem, że była starsza od dziadka. Ale zawsze z przyjemnością na nią spoglądam, była ładną kobietą.
Dni we Lwowie płynęły spokojnie, kolejnym nowym lokatorem został owczarek niemiecki,o wdzięcznym
imieniu Lord.
Z opowieści o Lordzie wynikało,że po pierwsze był baaaardzo mądrym psem a poza tym uwielbiał "swoje"
dzieci, które całymi dniami się z nim bawiły. Ulubioną zabawą było jeżdżenie na grzbiecie leżącego na podłodze Lorda, tłamszenie się z nim po podłodze, dokarmianie go tym, czego się nie chciało samemu zjeść,
zaglądanie mu do pyska i uszu. Lord znosił wszystko ze stoickim spokojem, a jeśli ktoś z domowników
usiłował przerwać te zabawy, z dezaprobatą mruczał ostrzegawczo.
c.d.n