poniedziałek, 14 września 2009

164. Kraj sprzedam......

Co zrobić, gdy masz multum piachu i ropę naftową a brak ci terenów
rolniczych, ceny żywności szybują w górę a ty masz do wykarmienia
dziesiątki tysięcy ludzi, którzy są zatrudnieni przy wydobyciu ropy?
Można dotować żywność, ale nawet tak zamożny kraj jak Arabia Sau-
dyjska zaczyna mieć problemy finansowe.

Potrzeba matką wynalazku, więc znaleziono inne, znacznie tańsze roz-
wiązanie: zakupiono tereny rolnicze od innych państw za naprawdę
niewielkie pieniądze.

Sprzedaż ziemi cudzoziemcom to drażliwy proceder i rządy państw,
które go uprawiają, starają się utrzymać transakcje w tajemnicy.
Proceder międzynarodowego handlu ziemią nie jest nowy, ale nigdy
nie odbywał się na taką skalę, bo w grę wchodzą miliony hektarów.

Rekordzistą w latach 2007-2009 zostały Chiny, zakupując 2,8 mln
hektarów gruntów, w następujących krajach: Kuba, Kamerun, Kongo,
Zambia, Laos, Filipiny, Mozambik , Zimbabwe.
Drugie miejsce zajmuje Korea Południowa z zakupem 2,1 mln ha,
w Rosji, Sudanie i na Madagaskarze.
Zjednoczone Emiraty Arabskie zakupiły dla swych potrzeb 750 tys.
hektarów ziemi w Egipcie, Etiopii, Pakistanie, i Sudanie.
Arabia Saudyjska zakupiła 550 tys. ha w Etiopii, Egipcie, Sudanie,
Tanzanii, Indonezji.
Katar zakupił 500 tys. ha na Filipinach, Kambodży i w Kenii.

Ale to nie wszystkie państwa, które wykupiły tereny rolnicze poza
granicami swego terytorium. Na takie zakupy zdecydowały się :
Japonia, Indie, Niemcy, Wlk.Brytania, Libia, RPA, Dżibuti, Szwecja,
Egipt, Bahrajn, USA, Dania, Wietnam, Kuwejt, Jordania.

Politycy, którzy godzą się na te wyprzedaże, zapewniają, że ich kraje
są ogromne a handel odbywa się bez uszczerbku dla rodzimego
rolnictwa I pewnie byłoby tak, gdyby większość obszaru tych państw
nie zajmowały pustynie, góry lub bagna. W Sudanie pozbyto się w ten
sposób 1/5 użytków rolnych, a drobni rolnicy zostaną pradopodobnie
wyparci ze swych ziem.

Niedawne zamieszki w Peru, na Madagaskarze i Zambii pokazały,że
nikt nie troszczy się o to,co się z drobnymi rolnikami stanie.
Rolnictwo przemysłowe w Europie i Ameryce drastycznie zredukowało
liczbę rolników, więc w Afryce może być podobnie.
Jeśli nawet owi afrykańscy rolnicy pozostaną w branży, to będą tylko
tanią siłą roboczą.

Rzecznik prezydenta Kenii jasno sprecyzował sytuację państw wyprze-
dających ziemię- nie mamy surowców, a chcemy by obcy kapitał u nas
inwestował, więc sprzedajemy ziemię.

Gdy w Pakistanie pojawiła się szansa na miliardowy kontrakt z Arabią
Saudyjską, "oczyszczono" teren wysiedlając 25 tyięcy wieśniaków.
W zamian zaproponowano im pracę na plantacjach, a Saudyjczyków
zapewniono, że do żadnych protestów nie dojdzie, bo do ochrony pól
zostanie skierowanych 10 tysięcy strażników.

Zmiana gospodarstw prowadzących dotychczas naturalne metody upra-
wiania ziemi i zastapienie ich wielkimi monokulturowymi plantacjami
może wywołać ekologiczną katastrofę, bo wyginie wiele gatunków flory
i fauny.

Ekolodzy niby dostrzegają te niebezpieczeństwa, ale nabrali wody w
usta, bo to oni przez całe lata tak intensywnie lansowali biopaliwa, że
w końcu przekonali do nich światowe koncerny. I dziś ci potentaci wy-
kupują setki tysięcy hektarów ziemi , by uprawiać na nich palmy ole-
jowe, krzewy jatrofy, lub rzepak. Powstają gigantyczne plantacje
roslin oleistych, dotąd nigdzie i nigdy nie spotykane. Jeden hektar
roslin przeznaczonych na biopaliwa przynosi 15-krotnie wiekszy zysk
niż uzyskane z tej samej powierzchni drewno , więc pod wycinkę idą
tereny zalesione.

Instytut Badań nad Międzynarodową Polityką Żywnościową(IFPRI),
monituruje światowy obrót gruntami i postuluje, by zagraniczni in-
westorzy podpisali kodeks etyczny, który określi zasady kupowania
ziemi i prowadzenia biznesu w taki sposób, by uwzględniał lokalne
warunki, prawa miejscowej ludności, jej tradycje i obyczaje.

Brzmi to pięknie, ale jak na razie nie ma z kim o tym rozmawiać.
Np. w Sudanie trwa wojna domowa, głoduje ponad 6 milionów ludzi,
prezydent jest oskarżony o zbrodnie przeciwko ludzkości, a przed
jego gabinetem wciąż ustawiają się kolejki chętnych do podpisywania
następnych umów o zakup ziemi.

Skoro na inwestycjach w kupowaną za bezcen ziemię można w ciągu
kilkudziesięciu lat osiągnąć nawet 400 % zysku, to czy jest z kim
rozmawiać o etyce, gdy myśl o zysku mąci umysł?