piątek, 16 czerwca 2023

Lek na wszystko - 139

 Alina  z Teresą siedziały na jednej z ławek na placu zabaw i obserwowały tatę i Jacka, którzy z bliska pilnowali Alka i Tadzia wspinających  się na drewnianą budowlę. Alek był już bardzo sprawnym wspinaczem  a Tadzik starał się ze  wszystkich swych  sił naśladować starszego swego stryjecznego brata. Nadal 15 miesięcy różnicy w ich  wieku było  swego rodzaju "przepaścią." A obaj dziadkowie z jednakową troską opiekowali  się chłopcami. 

Alina wpatrując się w  dzieci i dziadków powiedziała - dojrzałam do rozwodu. Może jestem głupią wariatką i histeryczką, jak mówi Kris,  ale nie umiem już mu zaufać. Nie wierzę w jego miłość do mnie i  do dziecka, śpię przytulona do ściany a nie do niego, z całych sił powstrzymuję  się by go tak  zwyczajnie nie wykopać  z łóżka. Nie  chcę by mnie  dotykał. A on  się wścieka i odgraża, że odejdzie  do innej. Wczoraj  wieczorem powiedziałam mu, że może odejść, bo ja nadal nie umiem mu  zaufać, a na samą myśl o seksie  z nim dostaję mdłości. Oczywiście skonstatował, że widocznie ktoś inny zaspokaja moje potrzeby w tym  zakresie.  I może to jest mój psychoterapeuta, bo  wciąż  do niego "latam". I wielce obrażony wyniósł się do drugiego pokoju zabierając  swoją pościel. 

Rano się na  szczęście do mnie nie odzywał. I właśnie  rano doszłam do tego odkrywczego  wniosku, że powinnam się jednak rozejść. Nie wierzę w ani jedno jego słowo a nie  da się żyć pod jednym dachem z kimś do kogo nie ma się  ani za grosz  zaufania. A to jego tłumaczenie, że to był wypadek, bo on  wcale tego nie planował  ani nie chciał - to mnie przyprawia o mdłości.  I z tego wszystkiego dojrzałam  do rozwodu. Tadziem to on  się już od  dość  dawna nie  zajmował. Zajmował  się tylko na początku gdy jeszcze  byłam w  szponach  dwubiegunówki, potem pałeczkę przejęła pani Maria. Pomyślałam sobie, że wyrwanie  się z tej  dwubiegunówki sprawiło, że zaczęłam patrzeć trzeźwo na to co mnie otacza. Zaczęłam zauważać, że więcej uwagi poświęcają mi inne niż on osoby  - ty, pani Maria, obaj dziadkowie a nawet Paweł. I sobie  pomyślałam, że lepiej mi jednak  będzie w życiu bez niego i jego "miłości", która chyba jednak nie jest tak naprawdę miłością.  Czepia się tego, że jeżdżę z wami na  basen, więc mu powiedziałam, że może przecież też  tyłek ruszyć  i jeździć z nami na basen, to mi powiedział, że on  nie ma  czasu na głupoty.

Alinko - zrobisz tak, jak uważasz  za stosowne. Bardzo,  ale to bardzo i ja i Kazik jesteśmy rozczarowani postawą Krisa. Kazik mu powiedział, że powinien przeanalizować swój stosunek do życia, bo jest bardzo nielubiany przez  swoich  kolegów, bo ma przerost ego i marzenia o własnej spółce prawniczej może zakopać, bo chętnych do niej  nie znajdzie. Oczywiście  nie powiedział od kogo to wie. Nie puść mu farby, że twoje  zaświadczenie od lekarza jest u nas, ono niestety  może się jeszcze przydać. Muszę  się zapisać na niemiecki, a może uda mi  się znaleźć kogoś dobrego prywatnie, żeby przyjeżdżał do domu, to wtedy mogłybyśmy uczyć  się  we dwie. Alka mamy  zamiar prowadzić dwujęzycznie - Kazik będzie do niego mówił po niemiecku, ja po polsku. Podobno on jest w idealnym do tego  wieku. Jego już interesują literki. Czytałam, że dziecko może  się nauczyć czytać w wieku 4-6 lat i to jest najlepszy do tego okres.

Obaj malcy i dziadkowie zakończyli urzędowanie przy domku do wspinania się, bowiem nadeszła pora drugiego śniadania, które było zaplanowane u Teresy. Mamy zabrały  dzieci do domu, a dziadkowie  poszli jeszcze na  zakupy, Jacek przepytał Alinę co ma kupić dla niej i Alina, nieco ociągając się, wydusiła z siebie  co potrzebuje.  W domu Alina wzięła  się za wyczyszczenie obu chłopców  z kurzu i brudu, a Teresa  w tym czasie  szykowała dla  nich jedzenie. 

Gdy dziadkowie wrócili z  zakupów malcy już byli po śniadaniu i zostali "oddelegowani" do zabawy. Nie da  się ukryć, że Alek nieco "rządził" młodszym bratem,  ale Tadziś nie protestował i zgodnie  się bawili, więc dorośli mogli w  spokoju napić  się kawy z zakupionymi przez dziadków precelkami obsypanymi  grubo  mielonymi orzechami - nowość, która bardzo  wszystkim  smakowała. Oczywiście każdy z malców też dostał po precelku a do picia mieli kakao z kawą zbożową. Obaj  byli  zachwyceni, bowiem pili swoją "kawę" przez rurki.

Wczesnym popołudniem Alina powędrowała z Tadzisiem i zakupami do swego mieszkania, a Jacek niósł zakupy i odwiózł Alinę pod  same drzwi mieszkania.  Gdy wrócił z powrotem do Teresy powiedział-  gdybym był z piętnaście lat  młodszy to bym powiedział Alince, żeby kopnęła tego bałwana w tyłek i wyszła  za mnie!  To taka miła, kochana dziewczyna! W życiu nie przypuszczałem, że rodzeni bracia tak bardzo mogą  się różnić od  siebie. 

No różnią  się bo jeden poszedł w mamę  a drugi  w tatusia. Mam szczęście, że zakochałam  się  w Kaziku, który genami poszedł w mamę. Kris jest bardzo zdolny, ma sporą wiedzę, jest dobrym prawnikiem, tylko charakterek ma  nieco dziwny - stwierdziła Teresa. Ale to chyba wina obojga  rodziców, bo oboje  wpatrywali  się w niego jak  w tęczę - powiedział tata. Tak naprawdę nie był zaplanowanym  dzieckiem, był dziełem przypadku. Mogli bracia robić coś tak  samo, ale to co robił Kazik nie  było chwalone, a to co robił Kris było głośno chwalone i podziwiane. I faktycznie Kazik był ukochanym dzieckiem mamy, a Kris taty.  Ich małżeństwo kilka  razy chwiało  się w posadach, ale "dla dobra dzieci" trwało nadal.

A małżeństwo Krisa raczej się rozleci - jego ojciec nie  wykręcił chyba  aż takiego numeru jak Kris. Alina jednak zdecyduje  się zapewne na rozwód, bo stwierdziła, że nie jest w stanie żyć z nim pod jednym dachem. Dziś mi to powiedziała. Bo zawsze będzie się zastanawiała czym  naprawdę jest  spowodowany jego późny powrót  do domu i jaką zarazę tym razem jej sprezentuje. I ja  się jej wcale nie  dziwię. Powiedziałam jej, że ja jej niczego nie doradzę - ani rozwodu ani pozostawienia wszystkiego tak jak jest. To wszak jej życie, nie  siedzę w jej mózgu. Jestem co prawda pewna, że Kris za rozwód  będzie obwiniał nas  wszystkich, a głównie  mnie, twierdząc, że to ja  namówiłam Alinę na rozwód. No bo przecież nie od dziś wiadomo, że ja go nie lubię, przecież wybrałam Kazika. Bo nie  zauważył biedulek, że ja go nigdy nie brałam pod uwagę. I ma szczęście, bo Alina zleci tę sprawę jego dobremu koledze, temu który mnie rozwodził. To jest o tyle dobry wybór, że ten facet zajmuje  się tylko rozwodami i Kris, który  się tym wcale nie  zajmuje nie stanowi dla niego jakiejkolwiek konkurencji na  rynku, więc facet  raczej nie rozpowie w szczegółach co było przyczyną rozpadu związku. A w swoich kręgach to Kris  jest znany jako podrywacz, zawsze  się za nim snuło sporo dziewczyn, bo wszak urodny chłopak i z gestem.

Alina, tak jak zaplanowała, wybrała  się do adwokata, powiedziała, że nie chce Krisowi "podłożyć świni" więc niech pan prawnik wymyśli  co ona ma napisać w pozwie. Gdy już wszystko było omówione, napisane, powiedziała Krisowi, że podjęła jednak decyzję o rozwodzie, bo nie widzi innego rozwiązania i oczywiście mu powiedziała komu zleciła sprawę. Jeszcze tego samego wieczoru Kris pognał do swego kolegi by się dopytać czy to prawda. Dowiedział się, że prawda i że Kris ma bardzo przyzwoitą dziewczynę za żonę, która nie pragnie  wcale by mu "dokopać" wywołując skandal, chce natomiast by to przebiegło bez rozgłosu i możliwie szybko, więc  niech Kris nie protestuje, bo wtedy "była" może przedstawić dodatkowe powody poparte  dowodami.  Tego wieczoru Kris nie nocował w mieszkaniu Teresy, co ona  przyjęła z wielką ulgą. Była nieomal  zdziwiona  własnym spokojem.  Poinformowała Teresę, że ruszyła  do przodu  w kwestii rozwodu i wyraźnie jej samopoczucie się poprawiło. I, co może nieco dziwne, już nie interesuje  się tym, że nie ma go  w domu, chociaż już dobiega  godzina 23,00. Teresa od  razu powiedziała o wszystkim  mężowi, który tylko wzruszył ramionami i powiedział -  i dobrze  zrobiła, to nie jest dobry materiał na  męża i ojca. A to jest bardzo dobry prawnik i zadba by sprawa była rozpatrywana przez dobry zespół a nie przez  jakichś nawiedzonych zwolenników trwania w czymś co nie ma  sensu, bo jest dziecko w  związku. A jak znam Krisa to jemu bardzo szybko minie miłość do Aliny jak i miłość ojcowska do Tadzia. To typowy motylek, z kwiatka na kwiatek. Zresztą może jestem dziwny, ale nie rozumiem jak można kochać żonę a pieprzyć się, niczym dziki królik, z inną  babą. W niecałe trzy miesiące później odbyła  się sprawa  rozwodowa. Na korytarzu sądowym czekała na Alinę Teresa i zaraz zabrała  ją do domu. Gdy salę opuścił Kris nikt na niego nie czekał.

Jeszcze przed  sprawą Alina dopilnowała  by Kris zabrał z mieszkania wszystkie swoje rzeczy i zostawił drugi komplet  kluczy. Alimenty, jak określił Kazik, były takie, że zmuszały Krisa do nieunikania pracy. W tydzień po sprawie sądowej Alina zaczęła nową pracę jako intendentka w kompleksie żłobkowo - przedszkolnym.  Tadzik na razie hodował się w domu pod okiem pani Marii, którą nazywał babcią. Kris nie przychodził do dziecka, a zapytany przez Kazika czemu nie odwiedza  dziecka powiedział, że to dla niego zbyt bolesne na razie.  No jasne, znów tylko o sobie myślisz, a nie o dziecku. Ale wiesz, to może nawet lepiej, bo jeśli Alina kogoś  pozna i wyjdzie  za mąż to dziecko szybciej uzna go za ojca. Ciekawe to co mówisz - "odgryzł" się  Kris - już widzę ten tłum facetów  chętnych do ożenku z samotną matką! Masz bujną wyobraźnię. Kazik uśmiechnął się - masz rację - cały czas wyobrażałem  sobie, że  mam brata mądrego i kulturalnego a okazało się, że to tylko jednak moja wyobraźnia  a nie  rzeczywistość.  

Alina dobrze funkcjonowała  w nowej rzeczywistości, do pracy  miała 15 minut niespiesznym  spacerem z dzieckiem, a  Tadzik dobrze się czuł w najstarszej żłobkowej grupie, zwłaszcza, że zawsze mógł się  zobaczyć w trakcie  dnia z własną mamą. Alina nadal jeszcze bywała na wizytach u psychoterapeuty, ale już tylko raz  w tygodniu, po pracy. W te dni do żłobka wpadała Teresa i zabierała małego do siebie. Mniej więcej po miesiącu pracy Aliny pan terapeuta stwierdził, że właściwie terapia jest zakończona a rozwód i praca bardzo  pozytywnie wpłynęły na Alinę. Ale oczywiście, jeśli coś  się będzie  działo z Aliną, to niech od  razu do niego telefonuje i jakoś ją "wciśnie" między pacjentami. Alina bardzo  szczerze i wylewnie dziękowała mu za poświęcany jej czas, a na ostatnie  zajęcia przyniosła piękny album "Góry Świata", bo pamiętała  z którejś z rozmów, że on uwielbia górskie  wycieczki i marzy o urlopie w Alpach. 

Nadal jeździła na basen z Teresą, Kazikiem i Pawłem a w tym czasie dziadkowie opiekowali  się  chłopcami. Czas mijał, Kris nadal nie odwiedzał dziecka, co nawet cieszyło Alinę. Nie  była  spragniona jego widoku i obecności a dziecko wcale o nim nie  wspominało. W któryś majowy wieczór zaćwierkała jej komórka - to telefonował Paweł, mówiąc że bał się zadzwonić domofonem, żeby nie obudzić Tadzia, bo już po ósmej, to może śpi. Nie, nie śpi, ale już jest przygotowany do spania. Naciśnij przycisk i ja ci otworzę drzwi, winda  działa, a potem naciśnij u  mnie klamkę, a ja go tymczasem wyprawię do łóżka. Wejdź i idź do living roomu. W 10 minut później, po kilku całuskach Tadzio już zapadał w sen, Alina zamknęła drzwi jego pokoju i weszła do living roomu, ale tu nie było Pawła. Poszła więc do kuchni - Paweł stał przy kuchennym blacie pod oknem i coś na nim robił.  Alina stanęła w drzwiach i obserwowała go bez  słowa, a Paweł powiedział cicho - wiem, że już jesteś, ale jeszcze kilka sekund. Po chwili odwrócił się do niej, trzymając w rękach tort i mówiąc dziś są twoje i moje urodziny, więc  zrobiłem dla nas urodzinowy tort. Wszystkiego co najlepsze, cudowna dziewczyno! Dzielą nas cztery lata, ale nie sądzę by to była przeszkoda by razem spędzić ten  wieczór. Skąd wiedziałeś?  A bo jakoś tak się złożyło, że od  roku gromadzę wszystkie informacje o tobie, takie moje hobby od  roku. To podobno u zakochanego faceta jest dość normalne, w każdym razie  nie kwalifikujące go do zamkniętego psychiatryka. Wcisnął jej tort w ręce i powiedział- potrzymaj, to zapalę świeczki- jest ich tylko symboliczna ilość. Zapalił świeczki i Alina  nieco zdębiała - na torcie były dwa  rządki  świeczek- w górnym  3, pod spodem dwie. Alina patrzyła w milczeniu, w końcu powiedziała - przepraszam  cię, ale oświeć mnie- nie kapuję o  co chodzi. Paweł uśmiechnął się - to jest tak śmiesznie  zapisana liczba 32, która  jest średnią arytmetyczną naszych zsumowanych lat urodzin. Mam tylko nadzieję, że nie przeszkadza ci fakt, że jestem od  ciebie 4 lata młodszy. A tobie nie przeszkadza, że jestem od ciebie 4 lata starsza a do tego rozwiedziona i z dzieckiem?

No właśnie jakoś to tak dziwnie jest, że miłość rządzi się jakimiś  swoimi prawami, jakąś inną logiką i to nie ma  znaczenia. A wiem o tym, że jesteś ode mnie starsza już od dawna. Pomyśl - co znaczą cztery lata wobec  wieczności?

                                                               c.d.n.