Tak jak było zaplanowane Kazik z Teresą podwieźli Alinę i Krystiana pod dom, a potem pojechali na zakupy. Tym razem Teresa gotowała u nich w domu i tylko zatelefonowała do taty by się dowiedzieć co u niego słychać i powiedzieć, że Kazik zaraz po niego pójdzie, bo jednak jest trochę ślisko- nie wszyscy porządnie oczyścili chodniki. Ale po co tyle zamieszania, mówił ojciec, przecież nic się nie stanie jeśli zostanę dziś w domu, przecież mam co jeść. No a nie będzie ci tato milej, gdy u nas posiedzisz? - tak sformułowane pytanie było z gatunku pytań poniżej pasa i Teresa dobrze wiedziała, że w odpowiedzi na takie na takie pytanie to tata bez szemrania zgodzi się do nich przyjść.
Kazik się śmiał mówiąc - ty to zawsze postawisz na swoim. Przelecę się piechotką do taty i będzie to dla mnie spacerek, bo potem wieczorem to też go odprowadzę. A to co ugotujesz na zaś, to wystawimy na balkon i szybko nam to wystygnie, więc pewnie będę to mógł wynieść wieczorem odprowadzając tatę do domu. Byłem bardzo ciekawy co Kris odpowie na twoje stwierdzenie, że jest tylko kolegą i prawnikiem Aliny. Czułem, że się chłopak całkiem zapowietrzył i zmilczał tę twoją uwagę. On tylko w swojej wyobraźni jest podrywaczem, a tak naprawdę to jest nieśmiałym marzycielem i idealistą jeśli idzie o kobiety. Poprzednia to nie za bardzo była z nim z jego inicjatywy - to ona go poderwała, tylko nie przewidziała, że on jeszcze dość zielony w układach damsko-męskich. Miała nadzieję, że będzie noszona na rękach od rana do nocy, a tu się okazało, że facet urobiony po uszy, wiecznie pod kreską czasową i nawet nie jest mężczyzną północy.
A co to znaczy "mężczyzna północy"? - zapytała mocno zdziwiona Teresa. Aaa, to taki stary dowcip - facet dał ogłoszenie do rubryki towarzyskiej, że pozna panią, określił jakie warunki ma spełniać i pod ogłoszeniem dał podpis "mężczyzna Północy". Znalazła się jakaś chętna i potem powiedziała o nim, że faktycznie był to mężczyzna północy, bo drugą połowę nocy to już tylko spał. Teresa stwierdziła, że to był bardzo ładny dowcip i że oni gdy nie są na urlopie to są parą północy. No właśnie, właśnie strasznie nam ta nasza praca w życiu przeszkadza- stwierdził Kazik. Wiesz, bardzo bym chciał byśmy pojechali na urlop, na którym nie będziemy zobowiązani miejscem do zwiedzania turystycznych atrakcji. Teresa chwilę pomilczała a potem powiedziała - wychodzi na to, że moglibyśmy pojechać znów w Bieszczady i właściwie nie wychodzić poza ośrodek na Bystrem. Co najwyżej chodzilibyśmy wieczorami po terenie ośrodka a w ciągu dnia na posiłki. Moglibyśmy wziąć ze sobą tatę - ręczę ci, że w minut pięć zostałby przyjacielem pana kierownika. Wtedy moglibyśmy wziąć apartament w głównym budynku, bo to dwa oddzielne pokoje z łazienkami i salonikiem.
A tak poważnie - Alinie się Krystian podoba, nie tylko pod względem urody, w pełni docenia jego intelekt ale nie jest w stanie zorientować się jak on ją ocenia. Podejrzewa, że po prostu Kris jest bardzo empatycznym facetem i jej walory urodowo- intelektualne niewiele go interesują. I, tu się przyznam bez bicia, celowo mu dziś tak wypaliłam, bo widziałam, że mu się obecność Franka nie podoba. I chyba go to trochę zabolało, ale Alina zrozumiała o co mi poszło.
Mam wrażenie, że taka zamiana jak zaproponował Franek może być dla obu stron korzystna. Ja osobiście to nie chciałabym mieszkać w tamtej okolicy bo zawsze mieszkałam na południe a nie na północ od centrum. Ona z kolei od dziecka mieszkała pod Warszawą i to chyba w trzech różnych miejscach. Pamiętam, że mieszkała w Komorowie, potem w Podkowie Leśnej, może i jeszcze gdzieś- nie wiem. Więc dla niej Żoliborz jest taką samą dobrą do mieszkania dzielnicą jak każda inna. Pracuje w centrum Warszawy, a centrum miasta jest teraz dobrze skomunikowane z innymi dzielnicami. Nawet jeśli będzie dojeżdżać z przesiadką to i tak lepsze to niż jazda poza miasto i drałowanie późnym wieczorem od tej kolejki. Co innego wziąć taksówkę z centrum miasta na Żoliborz a zupełnie inna bajka brać taksówkę z Warszawy do Otrębus.
A Franek najprawdopodobniej dobrze się czuje w jakimś niezobowiązującym układzie. Nigdy się nie żenił bo jak kiedyś powiedział "to samo można mieć i bez ślubu a przynajmniej nikt niczego od ciebie nie chce i nie trzeba znosić na co dzień cudzych frustracji." A w biurze i tak go wszystkie babki lubią, bo jest uprzejmy i nawet umie dobrze powiedzieć całkiem zgrabny komplement. Lubię jak wraca z podróży bo zawsze ma coś ciekawego do opowiedzenia. Poza tym wie, że jeśli mówię, że czegoś nie jestem w stanie załatwić ad hoc to jest to prawda a nie wynik mojego lenistwa lub niekompetencji. Był zdumiony, że tak zupełnie w tajemnicy się rozwiodłam i wyszłam po raz drugi za mąż. Powiedziałam mu tylko, że nie zawsze jest o czym opowiadać. A nie zorientował się, że wyszłam po raz drugi za mąż bo w pracy wszyscy mówimy do siebie po imieniu. Gdy mój personel opowiadał w działach, że mam bardzo, bardzo przystojnego męża, to nie miał pojęcia, że to mowa o drugim z kolei moim mężu. Zrobiłeś na moim personelu niezatarte dotąd wrażenie.
Jest w biurze kilka babek, które chętnie Franka przytuliły, ale kiedyś na jakimś imieninowym "posiadzie" powiedział, że on jest wrogiem biurowych romansów, czyli jasno się określił. Podobała mu się z urody moja poprzedniczka- blondynka o piwnych oczach, ale jak kiedyś powiedział to ona była tylko ładna, a cała reszta absolutnie nie do zaakceptowania. Fakt, była mocno zołzowata. Jak mi mówiła jedna z mojego personelu, to skarżyli się na nią i specjaliści i oczywiście głównie ich rodziny. Typowa "wrednota". Ciekawa jestem czy wrócą do Polski, bo on ma kontrakt przedłużony a to może zaowocować stałym kontraktem u tamtego zatrudniającego go kontrahenta. I może wrócą do Europy, ale nie koniecznie do Polski. W oczach Franka jestem uosobieniem równowagi, powagi i odpowiedzialności - ale to wiem nie od niego. Taką mi opinię kiedyś wystawił w mojej dyrekcji.
Studzenie na balkonie zdało w stu procentach egzamin i gdy wieczorem tata już wracał do domu, Kazik wziął samochód by opakowane i podpisane jedzenie zawieźć do jego mieszkania i wszystko umieścić w zamrażarce albo w lodówce. Przed domem taty spotkali tatową sąsiadkę z psicą, która z trudem dała się przekonać, żeby nie wycałować taty. Sąsiadka powiedziała, że psica najwyraźniej bardzo tatę pokochała i bardzo często, gdy się ją wyprowadza to zamiast schodzić do bramy wybiera się na górę, do taty. "Bo pies, proszę pana, rozpoznaje dobrego człowieka" - poinformowała Kazika.
W czasie gdy nie było Kazika Alina zatelefonowała do Teresy informując ją, że na szczęście są wszystkie potrzebne dokumenty i nawet część dokumentów dotyczy poprzednich domów. I że chyba w tym układzie nie będzie musiał Krystian biegać po hipotece. Zapytała się też, co Teresa myśli o tej zamianie jeżeli to mieszkanie Franka spodoba się Alinie i czy będzie tak miła i też weźmie udział w oględzinach.
No wezmę udział, wszak to ja ci tego faceta naraiłam. Szczerze mówiąc to ja go nie rozumiem, bo facet raczej się chyba nie ożeni, skoro do tej pory tego nie zrobił a do tego dość często wyjeżdża. On wprawdzie nieurodny jest, ale tak w sensie towarzyskim to jest miły.Tylko nie mam pojęcia na licho mu taki wielki dom pod Warszawą. Poza tym to naprawdę inteligentny facet. No mogę tylko założyć, że wie co robi. A jak Krystian, bardzo na mnie obrażony? Nie, jest uradowany, że są wszystkie papiery. Z tej radości właśnie poleciał na myjnię i woskowanie bryczki. I powiedział, że musimy poważnie porozmawiać i że dobrze, że jutro nie idziemy do pracy. A w tym pudełku to są dziadka narzędzia jubilerskie, sporo złota i trochę biżuterii, rozmiary w sam raz dla ciebie i dla mnie. To wszystko po dziadku już schowałam do swoich rzeczy, biżuterię i to złoto chciałabym przechować u ciebie i już wybrałam dla ciebie kilka drobiażdżków. Oprócz narzędzi dziadka są tu jakieś medale i odznaczenia mojego taty, ich stare dowody osobiste, listy, jakieś bliżej nieokreślone zapiski. Zastanawiam się ciągle, dlaczego mama mi nic nie powiedziała, gdy szła do szpitala, że mamy w domu sejf i że są w nim ważne dokumenty. Nie wykluczam i tej możliwości, że może tata jej wcale nie powiedział o tym sejfie, bo uważał, że mama plotkuje wciąż ze sąsiadkami nie wiadomo po co i na co. A może wiedziała, tylko nie pamiętała o tym, żeby mi o tym powiedzieć. Ostatnie trzy miesiące była na środkach przeciwbólowych w domu, a potem już na znacznie silniejszych, podawanych kroplówkami w szpitalu aż do samego końca. I nie za bardzo kontaktowała.
Alinko, przestań szaleć z jakimiś prezentami dla mnie. Powiedz mi a jak ty oceniasz Krystiana? Podoba mi się pod wieloma względami, w tym i urody. Ale ja to mu się chyba nie podobam. Tak sądzisz? To skąd był ten ewidentny atak zazdrości i jego niechęć do Franka? - umiesz mi to wytłumaczyć? - spytała Teresa. A nie podrywa cię, bo uważa zapewne za nieetyczne podrywanie dziewczyny, której udzielił schronienia. Jeśli chcesz mieć jasną sytuację to po prostu porozmawiaj z nim szczerze. On został porzucony przez dziewczynę, bo liczyła na ciąg rozrywek i prezentów a on był cały czas zalatany i zapracowany. W niczym go nie wsparła, tylko miała wciąż pretensje, że on nie ma czasu. Możesz mu śmiało powiedzieć jak go widzisz, jak oceniasz, co do niego czujesz, czy chciałabyś byście się dalej poznawali i byli w jakiś sposób ze sobą. On ma 35 lat, musi zadbać o swą pozycję w gronie prawniczym, powiedz mu, że to wszystko rozumiesz, o ile rzeczywiście to rozumiesz. Zakładam, że tak, bo w sumie to jesteśmy do siebie bardzo podobne jeśli idzie o sprawy łączące ludzi ze sobą. I zrób to jak najprędzej, bo biedaczek jeszcze nie wie, że ty wszystko rozumiesz. Mam wrażenie, że on wciąż jeszcze nie przetrawił tamtej Alicji i boi się powtórki z rozrywki. A na dodatek ci muszę powiedzieć, że obaj bracia byli uświadamiani przez własnego tatę i jego znajomego lekarza i są pod wiadomym względem bardzo odpowiedzialni. Ja jeszcze nie spotkałam faceta, którego uświadamiał własny ojciec, raczej wszyscy zdobywali wiedzę od starszych kolegów, jak który był bystrzejszy to starał się o lekturę.
A masz z czego ugotować obiad na jutro? Bo ja mam zamiar zrobić jutro tadżin, czyli obiad będzie po marokańsku. Warzywa i podziabany indyk będą się dusić przez kilka godzin w marokańskim garnku, który dostałam w prezencie od działu, w którym pracuje Franek. Jeżeli nie masz na jutro żadnych planów obiadowych to przytruchtajcie się do nas na lunch, zamiast iść do knajpy, będzie też tata, bo obiady w weekendy jemy zawsze u nas. Wy możecie się dołożyć deserem, czyli machnąć się przed przyjazdem do nas po rurki z kremem by były do poobiedniej kawusi. Lunch będzie o 15,30. Napisz potem sms czy przyjdziecie. I nie zamartwiaj się na zapas. Wszystko się pomału ułoży, czyli "jeszcze tak nie było ,żeby jakoś nie było". Uwielbiam to idiotyczne powiedzenie. To na razie, łepetynka do góry, uśmiech na usta nałóż, pa!
Gdy przyszedł Kazik opowiedział Tesie jak bardzo charcica kocha ich tatę i jeszcze trochę, a tata wzruszony gotów wpaść na pomysł, by chodzić na spacery razem z tą panią sąsiadką i psem.
c.d.n.