czwartek, 20 lipca 2023

Lek na wszystko? -164

 Narada Kazika i Kurta  skończyła  się grubo po północy i rano obaj byli niezbyt przytomni. Na koniec Kazik powiedział do Kurta - muszę to wszystko dokładnie przemyśleć - odwykłem od bycia zależnym od humoru i pomysłów  szefa, bo ostatnie 10 lat byłem samodzielnym pracownikiem. Oczywiście konsultowałem swe pomysły z różnymi osobami, ale nikt mi nie narzucał jak mam na coś patrzeć i nie wiem jak mi  się będzie układała  współpraca z tym profesorem. Rozmawiałem o nim  z kilkoma osobami z rok  wcześniej i wszyscy wyrażali się o nim raczej pozytywnie, choć nie  byli zachwyceni tym, że jest drobiazgowy, ale z drugiej  strony we wszystkich konstrukcjach drobiazgi mają jednak znaczenie więc jego drobiazgowość jest dla  mnie raczej pozytywną  cechą. Trochę mnie  dobija ten wymóg minimum 8 publikacji. 

Trochę panikujesz- stwierdził  Kurt- zgłosisz to wszystko co dotąd publikowałeś u nas - po prostu przetłumaczysz to na  polski przy okazji dodając  ciut nowości.  Wygłosisz na konferencjach kilka referatów i one  nieco rozbudowane już będą publikacją. Twoja książka to też  wszak publikacja- praca była  na potrzeby doktoratu,  a nie  modlitewnik. Ten wymóg publikacji nie ma limitu czasowego, nie mają to być "dzieła", które powstały dopiero po zrobieniu przez  ciebie doktoratu. Trochę  się natłumaczysz, ale na pewno Teresa Ci w tym pomoże. Będziesz tłumaczył na głos, nagrywając na dyktafon i jednocześnie pisząc na kompie, potem Teresa to przeczyta czy to ma ręce i nogi pod względem języka polskiego. Tak jak to robiliście przy twojej książce. Sprawdź,  czy podręcznik też się  zalicza do publikacji i jak ci mówił twój promotor, część twojej książki może być z powodzeniem podręcznikiem. O ile  się nie mylę to opracowane wyniki badań też bywają publikacją.  Po prostu nie wpadaj w panikę. Nie masz tu noża na gardle, możesz spokojnie pracować. Poprzeglądaj publikacje tych co już się habilitowali na Politechnice, to się  podbudujesz. A ty należysz do tej nielicznej grupy, dla której pisanie nie jest katorgą. No i nigdzie nie jest powiedziane, że musisz się  z tym uwinąć w rok. Na doktorat  miałeś trzy lata, no ale opracowywałeś nowy temat  ale i tak uwinąłeś się  szybciej.

A jak Krystian? No za bardzo to nie wiem, nie  pisze, nie telefonuje. Pracuje ponoć i mieszka w Strasburgu - tak mi powiedział.  Pracuje w jakiejś kancelarii prawniczej i  zgłębia  Prawo Unijne. Nie mam jego adresu. Był  tu z kobietą, mieszanką francusko- algierską, domieszka  algierska to po tatusiu.  Dobra figura i zupełny brak urody. Jak mi powiedział to nie planują wspólnego życia, na razie im pasuje pomieszkiwanie  razem, bo to wypada taniej. On to się nie nadaje  za bardzo do życia w rodzinie. Gdyby się nadawał to by Aliny nie  zdradził, bo zdrada ma to do siebie, że zawsze się w pewnej chwili wyda. On się o to postarał, jak to mówią "z przytupem," tak że nie było wątpliwości, że Alinę zdradził. Na dodatek ponieważ  miał bardzo dobry rok finansowy to zasunęli mu takie  alimenty, że z ulgą zrezygnował z ojcostwa  Tadzia, bo po pełnej  adopcji wszystkie  koszty ponosi Paweł. Cris był w Warszawie na tydzień przed świętami.  

 Paweł usynowił Tadzia, dał mu swoje nazwisko,  dziecko ma nową metrykę i ojca z prawdziwego zdarzenia i dodatkowo dziadka. Bo Jacek jest pełnoetatowym ojcem Pawła i dziadkiem Tadzia. Dba o Tadzia, Alinę i Pawła. Wszyscy twierdzą, że odmłodniał odkąd są wszyscy razem. Alina też kwitnie, Jacek pilnuje by brała lek swój codziennie, na spacery to najczęściej  chodzą "silną  grupą", dwóch małych, dwie mamy i dwóch dziadków. Dziewczyny robią  w czasie spaceru zakupy, ja już robię zakupy tylko  sporadycznie. Tacie wyraźnie poprawiło się zdrowie, są z Jackiem niczym bracia. Najzabawniejsze, że  mały Tadzio, który wiele urody ma po Krystianie jest podobny do Pawła, bo Paweł też taki urodą  w typie Krisa - szczupły, ciemne  włosiny, ale oczy ma szaro niebieskie. A najlepsze jest  to, że Tadziś sam, z własnej inicjatywy zaczął nazywać Pawła tatą.  Gdy Krystian zupełnie nagle i niespodziewanie ożenił się z Aliną to byłem bardzo zdumiony, bo on zawsze miał za sobą cały orszak dziewczyn chętnych na amory i to dziewczyn "takich wyjściowych" do pochwalenia  się nimi przed kolegami.  

No ale Alina to ładna kobietka- stwierdził Kurt. No ładna- zgodził się Kazik- ale wszystkie dotychczasowe dziewczyny Krisa to były nieco wyzywające pod  względem makijażu i stroju, a Alina przy  nich to jak myszka - duża myszka. No po prostu po Alinie widać, że nie  wychodzi na podbój. Popatrz- mam ślubne  zdjęcie Aliny i Pawła.

Masz rację,  ale wyglądają tu oboje świetnie. Poślij je  do Sophie, ucieszy  się, tylko na wszelki wypadek napisz czyje  to zdjęcie. No i muszę przed powrotem zrobić wam wszystkim  zdjęcie, bo inaczej Sophie zwątpi, że u was byłem. Ty mi powiedz co  ty  Kaz robisz, że nadal  masz świetną figurę. Mnie zaczyna brzuch rosnąć.  

Jedz mniej makaronu, albo jedz makaron robiony z cukinii - doradził Kazik. U nas to Tesia czuwa nad  dietą. Jemy mięso z warzywami, jeśli są kartofle to zawsze w postaci sałatki, bo ugotowane i ostudzone nie tuczą, bo zmienia się skład chemiczny skrobi. I najczęściej jemy teraz mięso z perliczki bo jest zdrowsze, przypomina mięso dzikiego ptactwa, można nawet wmówić ludziom, że to jest bażant, tylko mniejszy. Jacek ma jakiegoś dostawcę z okolic Nowego Dworu. Poza tym bardzo często ćwiczymy, tak ze 3, cztery razy w tygodniu. No a co ćwiczycie? Kurt, a co kochająca  się para ćwiczy? To najmilsza z możliwych gimnastyka.

Kurt się zaśmiał - no to muszę się wpierw nieco odchudzić, bo  się zrobiłem  zbyt okrągły. Zbyt często ostatnio jadałem w Kantynie. A tam nie ma pół porcji ani dziecięcych. No ale to możesz przecież wziąć tylko mięso i warzywa, nie musisz  brać góry  kartofli lub makaronu. Już skasowali samoobsługę? Nie, nadal sami sobie  nakładamy z garnków.  No to sobie mniej nakładaj, zjedz lepiej więcej  mięsa a nie bierz kluch i kartofli. I nie dokupuj batoników - one też tuczą. Jak zjesz dwie porcje  mięsa i warzywka to nie utyjesz od tego. A zamiast batonika zjedz jabłko. A tak w ogóle to możesz wpaść do sklepu zamiast do kantyny i kupić sobie pojemnik owoców zamiast tego lunchu w kantynie. Bo jeśli mięso jest z  sosem to sos na 100% jest zagęszczony mąką. A od mąki się tyje. A czym Tesia zagęszcza sos?  My bardzo rzadko robimy mięso z gęstym sosem. Tesia  czasem zagęszcza sos przetartymi przez  sitko warzywkami, które dusiły się  razem z mięsem.

Kaz,  a kiedy poznasz  swój rozkład zajęć? Pewnie dopiero gdy zostaną przyjęci nowi studenci.  Egzaminy pewnie będą na początku lipca, w połowie ogłoszenie wyników i dopiero wtedy  ustalanie grafiku, więc nie prędzej będzie nowy grafik niż we wrześniu.  

Odebrałem wyniki badań i gdybym tylko chciał mógłbym nieco posiedzieć na  symulatorze i polatać, ale- ale nie wiem co jest - odkąd jestem z Tesią zupełnie nie mam chęci na latanie. Może dlatego że już od nikogo nie muszę uciekać a ciągle mi jej mało. Chyba mnie zaczarowała. Najszczęśliwszy jestem gdy wszyscy jesteśmy razem, gdy mam ich oboje na  wyciągnięcie ręki, choć Alek zadaje mi czasem strasznie dziwne pytania a ja mam problem jak wytłumaczyć pięciolatkowi np. coś tak abstrakcyjnego jak czas. Namordowałem się okrutnie w Sylwestra, bo tym razem byliśmy u przyjaciół i mały razem z nami oczekiwał północy.Ale zapamiętał sporo z tego co mu mówiłem. I pomyślałem sobie, że niezależnie od   tego czy przeprowadzimy  się do Niemiec  czy też nie, to zacznę go uczyć niemieckiego - będzie szedł dwujęzycznie. Teresa i tata będą do niego mówili po polsku a ja do niego po niemiecku.  Języków obcych nigdy za wiele.  To bardzo dobry pomysł - stwierdził Kurt.  Teresa też się przy okazji nauczy. A ty przechodzisz z urlopem?  Tak, to znaczy podobno tak. Wiesz - doświadczywszy bałaganu jaki panował pod  tym względem w  Instytucie to nie dowierzam kadrom. Na razie  wiem tylko tyle, że dydaktykę  zacznę dopiero w październiku a urlop w tym układzie  pewnie wezmę we wrześniu, bo w lipcu i sierpniu to Warszawa jest całkiem  miłym  miastem bo naród na urlopach. Korków  wmieście nie ma i nawet znajduje  się miejsce do zaparkowania.  Podejrzewam  co prawda , że mogą mnie dopaść korowody z egzaminami  wstępnymi, ale to trudny wydział o czym  wszyscy wiedzą i nie ma 15 chętnych na jedno miejsce. A podobno są takie uczelnie. Wiesz - odkąd skończyłem studia to bardzo mało mnie interesowała sytuacja na uczelniach. 

A ile będziesz  miał urlopu?  Ogólnie  rzecz ujmując to 36 dni roboczych  w roku, nie wliczają się do niego dni ustawowo wolne od pracy. A dydaktyka ma mi zajmować 4 dni w tygodniu przez 30 tygodni. Jeden semestr to 15 tygodni. Reszta  dni pracy to ma być praca naukowo-badawcza, wyjazdy na konferencje itp.  i zapewne jest w tym również pisanie publikacji. Ciekawy jestem czy profesor jest jedno - czy  dwuręczny w sensie bliskich współpracowników. Bo ja jakoś nie mam zwyczaju brać udziału w wyścigu o czyjeś względy. No i coś mi wygląda na to, że w tym układzie nie będę miał aż  180 godzin dydaktycznych w roku akademickim, co mi nawet odpowiada. Zresztą to "do", czyli maksymalnie mógłbym mieć 180 godzin. A godzina  dydaktyczna to 45 minut.  Finansowo wypadam tak jak w instytucie. I gdyby nie tata Teresy to bym się 5 minut nie zastanawiał tylko już bym był w Berlinie lub Stuttgarcie. Tu go samego w Polsce nie  zostawimy, a nie mam pojęcia jakby zniósł przeprowadzkę na stałe do Niemiec - ma tu przyjaciela, tam miałby tylko nas. Wiesz jak mówią - nie przesadza  się starych  drzew. I głównie to mnie powstrzymuje. Tata gdy owdowiał i mieszkał sam, to wciąż były problemy kardiologiczne, nawet gdy mieszkał na tym samym osiedlu. Odkąd zamieszkał z nami wszystko minęło jakby kto nożem uciął. I między innymi stąd moje myślenie o ściągnięciu szybko Jacka i Pawła  z rodziną. Ale że jestem  realistą to wiem jak to jest   w sumie skomplikowane logistycznie.

Kurt długo milczał i wpatrywał się w widok za oknem, z którego głównie było widać niebo zasnute  chmurami. W końcu powiedział - ty jesteś niesamowicie porządny facet- 99% tych których znam to nawet okiem by nie mrugnęło i zrobiłoby tak jak mu byłoby wygodniej. Rozmawiałem o  tym z Sophie - ona cię dobrze rozszyfrowała - i pierwsze co powiedziała to brzmiało - oni nawet na dwa miesiące nie  zostawią ojca samego a nie wiadomo przecież ile czasu trwałoby szukanie większego mieszkania dla nich i dla Pawła z rodziną. Berlin wciąż cierpi na  brak mieszkań.  A niemieckiego niech się oboje, Tesia i Alek uczą, bo przecież będziecie do nas  przyjeżdżać.

Gdy Kurt odlatywał z powrotem do Berlina oczywiście Alek nie odpuścił okazji by odwiedzić lotnisko, ale tym razem Kurta odprowadzała Teresa i żeby mały miał komplet  wrażeń to na lotnisko pojechali  taksówką, a wracali autobusem - okazało się, że  "podróż" autobusem też była dla Alka atrakcją. Gdy już dojechali do domu, gdy dziecko wysiadło z autobusu to wyraziło żal, że jeszcze nigdy nie jechało tramwajem. Więc Teresa  obiecała  Alkowi, że  gdy już będzie cieplej to któregoś dnia  pojadą tramwajem w godzinach gdy nie będzie  tłoku.

Oczywiście po powrocie do  domu Alek bardzo szczegółowo opowiedział dziadkowi o jeździe autobusem i bardzo  się zdziwił, że dziadek nie wykazał żadnego entuzjazmu dla jazdy  autobusem. Co do jazdy tramwajem dziadek tylko powiedział, że wyszuka dla Alka i Teresy możliwie długą trasę, żeby się mały "najechał". Bo zdaniem  dziadka najdłuższa linia tramwajowa w Warszawie to"17" i jedzie przez całe miasto z Mokotowa na Marymont i taka jazda trwa na pewno godzinę. I zapewne  się dziecko najedzie, bo jeśli będzie  chciał też wracać tramwajem to w sumie spędzi 2 godziny w tramwaju  plus dojazd autobusem z osiedla do linii tramwajowej i z powrotem od tramwaju do domu.

                                                                  c.d.n.