sobota, 8 kwietnia 2023

Lek na wszystko? - 90

 Rozmowa  z bratem  wyraźnie  "rozstroiła" Kazika. Pokręcił  się po swoim  gabinecie, zajrzał w notatki i wszystko razem złożył w  zgrabny  stosik. Chwilę wyglądał przez okno, w końcu stwierdził, że nie jest w nastroju  do pisania. Dręczyło go to co powiedział Krystian o swoim małżeństwie. Postanowił zrelacjonować całą  rozmowę z bratem Teresie. Chwilę się jeszcze wahał, ale sam  siebie wewnętrznie  przekonał, że przecież Teresa dobrze  zna  Alinę więc może coś  doradzi.

Teresa  była  w ich sypialni i właśnie porządkowała zawartość dziecięcej komody- odkładała na  bok ubranka z których Alek już wyrósł i składała  świeżo wyprane i  wysuszone by je ułożyć w komodzie. Te już za małe odkładała do plastikowego koszyka. Kazik wszedł do sypialni, mocno przytulił się  do niej i powiedział - "źle się dzieje w państwie  duńskim"- przytul  mnie, jest  mi źle i  smutno. Teresa przerwała układanie ubranek, ujęła w dłonie jego twarz i spojrzała mu  w oczy mówiąc -przytulę cię, ale nie bardzo wiem co  się stało. Wena ci uciekła w pole i nie idzie  ci pisanie?

W pewnym  sensie  tak, ale małżeństwo Krisa drży w posadach. Sytuacja  z Aliną  zaczyna  go przerastać. Chyba tak  to jest, gdy pobiorą się dwa rozpieszczone bachory. Jedno i drugie  było w domu uważane za ósmy  cud świata. To że ja się dobrze  uczyłem to była "normalka", ale że Krystianek uczył się  dobrze było traktowane jako coś nadzwyczajnego -  taki mały a taki zdolny. 

Powiedziałem mu, że powinni pójść do poradni rodzinnej. Wpienia mnie Kris - doszedł do  wniosku, że  być może najlepszym  wyjściem byłby rozwód , bo on sam może przecież wychować  dziecko. Gdybyśmy byli w czasie rozmowy w domu, to pewnie bym mu przywalił. I muszę ci  się do czegoś przyznać- to ja mu podsunąłem pomysł, byś ty poszła razem z nim na tę prywatną wizytę. Bo pomyślałem, że ty o Alinie  wiesz znacznie  więcej niż on, a poza  tym ty to na pewno wypytasz  tego lekarza o  rzeczy, które  panu mecenasowi na pewno nie  wpadną do głowy naładowanej paragrafami. A Kris nie protestował przeciwko takiemu pomysłowi? Nie, wręcz  się boi, że możesz  się nie  zgodzić na taki projekt.

Tak szczerze mówiąc to nie  za bardzo mi odpowiada ten pomysł, ale  tak naprawdę Alina jest całkiem sama. A do tego to nie jej wina, że ma dwubiegunówkę. Wiem, że powinnam jej pomóc i pomogę. Mam wrażenie, że Krystian za mało poświęca jej czasu. Był przyzwyczajony, że rodzice go stale podziwiali, jaki zdolny, pracowity itp. i nauczył się nie dostrzegać  działań innych osób. 

No właśnie- powiedziałem mu, że zamiast zastanawiać  się nad rozwodem powinien przyjrzeć  się własnemu małżeństwu, swojemu stosunkowi do Aliny. Bo Alina sprzed  ślubu a Alina obecnie  to dwie bardzo różne osoby. Ona jest stale smutna. Na dodatek w tej chwili różnica pomiędzy naszymi dziećmi jest ogromna- w tym okresie  różnica 15 miesięcy to istna przepaść. Nawet na  spacer nie możemy iść  razem bo Alek musi  się  nieco wyszaleć na placu zabaw, a ich dziecko w tym czasie  by z chęcią pospało i krzyki dzieciaków go budzą. Z czasem ta różnica  wieku  nie będzie  miała  znaczenia,  ale teraz ma. Oczywiście jego zdaniem to on  nie ma  szczęścia do kobiet - poprzednia to leciała  tylko i wyłącznie na jego forsę, a ta ogólnie  mało udana bo ma  dwubiegunówkę. 

No cóż- jest jak  jest. Jeśli będzie  regularnie  brała  lek to wszystko się jakoś ułoży- stwierdziła Teresa. Pan mecenas powinien  przespacerować się  do księgarni medycznej, przepatrzeć kilka książek na temat tego typu  schorzeń i sobie  zafundować. I  nie  czytać tego po kryjomu,  ale razem z żoną - na pewno Alina prochu nie wymyśli,  ale  póki co to czyta  ze  zrozumieniem, a jeśli czegoś nie  pojmie to będzie  się  starała znaleźć lekturę uzupełniającą. To że czyjś mózg i cały system nerwowy nieco inaczej działają nie  znaczy, że ten ktoś jest niezdolny do przyswojenia sobie  nowej wiedzy.  Pan mecenas  taki zdolniacha, a dał  się  nabrać, że ja ci warkoczyki zaplatam na torsie. Nie przewidział, że jestem wredna.  A wiesz jak mu było głupio, gdy  się zacząłem śmiać. No to mi  zapewne już  nigdy  więcej nie  zaproponuje swego  brzuszka do pomerdania - śmiała  się Teresa. Straciłam  szansę.  Nooo, straciłaś, to więcej niż pewne- śmiał  się Kazik.

Wieczorem tego  dnia zatelefonował do Teresy Kris i  zapytał, czy byłaby  tak miła i  dobra, by razem  z nim być na umówionej wizycie u prowadzącego Alinę lekarza. Kris zapytał  się  wpierw tego lekarza, czy może przyprowadzić ze sobą wieloletnią  przyjaciółkę  swojej żony, bo panie  znają  się i przyjaźnią  od piętnastego roku życia. No i lekarz  się nawet ucieszył, bo wiele chorób natury psychicznej wykluwa  się jeszcze nawet w  dzieciństwie, o  czym mało kto  wie.

W godzinę później zaterkotał domofon - kurier meldował, że ma przesyłkę dla pani Teresy S. Kazik go  wpuścił i w kilka minut później kurier wręczył Teresie kosz  tak zwany "prezentowy". Były w nim różne delikatesowe wiktuały i azalie w doniczce. W małej kopercie była karteczka , a na niej gryzmoł: "dzięki, jesteś WIELKA !" , a poniżej drugi gryzmoł - przyjadę po ciebie samochodem o 12,30.  Kazik spojrzał na karteczkę i powiedział: no tak, typowe  dla mego braciszka.  Teresa szybko sfotografowała kosz i wysłała zdjęcie  do Krisa z dopiskiem: "dziękuję".

Lekarz prowadzący Alinę zrobił na Teresie bardzo dobre  wrażenie. Podziękował Teresie,  że zdecydowała  się poświęcić swój czas by pomóc swej przyjaciółce. Wywiad z Teresą przeprowadził w cztery oczy, bo nie  wiadomo o czym Krystian wie z przeszłości Aliny, więc to co powie Teresa będzie nadal dla  niego tajemnicą. Na zakończenie powiedział, że gdy "przesłucha" Krystiana i jeśli będą jakieś extra  zalecenia co do kontaktów z Aliną, to on je przekaże Teresie telefonicznie, żeby w tym celu Teresy nie fatygować po raz  drugi. Powiedział też, że dość  rzadko zdarza  mu  się pacjent, o którego martwi  się nie tylko współmałżonek czy też rodzice. Poza tym odpowiadał rzeczowo na  zadane przez Teresę pytania. Teresa podała lekarzowi swój numer komórki, pan  doktor podał jej  swój, Teresa jeszcze podała  swój mail i upewniwszy się, że już na  nic się  nie przyda  powiedziała Krisowi, że ona truchcikiem przemieści się do domu, bo to naprawdę  nie jest daleko.

Wracała przez osiedle południowe i przechodząc koło parkingu zobaczyła Jacka pucującego swój samochód. Zawołała go i zaprosiła do domu na lunch. Wiedziała, że nieco sfrustrowany Kazik ucieszy się na  widok przyjaciela. W pół godziny później Jacek witał się z Kazikiem, tatą i Alkiem.  Alek bardzo mocno ukochał swego "przyszywanego wujka", Kazik też  się cieszył z tej  wizyty i oczywiście wszyscy siedzieli w "pokoju gościnnym", czyli w kuchni. Teresa przekazała domownikom  wrażenia ze  spotkania z panem doktorem, Kazik zapytał się, czy  już ma  się bać konkurencji, a Teresa ze śmiechem powiedziała- siwawy blondyn,  na pewno nie mogłabym mu zaplatać  warkoczyków na torsie. No i zaraz popłynęła opowieść o warkoczykach, które Teresa  "zaplatała" Kazikowi. Alek był w tak  zwanym "siódmym niebie" bo był w domu tata, dziadek i ulubiony wujek "Jaciek", który przecież kiedyś przyniósł posłanko dla Alkowego pieska.  A wujek Jacek był szczęśliwy, że ma taką fajną, przyszywaną  rodzinę, której "oczko w  głowie całej  rodziny" zaglądało mu do ucha i co jakiś  czas mówiło "mój wujek". Jacek przesiedział u przyjaciół niemal  do kolacji, do domu  wypędził go  dopiero telefon od Pawła, który bardzo  się  zdziwił a nawet  nieco zaniepokoił, że samochód ojca  stoi na parkingu a ojca  w domu  nie ma.  W efekcie końcowym Paweł został zaproszony do Kazików, u których piekła  się w piekarniku cała blacha zapiekanki - ryż z mięsem, selerem i pieczarkami. Paweł stwierdził, że jeszcze  nigdy   takiej zapiekanki nie jadł, na to usłyszał od ojca - "no to właśnie zjesz, weź od  Tesi przepis".

Teresa podzieliła  się przepisem z Pawłem, zadzwoniła do Aliny z  zapytaniem czy i  co mają na  kolację, powiedziała, że jeszcze  są dwie porcje zapiekanki, więc niech Kris wskakuje w buty i wpadnie po nią. Kwadrans później Kris już był na dole - z pośpiechu  zapomniał, że klucze od  mieszkania Kazików ma w innej kurtce, więc alarmował z dołu. Został oczywiście  wpuszczony i  zaraz wyrzucony z powrotem. Objął Teresę i patrząc  się na brata powiedział - ona naprawdę jest  wielka.  Teresa  roześmiała  się - tak, jestem- zwłaszcza  wtedy gdy włożę wysokie szpilki. A teraz to  sięgam ci pod pachę, tak jak Zikowi. A zapiekankę  wsadź na minutę do mikrofali.  I wiesz  co - słuchaj uważnie  co ten lekarz ci mówi, bo to mądry i życzliwy facet. Cieszę się, że go poznałam. Bardzo cenię dobrych fachowców. I weź też te ciuszki dla Kaziczka -  nawet jeśli są jeszcze  ciut za duże, to za trzy tygodnie będą w sam raz. On ostatnio nieco urósł. I ucałuj, fizycznie, nie  w przenośni Alinkę ode  mnie. Jutro do  niej zajrzę. Muszę ją namówić na wyjście do klubu. Ona ma  żyć a nie  wegetować ciągle w czterech ścianach. Ona nawet na  zakupy nie chodzi. Czasami chodzi - bąknął Kris. Czasami, mój miły, to ja mam ochotę kogoś zabić i jest to taka sama częstotliwość jak jej wychodzenie  z domu. Przy takim trybie  życia wyhodujesz  dwa dzikusy w  domu. Wpadnij do mnie jutro w ciągu dnia, tylko wpierw zadzwoń bo  w tej chwili to jeszcze  nie wiem  jaki jest "gryplan" na jutro. I pamiętaj- ucałować masz ją ode  mnie czynnie a nie  słownie. Cześć, do jutra. 

Gdy Krystian wyszedł Kazik powiedział - mamy ciutkę kłopotliwą sytuację, bo moja  bratowa ma tak zwaną chorobę  dwubiegunową i musi brać stale jeden lek. Ale unika  go, bo biorąc  go i nie  dbając o dietę wiele osób zwyczajnie tyje. Już raz  mieliśmy wątpliwej jakości  sensacje, bo był nawrót tej choroby, dobrze, że Tesia  zauważyła, że coś  z jej przyjaciółką jest "nie halo", udało się znaleźć dobrego lekarza , bratowa  chodziła na psychoterapię i mój brat miał tylko pilnować by codziennie łykała tę tabletkę i..... nie  zauważył, że ona jej nie łyka. No i teraz od nowa chocholi taniec. Tesia była  dziś z Krisem u tego lekarza w Instytucie Psychiatrii, u którego leczy  się Alina.  Alina jest w tej  chwili na etapie minusowym- wszystko jest nie takie, ona prawie  nie  wychodzi  z domu, w którym  zresztą niemal  nic  nie  robi, boi się chyba osób, których nie zna a mojemu bratu odbija, ubzdurał sobie, że się rozwiedzie i  sam wychowa syna. Nie  wiem który etap tej  choroby lepszy- euforyczny czy ten minusowy, depresyjny.  Mój bratanek jest 15 miesięcy młodszy od Alka- to w  tej chwili przepaść pomiędzy ich rozwojem. Problemem jest pójście z nimi obydwoma na  spacer - nasz to już się  chuligani, wszystkie  przyrządy na placu  zabaw musi odwiedzić- zresztą sam to przeżyłeś  Jacku- a tamten to jeszcze więcej leży niż  siedzi. Nasz  się hodował w  kojcu i jak mówią- podeptał roczek. Co z tego, że daliśmy im kojec, skoro Alinie kojec przeszkadza- nie wiem co prawda  w czym, chyba w jakimś wyimaginowanym  wystroju  wnętrza. A u  nich są pokoje większe niż u nas i u was, bo to blok budowany z cegieł a nie  wielka płyta jak nasze bloki.

Gdy Tesia powiedziała, że z chorym na  dwubiegunówkę choruje praktycznie  cała  rodzina to sobie pomyślałem, że coś się mojej  żonie pokręciło. Ale to prawda - rodzina nie  choruje na tę chorobę afektywną, ale reakcje rodziny na zachowanie chorego, przebywanie  z nim całą  dobę  powodują, że  zaczynają się zachowywać irracjonalnie.  Tesia się zamartwia bo one się znają od 15 roku życia, chodziły  razem do jednej klasy w liceum, potem jakiś  czas  razem pracowały, cały  czas utrzymywały ze sobą kontakt. Zawaliło się wszystko gdy wpierw umarł Aliny ojciec, a potem matka, która pilnowała by Alina brała  codziennie lek. Alina ma jedną ciotkę, siostrę ojca, która liczyła na spadek po swym bracie, ale się przeliczyła- ojciec Aliny zrobił dawno  darowiznę na matkę Alicji, a matka sporządziła testament  na korzyść Alicji. To ta posiadłość Franka - on kupił to od Aliny - część za gotówkę, część w ramach zamiany domu na mieszkanie w Warszawie.

No to rzeczywiście macie problem. A na razie to na  szczęście pogody  są antyspacerowe. A gdy będą  już spacerowe to możesz Tesiu rozporządzać moją osobą. Będę chodził na  spacery z tobą i Alkiem, twój tata też przecież będzie chodził na  spacery z nami, więc będziemy zabierać tę  twoją przyjaciółkę z  dzieckiem. Ja z twoim ojcem zajmę się Alkiem, a ty możesz wtedy mieć na oku bratową Kazika i jej malca.  Ja już jestem na  emeryturze i naprawdę chętnie pomogę, zresztą naprawdę  czuję   się jakbym był drugim dziadkiem Alka. No a jak te małe rączyny  mnie obejmują to  aż  mnie  w gardle  drapie  ze  wzruszenia.  On jest taki przylepny. To po tatusiu i po mamusi - powiedział tata. Oni oboje są z tego gatunku "przytulaśnych". 

Na razie to Kris musi się zmobilizować i opracować jakiś  skuteczny system kontroli łykania tabletek przez Alinę. To tylko jedna tabletka na dobę.  Najlepiej by była podawana zaraz po pierwszym  śniadaniu, ale Alina lepiej funkcjonuje gdy je śniadanie dopiero po 9 rano,  a Kris to je  zawsze  wcześniej. Swoją  szosą, to nie bardzo  rozumiem dlaczego ma  być podawana akurat rano a nie na przykład  w południe- raz na dobę w południe. Muszę się uśmiechnąć do jakiejś farmaceutki lub farmaceuty i przepytać. Ci starsi w tym  zawodzie to się  dobrze na  tym znają- mam wrażenie, że kiedyś albo lepiej uczono albo  było mniej leków i łatwiej było to  wszystko opanować. 

Tesiu, podaj  mi nazwę tego leku, mam kogoś znajomego w Polfie, jest farmaceutą, poproszę by zebrał wiadomości o tym leku - powiedział Jacek.  Nazwę - zaraz napiszę  do Krisa - powiedział Kazik. I powiem  mu o co chodzi. Dziś miałem ochotę mu przylać gdy powiedział o tym, że najzdrowiej to będzie  się  rozejść bo on  sam dziecko wychowa. A nawet pampersa nie potrafi porządnie założyć dziecku. Wpienił mnie  dziś setnie.

                                                                     c.d.n.



Lek na wszystko? -89

 Wszystkim uczestnikom potańcówki w klubie tak  się tam  spodobało, że w następnym tygodniu też postanowili  się tam wybrać. Kazik rozmawiał ze swym  bratem w osiedlowej kawiarni i  zapytał się czy on z Aliną  też się wybiorą  i usłyszał, że Alina by poszła, gdyby nie "ten dziwny zestaw towarzyski". Kazik popatrzył na  brata i powiedział - ty chyba  coś zmyślasz- co to znaczy "dziwny zestaw towarzyski"?  Jacek jest moim przyjacielem  od lat, jego syn to przemiły i kulturalny chłopak, więc  nie bardzo rozumiem co twoja żona widzi w  tym dziwnego.  Kris  tylko  westchnął i cicho powiedział- jestem tym  wszystkim setnie umęczony, chwilami mam ochotę uciec na koniec  świata. 

Słuchaj i zastanów  się nim mi odpowiesz- czy jesteś pewien, że Alina bierze te tabletki? Czy ona je połyka przy tobie? Bo ona  znów  zaczyna  bredzić.  Ona ma je łykać zaraz po jedzeniu i popić wodą a nie kawą lub  mlekiem- wyjaśniał Kris. I tak na 100% to nie mam pewności czy ona je połyka- ona strasznie  długo je śniadanie,bo twierdzi, że rano nie ma apetytu. Ja  już dawno  zjem,  a ta jeszcze mamle. Gdyby nie dziecko to już byłby rozwód. 

Kazik bardzo brzydko zaklął, po czym   zapytał- a widziałeś się  z tym lekarzem prowadzącym? Był na  zwolnieniu bo chorował, mam z nim spotkanie za 4 dni. Jestem kompletnie zamotany- kocham ją, ale zaczynam dojrzewać do stanu, w którym wystąpię o rozwód i odebranie jej dziecka. Skoro samotne matki wychowują  dzieci to i samotny ojciec  może. Będzie po prostu w  żłobku i może wynajmę kogoś do pomocy- np.panią Marię. A zdajesz  sobie  sprawę  z tego, że będziesz musiał Alinie zapewnić  mieszkanie? Nie będę musiał - mamy rozdzielność majątkową, ostatnio umowę z tymi co wynajmują jej mieszkanie ona podpisuje  co kwartał - tak sobie  zażyczyła, a ja się zgodziłem. 

Może nie mów tego wszystkiego Tesi - zdenerwuje  się.  Nie mogę  ci tego obiecać, my  nie mamy przed  sobą tajemnic odpowiedział Kazik. Jeśli się zdenerwuje to w pierwszej  kolejności dowiesz  się, że jesteś naiwnym debilem i zapewne przyjdzie do was  na "wizję lokalną". I porozmawia z Aliną. Nie  zapominaj, że one znają się od rozpoczęcia nauki w liceum - to już kupa lat. I Tesia nie  będzie  miała obiekcji by zrównać Alinę z ziemią - nie jeden raz tak robiła. I może poproś Tesię, by poszła  razem z tobą na tę audiencję do tego pana od psychiatrii. Nie podejrzewam  by facet  miał coś przeciw temu. Tesia jest w tych sprawach bardziej dociekliwa niż  ty, a poza tym zna Alinę znacznie dłużej  niż ty i lepiej  niż ty zna jej  różne  reakcje. Jak znam Tesię i życie to będzie  miała do tego pana doktora  wypisaną  całą listę pytań.  

Według teorii Tesi to wszystko co nas  spotyka jest po coś. Bo  pewnie w poprzednim  wcieleniu coś nabroiliśmy i teraz dostajemy nauczkę i  musimy coś odpracować. To Tesia  wierzy w reinkarnację? - dociekał Kris. Nie mogę ci powiedzieć  czy  wierzy czy  nie  wierzy,  ale czytuje Platona,  a Platon był przekonany, że się reinkarnujemy. Poza tym na świecie się tym interesują różne ośrodki badawcze i badają. I....nie  wykluczone  to jest. 

No tak-szepnął Kris- Tesia czytuje Platona, pewnie w ramach rozrywki - mnie się to jeszcze nie zdarzyło. A Alina  czytuje "Zwierciadło" - taka drobna różnica między naszymi żonami- westchnął Krystian. Kazik zaśmiał się - a na domiar złego Tesia tańczyła z Jackiem boogie-woogie i to tak, jakby od lat razem trenowali. Oczy  mi omal  nie  wyskoczyły  z orbit - podziw  mi  się mieszał z  zazdrością. Na pociechę mi powiedziała,  że Jacek jest nadal przystojny i że kiedyś to zapewne nie on  się uganiał za dziewczynami ale one za nim.

Nie wiem,  zupełnie  się na tym nie znam. I chyba jakoś  nie mam szczęścia  do dziewczyn. Niewypał z Alicją, bo leciała  tylko na forsę, teraz z Aliną się wszystko plącze. Tobie to się jakoś poszczęściło z Tesią. Ale nie poszczęściło mi  się z Anką - zapomniałeś? Zmarnowałem 10 lat swego życia. W ramach kary za związek z Anką  pięć lat umierałem z miłości do Tesi.

No ale teraz  jesteście razem i jeszcze ci warkoczyki zaplata na torsie. Kazik  wybuchnął śmiechem.  Czasem mam wrażenie, że moja  żona  studiowała psychologię  - uprzedziła  mnie, że pewnie coś o tym zaplataniu warkoczyków  miaukniesz  do mnie. Podpuściła cię - nie  zaplata warkoczyków  ale  mnie mizia po zaroście. Co zresztą uwielbiam. Uwielbiam  wszystko co ona robi ze mną. Często mam wrażenie że bez niej to bym zginął. Wystraszyłem się którejś  nocy bo obudziłem się a jej nie  było w  łóżku- pomyślałem, że pewnie poszła  do łazienki i wydawało mi  się, że jej  zbyt długo nie ma, wstałem i zobaczyłem, że nie świeci  się światło w łazience.Wystraszyłem się, poszedłem do kuchni a ona tam  siedziała po ciemku  i pomalutku piła kompot. Jakoś tak jesteśmy "ustawieni", że jeśli jedno  w nocy wyjdzie  z łóżka, to  drugie natychmiast  się budzi. Jakby tak ktoś nas podsłuchał, nasze rozmowy z Tesią, to całkowicie by  zwątpił w trzeźwość naszych umysłów - ona twierdzi, że jest ode mnie obłędnie uzależniona a ja twierdzę że ja jestem na całej linii uzależniony od  niej. Ale mnie to uzależnienie od  niej w niczym  nie  szkodzi. Czasem sam  sobie  tłumaczę, że jak  się ma już ciut po czterdziestce to u niektórych zaczyna się kryzys wieku  średniego a ja zakochany wciąż jestem  w Tesi jak małolat. 

 W naszym instytucie "drobne  remonty" są teraz,  więc pracuję w domu i najlepiej  mi się wszystko układa w głowie gdy w pokoju ze mną  siedzi Tesia razem z Alkiem.  Oni budują domki z klocków albo Tesia  razem   z nim studiuje  Małą Encyklopedię Zwierząt i wtedy mu cicho opowiada o tych  zwierzętach, a czasem rysuje razem z nim- to znaczy on jej mówi co ma  narysować. To ona rysuje np. psa, ale coś temu psu brakuje - pokazuje   małemu rysunek i każe  sprawdzić czy piesek jest  dobrze narysowany. Mały wtedy ogląda i mówi, rozkładając  wtedy rączki w takim  fajnym geście niemocy - piesek nie ma ogonka, albo uszka  albo jednej łapki. Ostatnio sobie  zażyczył by narysowała  samochód a ta  cwaniara  powiedziała  - samochód to narysuje  ci tata, jak będzie  miał przerwę w pracy. Miałem nadzieję, że mały zapomni- ale nie ma lekko- nie  zapomniał. Tylko podniosłem  się  z krzesła zaraz przydreptał i mówi- plose  samochód, lisuj.

Na tatę nie mówi dziadek tylko "dadek" a tacie  się to bardzo podoba i mówi, żeby go  nie poprawiać. To  się chyba  wzięło stąd, że tata  mu mówił : "ja jestem dziadek Tadek" i jakoś było to zbyt skomplikowane  dla małego i  sobie  skrócił i jest dadek. Czasem tata włącza mu muzykę klasyczną- gdy byliśmy  w klubie to mu włączył  "Światło księżyca" Clauda  Debbussy, a ostatnio  Kołysankę z IV Symfonii Czajkowskiego, teraz pewnie mu włączy Eine Kleine  Nachtmusik. 

Kris posmutniał- zazdroszczę ci Teresy i taty. Kazik chwilę milczał, a potem powiedział - nie  zazdrość mi. U nas jest tak, że my z Tesią o wszystkim szalenie  dużo rozmawiamy, dzięki temu ona wie czego ja pragnę i oczekuję od niej i vice versa. A u  was jest tak, że Alina  nie zna twoich planów na dany  dzień, a potem  się  zaraz  kłócicie bo rzeczywistość was zaskakuje, bo coś  było niedogadane. Z reguły wiesz jak ma wyglądać twój następny  dzień, więc podziel  się  tym z Aliną- nie musisz operować nazwiskami ani opowiadać jej szczegółów spraw, ale mniej  więcej  podaj jej rozkład dnia. Możesz chyba powiedzieć, że np.  jedna sprawa od 10 -12, poślizg  może być rzędu np 1,5 godziny lub powiedzieć, że nie jesteś  w  stanie  z góry określić ile  czasu ci to  zajmie. Ty ją w pewien sposób wykreślasz z rozkładu  swego dnia. Ja teraz  piszę o sprawach, o których Tesia nie ma nawet bladego pojęcia, ale to co jest  częścią opisową i nie będzie na pewno objęte patentami to jej czytam- bo to dla mnie sprawdzian, czy jasno formułuję zdania. I jestem bardzo szczęśliwy, że piszę to teraz  w domu. 

I zamiast  zastanawiać  się nad  rozwodem pomyśl co możesz  zmienić w  waszych układach. Podejrzewam, że taka zmiana  może też korzystnie  wpłynąć na  układ nerwowy Aliny. Fakt- była rozpieszczona przez matkę i na pewno śmierć matki ją bardzo zabolała.  Ja mam wrażenie, że ona się czuje przez  ciebie  w  jakiś  sposób odtrącona. Nie  zauważyłeś, że ona jest  cały czas  smutna? A może  wybierzecie  się do poradni rodzinnej- wiesz, ja nie jestem psychologiem, ale tak to jakoś postrzegam. Chyba za bardzo z góry patrzysz na Alinę. I nie myśl, że rozmawiałem o  tym  z  Tesią - nie  rozmawiałem. I raczej nie porozmawiam- to dotyczy twojego życia, nie mojego z Tesią. Alina teraz i Alina  sprzed ślubu  z tobą to dwie  zupełnie  różne dziewczyny. Pomyśl sobie o  tym spokojnie. 

Jakby na to  nie  spojrzeć  jesteś moim  bratem, więc chcę żebyś miał raczej udane to małżeństwo niż sam wychowywał synka. Dziecku, niezależnie od jego płci,  w tym  samym  stopniu  jest potrzebny tata co i mama. Więc naprawdę - weź się w garść, przeanalizuj wszystko. Znam cię już dostatecznie długo i dobrze  wiem, że gdy ci na czymś lub na kimś zależy to potrafisz góry przenosić. Masz w zasięgu ręki dwie osoby nie narzucone ci przez kogoś - Alinę, którą sam wybrałeś i Tadzika, którego powołałeś na ten świat. Nikt ci tych dwóch osób nie narzucił. A Alina bardzo podobała  się Frankowi. 

No muszę wracać  do  domu, nikt jakoś za mnie  nie chce myśleć i pisać. Gdy pomyślę  ile jeszcze tej pracy przede mną to mi najzwyczajniej w świecie mózg się lasuje i skóra na głowie   cierpnie. Całkiem dobrą kawę tu dają i super, że nie wolno  tu palić- mam wrażenie że głównie  dzięki temu nie ma tu tłoku.

Ja jeszcze  chwilę tu posiedzę - stwierdził Kris. Muszę sobie  to  wszystko poukładać w głowie. Dziś jest w domu  pani Maria, więc jest lekki rozgardiasz.  Dzięki, że ze mną porozmawiałeś. A myślisz, że Tesia  zgodzi  się pójść ze mną do tego lekarza?  Jeśli ją poprosisz to się zapewne  zgodzi - nie  sądzę  by  miała  coś w planach na ten  dzień. Tylko może już dziś jej o tym powiedz, żeby sobie  czegoś nie naraiła na ten dzień. Nie zamartwiaj się, nie jesteś sam na świecie, masz jeszcze  mnie. Trzymaj  się, wszystko się ułoży.

Wracając do domu Kazik jeszcze wstąpił do cukierni i kupił mini bezy, a w warzywniaku  pomarańcze. No to już jestem - trochę mi się zeszło. Jestem mile  zaskoczony- całkiem dobrą kawę mają w tej kawiarni i w ogóle wystrój skromny, ale wszystko czyściutkie- nawet podłoga czysta. Dobrze  to  wymyślili - pomiędzy  drzwiami wejściowymi, a są ich dwie pary, jest olbrzymia, chłonna wycieraczka. Szatni co prawda  nie ma, ale są dwa duże wieszaki.  A jak Kris?- spytała Teresa. Nie dolałem mu, choć miałem chęć. Ostatni raz mu wlałem gdy  miał trzy lata. On pewnie będzie  do ciebie telefonował i będzie  cię prosić byś  z nim do tego psychiatry podjechała, za 4 dni. A tak ogólnie to sprawiał wrażenie, że rozumie co  się  do niego mówi. On mi zazdrości dwóch rzeczy - ciebie i taty.  Nic  mu na to nie poradzę, ale go rozumiem - to pewnie śmieszne, ale im jestem  starsza tym bardziej  się  cieszę, że tata z nami mieszka. A gdzie tata i Alek?  W taty sypialni, oni słuchają teraz muzyki i dlatego mają zamknięte drzwi. Tata kupił  płytę z piosenkami śpiewanymi przez dziecięcy chórek. Mały do rytmu  kiwa główką i już drugi raz leci ta  sama płyta.

                                                                                    c.d.n.