poniedziałek, 23 grudnia 2019

VI - Zupełnie zwyczajne życie

Jerzy nie odpuszczał - w jego głosie pojawiły się nuty prośby - bardzo prosił, wręcz
niemal błagał Marię by choć na chwilę pojechała z nim do tego nowego mieszkania,
bo tam też coś na nią czekało.
Przecież cię nie zgwałcę, nie mam zwyczaju brać kobiet siłą, wiesz o tym dobrze.
Obejrzyj to mieszkanie, trzeba tam tylko nieco je  doposażyć, pomóż mi w tym, proszę.
Popatrzysz, podyktujesz mi czego brak, a ja to uzupełnię.
Ktoś mi nakładł w głowę, że ty jesteś dla mnie za młoda, że za kilka lat nie będę mógł
za tobą nadążyć i nawet starałem się pokochać inną, ale nie pokochałem. Naprawdę.
Siuniu, błagam, wróć do mnie.
To bardzo dziwne imię Siunia było wielce intymnym skrótem od  "Marysiunia" ,
wyszeptywanym przez Jerzego gdy był niemal w ekstazie.
Marii stanęły łzy w oczach - Jerzy, ja nie  odeszłam od  ciebie, to ty mnie porzuciłeś,
a do tego okłamałeś. I nie chcę przeżyć tego po raz drugi, boję się, to bardzo bolało.
No dobrze, jestem  podła świnia, ale  proszę, podjedźmy do tego mieszkania.Zrobimy
po drodze jakieś drobne zakupy w Delikatesach, bo są blisko. Nawet nie wiesz jak
blisko stamtąd do mieszkania twoich rodziców.
Maria nagle zaczęła trzeźwo myśleć - chyba lepiej wiedzieć gdzie to jest, bo w razie
czego będzie wiedziała jaki rejon ma omijać.
Wiedziała dobrze, że Jerzy nie weźmie jej siłą, nie  należał do "słodkich brutali", opór
nigdy go nie podniecał, raczej skutecznie zniechęcał. Starał się być obiektem pożądania
i wiedział jak do tego doprowadzić. Zero pośpiechu, "to" musiało niemal samo nastąpić.
Gdy wyszli z kawiarni Jerzy poprosił portiera by wezwał taksówkę i  Maria z nieco
ściśniętym gardłem do niej wsiadła.
Rzeczywiście- od  mieszkania jej rodziców (w którym wszak nadal mieszkała) do nowo
wynajętego przez Jerzego mieszkania było około 2 km. Było to stare osiedle WSM, niemal
wszystkie domy były dwupiętrowe i miały przydomowe ogródki, należące do mieszkań
usytuowanych na parterze.
Wynajęte przez Jerzego mieszkanie było na parterze. Jeden pokój był od północy, okna
dwóch pozostałych wychodziły na ogródek,  na stronę południową.  Każdy z ogródków
był ogrodzony siatką, którą porastał winobluszcz.
Do pokoju, który przez projektanta był przeznaczony na sypialnię, wchodziło się przez
przez  bardzo duży pokój z drzwiami wiodącymi do ogródka. Łazienka miała jeszcze
pełnowymiarową wannę, WC było oddzielne.  Okno w kuchni też wychodziło na stronę
północną.
Meble były stare,  ciężkie, ciemne. W dużym pokoju królował duży okrągły stół  oraz
rozłożysty kredens. Krzesła też były masywne, poza tym była biblioteka i dwa naprawdę
olbrzymie fotele. W sypialni stał  duży tapczan, dwie szafy ubraniowe i toaletka.
W pokoju od strony podwórka stała wersalka, regały, małe biurko. Te meble były już
wyraźnie  z nowszej epoki, bliższej współczesności.
Maria rozejrzała się po mieszkaniu - jej zdaniem przydałoby się je odmalować i farbą
nieco je rozjaśnić, zwłaszcza kuchnię i drugi pokój. Z mebli niewiele trzeba było dokupić,
może tylko  jakiś stolik by go postawić koło wersalki, by było na czym postawić kawę.
Ale nie było to konieczne, w dużym salonie był przecież stół i krzesła.
Najmarniej prezentowała się kuchnia. Taborety pamiętały pewnie jeszcze bardzo dawne
czasy i były paskudne. Na kuchennym stole leżała cerata, która lata świetności miała już
dawno za sobą. W wielu miejscach była ponacinana nożem, wzór na niej był mocno
zatarty. Garnki, talerze, sztućce nie budziły zastrzeżeń. Oprócz tej kuchennej zastawy
Maria odkryła ładną zastawę w wielkim kredensie, w salonie.
Z rzeczy dziwnych, to obok kuchenki gazowej stała kuchnia węglowa, podobnie zresztą
jak w kuchni rodziców Marii. Nic dziwnego, osiedle powstało jeszcze przed wojną.
Mieszkanie było ciche, nie dochodził tu hałas z pobliskiej arterii. W promieniu 100 do 200
metrów było bardzo dużo sklepów, łącznie z Delikatesami, bardzo dobrze zaopatrzonym
sklepem  papierniczym, małym salonem  Empiku, fryzjerem, cukiernią i kwiaciarnią.
Trochę dalej była apteka i rejonowa przychodnia lekarska oraz....Dom Kultury.
Maria otworzyła drzwi prowadzące do ogródka i zeszła  po dwóch koślawych schodkach.
Ogródek wyraźnie dopominał się skoszenia trawy o czym nie omieszkała poinformować
Jerzego. Śmiać jej się zachciało, bo przez moment wyobraziła sobie jak Jerzy w garniturku,
pod krawatem, chodzi po ogródku i macha kosą, a o koszeniu to nie  miał wszak pojęcia.
Przeszła na sam koniec ogródka i odkryła tam sporą dziurę w siatce, przez którą bez trudu
mógł przejść całkiem spory pies, nie mówiąc już o kotach.
Zawołała Jerzego - popatrz, nawet ja bym przez tę dziurę przeszła bez żadnego problemu!
Trzeba to jakoś zabezpieczyć. Gdy winobluszcz zgubi liście to wtedy da się to załatać
jakimś kawałkiem siatki albo wręcz drutem.  Jerzy uśmiechnął się - ci ludzie mieli psa i
pewnie pies tędy wychodził na spacer gdy czuł taką potrzebę. Psa wzięli ze sobą a dziury
nie załatali.
Siuniu, chodź na chwilę do domu, chcę ci coś dać. Usiądź grzecznie w fotelu i zamknij
oczy. To jest zrobione specjalnie dla Ciebie. Daj rękę, ale nie otwieraj oczu, dopóki ci nie
powiem. Maria czuła, że Jerzy zakłada jej na rękę bransoletkę, na palec pierścionek
a w końcu na szyję jakiś naszyjnik.
Jurek nie rób ze mnie choinki, proszę. 
Nie robię choinki, ale te trzy rzeczy są kompletem. To srebro, tak jak lubisz. No dobrze,
otwórz oczy. 
Naszyjnik i bransoletka były zrobione z cienkościennych, wzdłużnie żłobionych, pustych
w środku, owalnych koralików,  które były łączone ogniwkami. Te z bransoletki były nieco 
bardziej płaskie niż te z naszyjnika. Oczkiem pierścionka  był jeden z koralików bransoletki.
Bardzo ładne, ale, ale......... nie przekupisz mnie tym.
Zbyt dużo we mnie żalu i nie mogę się pozbyć podejrzenia, że za jakiś czas ta historia się
powtórzy. Daj ten komplet Monice na 18 urodziny. To będzie bardzo ładny i drogi prezent.
Wiem, to dopiero za dwa lata, ale srebro to wytrzyma, najwyżej  dasz wpierw do czyszczenia.
Pomału zdjęła z siebie biżuterię, obejrzała dokładnie jak to zostało zrobione, oceniła projekt
jako bardzo udany i położyła na stole.
Mario, ja to zamawiałem z myślą o tobie a nie o kimś innym. To twoja biżuteria niezależnie
od tego czy będziemy razem czy nie. Jeżeli będziemy razem będę cię w niej podziwiał,
jeśli nie będziemy - będziesz miała po mnie taką małą pamiątkę pierwszego razu.
Zajrzyj pod spód oczka w pierścionku- masz tam datę i moje imię. Ustrzeliłaś mnie wtedy
swymi reakcjami - czułem się jakbym grał na skrzypcach Stradivariusa.
Jurek, przecież ty nigdy nie uczyłeś  się gry na skrzypcach, więc skąd to porównanie?
Weź kartkę i zapisz - trzeba pomalować ściany, przedpokój, kuchnia i północny pokój na
bardzo  jasny słoneczny kolor. Sypialnia i stołowy na jasny perłowy. Kupić ze dwa nowe
taborety do  kuchni. Nowy, mniejszy stół do kuchni z dobrze zmywalnym blatem.
Rozmrozić i umyć lodówkę. Znaleźć dochodzącą sprzątaczkę, czyli popytać się znajomych.
Słuchaj- jadę na miesiąc do sanatorium, mam bardzo złe wyniki. Wyjeżdżam 2 października,
wracam 30 .
To  ja cię odwiozę do tego sanatorium samochodem, nie będziesz się tłukła pociągiem.
I  po ciebie przyjadę.  A do którego masz skierowanie?
Do Długopola Zdroju, to strasznie daleko jak na jazdę  samochodem.
Nie ma sprawy, pojedziemy testowym samochodem,  z zawodowym kierowcą.  Jeżeli ja
nie będę mógł jechać to pojedziesz sama z kierowcą. Bo coś mi się wydaje, że mam
w tym czasie jakiś wyjazd zagraniczny. Ale samochód  dostaniesz, z kierowcą. On cię
zabierze spod domu rodziców i odstawi pod samo  sanatorium.
I podaj mi te swoje wyniki, zadzwonię do znajomego lekarza, żeby sprawdzić czy to
skierowanie ma sens.
Jurku, ma sens, przechodziłam żółtaczkę wszczepienną i uznano, że teraz powinnam być
jeszcze  na diecie, dużo leżeć i coś tam jeszcze. I , z fajnych wiadomości, to mam roczny
szlaban na seks. I nigdy nie będę mogła być krwiodawcą.No nie rób takiej zdziwionej miny,
lekarz ci wytłumaczy dlaczego. Bo ja się na tym nie znam.  Ale się dowiedziałam, że
zdarzają się osoby, które na ten typ żółtaczki nie chorują a są jej nosicielami.Dobre, prawda?
Ale skąd  ta żółtaczka  u ciebie? 
Prawdopodobnie  po rwaniu zęba  u zakładowej dentystki. Pewnie jej autoklaw miał zbyt
niską temperaturę i nie wybił tego cholernego wirusa. Jestem drugim przypadkiem w tym
gabinecie.
Jurku, pieniądze za płaszcz zwrócę ci w dolarach, nie mam funtów.
Jerzy spojrzał na nią wzrokiem zranionej łani - dziewczyno, ten płaszcz to też prezent,
wróć na ziemię. Widzisz, świetnie, że go kupiłem, weźmiesz do sanatorium. A masz
jakiś cieplutki sweter? Tam może już być chłodno, bo to trochę blisko gór.
Mam, ten czarny, który sięga mi do kolan, bo brałeś go na swój wzrost a objętość Moni.
Ale jest cieplutki. No i może uchodzić za sukienkę.
W tydzień później kierowca odwiózł Marię do sanatorium.. Marii się tam podobało.
Wprawdzie pokój był trzyosobowy, ale współtowarzyszki były całkiem sympatyczne.
Dość dużo czasu Maria spędzała w pozycji horyzontalnej, zabronione było chodzenie
po okolicznych górkach a jedyną rozrywką były cowieczorne tańce - na zmianę tango
lub walc angielski.  Każdy "wieczorek taneczny" był poprzedzany wykładem na temat
odpowiedniej diety i zdrowego trybu życia po przebyciu tego typu żółtaczki.
30 października przyjechał  po Marię Jerzy. Połowę drogi Maria przespała zwinięta
w kłębek  w jego objęciach. Nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. Obudziła się, kiedy
zatrzymali się gdzieś po drodze by zjeść obiad.
                                                       c.d.n

















V -Zupełnie zwyczajne życie

Od tego  dnia  Maria i Rafał zaczęli się spotykać. Nie były to częste spotkania bo Rafał
codziennie miał zajęcia na uczelni. Najczęściej widywali się w sobotnie popołudnia i
wieczory. Niedziele też nie wszystkie były dla nich. Po prostu czasami  Rafał musiał pisać
jakieś projekty i musiał się sporo uczyć. W pracy nie miał wcale taryfy ulgowej z racji tego,
że studiował. Teoretycznie mógł wychodzić  z pracy godzinę wcześniej, ale jak to często
bywa teoria i praktyka chadzają różnymi drogami i nie  mogą się spotkać.
Do tego wszystkiego szef Rafała uznał, że warto w niego inwestować i chłopak dostawał
w pracy trudne tematy do realizacji, takie jak dyplomowany inżynier a nie technik, którym
jeszcze był.
Któregoś dnia do Marii zatelefonowała  sekretarka Jerzego z informacją, że następnego
dnia Jerzy będzie na nią czekał w kawiarni w Bristolu. Marię nieco zatkało  z wrażenia,
ale wydusiła  z siebie podziękowanie za przekazanie wiadomości i prosiła by przekazać
Jerzemu, że spóźni się 10 do 15 minut jeżeli nie będzie na postoju wolnych taksówek.
Teoretycznie od biura , w którym pracowała Maria, nie było daleko na Krakowskie
Przedmieście do Bristolu, ale była to pora, gdy był spory tłok  w komunikacji miejskiej
i ilekroć się tam umawiała z Jerzym po zakończeniu swojej pracy to brała taksówkę.
Zaczęła się zastanawiać czy ma pojechać na to spotkanie czy nie. Pomyślała, że może
Jerzy chce jej oddać rzeczy osobiste, które zostały w "ich kawalerce". Nie było tego wiele
i nie były jej niezbędne, skoro ani razu nie odczuła ich braku w swej garderobie.
Ostateczną decyzję czy pojedzie na to spotkanie czy nie zostawiła na następny dzień.
Jeżeli dojdzie do wniosku, że jednak nie ma ochoty to zatelefonuje do jego sekretarki by
go poinformowała, że  ona jednak nie może  na to spotkanie przyjść.
Następnego dnia  poinformowała  swego szefa, że musi tego dnia wyjść nieco wcześniej
z biura, tak z godzinę wcześniej. Po prostu chciała jeszcze przed spotkaniem wpaść do
swojej fryzjerki by nieco odświeżyć czerń swych włosów. I koniecznie je skrócić. Szef
nie widział przeszkód by wyszła z pracy o 15,00 a nie 16,00. Wszystkie ważne i pilne
sprawy były z reguły w godzinach porannych.
Gdy szef  wyszedł na jakąś naradę szybko  zarezerwowała sobie  strzyżenie u swej fryzjerki,
a o 15,00 , tak jak uzgodniła wyszła  z biura.    Po wyjściu od fryzjerki wzięła taksówkę
i pojechała do Bristolu. Do umówionej godziny pozostało jeszcze 15 minut, zakładając,
że  Jerzy przybędzie punktualnie.
Gdy przyszedł kelner zamówiła kawę i krem czekoladowy z wiśniami. Kiedyś bywała tu
z Jerzym dość często na sobotnich dancingach. Jerzy lubił tańczyć i dobrze tańczył, nawet
rocka.
Po chwili przyszedł kelner z kawą i  konspiracyjnym szeptem zaproponował by zamiast
kremu czekoladowego z wiśniami  wziąć szarlotkę, bo jest dziś rano upieczona, a krem
nie wygląda dziś najlepiej. Maria zgodziła się z jego propozycją, bo skoro kelner coś
sugeruje to lepiej go posłuchać.
Z pięć minut po umówionej godzinie wszedł do kawiarni Jerzy. Jak zwykle w garniturze,
starannie ogolony, dobrze dobrany krawat. Wyglądał jak  zawsze elegancko i chyba też był
świeżo od  fryzjera. Podszedł do stolika ze słowem "witaj" na ustach, pochylił się nad
Marią i cmoknął ją w policzek. Miała ochotę powiedzieć mu, żeby oszczędził jej tych
poufałości, ale w ostatniej chwili poczuła, że nie może z siebie wydać głosu. Wyraźnie
była zdenerwowana, więc skupiła się na dziabaniu widelczykiem szarlotki.
A Jerzy, zupełnie jakby nigdy nic, zapytał -  no a co słychać? U kogo ?- zapytała niezbyt
przyjaznym tonem Maria.
Nooo, u ciebie mała, co słychać? Po chwili milczenia odpowiedziała - dziękuję wszystko
w porządku. Jerzy przyglądał się jej z uwagą. Powolnym ruchem, nieco teatralnym, sięgnął
po swój portfel, wziął w rękę złożoną czterokrotnie kartkę i wyciągnął ją w stronę Marii..
To coś dla  ciebie, mała, dostałem wreszcie rozwód.
Maria wpatrywała się tępym wzrokiem w filiżankę kawy i wreszcie wydusiła z siebie - no to
moje gratulacje. Długo na to czekałeś.
Przecież ty też na to czekałaś - zauważył  Jerzy.
Taaak, kiedyś  czekałam, ale od jakiegoś czasu przestałam na to czekać.  Tak dokładnie to
od pewnego Sylwestra, na którym nie byłam.
Jerzy się lekko oburzył - no zgoda, zaszalałem ale za głęboko mi zaszłaś za skórę - wciąż
jeszcze za tobą tęsknię. Możemy się szybko pobrać, no zobacz  mam rozwód! Załatwię
wszystko tak, byśmy nie musieli czekać tych 30 dni na ślub. Wynająłem inne mieszkanie
dla nas, będziemy tam mogli  mieszkać, to jest trzypokojowe mieszkanie, żeby moja
Moniczka mogła u nas  czasem zanocować. A może nawet będzie chciała zamieszkać
z nami. No powiedz wreszcie coś. Dopij tę kawę i pójdziemy do nas, jestem ogromnie
stęskniony. Zobaczysz jakie to ładne  mieszkanie, możemy w  nim 4 lata mieszkać, bo
pewnie tyle czasu trzeba będzie czekać na własne mieszkanie.
Maria zagryzała wargi  bo bardzo chciało się jej płakać ....ze zwykłej złości.
Jakim prawem on podejmuje za jej plecami decyzje, skoro od trzech kwartałów nie są
razem, a wszystko sam popsuł.
Spojrzała na niego uważnie i doszło do jej świadomości, że się postarzał, że przybyło mu
siwych włosów, oczy miał podpuchnięte. Był jakiś taki...zmięty. Ale ten widok wcale nie
przyprawił jej o zaniepokojenie ale o niechęć.
Jurek, oszukałeś mnie podle i ja jakoś nadal nie potrafię ci tego wybaczyć i zapewne już
nigdy bym ci nie zaufała. A małżeństwo to przecież kwestia zaufania, bez tego zamienia
się w piekło. Ja..... masz kogoś - przerwał jej gwałtownie  Jerzy.
Maria spojrzała na niego z uśmiechem  - no jasne, nawet pięciu równolegle. To nie jest
sprawa, że kogoś mam , to sprawa mego zaufania do ciebie.  Już  zawsze będę cię
podejrzewała, że mnie okłamujesz. Nie wrócisz skądś o umówionej godzinie a ja będę
oczami wyobraźni widziała, że trzymasz w objęciach jakąś inną kobietę. Nie jestem aż
tak wspaniałomyślna by się z kimś dzielić twoją obecnością i pieszczotami.
I nie jestem już tak naiwna, by wierzyć, że będziesz wiernym mężem. Zdradzałeś żonę
z innymi i ze mną, będziesz i mnie zdradzać z innymi. Bo dla ciebie najważniejszy jest
seks, a dla mnie już nie. Wiem, że są w  małżeństwie i inne sprawy decydujące o jego
jakości i trwałości. A rozwód ci się przyda, wygodne mieszkanie także. Choć nasza
kawalerka  też była niezła, zwłaszcza  widok z balkonu na pół Śródmieścia. Tam zostały
jakieś kawałki mojej garderoby to wrzuć to wszystko do śmietnika, ja tego nie potrzebuję.
Mówisz, że jesteś stęskniony, ale  jakoś długo nie byłeś stęskniony i nie obchodziło cię
co ja robię, czy tęsknię czy też nie.
Obchodziło mnie, obchodziło, włóczyłaś się z jakimiś małolatami a właściwie z jednym,
takim  niewysokim. Ludzie Leszka cię śledzili w ramach ćwiczeń. Ciągle łaziliście po
kawiarniach i do kina. Pracujecie oboje w tym samym biurze projektów.
No to ci mogę jeszcze uzupełnić jego kartotekę - Maria uśmiechnęła się- trenuje szermierkę
i ma na imię Jacek . I długo leżał w szpitalu i odwiedzałam go tam.
Jak widzisz, nie mam nic do ukrycia.  I skoro tak bardzo cię interesuje co robię to wiedz,
że nie mam żadnego faceta z którym sypiam.
Jerzy skinął ręką  na kelnera i nim ten podszedł spytał się  Marii czy  chce jeszcze coś
zamówić dla siebie, bo on jeszcze  chce kawę. Maria poprosiła tym razem o podanie  "neski
z pianką" zamiast kawy z ekspresu.
Wiesz, przedwczoraj wróciłem z Anglii, byłem w sprawie tego suchego doku.Udało się,
sprawa dogadana, podpisana. Tam jest w tej chwili szał płaszczy i kurtek z kolorowego
skayu. Kupiłem dla Ciebie niebieski taki płaszcz, tzw. 7/8. Czeka już na  ciebie w twoim
domu. Dla Moniczki kupiłem bardzo ciemnoczerwony. Ale pewnie nie będzie w nim chodzić
do szkoły, bo ta szkolna dzicz to albo ukradnie albo go zaraz zniszczy. Ten skay wygląda
zupełnie jak skóra. Chciałem nawet kupić i dla siebie, ale były tylko krótkie kurteczki, takie
do połowy bioder i z futrzanym kołnierzem. Nie pasuje do garnituru.
Jurek, dziękuję,  jeśli będzie dobry rozmiarem to ci zwrócę za niego pieniądze. Nie chcę
żadnych prezentów, nie jesteśmy już razem. I cieszę się, że już masz rozwód, cieszę się
z uwagi na  ciebie. A jak z opieką nad Moniką? U kogo będzie  na stałe mieszkać?
Ze swoją matką, przecież  ja często wyjeżdżam.
Mała, wypij te kawę i jedźmy do nas, proszę. Zrobiłaś mi wykład z teorii małżeństwa, ale
zrozum, że jestem stęskniony i spragniony ciebie.
Maria pokręciła przecząco głową  - nie Jureczku, nie, ja nie jestem jeszcze na to gotowa.
Mnie to wciąż jeszcze boli, że tak mnie oszukałeś. To mi uświadomiło, że nie jestem dla
ciebie tak zwanym całym światem. I tak naprawdę nie wiem, czy kiedykolwiek będę na
to gotowa. I możemy się raz na jakiś czas  spotkać, porozmawiać, ale nie będziemy już
razem, nie będziemy. Doszło do tego, że ja się zastanawiam ile razy mnie zdradziłeś
odkąd zaczęliśmy "być razem". To nie jest zdrowy i dobry układ.
Ale udało mi się znaleźć w tym jedną pozytywną rzecz - już nie jestem naiwną gąską
wierzącą we wszystkie zapewnienia o gorącej miłości. Analizuję teraz każdy komplement,
szukając z miejsca drugiego dna.I wolę jasne sytuacje

                                                         c.d.n.