niedziela, 22 grudnia 2019

IV -Zupelnie zwyczajne życie

Po wyjściu ze szpitala Maria szybko ruszyła w stronę przystanku tramwajowego. Była nieco
wytrącona z  równowagi- z jednej strony było jej  żal Jacka, z drugiej była na niego wściekła,
że nie zadbał o siebie i dopuścił by nastąpił tak ostry nawrót jego choroby. A tłumaczenie, że
to jest świetny sposób na uniknięcie  2 lat w wojsku  wcale nie trafiało jej do przekonania.
Teraz sobie przypomniała, że kiedyś, na jego nadgarstku widziała coś jakby ślad po oparzeniu
i gdy zapytała Jacka co mu się przydarzyło, ten stwierdził, że to drobiazg i potem przez wiele
dni chodził z przyklejonym plastrem. Teraz dotarło do niej, że Jacek dobrze wiedział co to
jest i starał się ukryć przed nią swą chorobę.
Nim nadjechał tramwaj dołączył do niej Rafał, którego aż do holu szpitalnego odprowadzał
kulejący Jacek.
Rafał, ja chyba jednak trochę się przejdę, bo wciąż mnie prześladuje woń siarki, chyba tym
piekielnym zapachem przesiąkło moje ubranie - przynajmniej jeden przystanek. Ten jest
długi i jakiś taki  przewiewny, bo tu prawie wcale nie ma  domów po obu stronach. I Maria
żwawym krokiem ruszyła do przodu. Rafał natychmiast do niej dołączył.
Szli cały czas  milcząc. W ten sposób pokonali trzy długie przystanki.
Gdy czekali na tramwaj Rafał przerwał to milczenie pytaniem, czy mogliby wpaść gdzieś na
kawę i trochę porozmawiać lub wspólnie pomilczeć.
Maria rzuciła hasło "Niezabudka" a  twarz Rafała rozjaśniła się uśmiechem - tak, tak to
bardzo miłe miejsce, choć są tylko stołki barowe i samoobsługa. No i są rurki z kremem -
dodała Maria. I to chyba najlepsze w całym mieście. Przez pół podstawówki i całe liceum
tam się pasłam rurkami. Byłyśmy z koleżanką stałymi klientkami.
Do "Niezabudki" dojechali kolejnym tramwajem. Jak zwykle w  barku była kolejka. Maria
zarządziła by Rafał "upolował" mini stolik z barowymi stołkami, a kawę i rurki to ona już
sama załatwi. Polowanie na stolik nie było skomplikowane bo niemal wszyscy kupowali
rurki na wynos. Maria zamówiła 6 rurek i "dwa szatany", czyli mocne kawy. Rafał zajął
stolik niemal na zapleczu i oczekując na Marię przyglądał się zafascynowany jak wygląda
produkcja owych rurek. Potem dłuższą chwilę przyglądali się temu procesowi obydwoje.
Z początku tematem był Jacek i jego choroba a Rafał zapytał się Marii wprost czy  ona i
Jacek są parą w sensie intymnym, czy tylko parą przyjaciół. Bo ze słów Jacka to trudno
się zorientować co jest grane. Maria zaśmiała się - lubię go, spotykamy się ale na pewno
nie jesteśmy parą w sensie intymnym. Intymność wymaga nieco innych warunków niż
sala kina, stolik w ciemnym kącie kawiarni lub jakiś pokój w obcym mieszkaniu, w którym
jest organizowana prywatka, albo wypad na łono natury i krzakoterapia lub opalanie się
nocą przy księżycu. Mnie takie warunki nie odpowiadają. A całowanie się i przytulanie to
chyba też nie jest związek intymny. Ja już byłam w  związku intymnym, nadal przeżywam
dość smętny koniec tegoż związku, który się zaczął gdy miałam niecałe 17 lat.
Skończył się dość gwałtownie, gdy odkryłam, że facet mnie zdradza. A wydawać by się
mogło, że skoro byłam od niego ponad 20 lat młodsza to mu się szybko nie znudzę.
Ciekawa jestem co on teraz opowiada naszym wspólnym znajomym, którzy byli pewni,
że gdy on tylko otrzyma rozwód to weźmiemy ślub. I ciekawa jestem co mówi o tym
swej rodzinie, w której byłam uważana za jego przyszłą żonę.
Ponad pół roku zastanawiam się nad tym, ale właściwie to już nie jest ważne. Nie spotykam
się również z naszymi wspólnymi znajomymi, wręcz unikam  miejsc, w których mogłabym
ich spotkać.
Zastanawiam się tylko nad tym, czy wszyscy mężczyźni zdradzają swoje kobiety, czy są
tacy, którzy tego nie robią. Nam , kobietom, wszyscy wmawiają, że seks jest tylko wtedy
dobry, gdy partnerów łączy miłość, że gdy kogoś nie kochasz to seks nie da radości i
rozkoszy. Na pewno potrzebna jest pewna doza  fascynacji partnerem ale nie koniecznie
miłość. Bo miłość przychodzi jednak z czasem, na początku jest tylko fascynacja. Ale
fascynację często łatwo pomylić z miłością gdy doświadczenie mężczyzny sprawi że
seks przyniesie kobiecie  satysfakcję. Doda sobie  w myśli rzeczywistość do słyszanego
od dzieciństwa mitu, że tylko wtedy seks daje satysfakcję gdy się kogoś kocha i uważa,
że w takim razie to co ją łączy z tym facetem to jest miłość. Tak jest u kobiet a mężczyźni
znacznie częściej i silniej ulegają  fascynacji  ale i znacznie szybciej im ta  fascynacja mija.
I są bardzo zdolni - przez życie wielu z nich kroczy dwutorowo - miłość do żony nie
przeszkadza im  w seksie z  inną kobieta, która ich chwilowo zafascynowała. Co prawda za
kilka dni o tej fascynacji zapominają i nadal żona jest tą, którą kochają, z która są nadal,
z którą płodzą dzieci. I tak to trwa niemal przez całe życie.
Cywilizacja wymaga od ludzi wierności w związkach, ale tak naprawdę to wymaganie to
dotyczy od zarania tylko kobiet, mężczyznom zawsze wybaczano skakanie z kwiatka na
na kwiatek. Może dlatego, że kobieta ma na  swym wyposażeniu pokój dziecinny miesiąc
w miesiąc gotowy na przyjęcie nowego lokatora.
A ja myślę, że kwestia wierności powinna obowiązywać oboje i powinna być omówiona
zawsze jeszcze przed ślubem. Bo może owa  wierność wcale nie jest wartością wymaganą
przez każdego? A może i małżeństwo nie jest wartością samą w sobie? Mam w rodzinie
parę żyjącą bez ślubu już 20 lat. I, jak to mówią, świata poza sobą wzajemnie nie widzą.
Z początku to on miał problemy z rozwodem, ale gdy już ten rozwód otrzymał, to ona
stwierdziła, że wcale a wcale nie muszą brać ślubu. Mają dwa mieszkania, dzieci nie chcą
mieć i nie mają, mieszkają raz w jednym raz w drugim  mieszkaniu.
A dla ciebie, Marysiu, ta wierność chyba jednak jest ważna - bardziej stwierdził niż
zapytał Rafał.
Maria spojrzała na niego uważnie - tak, dla mnie to ważne, ale są osoby, dla których to
wcale nie jest ważne. Ale dla mnie równie ważna jest wierność w sensie innym, bardziej
psychicznym - to wspieranie się wzajemne w różnych przedsięwzięciach, to rodzaj jedności
poglądów.
Przez długą chwilę patrzyli sobie w oczy. Do Marii dopiero teraz dotarło, że Rafał ma
bardzo niebieskie oczy, co w połączeniu z ciemnymi, gęstymi, nieco falującymi włosami
tworzyło całkiem ciekawy obraz. Całkiem przystojny facet, przemknęło jej przez głowę.
I dał mi się wygadać, cierpliwy jakiś.
A dla  ciebie  jaki rodzaj wierności jest ważny?- zapytała.
Rafał nie przestawał wpatrywać się jej w oczy.
Każdy. I ten w sensie  fizycznym i psychicznym. Czy wiesz, że twoje oczy zmieniają kolor?
Raz są zielone a raz szare. Gdy cię  zobaczyłem po raz pierwszy zanotowałem w pamięci, że
masz szare oczy, a teraz widzę, że masz zielone.
Rafał, one są zakwalifikowane w dowodzie osobistym  jako "szaro-zielone". Dobrze, że oba
są szaro-zielone a nie każde w innym kolorze. Kiedyś  rozmawiałam z kimś, kto miał jedno
oko zielone a drugie brązowe. Aż mi było głupio, bo mimowolnie wciąż wgapiałam się w tę
anomalię kolorystyczną. Nie ja jedna zresztą, inni mieli tę samą dolegliwość. Ale chyba ten
człowiek już był uodporniony na to ludzkie wgapianie się w jego oczy.
Brunetka o oczach zmieniających kolor - szepnął Rafał nadal się w nią wpatrując.
Maria uśmiechnęła się - farbowana brunetka, ta czerń to farba. Tak naprawdę to mam włosy
w dość nieciekawym kolorze, czyli jestem wg norm fryzjerskich - ciemną blondynką.
Na farbowanie włosów namówiła mnie własna ciotka, która uważała naturalny kolor mych
włosów za nijaki. I chyba  miała rację.
Rafał wyciągnął rękę i dotknął jej włosów, co rozbawiło Marię niezmiernie.
Uważaj, bo mi farbę zdejmiesz z włosów - powiedziała śmiejąc się. Człowieku, ta farba
wnika do środka włosa, nie jest na wierzchu!
I wiesz , zapewne wiele z tych blondynek, które kolekcjonowałeś jak mówił mi Jacek, wcale
w naturze nie było blondynkami. Takie czasy nastały, że każdy kolor włosów jest w pełni
możliwy do otrzymania.
Maryś, pozbawiasz mnie bezlitośnie złudzeń!
Maria uśmiechnęła  się i zaproponowała by znaleźć gdzieś wygodniejsze miejsce do siedzenia
bo już ma dość tego barowego stołka.
Postanowili, że jeszcze chwilę pospacerują i w ramach tego spaceru doszli do następnego
miejsca, w którym mogli  znów się napić kawy.
Rafał następnego dnia miał kolokwium, ale jakoś wcale nie miał ochoty iść do  domu i jeszcze
raz przejrzeć materiał, z którego miało ono być. Jak dotąd nigdy mu się nie zdarzyło by któreś
kolokwium zlekceważył - był pilnym studentem, wszystkie kolokwia zaliczał bez problemu,
podobnie jak egzaminy, w pierwszym terminie.
Poza tym był starostą  roku, ale o tym wszystkim to Maria dowiedziała się dużo później.
Na razie  oboje czuli potrzebę posiedzenia razem i porozmawiania o wielu jeszcze  sprawach.
                                                                         c.d.n