sobota, 29 listopada 2008

Kobiety, meżczyzni i ....zakupy

Obiecałam, ze będzie ciąg dalszy, a wiec słowa dotrzymuję, choć to temat-tasiemiec. Tak sie jakos dziwnie składa, ze większość mezczyzn, właściwie niezaleznie od wieku, niecierpi zakupow. Zastanawialyśmy sie nad tym skad to sie bierze. I chyba wiemy- tak zostali w domu wychowani.
Zakupy robily mamy, nie ciagajac po sklepach swoich syneczkow, nawet gdy byli to juz duzi chłopcy. Przeciez mama najlepiej wiedziala jaki to rozmiar buta, spodni, bielizny itp. nosi
"dellfin". I rosl taki maly ksiaze, nie zastanawiajac sie zapewne, skad sie te nowe ubrania w domu biora.
Ale to nie dotyczylo tylko i wylacznie sfery ubran- nikt mu nigdy nie zawracal glowy tzw. "zakupami dla domu", czyli rosl w przekonaniu, ze cale wyposazenie domu "po prostu jest" i nawet nie podejrzewal, ze podlega co jakis czas wymianie. Jedna z kolezanek opowiadala, ze gdy poinformowala swego meza, ze trzeba wymienic scierki do naczyn, ten nie mogl sie nadziwic, ze one "juz je zniszczyla", u niego w domu nie kupowalo sie nowych scierek. Troche ja przytkalo z wrazenia i zaczela drazyc temat, pytajac sie, czy moze one byly dziurawe lub obszarpane. No nie, odparl maz, byly cale, nowe.
Czesc pań przejęła obowiazki swych teściowych w zakresie ubrań, i tym baaardzo duzym chlopcom same kupuja bielizne, koszule , skarpetki, swetry, a znam osobiscie taką troskliwa, ktora rowniez sama kupuje spodnie, buty i kurtki. I na ogol nie informuja mezow o tym, ze trzeba np. kupic nowa posciel czy tez inne wyposazenie, wiec znow im sie zdaje, ze to jakims cudem samo i za darmo trafia do domu. Oczywiscie jesli do domu trzeba zakupic jakis sprzęt AGD, to wpierw same pedza do sklepu, wybieraja, to co wydaje im sie najwlasciwsze, potem namawiają meza, by do konkretnego sklepu pojechal, pokazuja co sie najbardziej im podoba i potem mowi sie, ze zakupił np. nowa lodowke lub inny rownie uzyteczny sprzet.
Nieco inaczej wygladaja zakupy w zakresie nabycia sprzetu elektronicznego. Tu ONI bryluja, sami potrafia pojechac do sklepu, kupic, przywiezc i.. zainstalowac.
Ale z reguly mezczyzni nie rozumieja zupelnie, ze powinno sie miec wiecej niz jedną, jedyną pare butow, czy tez ze 2 pary spodni itp. Naczelna zasada mezczyzn glosi- buty kupuje sie wtedy, gdy te, ktore nosze maja juz dziure w podeszwie, a spodnie wtedy, gdy te moje ulubione same z tyłka spadaja, albo maja za duzo dziur. W zwiazku z tym zupelnie nie moga pojac po co nam kilka par butow, torebek, "x" bluzek, sweterkow itp. "niepotrzebnych rzeczy". Co zabawniejsze, nie jest to zwiazane z sytuacja ekonomiczna rodziny. ONI po prostu i zwyczajnie nie rozumieja po co komu nastepna bluzka, skoro dotychczasowej nic nie brakuje pod wzgledem jakosci, a zona ladnie w niej wyglada. Oczywiscie istnieja chlubne wyjatki - mezczyzni, ktorzy naprawde lubia robic zakupy i to nie tylko z zakresu elektroniki, ale nawet potrafia isc razem z zona do sklepu i pomoc jej w zakupie jakiegos nowego ciuszka. Sama znam takiego jednego. Oglada uwaznie wszystkie towary i nawet zupelnie trzezwo umie je ocenic. I dla siebie tez wszystko potrafi kupic. I ...przysiegam - wie co jest modne w danym sezonie! Ma wprawdzie inne wady, ale to nie jest tematem tego posta, wiec nie bede tego omawiać.
Jesli idzie o mego meza- nie jest najgorzej -daje sie zaprowadzic do sklepow, nawet sam wybierze co mu potrzebne, jedynym znanym mi koszmarem to zakup garnituru lub marynarki. Budowę ma jakąś taką nietypową - nie przypomina pana, ktory połknał dzieciom piłke, za to wszystkie marynarki sa dla niego za ciasne pod pachami. I jeszcze coś - z anielska cierpliwością podaje mi w sklepie kolejne pantofle do przymiarki. Ja po prostu jestem szczęściarą - czego i wam życzę.
anabell