poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Pięć dni z życia- dzień piąty

Miała być wyczekanym, ukochanym synkiem tatusia. W domu już była córka,
teraz miał się urodzić chłopak. Wszystkie sąsiadki zapewniały ,że "pana żona tym razem
z pewnością urodzi chłopca, tak pięknie wygląda w tej ciąży, zupełnie inaczej niż
w tamtej".
I co z tego, że jej matka ładnie wyglądała w ciąży- urodziła ją, kolejną córkę. A ponieważ
miała być chłopcem dostała imię  Zdzisława. Nie ma  Zdzisia, będzie Zdzisława.
Starsza siostra wołała na nią "Dziśka". Ojciec starał się by choć trochę była podobna do
chłopca w sensie mentalnym. Nie wolno jej było przesiadywać przed lustrem ani się stroić
a zamiast do liceum kazał by złożyła papiery to technikum łączności.
Zdzisia  bez trudu zdała egzamin wstępny i rozpoczęła naukę, która jej nie sprawiała
trudności. W swojej klasie miała tylko jedną  dziewczynę, reszta to było stado ogierów,
jak o nich mówiła.
Skończyła technikum i niemal automatycznie zdała na Politechnikę.
W domu nie za bardzo dotarło do jej ojca, że jest już pełnoletnia. Nadal musiała wracać
do domu przed godziną 22,00, meldować z kim i dokąd się wybiera.
W domu na okrągło były awantury, bo Zdzisia często przychodziła znacznie pózniej niż
ojciec sobie tego życzył. Zdzisia pomału miała tego dość i zaczęła bardzo intensywnie
myśleć nad tym, by jak najprędzej opuścić dom rodzinny. Studiowała, była naprawdę
dobrą studentką, w terminie zdawała egzaminy i do szczęścia było jej potrzeba tylko
trochę więcej swobody. Próbowała z ojcem  porozmawiać na ten temat, ale  do niego nic
nie docierało.
Wpierw wymyśliła, że znajdzie jakąś pracę , wynajmie pokój przy rodzinie i się wyprowadzi. Niestety, było to nierealne - jej ewentualne wynagrodzenie nie pokryłoby kosztów wynajęcia
pokoju, a przecież do tego trzeba jeszcze jeść, ubrać się i wydać nieco pieniędzy na książki.
Plan awaryjny zakładał, że wyjdzie jak najszybciej za mąż.
Rozejrzała się uważnie  po swoich kolegach na wydziale. Kilku nawet lubiła, z jednym kilka
razy się spotkała. Był miły, kulturalny, uczynny - ilekroć poprosiła robił  dla niej notatki a
nawet jakieś drobne projekty. Miał  chłopak pecha - padło na niego.
Jak powszechnie wiadomo, jeśli kobieta  wpadnie na jakiś pomysł, który wg niej jest wart
zachodu, zawsze go zrealizuje.
Zdzisia zaczęła przyprowadzać  "Uczynnego" do domu, a ten bardzo się rodzicom spodobał.
W krótkim czasie tak biedaka skołowała, że ten wpadł na pomysł, że powinni się pobrać, wtedy
będą mieli wreszcie dla siebie dużo czasu. Mieszkać mieli wpierw u jego matki, potem
ewentualnie wynająć gdzieś mieszkanie. Oboje należeli do spółdzielni mieszkaniowych, więc
była szansa, że z czasem dostaną własne mieszkanie.
Od pomysłu do realizacji droga była krótka i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie finał nocy
poślubnej  - z przerażeniem odkryła wkrótce, że jest w ciąży. Tego akurat nie planowała - plan
przewidywał ślub, ale nie rozmnażanie!
                                                         ******
Epilog
Każdemu z bohaterów  nieco się skomplikowało  życie  przez jeden pomysł. Niektórym bardzo,
innym trochę.

Dota wymyśliła sobie, że rzuci szkołę. Przez kilka lat pracowała przy montażu na taśmie,
wreszcie kadrowa skierowała ją do szkoły wieczorowej, by zrobiła  maturę. A potem, niejako z rozpędu, zrobiła studia.
Życie ułożyło się jej całkiem niezle, a przez to, że wcześnie zaczęła pracować nauczyła się po
 prostu samodzielności.

Teresa swój pomysł na wcześniejszy powrót do domu okupiła ciężki rozstrojem nerwowym,
długim pobytem w szpitalu, przejściową amnezją, brakiem kontaktu z dziećmi, rozwodem.
Niestety brakiem zaufania do rodu męskiego również.

Bogdanowi pomysł na Kazię zmarnował życie. Kazia niestety naprawdę była chora i nie
nadawała się na  żonę i matkę. Bogdan wziął rozwód,  synek został jemu przyznany.  Nie
bez powodu lekarz powiedział, że Kazia nie może mieć dzieci - ich syn jest chory na tę
samą chorobę co jego matka. Było 50% szans,że nie odziedziczy, ale odziedziczył.

Ulka wyszła za Berta - to on jej zaproponował takie rozwiązanie, które miało być zemstą.
Mieli się rozejść po jakimś czasie. Nic z tego, są razem do dziś, mają dwójkę dorosłych już
dzieci.

Zdzisia urodziła swe niechciane dziecko. W kilka lat potem rozeszła się z "uczynnym", ale
pozostali  w przyjacielskich stosunkach.
"Uczynny" pozostał samotny do dziś.  Zdzisia "zaliczyła" już dwa małżeństwa, jedno od
drugiego bardziej nieudane. Tkwi w tym trzecim małżeństwie  cały czas dziwiąc się,  że
za takiego kogoś wyszła za mąż. Mnie coś innego dziwi - po co nadal jest z tym panem???

A teraz szczegóły "administracyjne" - wiem ,że czasem gdy się czyta jakieś opowiadanie żaden komentarz nie przychodzi do głowy. Nie musicie komentować, ale mam prośbę- zostawiajcie
znaczek    :) gdy się Wam podoba lub (: gdy nie za bardzo, oraz podpis. Wtedy wiem, że
nie piszę w próżnię:)))
Miłego dla  wszystkich:)