czwartek, 16 marca 2023

Lek na wszystko? -73

 Tata codziennie telefonował do Teresy - powiedział, że to pewnie  śmieszne,  ale......tęskni za nimi. Brakuje mu Alka trzymającego  się jego spodni, brakuje mu "ukochiwania". I dobrze, że ma  zdjęcie małego w komórce, to sobie  chociaż  na niego popatrzy. A poza tym to chodzi na  masaże i na gimnastykę dla ludzi starszych, codziennie  z Jadwigą chodzą na długie  spacery. Teresa   wysłała  więc tacie wspólne  zdjęcie  ich trojga i  zapewniła, że też za nim  tęsknią. Ale w najbliższą sobotę  nie przyjadą, bo Jacek z  synem robią "parapetówkę" i oni z małym idą do nich na obiad. No ale w następny weekend , jeśli będzie ładna pogoda to mogą do Nałęczowa podjechać razem z Alkiem. Opowiedziała tym razem nieco więcej o spotkaniu z byłą  teściową a tata jej poradził, by jak  najprędzej przestała  się  tym przejmować, bo ani Robert ani jego matka absolutnie  nie są tego  godni.  I że po Robercie to  można  się  spodziewać, że nie raczył wtajemniczać  własnej  matki w  swoje plany zawodowe i życiowe.   Gdy Kazik  wrócił z pracy, to też  zatelefonował do taty i powiedział, że też mu taty  w domu  brakuje i w  następny weekend, jeśli tylko nie będzie  cały dzień lało, to oni do niego przyjadą z Alkiem.

W sobotę, przed wyjściem  do "chłopaków" Kazik wpadł jeszcze  do kwiaciarni by kupić Pawłowi "jakiś obowiązek", czyli kwiatek doniczkowy do hodowania. Pani w kwiaciarni szczerze  się uśmiała, gdy Kazik poprosił o "coś  zielonego, co właściwie  nie  wymaga żadnej pielęgnacji". Po takim  wstępie pani sprzedała mu zamiokulkas, do którego doniczki dołączyła kartkę o treści - podlewać raz na tydzień, odstaną  wodą. Kazik stwierdził, że jeśli ta roślinka przetrzyma pielęgnację jego kolegi to on wtedy i  sobie taką kupi.  Roślinka  podobała się Teresie i stwierdziła, że ona najchętniej to miałaby w domu rośliny, które nie  wymagają  doniczki z  ziemią i do szczęścia  wystarczyłby im pojemnik z wodą. I musi  się rozejrzeć po centrach ogrodniczych, żeby kupić tillandsię, bo wystarczy ją raz na trzy  tygodnie  wstawić do wody, żeby się "napiła na  zapas", a po polsku nazywa  się ta  roślinka oplątwa.  Kazik popatrzył się  z niedowierzaniem na Teresę i powiedział - nazwa "tego czegoś" brzmi jak klątwa. A w jakim kolorze? Bardzo jasnym, nieco szarawym zielonym- z tego co widziałam na obrazku- wyjaśniła Teresa.  Szaro- zielony to ja  kiedyś  byłem gdy się  czymś zatrułem- powiedział- ale nikt  mnie na szczęście nie  wstawiał do  wody.

Przed wyjściem  Alek został nakarmiony, Teresa  wzięła dla niego również picie, jabłuszko, zabawki i dodatkowe  wyposażenie, by w razie potrzeby mały mógł w  wózku spać. "Zieleń doniczkową" starannie opakowaną niósł Kazik,  a opakowane Portrety jechały w koszu  zakupowym wózka. Ponieważ mały był już po  swoim  obiadku  zaraz po wylądowaniu  w  wózku i opuszczeniu  windy zmęczone   dziecko usnęło. Gdy doszli do bloku  Alek spał jak  zabity, więc Kazik uprzedził Jacka i  Pawła, że dzieciak  śpi, więc go od razu wstawią do pustego pokoju. Jacek wielce  przejęty zjechał do  nich na dół i w końcu  dwiema windami dotarli na siódme piętro do  mieszkania Pawła. W drzwiach  mieszkania stał Paweł w eleganckim męskim fartuszku w białe i  czarne paski, a że trzymał w ręce widelec Kazik mruknął-  dobrze, że nie  czeka na  nas  z tasakiem.  Kazik od  razu "spolaryzował" małego w  sypialni Pawła, sprawdził tylko,  czy  dziecko jest  dobrze  w  wózku przypięte. Kwiatek i portrety trafiły  do rąk Teresy, która szybko je rozparcelowała. Wpierw wcisnęła Pawłowi  zieleń, potem  oba opakowane portrety wcisnęła w garść Jackowi, mówiąc, że to niemal takie same prezenty dla nich obu. Ponieważ mały spał w wózku, drzwi sypialni zostawili  otwarte.

Kwiatek bardzo się podobał Jackowi a Paweł wyraził  nadzieję, że kwiatek  wytrzyma jego absolutny brak talentu ogrodniczego. Pocieszyła  go informacja  napisana na przymocowanej do doniczki kartce. Gdy już obejrzeli mieszkanie, Paweł powiedział,  że ptak jeszcze "dochodzi" w piekarniku i za 15 minut będzie już można  zająć  się jedzeniem.  A co jest w tych dwóch opakowaniach? -  spytał  Jacek. 

Prezenty dla was, żeby nieco ożywić ściany - wyjaśniła  Teresa. Pomyślałam, że dobrze będzie, gdy każdy z was będzie miał u siebie  portret kobiety, którą obaj kochaliście. To znaczy - zaczął Jacek,  ale Teresa mu przerwała- to znaczy, że będziesz wiedział, gdy je rozpakujesz. Pociągnij za ten kawałek taśmy,  ale zrób to na jakimś podłożu, na przykład na  stole - wyjaśniła Teresa. Teraz tak fajnie opakowują obrazki, że jednym pociągnięciem  można obrazek uwolnić z opakowania.

Jacek pociągnął za taśmę i zamarł w bezruchu  gdy papier odsłonił zawartość. To był portret wykonany ołówkiem.  Boże, jęknął - skąd to wzięliście? A ten  drugi?   Otwórz to zobaczysz - powiedziała  cicho Teresa  - drugi jest wykonany farbami  akrylowymi.  Teresa wyjęła z torebki kopertę ze zdjęciami matki Pawła i powiedziała-  zwracam ci  zdjęcia Pawełku.   Jacek patrzył  oniemiały.   Skąd miałaś  zdjęcia?  Ja ich  nie miałam,  Paweł je  znalazł w pamiętniku swojej mamy, były zaklejone pomiędzy dwiema kartkami.  Pokazał mi je,  a ja pomyślałam, że powinniście chyba mieć , każdy z was, jej portret. Była piękną kobietą. A portrety wykonała na moją prośbę moja utalentowana koleżanka, absolutna amatorka.  Paweł wycofał się do kuchni mówiąc, że chyba teraz powinno się rozpakować indyka z piekarnika.  Jacek podszedł do Teresy, objął ją i ucałował - dziękuję ci dziecino z  całego serca. Nawet nie  wiesz, jak bardzo mnie ten twój pomysł wzruszył i jednocześnie zachwycił. Kazik, tym razem masz w domu skarb, nie  żonę.  Ale,  ale gdzie jest  Tadeusz?  Chyba nie jest chory? 

Tata jest w Nałęczowie  i hołubi znajomą sunię, bo jej pańcia kuruje  się w  sanatorium. Gdy pańcia ma  zabiegi to z psicą siedzi w domu lub w parku tata, a gdy on  ma  zabiegi swą sunią zajmuje  się jej pani- wyjaśniła Teresa.  Już są tam tydzień, za dwa tygodnie wrócą. I albo przywiezie ich do  domu syn pani Jadwigi,  albo Kazik po  nich pojedzie. To sąsiadka taty, mieszka na parterze. A tata się z tą panią Jadwigą przyjaźni - tak mi powiedział - wyjaśniła Teresa. Bo wiesz - to takie  nasze rodzinne  psychiczne schorzenie, że długo jesteśmy przekonani, że łączy nas  z kimś  tylko przyjaźń.  Tak było ze mną i Kazikiem.   Ale nie narzekam, przynajmniej  się dobrze poznaliśmy. W sumie to dziesięć lat tak  się "przyjaźniliśmy"  zwierzając  się sobie z różnych problemów.

Paweł zniknął w  kuchni, a po chwili dołączył do  niego Jacek. Wrócili z nałożonymi  już na talerze porcjami. Muszę wam powiedzieć, że to co widzicie to nie jest  wcale indyk ani kurczak a......perliczki. Mam nadzieję, że będzie  wam smakować. Jest to mięso znacznie  zdrowsze od kurczaka i indyka. Jest delikatniejsze. Odkryłem ostatnio metę na perliczki i będziemy je  co jakiś  czas przywozić. W Warszawie nigdzie  perliczek nie   sprzedają. Zamroziłem też małe porcyjki dla Alka, gdy będziecie  wracać do domu to ze sobą weźmiecie. Dość chłodno dziś, więc zamiast do termo torby włożę je do plastikowego pudełka i wrzucę kilka  kostek lodu. 

Rzeczywiście perliczki były bardzo smaczne, "szopska  sałatka" była nieomal artystycznie pokrojona- okazało  się, że Paweł ma  niezwykły talent to krojenia  idealnie  równych  kawałków  warzyw.  Nim zjedli Alek stwierdził, że dość tego  spania i dał  głos. Natychmiast ruszył do  niego Kazik i po zmianie pampersa  przyszedł z nim. Dziecko  było wyspane i w świetnym  humorku, siedziało  na kolanach  Kazika dzierżąc w rączce kawałek jabłka. Wcale  mu  nie przeszkadzał fakt, że nie jest w  swoim domu, dwa razy zawołał  dziadka, ale zaraz mu Kazik wytłumaczył, że  dziadek pojechał z pieskiem daleko, daleko i jeszcze  go nie ma.  Słodziak powiedział  " dada pa,pa", Kazik mu przytaknął, a Jacek rozpływał się nad malcem, że taki grzeczny i  mądry.  Teresa się  śmiała, że gdyby Jacek tyle  razy w ciągu dnia słyszał, że "dziadek zrobił pa,pa" i wyjechał  to nie  dziwiłby się, że dziecko takie  mądre.  A mały  "mądrala" zażyczył sobie  zejścia  z kolan taty i podreptał do mamy prosząc  ją o  "piciu". A może chcesz coś jeszcze  zjeść? - zapytała  Teresa. Mały człowieczek przecząco pokręcił główką i powtórzył "piciu".

No to chodź, powiedziała Teresa- picie mamy jeszcze w wózku. I mały gdy wychodził z Teresą z pokoju zrobił wszystkim  pa,pa.  Aleście go wytresowali - powiedział  Jacek.   Kazik zaśmiał się - Tesia każdego może wytresować, ma do tego talent. Mnie też wytresowała, nie  zauważyłeś?  A czego cię nauczyła?- -spytał  Jacek.  Tego, że nie   umiem  już bez niej być.  Najchętniej siedziałbym całą dobę tak  blisko,  by mieć ją w zasięgu  wzroku i ręki. Wydawało mi  się, że jakoś "otrzeźwieję" bo się przyzwyczaję, ale efekt jest zupełnie inny -  cały  czas wysilam mózgownicę by spędzać  z nią jak najwięcej  czasu. Nie wiem jak ja wrócę do ośmiu godzin pracy w biurze. Teraz to tylko na badaniach jestem poza domem, ale jak napiszę doktorat to mi się laba  skończy.  Ale  może pracę wtedy  zmienię. Kurt już  sobie ostrzy   pazurki by  mnie do  nich  ściągnąć. Prawdę mówiąc, gdyby  nie to  stypendium to już bym  tam  siedział.  A co ty Jacku planujesz? 

Ja to mam uczucia  mieszane - stwierdził Jacek. Ale już nie mam ochoty  siedzieć gdzieś osiem na osiem godzin. Urządzałby  mnie jakiś półetat. I już nie mam ochoty na jakieś podwarszawskie mieściny. Podoba  mi  się tutaj. Dość przestrzennie jest tutaj. Ale jak znam życie to za  dziesięć lat, najdalej, wszystko to będzie zabudowane. Ciekawe co zrobią z tymi łąkami, bo to torfowa  ziemia, dobra  pod buraki a nie pod wieżowce. Kiedyś, sam widziałem to na planach,  miał być stąd aż do skarpy  park wypoczynkowo- sportowy. Miały być korty, baseny, teren do jazdy konnej. I......zero z tego. Zielsko się  tylko panoszy. Zabrali ludziom pola uprawne, które tu były. A fajny, cywilizowany park to przecież  by się przydał. No ale o tereny rekreacyjne trzeba stale dbać,  a to kosztuje.  Jednak te lata  radosnego socjalizmu mocno ludzi  zdemoralizowały. Ludzie  szalenie przyzwyczaili  się do  darmochy.   A gdyby tu zrobić obiekty  sportowe to przecież  nie mogłyby być darmowe, więc wszyscy by bez przerwy jęczeli i usiłowali ze  wszystkiego  korzystać za darmo. Pewnie za jakiś czas ktoś wpadnie na  pomysł by te tereny sprzedać prywatnym inwestorom pod  zabudowę jednorodzinną. Bo  niskie domy, parterowe, to  mogą  sobie stać na torfowisku, wieżowce niestety  nie. Miałem propozycję z Politechniki ale jakoś taką mało konkretną. No i wcale mnie  nie  zdziwi gdy się przeniesiesz do Kurta, choć  wolałbym byście jednak pozostali tutaj. Jakoś tak się zżyłem z wami. Ciekawy jestem jak  się będzie Pawłowi podobało na Akademii.  Wiesz- powiedział Kazik-  Paweł ma ukończony bardzo dobry  kierunek, rozwojowy. Myślę, że da tam  sobie  radę bez problemu.

A gdzie jest Tesa? - zainteresował się Jacek. Pewnie pomaga małemu zasnąć, bo on bardzo krótko dziś drzemał- wyjaśnił Kazik.  Wiesz Kaziu , zrobiła mi twoja  żona naprawdę niezwykłą niespodziankę tymi portretami. No najzwyczajniej  mnie  zatkało gdy  rozpakowałem, niewiele brakowało bym  się rozpłakał.

Tak, moja  żona ma czasami bardzo niezwykłe pomysły. Ona i ciebie i Pawła  bardzo lubi i bardzo przeżyła  historię waszej miłości. Obsobaczyła  cię  trochę bo wczuła  się w  sytuację matki Pawła. Mimo wszystko mężczyźni i kobiety nieco inaczej patrzą na  otaczającą nas rzeczywistość. 

A co u twojego brata? - spytał Jacek. Dobrze i  niedobrze - stwierdził Kazik. Okazuje  się, że jego żona ma chorobę dwubiegunową - to jest ta  zła wiadomość, ale jest to na  szczęście lekka postać. Tyle  tylko, że do końca  swych  dni będzie  brała lek, niezależnie od tego jak się będzie  czuła.  Druga dobra  wiadomość, że to nie jest dziedziczne jeśli nie są  chorzy oboje  rodzice. No a Krystian nie ma tej choroby. Ona chorowała na to "od  zawsze"  i pilnowana przez matkę  zawsze brała lek, a potem gdy się dobrze  czuła odstawiła lek. No a potem miłość,  ciąża, poród i posypało się zdrowie. I Tesia teraz  wciąż sobie  wyrzuca, że ochrzaniała ją i złościła  się na  nią. Ale wiesz- Tesia to dochodzeniowiec - pogrzebała w pamięci, że kiedyś już widziała Alinę w  podobnym rozkojarzeniu, przewertowała  encyklopedię  zdrowia i powiedziała memu bratu co podejrzewa, dała mu do poczytania odpowiedni rozdział  i zabrał żonę do lekarza. Teraz  wszystko się wyprostowało, ale Tesia ma "kaca" i trochę się bała jak zareagujesz na te portrety.

                                                                   c.d.n.