poniedziałek, 14 grudnia 2020

Nie wigilijna opowieść -X

 Ślub udało się zamówić na drugą sobotę lipca. Tolek coś tam jeszcze  marudził, że on to by wolał w ogrodzie, ale Iza mu rzecz wyperswadowała, że: primo to się strasznie zniszczą mamine róże a poza tym wypadałoby wtedy zaprosić sąsiadów zza płotu. Poza  tym jeśli by padało to wcale nie byłoby w ogrodzie  miło a końcowym argumentem było to,  że szpilkowe obcasy wszystkich  pań nie nadają się do chodzenia po miękkim podłożu, więc trzeba by wszystkie drogi komunikacyjne w ogrodzie  i teren pod namiot starannie wyłożyć deskami i jeszcze pilnować by nie było pomiędzy deskami szczelin, w których mogłyby utknąć obcasy szpilkowe pań. Firma, którą rodzice Tolka wynajęli do przygotowania sali kawiarnianej zapewniła Tolka, że będzie się czuł jak w ogrodzie, tyle będzie  zieleni w sali kawiarni.

Iza była bardzo ciekawa czy ojciec przyjedzie, bo datami to było na styk z jego wyjazdem z Martą do Hiszpanii. Podała mu oczywiście adres domowy rodziców Tolka z prośbą by przybył tam przynajmniej najpóźniej o godz. 13,00, bo chciała go poznać ze swymi teściami, ale oczywiście przesłała mu również oficjalne zaproszenie do kawiarni, podając godzinę ślubu. W drzwiach kawiarni miał stać wynajęty człowiek i wpuszczać tylko osoby z zaproszeniami. W sumie uzbierało się ok. dwadzieścia osób. Uroczystość miała się zacząć o 14,30. 

O 13,15 do domu rodziców  Tolka dotarł ojciec Izy. Ale nie z Martą, ale z.....matką Izy. Iza gdy zobaczyła wchodzących do salonu swoich rodziców pomyślała że ma  omamy wzrokowe. Prezentowali się  nieźle, ojciec w jaśniutkim  garniturze,  matka w letniej sukience typu "mazanina", czyli w kwiaty jakby zamazane mgłą.  Z trudem przełykając ślinę Iza dokonała prezentacji mówiąc do swej teściowej- mamuśku, to jest moja matka i mój ojciec. Tatuniu, to moja matka i mój ojciec. Rodzice Tolka wysupłali ze swego wnętrza  super uprzejme uśmiechy i wymienili uściski rąk z przybyłymi. Iza  szepnęła -przepraszam, pójdę po Tolka-  i zniknęła w kuchni, gdzie Tolek poił się wodą. Trzęsąc się z emocji wyszeptała- przyjechała moja matka, ojciec ją tu przywiózł.Tolek chwycił Izę za ramiona, przytrzymał chwilę i powiedział- uspokój się kochana- nikt ci tu krzywdy nie pozwoli zrobić. Sięgnął do apteczki i wyciągnął opakowanie  waleriany, spokojnie odliczył odpowiednią ilość kropli, nalał do kieliszka wody i podał Izie - łyknij,  smaczne nie jest, ale szybko pomaga. Posiedź chwilę sama, zaraz wrócę. I wyszedł do salonu. 

O, jest  pan młody, radośnie zawołał  ojciec  Izy. A gdzie panna młoda? Poszła się przebrać odpowiedział Tolek. Ja też muszę się jeszcze przebrać.  Może państwo już pojadą z moimi rodzicami a my z Izunią pojedziemy drugim samochodem.  Och nie, mamy tu zaproszenie a na nim adres, to pojedziemy moim, żeby potem tu nie wracać po samochód. 

Tolek wrócił do Izy, drugim wyjściem opuścili kuchnię i poszli na górę by się przebrać.

Na Izę waleriana podziałała wspaniale, jako że nigdy nie brała żadnych środków uspakajających. Z okna Iza zobaczyła, że jej rodzice odjeżdżają. Tolek zbiegł na dół by uspokoić swoją mamę, ale ona martwiła się o Izę, nie o siebie. Poszła nawet na górę z Tolkiem by utulić Izę i zapewnić, że wszystko jest w porządku. Młodzi szybko się przebrali i gdy zeszli na dół rodzice  stwierdzili, że wyglądają świetnie a gdy Iza zaczęła przepraszać za całe zamieszanie ojciec ujął jej rękę i powiedział - ja ci jeszcze tego nie mówiłem, ale jesteś dla nas jak nasza własna córka i dziękuję ci, że jesteś z Tolkiem i z nami i z namaszczeniem złożył na jej ręce pocałunek. Kocham Tolka i was oboje też wyszeptała Iza i przytuliła się do obojga. 

Mamuś zobacz, mam w tej sukience kieszenie w  bocznych szwach, mam gdzie schować chusteczkę by wytrzeć łzy gdy mi nerwy puszczą. I młodzi wraz z rodzicami w roli świadków wyruszyli na ślub.

Gdy weszli do kawiarni powitały ich brawa. I z całą pewnością było tu znacznie więcej osób niż dwadzieścia, których spodziewali się Iza i Tolek. Było kilkunastu kolegów Tolka, niektórzy w mundurach, inni po cywilu. Jedni solo, inni ze swymi żonami czy też dziewczynami. Był też Kacper z żoną. Było też kilka par zaprzyjaźnionych z rodzicami. Kawiarniany bar spełniał rolę biura, z półek zniknęły stojące tam zwykle różne  butelki, ich miejsce zajęły różne kwiaty doniczkowe, niektóre pięknie  kwitnące. Na szerokich parapetach okiennych też stało wiele roślin. Ślubu udzielała córka znajomych rodziców Tolka, dla której był to debiut w tej roli. Oprócz odczytania obowiązującej formułki, zebrania podpisów i złożenia życzeń urzędowych, dodała nieco ciepłych życzeń od siebie. Potem świeżo upieczeni małżonkowie wymienili się obrączkami przy wtórze marsza weselnego. 

W tym czasie kelnerzy wnieśli kieliszki z szampanem i poustawiali je na stolikach, zostawiając też na nich króciutkie menu, w którym były do wyboru różne  napoje, lody, kawa, herbata  i dwa rodzaje ciasta. 

Tolek podziękował wszystkim za przybycie, potem rodzicom za to, że go zawsze wspierali. Na koniec podziękował Izie, że zgodziła się zostać jego żoną i dzielić z nim swe życie i przyrzekł publicznie trwać przy niej bez względu na okoliczności. 

Szef kelnerów poprosił wszystkich, by po złożeniu życzeń z powrotem usiedli przy stolikach, bo kelnerzy zbiorą od nich zamówienia na ten mikroskopijny poczęstunek. Pierwsi złożyli życzenia nowożeńcom rodzice obojga, potem podchodzili po kolei inni. Rozbawili Izę koledzy Tolka- jedni się  dopytywali gdzie dotąd ukrywał swą świeżo poślubioną żonę, inni, podobnie jak Kacper, śmieli się, że taki świętoszek stroniący od  płci pięknej był z niego a tu cichcem, cichcem i żeni się z taką piękną kobietą. Gdy podszedł Kacper z żoną Iza zapytała się czemu nie przyszli ze starszym synkiem, bo to bardzo rozgarnięty maluszek. Na to Kacper wykonał zwrot przez sztag i wyciekł z kawiarni. Po chwili wrócił z synkiem na rękach, postawił go na  podłodze i powiedział- idź ukochać ciocię Izę i mały przydreptał do Izy, stanął przy niej i wyciągnął  do góry rączki. Z podłogi podniósł go Tolek, a  mały objął za szyję Izę, potem obrócił się do własnej mamy i ona go wzięła od Tolka na ręce. Agnieszka powiedziała, że oni już muszą iść, bo teściowa siedzi w samochodzie z młodszą, która śpi. I muszą już wracać do domu, bo zbliża się pora jej  posiłku, a mała to żarłok i gdy głodna to jej głosik wygra głośnością nawet z syreną okrętową. W tym momencie Agnieszka wyjęła z torebki niewielkie pudełko a Kacper powiedział - a to jest prezent od nas dla was.

Nasłuchała się  Iza komplementów na swój temat od wszystkich kolegów Tolka i wielu miłych słów od znajomych swych teściów. Gdy kolejka życzących wreszcie się skończyła z ulgą usiadła przy stoliku stojącym  pośrodku kawiarni, przy którym siedzieli rodzice Tolka i jej ojciec- sam, krzesło matki stało puste. A gdzie matka?- spytała. A nie wiem, wyszła nagle, nie wykluczam, że jest  może w samochodzie. Ona jest na odwyku, więc może uciekła od widoku szampana.  Uparła się, że pojedzie ze mną. Chyba kolejny ją porzucił. Jeśli ją znajdę to od razu ją stąd wywiozę. Dbaj o moją  córkę, młody człowieku. Wstał, pożegnał się z rodzicami Tolka i wyszedł.

Z zaplecza kawiarni wyszła urzędniczka i podała im świadectwa  ślubu, poprosiła o sprawdzenie czy wszystko jest prawidłowo i o pokwitowanie odbioru. 

Iza wyszła na chwilę przed kawiarnię, ale nigdzie nie widziała samochodu ojca i wróciła. Goście pomału opuszczali kawiarnię,  a każdy przed wyjściem jeszcze raz życzył wszystkiego co najlepsze. Jako ostatni kawiarnię opuścili kawiarnię młodzi z rodzicami. Samochód prowadził Tolek, który nawet nie tknął szampana, bo jak twierdził nie jest amatorem szampana a poza tym  ktoś w tej rodzinie  musi zachować trzeźwość umysłu.

W domu z wielką  ciekawością otworzyli  szare pudełko, które im wręczył Kacper. W środku było drugie, firmowe, ukrywające malutką kamerę i kartka z  tekstem: "Tolku,  bracie! Mam nadzieję, że kamerka sprawi wam sporo radości, na tyle dużo, że nie pogniewacie się na mnie za to, co na niej jest nagrane, a co nagrałem bez waszej zgody. Agnieszka, Kacper i przychówek. P.S. Rzućcie  obraz na ścianę, niekoniecznie pokrytą  ekranem. 

Tolek szybko przestudiował instrukcję i ustawiwszy się w salonie na wprost wybranej  ściany włączył kamerę. Na ścianie wpierw wykwitł obraz Agnieszki i Kacpra z dziećmi, a mały  Michaś trzymał prostokątny kawałek kartoniku z napisem  Kochamy Was. Potem Kacper wygłosił swą kwestię, mówiąc, że dziękuje Izie za to, że mu otworzyła oczy i że wszystko przemyślał i będzie od teraz dobrze.  A poza tym ma nadzieję, że fakt ,że zabawił się w "ukrytą kamerę" w niczym nie zaburzy przyjaźni Tolka i Kacpra. Dalej było nagranie ze ślubu od chwili gdy przekraczali próg kawiarni wchodząc do niej, kończyło się w chwili gdy wymienili się obrączkami. Najwyraźniej kamerka była ukryta w kwiatach stojących na półkach baru.

Rodzice byli bardzo ciekawi w jaki to sposób Iza otworzyła oczy Kacprowi, więc Tolek opowiedział o tym, że małżeństwo Kacpra wisiało na włosku, a Iza powiedziała tylko Kacprowi, że każde dziecko ma po to dwie rączki, by  jedną trzymała mama, drugą tata i razem je prowadzili. I widać z tego, że Kacper przemyślał wszystko, bo to inteligentny facet, tylko czasem udaje głupka, bo to dość wygodna pozycja w życiu. 

Ponieważ wszyscy byli nieco zmęczeni, a za oknem był upał, postanowili, że teraz po prostu odpoczną, pod wieczór zjedzą obiado-kolację a potem wybiorą się na jakiś spacer, najlepiej plażą.

Gdy znaleźli się w swoim pokoju Tolek powiedział - wiem co jest najlepszym lekarstwem na moje blizny-tylko nie wiem jak to opatentować. No co, powiedz, bo umrę za chwilę z ciekawości,  powiedziała Iza rozbierając się. Okład z Twojego cudnego ciała- twoje ciało goi moje. Zobacz - najczęściej  leżymy przytuleni tak- i tu zademonstrował jak leżą i zobacz- ta strona już wygląda  o wiele lepiej. Iza skręcała się ze śmiechu. A potem zrobiła poważną minę i powiedziała- a ja naiwna myślałam, że to od tego, że często je  całuję. Oooo, od całowania  ich to mi się  różne  tajemnicze rzeczy dzieją z moim ciałem i mózgiem. No właśnie , całowałaś je gdy się ubieraliśmy do ślubu i zupełnie  zapomniałem, że mam dla  ciebie prezent ślubny i wyjął ze stolika nocnego płaskie, bursztynowe pudełko i podał je  Izie. Iza je otworzyła i zamarła- w środku była platynowa bransoletka, na jej wewnętrznej stronie był wygrawerowany napis - Miłości mego życia, Izie. Na zewnętrznym obwodzie były 3 maleńkie diamenciki. Bransoletka była doskonale dopasowana do jej nadgarstka i był zapinana. I oczywiście była z platyny. Po chwili zachwytów Iza  stwierdziła - no faktycznie coś ci nawała przeze mnie w mózgu- wydałeś mnóstwo pieniędzy. Izuniu, z ekonomicznego punktu widzenia to jest dobra lokata. A ile się jubiler namartwił, że na pewno ten obwód jest za mały, bo takie szczupłe nadgarstki to może mieć tylko dziecko. A nie zauważyłaś jak ci się przyglądał gdy  wybieraliśmy obrączki? Nie,  nie zauważyłam, bo ja w ogóle nie patrzę się na obcych facetów, przesłaniasz mi cały świat.

Około ósmej wieczorem zjedli obiado-kolację i razem z rodzicami wybrali się na spacer. Mieli ze sobą dwie nieduże maty plażowe, żeby w razie zmęczenia posiedzieć trochę na  plaży przy brzegu. Iza pochwaliła się teściom prezentem ślubnym od Tolka, a oni stwierdzili, że prezent ładny i praktyczny a Iza jest go w stu procentach warta a oni się cieszą, że Tolek to docenia. Iza spoważniała i odpowiedziała - to wasza zasługa, bo tak go wychowaliście. I teraz  żal mi tych wszystkich dni kiedy żyliśmy osobno. I wciąż dręczy mnie to, że byłam krótko, bo krótko ale z innym. Teściowa objęła ją mocno i powiedziała- a może dobrze, że tak było, może dzięki temu masz teraz inne spojrzenie na wiele spraw. Wszystko co nas spotyka w życiu czegoś nas uczy.  Choć niektórzy bywają wielce odporni na wiedzę, którą im daje życie. Nie myśl już kochana o tym co było, dziś się zaczął nowy etap waszego życia. I powiem ci szczerze- jestem szczęśliwa z trzech powodów - mam męża, którego kocham i z którym mamy wciąż wspólny język, nawet wtedy gdy się sprzeczamy, mam syna, który jest wreszcie szczęśliwy i mamy was oboje a wy nas nie odrzucacie, choć jesteśmy z różnych pokoleń. Gdy chodziłam w ciąży marzyłam, że urodzi się córeczka, byłam bardzo rozczarowana. Ale teraz dzięki temu dziecku, którego płeć mnie tak rozczarowała mam ciebie i to jest cudowne. Siedziały wsparte o siebie i nieco zadumane. Pierwszy podniósł się ojciec i zapytał czy tylko on woli nocować w domu niż na plaży, podszedł do swej żony i Izy i obu pomógł wstać. Tolek zwinął maty i idąc z Izą w stronę domu zapytał - spiskowałyście? No jasne-odpowiedziała Iza - kobiety muszą się trzymać razem.

                                                             

                                                                         c.d.n.