sobota, 30 stycznia 2021

Nigdy więcej - 6

To było trudne popołudnie.Mietek zawiózł Wisię do kancelarii na spotkanie z adwokatem, na chwilkę wpadł tylko pokazać się adwokatowi, że jest  i przywiózł Wisię, potem wycofał się do samochodu.  Za 10 szósta do poczekalni wszedł mąż Wisi a w pięć minut później zostali poproszeni do gabinetu.

Wiśka nie byłaby sobą, gdyby nie powiedziała adwokatowi, że zupełnie nie może pojąć co sąd ma do  rozwodu pary bezdzietnej, która nie chce  być dłużej ze sobą razem. Ślub brali bez towarzystwa sądu to rozwód powinien nastąpić na takich samych zasadach.

Przecież sąd  nie może jej nakazać by kogoś pokochała lub też przestała kochać.  Więc może  kiedyś ktoś by wreszcie przejrzał wszystkie prawa i przepisy i je bardziej dostosował do realiów życia. Pan adwokat kurtuazyjnie  przyznał jej rację , po czym przystąpił do omawiania ich sprawy. Mąż Wisi wygłosił swoją tezę, że aspekt seksualny  związku jest dla niego mało istotny, że ważniejsza jest wzajemna troska o siebie, wspólne poglądy i zainteresowania. Gdy adwokat spytał się kiedyż to miał ostatni kontakt fizyczny z  żoną, Wisia szybko wyciągnęła kalendarzyk z tego roku i powiedziała - 16 stycznia. Cały luty byłam w szpitalu i potem już nie było w tej rodzinie zbliżeń. Miałam zwyczaj zaznaczania dat zbliżeń. Niektórzy lekarze polecają ten sposób by potem łatwiej było wyciągnąć  jakieś wnioski np. w kwestii ustalenia daty porodu lub jakichś zaburzeń zdrowotnych.

Wisia odniosła wrażenie, że jej mąż przygląda się jej jak wielce egzotycznemu stworowi, zresztą adwokat także, ale  on nie tylko z ciekawością ale i współczuciem.

A jak długo trwa taka sprawa rozwodowa- zapytała Wisia. Mam wrażenie, że w państwa przypadku skończy się wszystko na 1 rozprawie. No i postaram się, by doszło do niej szybko, bo przecież pan wyjeżdża za granicę, więc nie  będziemy pana stamtąd ściągać na rozprawę. Zawiadomienie o rozprawie przyjdzie na państwa adresy domowe. Ooo, a pani podała tu inny adres do korespondencji i uśmiechnął się do Wisi. To znaczy, że się pani wyprowadziła od męża, tak? Tak, potwierdziła Wisia. No to dopiszcie to państwo na końcu swych oświadczeń. I na tym wizyta się skończyła.

Gdy wyszli, w poczekalni czekał na Wisię Mietek. Wisia chwyciła  swego "jeszcze męża" za ramię i powiedziała- chciałeś poznać z kim cię zdradziłam i z kim chcę się  związać a więc proszę - poznajcie  się panowie. Z przyjemnością patrzyła na Mietka, który wyglądał jak model z żurnala mody dla mężczyzn z klasy biznesmenów na wakacjach. Panowie wymienili męskie uściski rąk i jej "jeszcze mąż" powiedział - powinienem powiedzieć, że miło mi pana poznać, ale to nie byłaby prawda. No ale skoro pana wybrała to tylko mam jedną prośbę - niech jej pan nie skrzywdzi. Do widzenia. Zrobił zwrot na pięcie i szybko wyszedł. Sympatyczny facet - stwierdził Mietek. Chyba nie mówiłam nigdy, że jest antypatyczny- zauważyła Wisia. Ma tylko jeden feler a i to z gatunku tych niewidocznych.

Z gabinetu wychylił się adwokat, a Mietek poprosił by Wisia  na niego chwilę zaczekała. W pół godziny później wyszli obaj, uśmiechnięci i bardzo zadowoleni. W dwa samochody pojechali na kawę i "coś do kawy" do Bristolu. Przy kawie adwokat opowiedział Mietkowi jak to Wisia skrytykowała obowiązujący system prawny i że tak naprawdę to ona ma rację. Zapewnił ich, że postara się, by ta prosta sprawa jak najszybciej została rozpatrzona, bo jest jasna i nieskomplikowana. 

Wieczorem Wisia usiłowała dopytać się co jeszcze Mietek załatwiał z prawnikiem, a ten śmiejąc się powiedział - prezent ślubny dla ciebie. No przecież kupiłeś mi ten pierścionek . No ale to nie jest prezent ślubny, po prostu chcę byś nosiła codziennie coś co by ci przypominało, że jestem, że istnieję.

Musimy chyba pomyśleć trochę o naszym ślubie. Jaki jest twój stosunek do tego rodzaju imprez? Taki jak do dziewictwa - zupełnie niepotrzebna komplikacja. Po prostu wystarczy pójść do urzędu i podpisać dokumenty. A już zupełnie nie rozumiem brania ślubu kościelnego, tego zamieszania z suknią ślubną, rzucaniem wiązanki, tłumem ludzi, z których co najwyżej dwie  osoby kochasz i z pięć lubisz.

No dobrze podsumował Mietek- cały ten cyrk to najczęściej jest właśnie dla publiki a nie dla głównych bohaterów tego spektaklu. Ja to sobie wyobrażam, że weźmiemy ten ślub bez żadnych ekscesów, podpiszemy papierki i wtedy spotkamy się z tymi, których lubimy i kochamy na jakimś przyjęciu w którejś restauracji z dobrym dojazdem, czyli gdzieś w centrum. Myślałem wpierw o Świerkowej w Konstancinie ale tam dojazd jest kiepski, a nie zamierzam wynajmować autokaru dla gości.  I będę taki podlec, że zaproszę tylko tych, których naprawdę lubię a pominę tych których "wypada zaprosić " bo coś tam. Na moim ślubie z Baśką nie było wcale mojej rodziny bo zbojkotowali, choć byli zaproszeni.Na wesele też zapraszałem, ale też zbojkotowali. Żeniłem się z nią na złość całej rodzinie, bo wszystkim marzyła się na moją żonę córka przyjaciół moich rodziców, "dobrana wiekiem", czyli  z rok ode mnie młodsza. Tyle tylko, że nawet porozmawiać z nią nie miałem o czym, nie mówiąc już o innych a dość istotnych dla mnie rzeczach.

A ze mną też się zaplanowałeś  ożenić komuś na złość - zapytała Wisia ze śmiechem. Nie, ciebie po prostu kocham. I chcę by ten ślub był tak zorganizowany jak ty sobie tego zażyczysz. Ale nie ukrywam, że chciałbym się tobą pochwalić, pokazać wszystkim, że się kochamy naprawdę. 

Mieciu, a powiedz mi prawdę- kochałeś Baśkę? Mietek chwilę milczał - nie, to nie była miłość, to raczej było pójście na łatwiznę i to obustronne - ona chciała sobie poprawić reputację, ja chciałem tylko sexu. Ale nigdy nie było mi z nią tak jak z tobą i nigdy nie było takich pieszczot, tej super intymności jak jest z tobą. Małżeństwo z nią trwało tylko pół roku, czyli o pół roku za długo. A nasz, twój i mój pierwszy raz to odczułem tak, jakbym nagle stanął pod wodami walącej się na mnie Niagary, no normalnie tchu  mi zabrakło. To było coś, czego jeszcze nigdy przedtem nie przeżyłem. I nadal tak jest. Nie umiem tego za dobrze opisać, ale to jest tak cudowne i tak bardzo mnie uzależniło, że chwilami mnie ogarnia przerażenie. Powiedziałaś mi któregoś dnia, że czujesz jak krew we mnie krąży i że to cię przeraża, choć to jest cudowne. Ujęłaś to lepiej niż ja. Ale nie tylko to w tobie kocham - kocham wszystko co z tobą związane. Podglądam cię jak śpisz i z trudem się powstrzymuję, żeby cię nie całować i nie pieścić. Nigdy nikogo nie całowałem i nie pieściłem tak jak ciebie. Lubię patrzeć na ciebie gdy jesz, gdy coś szykujesz dla nas do jedzenia, uwielbiam nasze wspólne kąpiółki. Halinka ma rację, jestem zakochany po uszy. No i ogromnie się cieszę, że sobie przypadłyście do gustu.

Wisiu, a czujesz się na siłach by poznać moich rodziców teraz, czy wolisz to zrobić gdy już otrzymasz rozwód? A dużo na to sił trzeba mieć?- Mietek się roześmiał- nie są złośliwi, a jak znam życie to Halinka już ci tam wysmażyła laurkę i nie sądzę by się czuli poszkodowani z tego powodu, że jesteś, a raczej będziesz rozwódką. I nie musisz sobie domalowywać zmarszczek przed wizytą. Dawno u nich nie byłem, więc radość będzie podwójna. Nie dość, że się syn marnotrawny pokazał to wreszcie z normalną kandydatką na żonę. Wisia przytuliła się do Mietka - a ty wiesz, że teraz wyglądasz dużo młodziej niż wtedy gdy się zaczęliśmy spotykać? Popatrzyłam na ciebie i  na "jeszcze męża", który ma zaledwie dwa lata więcej ode  mnie i wiekowo nie widać wcale różnicy miedzy wami. Widać, że służy ci moja miłość. Jeszcze jak !- dodał Mietek. 

No to może jutro wpadniemy do rodziców już po obiedzie? Tak bez uprzedzenia? - chyba powinieneś  ich jednak uprzedzić- zauważyła Wisia. No pewnie, że uprzedzę, zatelefonuję do nich dziś, a jutro wpadniemy. To dom wariatów, nigdy nie wiadomo kiedy kto wpadnie. To jest bliźniak łączony przejściem na parterze i w tym przejściu jest salon. Ja się tam zawsze czuję jak w wagonie restauracyjnym, aż się dziwię, że ten wagon cały czas stoi w jednym miejscu. Po prostu Halinka ma jedną połówkę bliźniaka, rodzice drugą.  A żeby było jeszcze dziwniej to domy są połączone tym salonem, ale żeby przejść  z jednego ogródka do drugiego to trzeba wyjść na ulicę. Ja się tylko boję, że gdy zobaczysz tę całą porąbaną rodzinę w komplecie to odechce ci się ślubu ze mną. No ale my chyba tam nie będziemy mieszkać czy może ja o czymś nie wiem?- zapytała się ze śmiechem Wisia. No pewnie, że nie będziemy tam mieszkać, bo dla nas to ja zaprojektuję domek, ale nie tam, w drugim końcu miasta.

Wisiuniu, a lubisz psy? Lubię, bo co? Bo tam są trzy,  tata, mama i dziecko. Mojemu tacie się wydawało, że przygarnął dwa psy a przygarnął parkę. Potem stwierdził, że to para zboczonych psów, zwrócił im  honor gdy jeden z psów urodził trzy szczeniaki. Dwa udało się oddać, trzeci płci męskiej został. Mieszkają  we własnym domu- z ogrzewaniem, bo mama  kazała im doprowadzić ogrzewanie. Wyglądają  dość groźnie ale gdy im kogoś się przedstawi, że to swój, to mogą go zalizać na amen. To owczarki anatolijskie. Co zabawniejsze, to wpuszczą obcego na posesję, ale nie wypuszczą. 

Będziesz musiała znieść ich pieszczoty bo wchodząc powiem im, że jesteś swoja, obwąchają cię, poliżą po rękach i już masz do nich stałą przepustkę. Poza tym dla nich to ty jesteś zapewne przesiąknięta moim zapachem bo razem mieszkamy i stale się dotykamy. No i są jeszcze moi porąbani siostrzeńcy- mały to ci zaraz wlezie na kolana i wetknie "ksiązeckę do cytania" a starszy będzie cię zanudzał samolotami, których ma na kopy. Przy tym cyrku to prawie już nie zauważysz, że są tam moi rodzice.

To wszystkie twoje dotychczasowe  narzeczone musiały to znieść? - Wisia skręcała się ze śmiechu. I psom i dzieciakom jest obojętna płeć gościa- to przechodzi każdy kto tam przyjdzie. Baśkę musiałem im pokazać wprowadzając przez dom  Halinki.  Halina ci zapewne powie, że psy warczały na sam dźwięk głosu Baśki. A ja myślę, że warczały z powodu jej perfum. Strasznie się perfumowała.

A ja to zapewne pachnę twoją wodą po  goleniu, bo na moim policzku sprawdzasz, czy jesteś gładki. Całe szczęście, że zawsze jesteś dobrze ogolony, bo inaczej już bym miała skórę zdartą. 

Nie używam perfum bo jakby nie było, to jestem codziennie w pracy. A pomyśl co by to było gdyby każda z nas się perfumowała a do tego każda innymi perfumami. Pewnie można by było zemdleć wchodząc do pokoju.

Lubię zapach sandałowego drzewa i czasem na urlopie robiłam sobie sesje zapachowe włączając kominek zapachowy. Ale mój "jeszcze mąż" go nie tolerował. I lubię też zapach cedrowego drewna. To takie indyjskie zapachy. Zauważyłam, że mam ciągoty do indyjskiej kuchni, lubię łagodne curry. Muszę kupić i zrobimy sobie któregoś dnia taki polsko-indyjski obiadek. To znaczy zrobię dwa obiadki, żeby było co zjeść, gdy ci kuchnia indyjska nie będzie  pasowała.

Wisiuniu, jutro wychodzisz o drugiej, to możemy pojechać do moich rodziców tak na piątą, prawda? Prawda, tylko kupimy po drodze w delikatesach coś słodkiego dla dzieci a może wypadałoby i coś dla dorosłych kupić, nie sądzisz?  Dla dorosłych to przecież ja mam ciebie moja kochana - odparł Mietek. To dom, do którego nie ma co przywieźć - kwiatki odpadają, bo szwagier ma szklarnię, alkoholu nie, bo nie ma kto pić, ciasta żadnego nie, bo Halinka by się obraziła, bo ona robi najlepsze ciasta na świecie. Takim naprawdę pożądanym prezentem to jesteś ty, nareszcie jakaś normalna, a do tego ładna dziewczyna. 

Czy to znaczy, że ty mnie tam u nich zostawisz, skoro mam być prezentem? A już myślałam, że mnie kochasz- śmiała się Wiśka. Kochana moja,  im by wystarczyło do szczęścia, gdybym im obiecał, że się pobudujemy blisko nich, ale takiego prezentu im nie zrobię, zapewniam cię.

Następnego dnia po godzinie siedemnastej Mietek otwierał furtkę ogrodu rodziców a na spotkanie jemu i Wisi wyszły trzy wielkie psy.Wpierw się przywitały z Mietkiem, który im tłumaczył, że to kochana Wisia przyszła, potem starannie obwąchały Wisię i lizały po rękach. Na widok psiego domu Wisia omal nie padła z wrażenia. Miał półtora metra wysokości.

Starsi państwo serdecznie powitali Wisię, oboje dobiegali siedemdziesiątki, ale wyglądali jeszcze całkiem rześko.  Mama Mietka przyglądała się Wisi  przez moment a potem uśmiechając się powiedziała - moja córka jest panią zachwycona i się jej nie dziwię. Czy naprawdę poznaliście się w szpitalu? Tak, pewnie dlatego, że leżeliśmy na jednym oddziale. Nie było już miejsc na kobiecej chirurgii a na męskiej był jeden pokój wolny i w tym mnie ulokowali - grzecznie wyjaśniła Wisia. A pani tak młodziusieńka i tak ciężko się pani przechorowała- ciągnęła starsza  pani. No ale jakoś się z tego wszystkiego wykaraskałam i już nic mi nie dolega. A taka młodziusieńka to już nie jestem, niedługo kończę 31 lat. Niemożliwe- nie dałabym pani więcej niż dwadzieścia lat!  Cieszę się, że Mietek wreszcie panią do nas przywiózł, bo Halinka wciąż mi opowiada  jaką to piękną dziewczynę Mietek poznał i pokochał. A jak ty dziecinko z nim wytrzymujesz, bo to straszny uparciuch jest. Nie zauważyłam by był uparciuchem -zdziwiła się Wisia. Jest bardzo dobrym, wrażliwym i czułym mężczyzną. A pomaga ci choć trochę w domu? Tak, często gotuje wtedy gdy on jest w domu a ja w pracy. I często oboje szykujemy dla siebie coś do jedzenia.  Och- Wisia odwróciła się do Mietka- zapomniałeś wyjąć coś z bagażnika- przynieś, proszę. Faktycznie - już idę, przyniosę obie siatki od razu. I Mietek szybko wymaszerował z pokoju. A jego  matka rozejrzała się i cicho zapytała - a ty go dziecinko naprawdę kochasz?  Naprawdę i to bardzo - odpowiedziała Wisia patrząc śmiało w oczy swej przyszłej teściowej. Czy mogę do ciebie mówić Jadwisia? Oczywiście, będzie mi bardzo miło. No to chodź, uściśnijmy się.  Mietek wrócił w chwili gdy się obejmowały, a jego matka głaskała Wisię po głowie. Mamo, nie rozbestwiaj mi żony, jeszcze  pomyśli, że ty zawsze jesteś  taka miła. Dla niej będę, bo warta jest tego. Aby nieco ochłodzić atmosferę Mietek zaczął wyjmować to co przywieźli ze sobą. Ooo, ktoś obrabował sklep Wedla, zauważył ojciec. Mietek wziął jedno z pudełek i powiedział- dla taty są niemal cygara, naprawdę dobre, choć chyba nie kubańskie. W tej chwili do pokoju  weszła Halinka - no wreszcie przywiozłeś do nas swój skarb! No i jak ci się mamuś widzi Wisia? prawda że wygląda jak  starsza  nastolatka? Nareszcie mój brat poznał  i pokochał kogoś normalnego!  Wisiu, a jak negocjacje? W porządku, mój były się zgodził, oświadczenia złożone, teraz  tylko czekamy na termin. O to naprawdę ruszyło do przodu. Ja już się doczekać nie mogę - powiedział Mietek. A wiesz, poznałem byłego, całkiem sympatyczny facet, poprosił bym jej czasem nie skrzywdził. Ładnie się znalazł. A gdzie twoje potwory Halinko - zapytał Mietek. Potwory są na jakiejś dziecięcej imprezie więc będziemy mogli w spokoju porozmawiać. Wisia chodź ze mną przygotujemy kawę i herbatę, pokroimy ciasto. Zrobiłam mirabelki pod kruszonką. Samograj istny, tylko wypestkowanie mirabelek trochę trwa. Reszta się sama robi. No to niedługo pewnie weźmiecie ślub. I jak moja mama? Jak każda mama, wszystkie martwią się nawet o bardzo dorosłe dzieci. Chyba martwiła się, że synek nie dokonywał dobrych wyborów. No ja myślę, moja droga, to była panienka której  żadna  matka nie chciałaby za synową. Ale na szczęście poznał ciebie i jest tak zakochany, że chwilami sam nie wie jak ma na imię. On ci się nie przyznał, ale w szpitalu siedział cały czas pod salą operacyjną i mało na serce  nie zszedł gdy było z tobą źle. A skąd wiedział, skoro siedział pod salą.? No bo się zaczęły gonitwy po krew, ściągali z całego szpitala i z miasta. O tym, że było bardzo źle to ja się dowiedziałam  z miesiąc po wyjściu ze szpitala, gdy przyszłam na kontrolę.

                                                                   c.d.n.

Nigdy więcej -5

 W samochodzie Wisia przytuliła się do Mietka i powiedziała - to jedźmy już do domu, rano oboje  idziemy do pracy.  Ja nie idę, okazało się, że mam jeszcze urlop do odebrania, bo odchodzę z wykonawstwa, wracam do projektowania, tak jak ci   mówiłem.    I mam do końca wymówienia urlop. Rano  cię odwiozę i przyjadę po ciebie do pracy. I zrobię zakupy, tylko mi powiesz co mam kupić. A jak było?  Dziwne, ale bardzo, bardzo  spokojnie. Przyszło mi na myśl, że jemu ta sytuacja z jakiegoś względu pasuje, może pokochał  w międzyczasie inną a nie miał odwagi na zerwanie małżeństwa? Nie wiem co prawda po co chce poznać ciebie. Chyba ucieszył go fakt, że nie jesteś z kręgu naszych wspólnych znajomych. Prosiłam, by na razie, do chwili rozwodu nie mówił ani swoim ani moim rodzicom, że się rozchodzimy i się na to zgodził. Bo po o mają czaszkować nad problemem czemu się dzieci rozwodzą.Ma do wyboru - albo że wyjechałam do sanatorium albo że wyjechałam w  długą delegację. Gdy się zaczęłam pakować to powiedziałam, że wracam do rodziców ale on zaraz powiedział, że w to nie wierzy, więc powiedziałam, że ma rację nie wierząc w to, bo będę mieszkać z kimś, z kim go bardzo niedawno zdradziłam. I że wg ciebie seks nie jest dodatkiem do związku a raczej to związek jest dodatkiem do seksu. No bo tak właśnie jest - przytaknął Mietek.  

Dla mnie teraz najważniejsze, że się zgodził na wizytę u adwokata- ciągnęła Wisia. Prosiłam by był za kwadrans szósta, bo on  z natury jest straszliwie niepunktualny. No to świetnie, ja też tam będę, to mnie pozna. Bo chcę uregulować pewne sprawy majątkowe. Wszak będę miał żonę z prawdziwego zdarzenia.

Z tego całego zamieszania zapomniałem ci powiedzieć, że moja Halinka uznała, że ci dobrze z oczu patrzy i że nie wyglądasz na  trzydziestolatkę. Chciała żebyśmy my do nich przyjechali, ale tam jest dwoje bachorów, co się wiecznie roją i drą albo się biją. Zawsze jak tam jestem mam ochotę zakleić im buźki plastrem a do tego przywiązać  obu do krzeseł. Rozwydrzeni do granic wytrzymałości. Jeden ma cztery lata a drugi osiem.  Wisia roześmiała się - jak widzę to nie przepadasz za siostrzeńcami. 

Żebyś wiedziała, ja w ogóle za dziećmi nie przepadam. I dlatego powiedziałem, żeby przyjechała  do nas sama, bez męża i dzieci. Szwagier gdzieś wyczytał, że dzieci trzeba  hodować bezstresowo i towarzystwo jest po prostu rozwydrzone. Wolno ci było stanąć  na środku pokoju i wrzeszczeć ze złości, bo chcesz dostać coś, czego nie powinnaś? Ja wiem, czterolatkowi to może być ciężko coś wytłumaczyć no ale ośmiolatek to już duże dziecko. To wszystko przez to, że siostra nie dała ich do przedszkola, tylko siedzieli u mojej mamy i ona ich tak rozwydrzyła.  

Gdy otworzyli drzwi mieszkania, Misia powiedziała -och  ale pachną róże!  W przedpokoju koło szafy na podłodze stał duży wazon a w nim pełno róż. Róże stały też w kuchni i na stole w dużym pokoju i na półce w łazience. Boże, chyba  jakiegoś ogrodnika zaciukałeś i ograbiłeś jego ogród z kwiatów. To z radości, że będziesz tu teraz  mieszkać. 

Kochany, jesteś niemożliwy wariat, ale to  cudne, dziękuję. Rozpieszczasz mnie  niemiłosiernie. Mamy coś zimnego do picia?  Wisiuniu powtórz to jeszcze raz, proszę. Ale co mam powtórzyć? No to całe zdanie. Zapytałam, czy mamy coś zimnego do picia - no właśnie - wreszcie powiedziałaś "czy my mamy" a nie czy ja mam. Oczywiście,  że mamy, jest nawet zimny kompot z truskawek. A może zjesz coś? Nie , dziękuję już za późno. Jestem jakaś wykończona. Marzę by się umyć i położyć. No to chodź, weźmiemy prysznic i pójdziemy spać. 

W łazience czekał na nią szlafrok identyczny niemal jak Mietka i gdy po wzięciu prysznica przyszli do sypialni Wisia doznała kolejnego szoku - łóżko było okryte cieniutką białą tkaniną,  a na niej rozsypane  płatki róż. Kochana moja, to nasza pierwsza wspólna noc! Będę mógł cię całą noc mieć obok siebie, musiałem to uczcić. Zgarnął  tę woalową  kapę pełną płatków róż, wyniósł do dużego pokoju. Wisia  płakała, ale były to łzy  szczęścia. 

Rano odwiózł ją do pracy, potem po nią przyjechał. Wracając wspólnie zrobili zakupy. Oboje byli zachwyceni faktem, że są razem. Wisia rozpakowała swoje walizki i poukładała rzeczy w szafie, w pełni doceniając jej wnętrze. Swoje kosmetyki bez trudu zmieściła w jednej z szafek łazienkowych, zadziwiając Mietka ich niewielką ilością.  Jej domowa sukienka super mini na cienkich ramiączkach wywołała wybuch entuzjazmu Mietka i to tak  gwałtowny, że na dwie godziny ugrzęźli w sypialni. Dobrze, że wychodząc z kuchni Wisia przezornie wyłączyła gaz.

Płatki róż  znalazły locum w pięknym kryształowym  flakonie, gdzie się wspaniale prezentowały, nadal rozsiewając  zapach i zdobiąc stół w dużym pokoju. Wisia śmiała się potem, że te dwa dni upłynęły im głównie na wynajdywaniu miejsc, w których można się wygodnie pieścić, całować, kochać, opracowywali technikę robienia kanapek w trakcie przytulania się do siebie, gotowania obiadu tkwiąc w objęciu partnera. Mietek zachowywał się tak jakby mu nagle ktoś ujął 20 lat.

W niedzielę pojechali nad Zalew Zegrzyński do Zegrza. Mietek się śmiał, że przecież musi zobaczyć  Wisię w kajaku w kostiumie bikini. Trochę się spiekli na słońcu. Leżeli na kocu cały czas trzymając się za ręce, ale to było jakoś tak naturalne, że nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Czas leniwie  płynął, a oni  planowali najbliższe dni. 

Mietek proponował, by Wisia koniecznie zrobiła kurs na prawo jazdy. Jesień to dobry czas na taki kurs, bo nauczy się jeździć w różnych warunkach pogodowych. A swym rodzicom przedstawi Wisię gdy już Wisia otrzyma rozwód. A co zrobisz gdy się nie spodobam twoim rodzicom -  spytała przekornie Wisia. Zmienię rodziców na lepszych- śmiał się Mietek. To, że im ciebie przedstawię to tylko kurtuazyjny gest z mojej strony, nic im do tego z kim się żenię. Jak znam życie to ta  papla Halinka już mamie wypaplała, że jestem zakochany po uszy w  takiej trzydziestolatce co wygląda na nastolatkę.  Chodź, pojedziemy  na obiad, zjemy lina  w śmietanie z koperkiem.

A potem pojedziemy z powrotem do Warszawy i wpadniemy na lody włoskie. A po lodach sprawdzimy czy aby nas w domu nie ma, bo już strasznie dawno cię nie całowałem. A w poniedziałek, gdy cię odbiorę z pracy to po drodze do domu zahaczymy o jubilera. Trzeba się rozejrzeć za obrączkami. Myślałem o takich na wzór zachodni, które wpierw są pierścionkami zaręczynowymi a potem obrączkami. Wpierw  nosisz na lewej ręce i są  dowodem zaręczyn a po ślubie nosisz na prawej ręce i są obrączkami ślubnymi. A poza tym to mam ochotę byś sobie wybrała jakiś pierścionek, albo bransoletkę. Podoba mi się, że nie nosisz kolczyków. Masz takie ładne uszka, że nie trzeba ich niczym ozdabiać. Chodź kochana, jedziemy na tego lina.

Do Warszawy wrócili nim zaczął się szczyt powrotu warszawiaków do stolicy, dzięki czemu nie wlekli się w korku. I zamiast kąpieli było wzajemne smarowanie  spieczonego ciała.

W godzinę po ich powrocie do domu zatelefonowała siostra Mietka, że wpadnie do nich, bo mąż wraz z dziećmi idzie na przyjęcie urodzinowe do jednego z kolegów starszego synka, więc ona ma wolne i może do nich  wdepnąć. I żeby nic nie szykowali, bo ona upiekła szarlotkę i ją przywiezie.

W dwadzieścia minut potem już u nich była.Wprawdzie Mietek optował za tym by Wisia wystąpiła swej domowej mini sukience, ale Wisia wskoczyła w swój letni kombinezon, który zaraz skojarzył się Mietkowi z pasem cnoty.

Nic tak nie przełamuje lodów jak dobre ciasto i kilka komplementów. A oprócz tego ciasta Halinka przywiozła dla  Wisi mały jasieczek na bujany fotel, czym  z miejsca miała u obojga  duży plus. Panie od razu przeszły "na ty". Halinka powiedziała, że ogromnie się cieszy, że Mietek ma wreszcie jakąś normalną, przyzwoitą kobietę, która na dodatek wygląda nadzwyczaj młodo. Przy okazji powiedziała, że dopóki nie będzie możliwości zaplanowania płci dziecka to nie warto się w rodzenie  bawić, bo ona naprawdę nie  chciała synów, a ma ich dwóch.  

Wisia skonstatowała, że z chwilą, gdy tylko będzie można zaplanować z góry płeć dziecka to natychmiast kobiety z całą pewnością stracą taką możliwość bo takie planowanie będzie od razu w gestii  rządzących, a wiadomo nie od dziś, że przeważnie są to faceci. Jej to się raczej marzy, żeby faceci musieli choć jedno dziecko w trakcie związku urodzić. To wtedy któryś z nich wymyśliłby jakieś urządzenie do produkcji dzieci. No i żeby każdy z nich co miesiąc  miał okres  i zespół  napięcia  przedmiesiączkowego - dodała Halinka. Mietek tego słuchał z wielkim niedowierzaniem aż mu Wisia powiedziała - niestety my to mamy, miesiączkuje każda a dolegliwości z tym  związane to ma co trzecia. Jeśli nie wierzysz to  dam ci poczytać gdy przeniosę tu część książek z domu. No ale my też mamy różne dolegliwości związane z płcią- zaczął mówić Mietek - ale nim dalej rozwinął temat Halinka szybko powiedziała- tak macie, głównie z brudu lub z niegrzeczności. Z brudu bo tylko co drugi myje się tak jak należy a z niegrzeczności bo zadajecie się z niewłaściwymi kobietami. O matko, jęknął Mietek - aleście się dobrały.  Halinka ma rację- dodała Wisia.

Potem Halinkę  zainteresowała sprawa rozwodu Wisi, ale na ten temat to Wisia dała się wypowiedzieć Mietkowi. No i zaraz po rozwodzie  bierzemy ślub- podsumował Mietek. Nie jestem zwolennikiem życia na "kocią łapę".  A wiesz dlaczego on tak mówi- zapytała Halinka Wisię. Nie, nie wiem - zgodnie z prawdą odpowiedziała Wisia. Bo ja z moim mężem dość długo żyłam bez ślubu i dopiero gdy zaszłam to wzięliśmy ślub.

Czy ty wiesz Wisiu, że mój brat to był w tobie zakochany jeszcze gdy byliście oboje w szpitalu?  

A ja w tym szpitalu to chwilami nie wiedziałam jak mam na imię, on mi dopiero teraz przypomina co ja tam mówiłam. Ale fakt, że przychodził do mnie na salę codziennie. A wiesz Halinko - jedna z babek, z którą leżałam na sali zatelefonowała do mego męża i powiedziała mu, że my romansujemy. Pomyliła się tylko o pół roku- zaśmiała się Wisia. 

Widocznie widziała symptomy, których ty nie dostrzegałaś, bo jednak to była  ciężka operacja. On mi stale o tobie  mówił gdy przychodziłam do niego do szpitala - powiedziała Halinka. I naprawdę, wierz mi - cieszę się, że będziesz jego żoną. Bo ty jesteś jego miłością.

To prawda, Wisia jest miłością mego życia. A  noc z piątku na sobotę była  najszczęśliwszą w moim życiu, bo zasypiałem przy niej i przy niej się rano obudziłem.

Halinko, gdy przyszłam tu z nim w piątek późno wieczorem  całe mieszkanie było w różach, to było niesamowite. Halinka zaczęła się śmiać- był po nie u 4 ogrodników w Dawidach. Rzecz przejdzie do historii, jak mój  braciszek wykupywał róże, wpierw sprawdzając czy pachną.  No ale to było cudowne - zapewniła Halinkę Wisia. Ale i bez tych róż go pokochałam. Te róże to taka wisienka na torcie.

Gdy Halinka pojechała do domu, Mietek objął Wisię i powiedział - no to mam teraz przechlapane - dogadałyście  się ze sobą aż za dobrze i będziecie mnie gnębić. Ja to zaraz zacznę cię gnębić - posmaruj mi jeszcze plecki kremem i założę koszulkę, żebym wszystkiego nie wymazała  kremem. Ta koszulka to właśnie w ramach gnębienia ciebie- zaśmiała się Wisia.

A ja coś dla ciebie mam- spójrz na daty - zrobiłem te  badania w 6 tygodni po ostatnim kontakcie z Baśką i powtórzyłem jeszcze raz po następnych sześciu tygodniach, bo nie byłem pewny daty - jestem czysty. Więc może zmienimy środki, może brałabyś tabletki? Ja już biorę tabletki, nie wolno mi zajść w ciążę przez  4 lata. A potem się zobaczy.  Dlaczego mi nie powiedziałaś, że bierzesz tabletki? A pytałeś? Nie pytałeś a byłeś sam zabezpieczony to nie protestowałam. Mnie robiono  badania w szpitalu a od wyjścia ze szpitala aż do kontaktu z tobą byłam dziewicza, co nie znaczy, że byłam dziewicą.  To dziwny człowiek ten twój mąż. No właśnie, dziwny. Ale w świetle przepisów  dotyczących czasu ustania więzi intymnej dość dobrze mi pasuje.

Szczerze mówiąc jest mi już obojętne dlaczego tak było. Był czas, kiedy chciałam to wszystko wyjaśnić, ale ten czas już dawno minął. Odwieziesz mnie rano? No jasne! I po ciebie przyjadę.To nastaw budzik, zawsze mam w poniedziałek kłopot ze wstawaniem.

Cztery dni nowego tygodnia minęły dość niepostrzeżenie. Mietek codziennie odwoził Wisię do pracy. Nadszedł piątek, dzień, w którym mieli się spotkać u adwokata. Na wszelki wypadek Wisia zatelefonowała do swego męża i przypomniała, żeby się nie spóźnił. Ponieważ załatwiała coś służbowo na mieście zatelefonowała do Mietka, że przyjedzie do domu sama, bo musiała wyjść służbowo i wraca do domu autobusem. Ale Mietek ostro zaprotestował i poprosił, by określiła dokładnie  w którym miejscu jest, to on podjedzie. Podała gdzie na  niego czeka i w 15 minut potem podjechał Mietek. Zamiast wprost do domu pojechali do jubilera. Gotowych obrączek nie było, ale  wybrali wzór. Jubiler  się trochę śmiał, że jedną obrączkę to robi dla osoby dorosłej, a drugą dla dziecka, bo Wisia miała bardzo szczupłe palce. I gdy tak się  przypatrywał tym  szczupłym palcom Wisi powiedział- momencik, mam złoty pierścionek w stylu art deco, sądzę, że będzie  się państwu podobał. Poszedł na zaplecze i za chwilę wrócił ze złotym ażurowym pierścionkiem. Oczko pierścionka było uformowane z cienkich  złotych pręcików tworzących ażurowy owal. Był nie tylko ładny ale i wielce oryginalny.  Podobał się Wisi, ale miała jedno zastrzeżenie- robił wrażenie mało trwałego, bała się, że może się odkształcić gdy o coś nim zahaczy lub o coś uderzy. Ale jubiler udowodnił jej, że się myli. Obojgu się podobał, więc Mietek go dla niej kupił.

                                                            c.d.n.

NIgdy więcej - 4

Portret Wisi ogromnie spodobał się jego siostrze. Oczywiście na początek Mietek został skrytykowany, że znów się zadaje ze sporo młodszą kobietą, ale "tej to przynajmniej  dobrze z oczu patrzy" jak określiła jego starsza od  o trzy lata siostra.  Polubisz ją, przekonywał ją Mietek. A skąd ty ją znasz? Ze szpitala, leżała  ze mną na jednym oddziale, bo na kobiecej chirurgii już zabrakło wolnych pokoi i jeden pokój z naszego oddziału, zaraz przy wejściu,  zrobili dla niej i jeszcze jednej pacjentki. Potem doszła trzecia. No to się nie za długo znacie.A co to ma za znaczenie - niektórzy żyją ze sobą 20 lat a też za dużo o sobie wzajemnie nie wiedzą. No a jakie masz wobec tej panny plany?- indagowała siostra. Oczywiście matrymonialne, tylko się wpierw musi ta  panna rozwieść z mężem.

Rozumiem, wpiąłeś się w czyjeś małżeństwo. Ma dziecko? Nie, nie ma. Poza tym gdyby było jej w tym małżeństwie dobrze to bym raczej nie miał szans. Uważaj braciszku, żeby cię nie wyrolowała tak jak Baśka. Halinko, wpadniesz do mnie gdy ona będzie i zobaczysz sama. Zakochałem się w niej jeszcze w szpitalu. Zaraz pierwszego dnia gdy ją położyli na naszym oddziale. Poszliśmy z  Frankiem zobaczyć nowe pacjentki i z mety mnie urzekła. To ta, co miała tak bardzo ciężką  operację? - dopytywała się  Halina. Ciągle mi o niej w szpitalu mówiłeś. Tak, to ona. A ile jest od ciebie młodsza? Dwanaście. No to ma już 30, ale wygląda na tym portrecie na sporo młodszą. Ale nic dziwnego - nie ma dzieci, a raczej nigdy macierzyństwo nie ujmuje lat, tylko je dodaje. A może to raczej wy do nas przyjedziecie? Nie , wolałbym byś ty do nas przyjechała, bez dzieci i  męża. Dałem jej klucze od tego mieszkania, więc żebyś  się kiedyś nie zdziwiła gdy ja będę w delegacji a  ona tu będzie urzędować. Ona jest zupełnie inna niż była Baśka- po pierwsze to bardzo inteligentna i mądra dziewczyna, kulturalna, a przy tym bardzo szczera. Chwilami mnie zadziwia swą wiedzą i wachlarzem zainteresowań.

Zawsze się zastanawiałam co cię pociągnęło do Baśki, zapewne walory ukryte? Bo jej uroda to była głównie figura i dobry makijaż. Ona to chyba spala w tym makijażu. Czasami tak, poza tym świetnie się czuła w towarzystwie moich kolegów gdy z biura projektów przeszedłem do wykonawstwa. A właśnie - postanowiłem wrócić do projektowania. Wisia nie zniosłaby obok siebie moich kolegów budowlańców.  A co to za imię "Wisia"? - zdumiała się Halinka. Od Jadwisi, a Jadwisia to od Jadwigi. W pracy mówią na  nią albo Wiśka albo Jaga. A ty jak na nią mówisz? Wisia albo "cudna moja".

Podpasowała ci jednym słowem- stwierdziła Halina. O, tak pod każdym względem  - szczerze mówiąc takiej kobiety  jeszcze nie spotkałem i nie trzymałem w ramionach, a wstrzemięźliwy nie byłem. Dla niej zrobię wszystko o co mnie tylko poprosi, tyle tylko, że ona o nic jakoś nie prosi.  Ale zrobiłem dla niej kącik- gdy rozmawialiśmy w szpitalu powiedziała, że gdy ma coś do przemyślenia to idzie na poszukiwanie  huśtawek dla  większych dzieci, bo jej się  najlepiej myśli gdy się huśta lub buja na fotelu. Chodź, zobacz - i zaprowadził siostrę  do najmniejszego pokoju. A ona gra w szachy? Nie wiem, ale szachownica to taki symbol, bo szachy są grą dla wielce myślących ludzi. No to jeszcze musisz dodać jakąś małą podusię pod głowę i lampę stojącą  koło fotela, żeby można czytać. Widziałam ostatnio ładne na Chmielnej, z taką przegródką na prasę. Widziała ten pokoik? Tak, pokazałem. Była autentycznie wzruszona, aż kilka  łez poleciało. Miałem co scałowywać. I zdumiona, że pamiętałem co mówiła gdy rozmawialiśmy w szpitalu. A ja pamiętam każde jej słowo, każdy uśmiech, każdy gest. Ależ cię wzięło! Zupełnie  cię braciszku nie poznaję. O Baśce to słyszałam od ciebie, że fajna z niej dupina, że ci jej kumple zazdroszczą. A tą to ty naprawdę kochasz. Oby ci się udało tym razem. Tak, kocham i to bardzo. I żadnym kumplom  jej nie pokażę. Zresztą gdy wracam do projektowania to koniec z kumplami.

We wtorek Wisia tak jak to miała w planie była rano służbowo w Urzędzie  Patentowym,   załatwiła wszystkie sprawy w 2 godziny i pojechała  do mieszkania Mietka, który już się zamartwiał, że jej jeszcze nie ma. Czemu do mnie nie zatelefonowałaś stamtąd, przecież bym po ciebie przyjechał a tak tłukłaś się komunikacją. Miły mój, jechałam pospiesznym, więc  nie było to  dużo wolniej niż gdybyśmy jechali samochodem. 

Zrobimy kawę?- chyba zmienia się pogoda, to raz, a dwa, to jestem niewyspana bo sobie z mężem podyskutowaliśmy do późnej nocy. Trochę się wszystko pokręciło i powiedziałam mu  w końcu, że chcę się z nim rozejść, bo nie mam zamiaru ciągle chodzić niedopieszczona i nie widzę powodu by przed  nim wciąż udawać, że mi z tym dobrze. I że to wszystko doprowadziło  do tego że choć go pod wieloma względami nadal cenię to uczucie poszło się paść na zieloną trawkę. I że dość długo dojrzewałam do tej decyzji, ale teraz dojrzałam, a gdy owoc dojrzeje to spada.

Wszystko się pokręciło dlatego, bo on mi wczoraj powiedział, że wyjeżdża na sześć miesięcy na staż do Anglii i jeśli by mu tam dobrze wszystko poszło to tam zostanie, bo tak się umawiał z tymi ludźmi, tzn. z jednym z dyrektorów. No to się pytam a jak w takim  razie z dyplomem, na to mi on mówi, że  to nie ma znaczenia i tak będzie musiał ten dyplom nostryfikować a właściwie to zrobić tam ostatni rok studiów. I jeśli zostanie to oczywiście mnie ściągnie, najdalej po roku. No i wtedy mu powiedziałam, o tym, że chcę i dlaczego chcę rozwodu.On mi tłumaczył, że seks to tylko uzupełnienie związku, a ja mu tłumaczyłam, że ciągłe pobudzenie i nie zaspokojenie kobiety źle się odbija na jej zdrowiu i fizycznym i psychicznym. I powiedziałam, żebyśmy się rozeszli jeszcze przed jego wyjazdem.A wyjazd byłby w październiku. Na to mi powiedział, że jeśli się rozejdziemy to mu może paszportu nie dadzą. Ale on ma paszport służbowy, jeszcze ważny na 5 lat, więc to tylko kwestia wzięcia go ze składnicy a nie wyrobienia nowego. Przypomniałam mu o tym. Bo gdy jemu wyrabiali paszport to akurat  w MSW pracowała moja przyjaciółka i urobiła szefa by mu dali paszport na 10 lat. Wiesz, w tym kraju wszystko można załatwić po znajomości. Poza tym jego rodzony brat pracuje w tym resorcie, co prawda tylko jako kierowca.  Ale  jak to spokojnie przemyślałam (zasnęłam dopiero około 3 rano) to doszłam do wniosku, że muszę się teraz-zaraz rozejść, nim wyjedzie, bo potem to szukaj wiatru w polu - wiem jak to ciężko się rozejść na odległość i jakie to za sobą koszty pociąga.    

A dziś rano mu powiedziałam, że się wyprowadzę w niedzielę, że w  sądzie mogę wziąć winę na siebie, a kwestia alimentów u nas nie wystąpi, bo dzieci nie ma.  Po prostu wrócę do rodziców. Żeby było śmieszniej to według  dokumentów  ja nadal mieszkam u rodziców, bo nie mamy  przecież jeszcze wspólnego mieszkania, a u jego rodziców się  nie meldowałam. No ale jak się fizycznie wyprowadzę to teściowa i teść będą w sądzie mogli świadczyć, że się od niego wyprowadziłam. 

Mietek słuchał pilnie, trochę  coś notował, potem powiedział - no to ja zaraz dzwonię do mojego adwokata. Wytrzymasz jeszcze trochę? No jasne, po to się kawy opiłam, żeby nie zasnąć teraz-zaraz.  

W kwadrans później Mietek powiedział Wisi, że są umówieni do adwokata na wizytę o godzinie 16,30, więc może będzie dobrze jeśli Wisia  trochę pośpi. A utulisz mnie- spytała cichutko. Utulę i wycałuję tak jak jeszcze nigdy nikogo nie całowałem. I słowa dotrzymał.Wisia rzeczywiście była potwornie zmęczona. Spała przytulona do Mietka a ten czuł się jak strażnik królewskiego skarbca. Leżał i planował swe przyszłe życie z Wisią. Cieszył się, że sprawa  nabrała rozpędu. Był niemal pewien, że w samym końcu września Wisia dostanie  rozwód. Mieszkać będą oczywiście tutaj, na ich dwoje to mieszkanie jest w sam raz.  Może kiedyś zamieszkają gdzie indziej. Miasto się rozrastało, powstawały nowe dzielnice, powstawały osiedla małych  domów.

Przez moment zastanowił się nad kwestią posiadania dzieci - osobiście nie czuł potrzeby posiadania potomstwa. Na swych małych siostrzeńców patrzył z niesmakiem. Nie rozczulało go  ich seplenienie, denerwowały ich krzyki i bieganie  po domu. Myśląc trzeźwo, to gdyby teraz, w niedługim czasie przyszło na świat dziecko to nie byłby chyba szczęśliwy. Ale jeśli Wisi się zamarzy dziecko to co wtedy?- ale z rozmów z nią odniósł wrażenie, że nie tęskni za dzieckiem. Z drugiej strony może nie byłoby  źle gdyby urodziła, podobno to kobietom "dobrze robi", tylko ciekawe ile w tym prawdy. Postanowił, że decyzję w tej sprawie pozostawi całkowicie Wisi. Bo  zawsze to kobieta ma więcej obowiązków. Jakoś nie mógł sobie wyobrazić Wisi z ciążowym brzuchem. Nim by się dziecko usamodzielniło byłby na  emeryturze. Przypomniał sobie jedną z ich rozmów w szpitalu - powiedziała wtedy że rozmnażanie się  nie leży w kręgu jej zainteresowań. Spojrzał na zegarek i stwierdził, że ją obudzi, bo powinna jednak zjeść coś nim wyjdą do adwokata.

Zjedli razem obiad, pyszne pierogi z mięsem, podrzucone Mietkowi przez siostrę, wypili kawę i pojechali do adwokata. 

Adwokat wysłuchał tego co mu Wisia powiedziała, westchnął i zaczął tłumaczyć - teoretycznie sprawa  nie byłaby skomplikowana, ale tylko wtedy gdy oboje małżonkowie zgłoszą trwały rozkład pożycia małżeńskiego w zakresie życia intymnego i emocjonalnego oraz gospodarczego. Kiedyś taki okres rozpadu musiał trwać aż 5 lat, czasy się zmieniły, wystarczy kilka miesięcy. Czyli musi pani to uzgodnić  z mężem, żebyście to samo mówili. Tu jest co prawda i ta sprawa, że on wyjeżdża za  granicę i można uznać, że będzie to dłuższy czas bo będzie tam długo, a pani nie chce do tej Anglii wyjechać . Jeśli pani mężowi  bardzo zależy na tym wyjeździe to na pewno się zgodzi. Czy mogłaby pani przyjechać do mnie z mężem w piątek o godz. 18,00? Gdyby coś stanęło na przeszkodzie to mój ulubiony klient mnie o tym zawiadomi- dobrze  panie Mietku?- zwrócił się do Mietka. Mietek oczywiście  przytaknął i sięgnął po portfel, ale adwokat go powstrzymał - uregulujemy wszystko po załatwieniu sprawy.

Gdy wyszli od adwokata Wisia zaczęła się  śmiać- przecież to jest czysty idiotyzm - jeśli dwoje dorosłych ludzi, bezdzietnych nie chce być razem  to co ma do tego sąd? Nie chcę przecież od  niego żadnych świadczeń finansowych, ja chcę tylko rozwodu i to wszystko. Wiesz Mieciu, będę podła i go zaszantażuję, że jeśli nie złoży przed sądem oświadczenia o chęci rozwodu ze mną to mu wstrzymam lub mocno opóźnię wyjazd a on nie wie, że już nie mam chodów w paszportówce. Oczywiście nie zacznę od  szantażu, zacznę od prośby. Może i wystarczy, skoro się w niedzielę spakuję i wywiozę rzeczy do rodziców.

Wisiuniu nie do rodziców a do mnie, u mnie będziesz mieszkać. Jak się już spakujesz to po mnie zatelefonujesz i przyjadę. Dużo masz tego? Nie, bo sezonowo rzeczy przenosiłam z jednego domu do drugiego i na szczęście nie mam dupereli z gospodarstwa domowego, bo mieszkaliśmy u jego rodziców.  Odwieź mnie teraz do  do domu, tym razem możesz podjechać pod  sam dom. Muszę popracować nad nim. 

Będę pakowała rzeczy i jednocześnie z nim rozmawiała. Przyjedź po mnie o 21,30.To czego nie spakuję dziś  zabiorę w sobotę albo w niedzielę. Mietek przyjrzał się uważnie Wisi - wyglądała na bardzo zmęczoną, była bardzo  blada i skupiona. A może będzie lepiej gdy dziś tylko porozmawiasz, a jutro sobota, krótszy dzień pracy i jutro się spakujesz? Albo dziś w ogóle nie rozmawiaj, weź tylko to co ci potrzebne na jutro , ja tu na ciebie poczekam i pojedziemy do mnie- proponował Mietek. Ale Wisia tylko potrząsnęła przecząco głową - dam radę, najwyżej pójdę jutro w pracy do naszego lekarza i wezmę kilka dni zwolnienia. On wie, że po tym co przeszłam mogę mieć jeszcze bardzo złe dni. Co prawda tylko wariat  chodzi do lekarza po zwolnienie w sobotę, bo niedziela wtedy wlicza się do zwolnienia. Więc po prostu przyjedź po mnie dziś o 21,30. Będę się pakowała i rozmawiała. Wbrew pozorom kobiety są silne, bo muszą być silne. Jeśli nie będzie miejsca pod domem, ale powinno być, to po prostu ty bądź pod klatką, będę miała 2 walizki.

Rozmowa z mężem przebiegła nadzwyczaj spokojnie. Wisia  spakowała się rzeczywiście w 2 walizki. Kilka razy mąż zapytał się, czy ona jest pewna swej decyzji, na co otrzymał odpowiedź twierdzącą. Przy pakowaniu drugiej walizki Wisia zaczęła z nim rozmawiać o rozwodzie, powiedziała o tym wszystkim co jej powiedział adwokat i o tym, że już jest wyznaczony termin ich wizyty u niego, na najbliższy piątek. Przypomniała mu również, że on naprawdę ma jeszcze ważny paszport, to raz, a dwa, że  dzieci nie mają, trzy- że ona wszak o żadne alimenty nie będzie występować, więc nawet gdyby nie miał paszportu to i tak dostałby go bez problemu. Po dłuższej chwili ciężkiego milczenia padło z usta męża Wisi stwierdzenie - nie wierzę, że będziesz mieszkać u rodziców. Wisia uśmiechnęła się -  masz rację, że nie wierzysz- nie będę u nich mieszkać. Będę mieszkać  u tego z kim cię zdradziłam bardzo niedawno, z kimś kto dba o mnie a nie tylko o siebie. Z kimś kto wsłuchuje się we mnie i nie uważa seksu za dodatek do związku, dla niego raczej związek jest dodatkiem do seksu. Wyjdziesz za niego? Tak, już mi się oświadczył. To ktoś z naszych znajomych? Nie, nikt ze wspólnych naszych znajomych - zapewniła go Wisia. Przyjedzie dziś tu po mnie o 21,30. Swoim rodzicom na razie nic nie mów, ja swoim też nic nie powiem. Poinformujemy ich dopiero wtedy, gdy  będziemy po rozwodzie. I zapisz sobie kiedy, o której i gdzie masz być u adwokata - i podyktowała mu dane z wizytówki. Kontakt  ze mną będziesz miał telefonując do mnie do pracy. A moją nieobecność teraz możesz wytłumaczyć moim wyjazdem albo w delegację albo wyjazdem do sanatorium - zresztą mam  skierowanie do sanatorium, tylko nie wiem czy  będzie mi się chciało jechać do sanatorium. 

Jaga, chciałbym go poznać. Nie wiem co prawda po co ci ta znajomość- odpowiedziała Wisia, ale wezmę to pod uwagę  i zapytam czy on się zgodzi. On po mnie za chwilę przyjedzie, więc go możesz zobaczyć z balkonu. Ale dziś was nie poznam. Świetnie, twoi siedzą przy telewizorze, to ja się gubię, na razie.

Wzięła walizki i cichutko przemknęła przez przedpokój. Koło bramy już czekał na nią Mietek. Idąc obok Mietka niosącego walizki spojrzała w górę - mąż stał na balkonie i palił papierosa. Jakie szczęście- pomyślała- że Mietek nie pali. Gdy Mietek otwierał jej drzwiczki samochodu powiedziała- on stoi na balkonie i chce cię poznać. Nie ma sprawy- stwierdził Mietek - ale niech nie liczy na przyjaźń.

                                                       c.d.n.