W samochodzie Wisia przytuliła się do Mietka i powiedziała - to jedźmy już do domu, rano oboje idziemy do pracy. Ja nie idę, okazało się, że mam jeszcze urlop do odebrania, bo odchodzę z wykonawstwa, wracam do projektowania, tak jak ci mówiłem. I mam do końca wymówienia urlop. Rano cię odwiozę i przyjadę po ciebie do pracy. I zrobię zakupy, tylko mi powiesz co mam kupić. A jak było? Dziwne, ale bardzo, bardzo spokojnie. Przyszło mi na myśl, że jemu ta sytuacja z jakiegoś względu pasuje, może pokochał w międzyczasie inną a nie miał odwagi na zerwanie małżeństwa? Nie wiem co prawda po co chce poznać ciebie. Chyba ucieszył go fakt, że nie jesteś z kręgu naszych wspólnych znajomych. Prosiłam, by na razie, do chwili rozwodu nie mówił ani swoim ani moim rodzicom, że się rozchodzimy i się na to zgodził. Bo po o mają czaszkować nad problemem czemu się dzieci rozwodzą.Ma do wyboru - albo że wyjechałam do sanatorium albo że wyjechałam w długą delegację. Gdy się zaczęłam pakować to powiedziałam, że wracam do rodziców ale on zaraz powiedział, że w to nie wierzy, więc powiedziałam, że ma rację nie wierząc w to, bo będę mieszkać z kimś, z kim go bardzo niedawno zdradziłam. I że wg ciebie seks nie jest dodatkiem do związku a raczej to związek jest dodatkiem do seksu. No bo tak właśnie jest - przytaknął Mietek.
Dla mnie teraz najważniejsze, że się zgodził na wizytę u adwokata- ciągnęła Wisia. Prosiłam by był za kwadrans szósta, bo on z natury jest straszliwie niepunktualny. No to świetnie, ja też tam będę, to mnie pozna. Bo chcę uregulować pewne sprawy majątkowe. Wszak będę miał żonę z prawdziwego zdarzenia.
Z tego całego zamieszania zapomniałem ci powiedzieć, że moja Halinka uznała, że ci dobrze z oczu patrzy i że nie wyglądasz na trzydziestolatkę. Chciała żebyśmy my do nich przyjechali, ale tam jest dwoje bachorów, co się wiecznie roją i drą albo się biją. Zawsze jak tam jestem mam ochotę zakleić im buźki plastrem a do tego przywiązać obu do krzeseł. Rozwydrzeni do granic wytrzymałości. Jeden ma cztery lata a drugi osiem. Wisia roześmiała się - jak widzę to nie przepadasz za siostrzeńcami.
Żebyś wiedziała, ja w ogóle za dziećmi nie przepadam. I dlatego powiedziałem, żeby przyjechała do nas sama, bez męża i dzieci. Szwagier gdzieś wyczytał, że dzieci trzeba hodować bezstresowo i towarzystwo jest po prostu rozwydrzone. Wolno ci było stanąć na środku pokoju i wrzeszczeć ze złości, bo chcesz dostać coś, czego nie powinnaś? Ja wiem, czterolatkowi to może być ciężko coś wytłumaczyć no ale ośmiolatek to już duże dziecko. To wszystko przez to, że siostra nie dała ich do przedszkola, tylko siedzieli u mojej mamy i ona ich tak rozwydrzyła.
Gdy otworzyli drzwi mieszkania, Misia powiedziała -och ale pachną róże! W przedpokoju koło szafy na podłodze stał duży wazon a w nim pełno róż. Róże stały też w kuchni i na stole w dużym pokoju i na półce w łazience. Boże, chyba jakiegoś ogrodnika zaciukałeś i ograbiłeś jego ogród z kwiatów. To z radości, że będziesz tu teraz mieszkać.
Kochany, jesteś niemożliwy wariat, ale to cudne, dziękuję. Rozpieszczasz mnie niemiłosiernie. Mamy coś zimnego do picia? Wisiuniu powtórz to jeszcze raz, proszę. Ale co mam powtórzyć? No to całe zdanie. Zapytałam, czy mamy coś zimnego do picia - no właśnie - wreszcie powiedziałaś "czy my mamy" a nie czy ja mam. Oczywiście, że mamy, jest nawet zimny kompot z truskawek. A może zjesz coś? Nie , dziękuję już za późno. Jestem jakaś wykończona. Marzę by się umyć i położyć. No to chodź, weźmiemy prysznic i pójdziemy spać.
W łazience czekał na nią szlafrok identyczny niemal jak Mietka i gdy po wzięciu prysznica przyszli do sypialni Wisia doznała kolejnego szoku - łóżko było okryte cieniutką białą tkaniną, a na niej rozsypane płatki róż. Kochana moja, to nasza pierwsza wspólna noc! Będę mógł cię całą noc mieć obok siebie, musiałem to uczcić. Zgarnął tę woalową kapę pełną płatków róż, wyniósł do dużego pokoju. Wisia płakała, ale były to łzy szczęścia.
Rano odwiózł ją do pracy, potem po nią przyjechał. Wracając wspólnie zrobili zakupy. Oboje byli zachwyceni faktem, że są razem. Wisia rozpakowała swoje walizki i poukładała rzeczy w szafie, w pełni doceniając jej wnętrze. Swoje kosmetyki bez trudu zmieściła w jednej z szafek łazienkowych, zadziwiając Mietka ich niewielką ilością. Jej domowa sukienka super mini na cienkich ramiączkach wywołała wybuch entuzjazmu Mietka i to tak gwałtowny, że na dwie godziny ugrzęźli w sypialni. Dobrze, że wychodząc z kuchni Wisia przezornie wyłączyła gaz.
Płatki róż znalazły locum w pięknym kryształowym flakonie, gdzie się wspaniale prezentowały, nadal rozsiewając zapach i zdobiąc stół w dużym pokoju. Wisia śmiała się potem, że te dwa dni upłynęły im głównie na wynajdywaniu miejsc, w których można się wygodnie pieścić, całować, kochać, opracowywali technikę robienia kanapek w trakcie przytulania się do siebie, gotowania obiadu tkwiąc w objęciu partnera. Mietek zachowywał się tak jakby mu nagle ktoś ujął 20 lat.
W niedzielę pojechali nad Zalew Zegrzyński do Zegrza. Mietek się śmiał, że przecież musi zobaczyć Wisię w kajaku w kostiumie bikini. Trochę się spiekli na słońcu. Leżeli na kocu cały czas trzymając się za ręce, ale to było jakoś tak naturalne, że nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Czas leniwie płynął, a oni planowali najbliższe dni.
Mietek proponował, by Wisia koniecznie zrobiła kurs na prawo jazdy. Jesień to dobry czas na taki kurs, bo nauczy się jeździć w różnych warunkach pogodowych. A swym rodzicom przedstawi Wisię gdy już Wisia otrzyma rozwód. A co zrobisz gdy się nie spodobam twoim rodzicom - spytała przekornie Wisia. Zmienię rodziców na lepszych- śmiał się Mietek. To, że im ciebie przedstawię to tylko kurtuazyjny gest z mojej strony, nic im do tego z kim się żenię. Jak znam życie to ta papla Halinka już mamie wypaplała, że jestem zakochany po uszy w takiej trzydziestolatce co wygląda na nastolatkę. Chodź, pojedziemy na obiad, zjemy lina w śmietanie z koperkiem.
A potem pojedziemy z powrotem do Warszawy i wpadniemy na lody włoskie. A po lodach sprawdzimy czy aby nas w domu nie ma, bo już strasznie dawno cię nie całowałem. A w poniedziałek, gdy cię odbiorę z pracy to po drodze do domu zahaczymy o jubilera. Trzeba się rozejrzeć za obrączkami. Myślałem o takich na wzór zachodni, które wpierw są pierścionkami zaręczynowymi a potem obrączkami. Wpierw nosisz na lewej ręce i są dowodem zaręczyn a po ślubie nosisz na prawej ręce i są obrączkami ślubnymi. A poza tym to mam ochotę byś sobie wybrała jakiś pierścionek, albo bransoletkę. Podoba mi się, że nie nosisz kolczyków. Masz takie ładne uszka, że nie trzeba ich niczym ozdabiać. Chodź kochana, jedziemy na tego lina.
Do Warszawy wrócili nim zaczął się szczyt powrotu warszawiaków do stolicy, dzięki czemu nie wlekli się w korku. I zamiast kąpieli było wzajemne smarowanie spieczonego ciała.
W godzinę po ich powrocie do domu zatelefonowała siostra Mietka, że wpadnie do nich, bo mąż wraz z dziećmi idzie na przyjęcie urodzinowe do jednego z kolegów starszego synka, więc ona ma wolne i może do nich wdepnąć. I żeby nic nie szykowali, bo ona upiekła szarlotkę i ją przywiezie.
W dwadzieścia minut potem już u nich była.Wprawdzie Mietek optował za tym by Wisia wystąpiła swej domowej mini sukience, ale Wisia wskoczyła w swój letni kombinezon, który zaraz skojarzył się Mietkowi z pasem cnoty.
Nic tak nie przełamuje lodów jak dobre ciasto i kilka komplementów. A oprócz tego ciasta Halinka przywiozła dla Wisi mały jasieczek na bujany fotel, czym z miejsca miała u obojga duży plus. Panie od razu przeszły "na ty". Halinka powiedziała, że ogromnie się cieszy, że Mietek ma wreszcie jakąś normalną, przyzwoitą kobietę, która na dodatek wygląda nadzwyczaj młodo. Przy okazji powiedziała, że dopóki nie będzie możliwości zaplanowania płci dziecka to nie warto się w rodzenie bawić, bo ona naprawdę nie chciała synów, a ma ich dwóch.
Wisia skonstatowała, że z chwilą, gdy tylko będzie można zaplanować z góry płeć dziecka to natychmiast kobiety z całą pewnością stracą taką możliwość bo takie planowanie będzie od razu w gestii rządzących, a wiadomo nie od dziś, że przeważnie są to faceci. Jej to się raczej marzy, żeby faceci musieli choć jedno dziecko w trakcie związku urodzić. To wtedy któryś z nich wymyśliłby jakieś urządzenie do produkcji dzieci. No i żeby każdy z nich co miesiąc miał okres i zespół napięcia przedmiesiączkowego - dodała Halinka. Mietek tego słuchał z wielkim niedowierzaniem aż mu Wisia powiedziała - niestety my to mamy, miesiączkuje każda a dolegliwości z tym związane to ma co trzecia. Jeśli nie wierzysz to dam ci poczytać gdy przeniosę tu część książek z domu. No ale my też mamy różne dolegliwości związane z płcią- zaczął mówić Mietek - ale nim dalej rozwinął temat Halinka szybko powiedziała- tak macie, głównie z brudu lub z niegrzeczności. Z brudu bo tylko co drugi myje się tak jak należy a z niegrzeczności bo zadajecie się z niewłaściwymi kobietami. O matko, jęknął Mietek - aleście się dobrały. Halinka ma rację- dodała Wisia.
Potem Halinkę zainteresowała sprawa rozwodu Wisi, ale na ten temat to Wisia dała się wypowiedzieć Mietkowi. No i zaraz po rozwodzie bierzemy ślub- podsumował Mietek. Nie jestem zwolennikiem życia na "kocią łapę". A wiesz dlaczego on tak mówi- zapytała Halinka Wisię. Nie, nie wiem - zgodnie z prawdą odpowiedziała Wisia. Bo ja z moim mężem dość długo żyłam bez ślubu i dopiero gdy zaszłam to wzięliśmy ślub.
Czy ty wiesz Wisiu, że mój brat to był w tobie zakochany jeszcze gdy byliście oboje w szpitalu?
A ja w tym szpitalu to chwilami nie wiedziałam jak mam na imię, on mi dopiero teraz przypomina co ja tam mówiłam. Ale fakt, że przychodził do mnie na salę codziennie. A wiesz Halinko - jedna z babek, z którą leżałam na sali zatelefonowała do mego męża i powiedziała mu, że my romansujemy. Pomyliła się tylko o pół roku- zaśmiała się Wisia.
Widocznie widziała symptomy, których ty nie dostrzegałaś, bo jednak to była ciężka operacja. On mi stale o tobie mówił gdy przychodziłam do niego do szpitala - powiedziała Halinka. I naprawdę, wierz mi - cieszę się, że będziesz jego żoną. Bo ty jesteś jego miłością.
To prawda, Wisia jest miłością mego życia. A noc z piątku na sobotę była najszczęśliwszą w moim życiu, bo zasypiałem przy niej i przy niej się rano obudziłem.
Halinko, gdy przyszłam tu z nim w piątek późno wieczorem całe mieszkanie było w różach, to było niesamowite. Halinka zaczęła się śmiać- był po nie u 4 ogrodników w Dawidach. Rzecz przejdzie do historii, jak mój braciszek wykupywał róże, wpierw sprawdzając czy pachną. No ale to było cudowne - zapewniła Halinkę Wisia. Ale i bez tych róż go pokochałam. Te róże to taka wisienka na torcie.
Gdy Halinka pojechała do domu, Mietek objął Wisię i powiedział - no to mam teraz przechlapane - dogadałyście się ze sobą aż za dobrze i będziecie mnie gnębić. Ja to zaraz zacznę cię gnębić - posmaruj mi jeszcze plecki kremem i założę koszulkę, żebym wszystkiego nie wymazała kremem. Ta koszulka to właśnie w ramach gnębienia ciebie- zaśmiała się Wisia.
A ja coś dla ciebie mam- spójrz na daty - zrobiłem te badania w 6 tygodni po ostatnim kontakcie z Baśką i powtórzyłem jeszcze raz po następnych sześciu tygodniach, bo nie byłem pewny daty - jestem czysty. Więc może zmienimy środki, może brałabyś tabletki? Ja już biorę tabletki, nie wolno mi zajść w ciążę przez 4 lata. A potem się zobaczy. Dlaczego mi nie powiedziałaś, że bierzesz tabletki? A pytałeś? Nie pytałeś a byłeś sam zabezpieczony to nie protestowałam. Mnie robiono badania w szpitalu a od wyjścia ze szpitala aż do kontaktu z tobą byłam dziewicza, co nie znaczy, że byłam dziewicą. To dziwny człowiek ten twój mąż. No właśnie, dziwny. Ale w świetle przepisów dotyczących czasu ustania więzi intymnej dość dobrze mi pasuje.
Szczerze mówiąc jest mi już obojętne dlaczego tak było. Był czas, kiedy chciałam to wszystko wyjaśnić, ale ten czas już dawno minął. Odwieziesz mnie rano? No jasne! I po ciebie przyjadę.To nastaw budzik, zawsze mam w poniedziałek kłopot ze wstawaniem.
Cztery dni nowego tygodnia minęły dość niepostrzeżenie. Mietek codziennie odwoził Wisię do pracy. Nadszedł piątek, dzień, w którym mieli się spotkać u adwokata. Na wszelki wypadek Wisia zatelefonowała do swego męża i przypomniała, żeby się nie spóźnił. Ponieważ załatwiała coś służbowo na mieście zatelefonowała do Mietka, że przyjedzie do domu sama, bo musiała wyjść służbowo i wraca do domu autobusem. Ale Mietek ostro zaprotestował i poprosił, by określiła dokładnie w którym miejscu jest, to on podjedzie. Podała gdzie na niego czeka i w 15 minut potem podjechał Mietek. Zamiast wprost do domu pojechali do jubilera. Gotowych obrączek nie było, ale wybrali wzór. Jubiler się trochę śmiał, że jedną obrączkę to robi dla osoby dorosłej, a drugą dla dziecka, bo Wisia miała bardzo szczupłe palce. I gdy tak się przypatrywał tym szczupłym palcom Wisi powiedział- momencik, mam złoty pierścionek w stylu art deco, sądzę, że będzie się państwu podobał. Poszedł na zaplecze i za chwilę wrócił ze złotym ażurowym pierścionkiem. Oczko pierścionka było uformowane z cienkich złotych pręcików tworzących ażurowy owal. Był nie tylko ładny ale i wielce oryginalny. Podobał się Wisi, ale miała jedno zastrzeżenie- robił wrażenie mało trwałego, bała się, że może się odkształcić gdy o coś nim zahaczy lub o coś uderzy. Ale jubiler udowodnił jej, że się myli. Obojgu się podobał, więc Mietek go dla niej kupił.
c.d.n.
:)
OdpowiedzUsuń