sobota, 30 stycznia 2021

Nigdy więcej - 6

To było trudne popołudnie.Mietek zawiózł Wisię do kancelarii na spotkanie z adwokatem, na chwilkę wpadł tylko pokazać się adwokatowi, że jest  i przywiózł Wisię, potem wycofał się do samochodu.  Za 10 szósta do poczekalni wszedł mąż Wisi a w pięć minut później zostali poproszeni do gabinetu.

Wiśka nie byłaby sobą, gdyby nie powiedziała adwokatowi, że zupełnie nie może pojąć co sąd ma do  rozwodu pary bezdzietnej, która nie chce  być dłużej ze sobą razem. Ślub brali bez towarzystwa sądu to rozwód powinien nastąpić na takich samych zasadach.

Przecież sąd  nie może jej nakazać by kogoś pokochała lub też przestała kochać.  Więc może  kiedyś ktoś by wreszcie przejrzał wszystkie prawa i przepisy i je bardziej dostosował do realiów życia. Pan adwokat kurtuazyjnie  przyznał jej rację , po czym przystąpił do omawiania ich sprawy. Mąż Wisi wygłosił swoją tezę, że aspekt seksualny  związku jest dla niego mało istotny, że ważniejsza jest wzajemna troska o siebie, wspólne poglądy i zainteresowania. Gdy adwokat spytał się kiedyż to miał ostatni kontakt fizyczny z  żoną, Wisia szybko wyciągnęła kalendarzyk z tego roku i powiedziała - 16 stycznia. Cały luty byłam w szpitalu i potem już nie było w tej rodzinie zbliżeń. Miałam zwyczaj zaznaczania dat zbliżeń. Niektórzy lekarze polecają ten sposób by potem łatwiej było wyciągnąć  jakieś wnioski np. w kwestii ustalenia daty porodu lub jakichś zaburzeń zdrowotnych.

Wisia odniosła wrażenie, że jej mąż przygląda się jej jak wielce egzotycznemu stworowi, zresztą adwokat także, ale  on nie tylko z ciekawością ale i współczuciem.

A jak długo trwa taka sprawa rozwodowa- zapytała Wisia. Mam wrażenie, że w państwa przypadku skończy się wszystko na 1 rozprawie. No i postaram się, by doszło do niej szybko, bo przecież pan wyjeżdża za granicę, więc nie  będziemy pana stamtąd ściągać na rozprawę. Zawiadomienie o rozprawie przyjdzie na państwa adresy domowe. Ooo, a pani podała tu inny adres do korespondencji i uśmiechnął się do Wisi. To znaczy, że się pani wyprowadziła od męża, tak? Tak, potwierdziła Wisia. No to dopiszcie to państwo na końcu swych oświadczeń. I na tym wizyta się skończyła.

Gdy wyszli, w poczekalni czekał na Wisię Mietek. Wisia chwyciła  swego "jeszcze męża" za ramię i powiedziała- chciałeś poznać z kim cię zdradziłam i z kim chcę się  związać a więc proszę - poznajcie  się panowie. Z przyjemnością patrzyła na Mietka, który wyglądał jak model z żurnala mody dla mężczyzn z klasy biznesmenów na wakacjach. Panowie wymienili męskie uściski rąk i jej "jeszcze mąż" powiedział - powinienem powiedzieć, że miło mi pana poznać, ale to nie byłaby prawda. No ale skoro pana wybrała to tylko mam jedną prośbę - niech jej pan nie skrzywdzi. Do widzenia. Zrobił zwrot na pięcie i szybko wyszedł. Sympatyczny facet - stwierdził Mietek. Chyba nie mówiłam nigdy, że jest antypatyczny- zauważyła Wisia. Ma tylko jeden feler a i to z gatunku tych niewidocznych.

Z gabinetu wychylił się adwokat, a Mietek poprosił by Wisia  na niego chwilę zaczekała. W pół godziny później wyszli obaj, uśmiechnięci i bardzo zadowoleni. W dwa samochody pojechali na kawę i "coś do kawy" do Bristolu. Przy kawie adwokat opowiedział Mietkowi jak to Wisia skrytykowała obowiązujący system prawny i że tak naprawdę to ona ma rację. Zapewnił ich, że postara się, by ta prosta sprawa jak najszybciej została rozpatrzona, bo jest jasna i nieskomplikowana. 

Wieczorem Wisia usiłowała dopytać się co jeszcze Mietek załatwiał z prawnikiem, a ten śmiejąc się powiedział - prezent ślubny dla ciebie. No przecież kupiłeś mi ten pierścionek . No ale to nie jest prezent ślubny, po prostu chcę byś nosiła codziennie coś co by ci przypominało, że jestem, że istnieję.

Musimy chyba pomyśleć trochę o naszym ślubie. Jaki jest twój stosunek do tego rodzaju imprez? Taki jak do dziewictwa - zupełnie niepotrzebna komplikacja. Po prostu wystarczy pójść do urzędu i podpisać dokumenty. A już zupełnie nie rozumiem brania ślubu kościelnego, tego zamieszania z suknią ślubną, rzucaniem wiązanki, tłumem ludzi, z których co najwyżej dwie  osoby kochasz i z pięć lubisz.

No dobrze podsumował Mietek- cały ten cyrk to najczęściej jest właśnie dla publiki a nie dla głównych bohaterów tego spektaklu. Ja to sobie wyobrażam, że weźmiemy ten ślub bez żadnych ekscesów, podpiszemy papierki i wtedy spotkamy się z tymi, których lubimy i kochamy na jakimś przyjęciu w którejś restauracji z dobrym dojazdem, czyli gdzieś w centrum. Myślałem wpierw o Świerkowej w Konstancinie ale tam dojazd jest kiepski, a nie zamierzam wynajmować autokaru dla gości.  I będę taki podlec, że zaproszę tylko tych, których naprawdę lubię a pominę tych których "wypada zaprosić " bo coś tam. Na moim ślubie z Baśką nie było wcale mojej rodziny bo zbojkotowali, choć byli zaproszeni.Na wesele też zapraszałem, ale też zbojkotowali. Żeniłem się z nią na złość całej rodzinie, bo wszystkim marzyła się na moją żonę córka przyjaciół moich rodziców, "dobrana wiekiem", czyli  z rok ode mnie młodsza. Tyle tylko, że nawet porozmawiać z nią nie miałem o czym, nie mówiąc już o innych a dość istotnych dla mnie rzeczach.

A ze mną też się zaplanowałeś  ożenić komuś na złość - zapytała Wisia ze śmiechem. Nie, ciebie po prostu kocham. I chcę by ten ślub był tak zorganizowany jak ty sobie tego zażyczysz. Ale nie ukrywam, że chciałbym się tobą pochwalić, pokazać wszystkim, że się kochamy naprawdę. 

Mieciu, a powiedz mi prawdę- kochałeś Baśkę? Mietek chwilę milczał - nie, to nie była miłość, to raczej było pójście na łatwiznę i to obustronne - ona chciała sobie poprawić reputację, ja chciałem tylko sexu. Ale nigdy nie było mi z nią tak jak z tobą i nigdy nie było takich pieszczot, tej super intymności jak jest z tobą. Małżeństwo z nią trwało tylko pół roku, czyli o pół roku za długo. A nasz, twój i mój pierwszy raz to odczułem tak, jakbym nagle stanął pod wodami walącej się na mnie Niagary, no normalnie tchu  mi zabrakło. To było coś, czego jeszcze nigdy przedtem nie przeżyłem. I nadal tak jest. Nie umiem tego za dobrze opisać, ale to jest tak cudowne i tak bardzo mnie uzależniło, że chwilami mnie ogarnia przerażenie. Powiedziałaś mi któregoś dnia, że czujesz jak krew we mnie krąży i że to cię przeraża, choć to jest cudowne. Ujęłaś to lepiej niż ja. Ale nie tylko to w tobie kocham - kocham wszystko co z tobą związane. Podglądam cię jak śpisz i z trudem się powstrzymuję, żeby cię nie całować i nie pieścić. Nigdy nikogo nie całowałem i nie pieściłem tak jak ciebie. Lubię patrzeć na ciebie gdy jesz, gdy coś szykujesz dla nas do jedzenia, uwielbiam nasze wspólne kąpiółki. Halinka ma rację, jestem zakochany po uszy. No i ogromnie się cieszę, że sobie przypadłyście do gustu.

Wisiu, a czujesz się na siłach by poznać moich rodziców teraz, czy wolisz to zrobić gdy już otrzymasz rozwód? A dużo na to sił trzeba mieć?- Mietek się roześmiał- nie są złośliwi, a jak znam życie to Halinka już ci tam wysmażyła laurkę i nie sądzę by się czuli poszkodowani z tego powodu, że jesteś, a raczej będziesz rozwódką. I nie musisz sobie domalowywać zmarszczek przed wizytą. Dawno u nich nie byłem, więc radość będzie podwójna. Nie dość, że się syn marnotrawny pokazał to wreszcie z normalną kandydatką na żonę. Wisia przytuliła się do Mietka - a ty wiesz, że teraz wyglądasz dużo młodziej niż wtedy gdy się zaczęliśmy spotykać? Popatrzyłam na ciebie i  na "jeszcze męża", który ma zaledwie dwa lata więcej ode  mnie i wiekowo nie widać wcale różnicy miedzy wami. Widać, że służy ci moja miłość. Jeszcze jak !- dodał Mietek. 

No to może jutro wpadniemy do rodziców już po obiedzie? Tak bez uprzedzenia? - chyba powinieneś  ich jednak uprzedzić- zauważyła Wisia. No pewnie, że uprzedzę, zatelefonuję do nich dziś, a jutro wpadniemy. To dom wariatów, nigdy nie wiadomo kiedy kto wpadnie. To jest bliźniak łączony przejściem na parterze i w tym przejściu jest salon. Ja się tam zawsze czuję jak w wagonie restauracyjnym, aż się dziwię, że ten wagon cały czas stoi w jednym miejscu. Po prostu Halinka ma jedną połówkę bliźniaka, rodzice drugą.  A żeby było jeszcze dziwniej to domy są połączone tym salonem, ale żeby przejść  z jednego ogródka do drugiego to trzeba wyjść na ulicę. Ja się tylko boję, że gdy zobaczysz tę całą porąbaną rodzinę w komplecie to odechce ci się ślubu ze mną. No ale my chyba tam nie będziemy mieszkać czy może ja o czymś nie wiem?- zapytała się ze śmiechem Wisia. No pewnie, że nie będziemy tam mieszkać, bo dla nas to ja zaprojektuję domek, ale nie tam, w drugim końcu miasta.

Wisiuniu, a lubisz psy? Lubię, bo co? Bo tam są trzy,  tata, mama i dziecko. Mojemu tacie się wydawało, że przygarnął dwa psy a przygarnął parkę. Potem stwierdził, że to para zboczonych psów, zwrócił im  honor gdy jeden z psów urodził trzy szczeniaki. Dwa udało się oddać, trzeci płci męskiej został. Mieszkają  we własnym domu- z ogrzewaniem, bo mama  kazała im doprowadzić ogrzewanie. Wyglądają  dość groźnie ale gdy im kogoś się przedstawi, że to swój, to mogą go zalizać na amen. To owczarki anatolijskie. Co zabawniejsze, to wpuszczą obcego na posesję, ale nie wypuszczą. 

Będziesz musiała znieść ich pieszczoty bo wchodząc powiem im, że jesteś swoja, obwąchają cię, poliżą po rękach i już masz do nich stałą przepustkę. Poza tym dla nich to ty jesteś zapewne przesiąknięta moim zapachem bo razem mieszkamy i stale się dotykamy. No i są jeszcze moi porąbani siostrzeńcy- mały to ci zaraz wlezie na kolana i wetknie "ksiązeckę do cytania" a starszy będzie cię zanudzał samolotami, których ma na kopy. Przy tym cyrku to prawie już nie zauważysz, że są tam moi rodzice.

To wszystkie twoje dotychczasowe  narzeczone musiały to znieść? - Wisia skręcała się ze śmiechu. I psom i dzieciakom jest obojętna płeć gościa- to przechodzi każdy kto tam przyjdzie. Baśkę musiałem im pokazać wprowadzając przez dom  Halinki.  Halina ci zapewne powie, że psy warczały na sam dźwięk głosu Baśki. A ja myślę, że warczały z powodu jej perfum. Strasznie się perfumowała.

A ja to zapewne pachnę twoją wodą po  goleniu, bo na moim policzku sprawdzasz, czy jesteś gładki. Całe szczęście, że zawsze jesteś dobrze ogolony, bo inaczej już bym miała skórę zdartą. 

Nie używam perfum bo jakby nie było, to jestem codziennie w pracy. A pomyśl co by to było gdyby każda z nas się perfumowała a do tego każda innymi perfumami. Pewnie można by było zemdleć wchodząc do pokoju.

Lubię zapach sandałowego drzewa i czasem na urlopie robiłam sobie sesje zapachowe włączając kominek zapachowy. Ale mój "jeszcze mąż" go nie tolerował. I lubię też zapach cedrowego drewna. To takie indyjskie zapachy. Zauważyłam, że mam ciągoty do indyjskiej kuchni, lubię łagodne curry. Muszę kupić i zrobimy sobie któregoś dnia taki polsko-indyjski obiadek. To znaczy zrobię dwa obiadki, żeby było co zjeść, gdy ci kuchnia indyjska nie będzie  pasowała.

Wisiuniu, jutro wychodzisz o drugiej, to możemy pojechać do moich rodziców tak na piątą, prawda? Prawda, tylko kupimy po drodze w delikatesach coś słodkiego dla dzieci a może wypadałoby i coś dla dorosłych kupić, nie sądzisz?  Dla dorosłych to przecież ja mam ciebie moja kochana - odparł Mietek. To dom, do którego nie ma co przywieźć - kwiatki odpadają, bo szwagier ma szklarnię, alkoholu nie, bo nie ma kto pić, ciasta żadnego nie, bo Halinka by się obraziła, bo ona robi najlepsze ciasta na świecie. Takim naprawdę pożądanym prezentem to jesteś ty, nareszcie jakaś normalna, a do tego ładna dziewczyna. 

Czy to znaczy, że ty mnie tam u nich zostawisz, skoro mam być prezentem? A już myślałam, że mnie kochasz- śmiała się Wiśka. Kochana moja,  im by wystarczyło do szczęścia, gdybym im obiecał, że się pobudujemy blisko nich, ale takiego prezentu im nie zrobię, zapewniam cię.

Następnego dnia po godzinie siedemnastej Mietek otwierał furtkę ogrodu rodziców a na spotkanie jemu i Wisi wyszły trzy wielkie psy.Wpierw się przywitały z Mietkiem, który im tłumaczył, że to kochana Wisia przyszła, potem starannie obwąchały Wisię i lizały po rękach. Na widok psiego domu Wisia omal nie padła z wrażenia. Miał półtora metra wysokości.

Starsi państwo serdecznie powitali Wisię, oboje dobiegali siedemdziesiątki, ale wyglądali jeszcze całkiem rześko.  Mama Mietka przyglądała się Wisi  przez moment a potem uśmiechając się powiedziała - moja córka jest panią zachwycona i się jej nie dziwię. Czy naprawdę poznaliście się w szpitalu? Tak, pewnie dlatego, że leżeliśmy na jednym oddziale. Nie było już miejsc na kobiecej chirurgii a na męskiej był jeden pokój wolny i w tym mnie ulokowali - grzecznie wyjaśniła Wisia. A pani tak młodziusieńka i tak ciężko się pani przechorowała- ciągnęła starsza  pani. No ale jakoś się z tego wszystkiego wykaraskałam i już nic mi nie dolega. A taka młodziusieńka to już nie jestem, niedługo kończę 31 lat. Niemożliwe- nie dałabym pani więcej niż dwadzieścia lat!  Cieszę się, że Mietek wreszcie panią do nas przywiózł, bo Halinka wciąż mi opowiada  jaką to piękną dziewczynę Mietek poznał i pokochał. A jak ty dziecinko z nim wytrzymujesz, bo to straszny uparciuch jest. Nie zauważyłam by był uparciuchem -zdziwiła się Wisia. Jest bardzo dobrym, wrażliwym i czułym mężczyzną. A pomaga ci choć trochę w domu? Tak, często gotuje wtedy gdy on jest w domu a ja w pracy. I często oboje szykujemy dla siebie coś do jedzenia.  Och- Wisia odwróciła się do Mietka- zapomniałeś wyjąć coś z bagażnika- przynieś, proszę. Faktycznie - już idę, przyniosę obie siatki od razu. I Mietek szybko wymaszerował z pokoju. A jego  matka rozejrzała się i cicho zapytała - a ty go dziecinko naprawdę kochasz?  Naprawdę i to bardzo - odpowiedziała Wisia patrząc śmiało w oczy swej przyszłej teściowej. Czy mogę do ciebie mówić Jadwisia? Oczywiście, będzie mi bardzo miło. No to chodź, uściśnijmy się.  Mietek wrócił w chwili gdy się obejmowały, a jego matka głaskała Wisię po głowie. Mamo, nie rozbestwiaj mi żony, jeszcze  pomyśli, że ty zawsze jesteś  taka miła. Dla niej będę, bo warta jest tego. Aby nieco ochłodzić atmosferę Mietek zaczął wyjmować to co przywieźli ze sobą. Ooo, ktoś obrabował sklep Wedla, zauważył ojciec. Mietek wziął jedno z pudełek i powiedział- dla taty są niemal cygara, naprawdę dobre, choć chyba nie kubańskie. W tej chwili do pokoju  weszła Halinka - no wreszcie przywiozłeś do nas swój skarb! No i jak ci się mamuś widzi Wisia? prawda że wygląda jak  starsza  nastolatka? Nareszcie mój brat poznał  i pokochał kogoś normalnego!  Wisiu, a jak negocjacje? W porządku, mój były się zgodził, oświadczenia złożone, teraz  tylko czekamy na termin. O to naprawdę ruszyło do przodu. Ja już się doczekać nie mogę - powiedział Mietek. A wiesz, poznałem byłego, całkiem sympatyczny facet, poprosił bym jej czasem nie skrzywdził. Ładnie się znalazł. A gdzie twoje potwory Halinko - zapytał Mietek. Potwory są na jakiejś dziecięcej imprezie więc będziemy mogli w spokoju porozmawiać. Wisia chodź ze mną przygotujemy kawę i herbatę, pokroimy ciasto. Zrobiłam mirabelki pod kruszonką. Samograj istny, tylko wypestkowanie mirabelek trochę trwa. Reszta się sama robi. No to niedługo pewnie weźmiecie ślub. I jak moja mama? Jak każda mama, wszystkie martwią się nawet o bardzo dorosłe dzieci. Chyba martwiła się, że synek nie dokonywał dobrych wyborów. No ja myślę, moja droga, to była panienka której  żadna  matka nie chciałaby za synową. Ale na szczęście poznał ciebie i jest tak zakochany, że chwilami sam nie wie jak ma na imię. On ci się nie przyznał, ale w szpitalu siedział cały czas pod salą operacyjną i mało na serce  nie zszedł gdy było z tobą źle. A skąd wiedział, skoro siedział pod salą.? No bo się zaczęły gonitwy po krew, ściągali z całego szpitala i z miasta. O tym, że było bardzo źle to ja się dowiedziałam  z miesiąc po wyjściu ze szpitala, gdy przyszłam na kontrolę.

                                                                   c.d.n.

2 komentarze: