sobota, 3 kwietnia 2021

Nihil novi 3

 Stosując język dyplomacji spotkanie rodziców Ewy i Dominika przebiegło w miłej atmosferze. Dominik miał rację - dobra czekolada na torcie, polewa czekoladowa na  ciasteczkach, lody przerobione przez Ewę na melbę i kawa z przyprawami oraz wzmocniona nieco czekoladą  zadziałały jak należy. Co prawda Ewa zapowiedziała swym rodzicom, że jeśli któreś palnie jakąś złośliwość pod adresem byłego swego współmałżonka to ona  najzwyczajniej pod słońcem zrobi dziką awanturę.  I chyba rodzice dobrze wiedzieli, że "Ewa potrafi  zachować się koszmarnie", bo żadne wzajemne złośliwości  nie padły.   

Okazało się po raz kolejny, że najważniejsze w życiu to są tak zwane  "znajomości" i to niezależnie pod jaką szerokością geograficzną. Gdy Ewa zatelefonowała do Basi z pytaniem  czy zgodzi się być świadkiem na ślubie jej i Dominika i czy nie ma nic przeciwko temu, by drugim świadkiem był Lijo, Basia wyraziła do sprawy niekłamany entuzjazm i "wzięła sprawę w swoje  ręce". Nie tylko załatwiła że metryki obojga "same" znalazły się we właściwym urzędzie - załatwiła też ślub w Pałacyku Szustra. Ślub miał być w ostatnią sobotę października w samo południe. I choć "państwo młodzi" nikogo nie zapraszali to był całkiem niezły tłumek najbliższych koleżanek i kolegów, na szczęście zmotoryzowanych, z którymi razem po ślubie skonsumowali obiad,  w czasie którego Lijo oficjalnie oświadczył się Basi. Po skończonym obiedzie, gdy Dominik chciał uregulować należność dowiedział się, że wszystko już uregulowane. Gdy pytał się swej świeżo poślubionej żony ta mówiła, że płaciła Basia, a Basia uparcie twierdziła, że rachunki regulowała Ewa.

Sesja zdjęciowa była u zaprzyjaźnionego fotografa i wzięli w niej udział nie tylko państwo młodzi ale też wszyscy uczestnicy poślubnego obiadu. Ewa z Basią śmiały się, że były to zdjęcia typu "Lenin w czapce i bez czapki" a Ewa i Dominik mieli zdjęcie z każdym z uczestników tego obiadu. Ale przebojem sezonu było zdjęcie Leona w przyklęku na jedno kolano, podającego Basi jedną ręką  trzy róże, a drugą pudełko z pierścionkiem. Wszyscy zgodnie orzekli, że zdjęcie było rewelacyjne.  Ślub Basi i Leona odbył się trzy tygodnie po ślubie Ewy i Dominika, którzy tym razem wystąpili w charakterze świadków.

Podróże poślubne już wyszły z mody, noce poślubne już od dawna  zamieniły się w noce przedślubne, a obie zaprzyjaźnione pary postanowiły spędzić pierwsze małżeńskie święta Bożego Narodzenia razem, z dala od swych rodzin. Spędzili je w Zakopanem, w hotelu Kasprowy, gdzie również spędzili Sylwestra.

W dzień panowie  jeździli na nartach, obie młode małżonki odpoczywały w tym czasie na leżakach, wszystkie wieczory były przetańczone. Bawili się świetnie, aż żal było wracać do Warszawy.

Po powrocie Dominik zabrał się za poszukiwanie pracy. Tak jak podejrzewał sprawa nie była łatwa, więc czym prędzej rozesłał wici do swych licznych znajomych w Europie. Polska naprawdę nie była  krajem  "morskim", zainteresowanie morzem  było ograniczone, a w ub. roku zlikwidowano nawet Ministerstwo Gospodarki Morskiej. Bo cóż to za gospodarka  morska gdy  ma się tylko 770 km wybrzeża Bałtyku, a granica  morska  ma zaledwie 440 km?

W dość krótkim czasie Dominik podjął pracę we Francji, zamieszkali na wybrzeżu Atlantyku, w okolicy Brestu. Najdłuższe nieobecności Dominika w domu nie przekraczały dwóch tygodni, poza tym ilekroć  tylko mógł, zabierał ze sobą Ewę.  Kilka  razy Basia i Lijo bywali u nich latem, spotykali się też czasem zimą w Austrii. Gdy Dominik przeszedł na emeryturę przenieśli się na południowo -wschodnie wybrzeże Korsyki do  Solenzary, gdzie  połowę swego domu wynajmowali turystom.

Jak widzicie znów happy end, a więc nihil novi. Może szkoda, że to znów happy end poza granicami Polski.

Wesołych  Świąt Wam życzę ze słonecznego Berlina, pozostańcie w  zdrowiu!!!!! 

                                                                          KONIEC

Nihil novi - 2

Wbrew swym obawom Dominik  nie zawiódł oczekiwań Ewy, co nie tylko go ucieszyło ale i bardzo zdziwiło.  Najwidoczniej ich ciała działały we własnym zakresie nie reagując za bardzo na sygnały wysyłane przez ich trzeźwe mózgi. Ewa nie oczekiwała żadnych cudownych wrażeń, a jednak szczytowała i długo oboje dochodzili do rzeczywistości, spleceni mocnym uściskiem. Dominik witał się  niespiesznie z dawno niewidzianymi i niepieszczonymi częściami ciała Ewy, Ewa przytulona na możliwie największej powierzchni do Dominika pławiła się w poczuciu szczęścia.

Ewuniu, pobierzmy się, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Pobierzmy się jak najprędzej, proszę. Kocham cię i bardzo cię proszę, zostań moją żoną.

W miesiąc od chwili złożenia dokumentów w USC, szybciej się nie da- otrzeźwiła jego zapał Ewa. Czyli musisz wyskoczyć po dokumenty do swojego USC , jeśli nie masz przypadkiem swojej metryki w domu. Ja też muszę wpaść do swego USC po metrykę. Ja na Mokotów a ty do Śródmieścia. Jeśli się tam wpadnie z samego rana to jest szansa dostania metryki od ręki. I trzeba się zastanowić w którym urzędzie ten ślub weźmiemy. Dzielnicowe są mniej "obłożone" niż Pałac Ślubów. I kogo na niego zaprosimy. I trzeba znaleźć dwójkę świadków. I mam pytanie - chcesz jakieś wesele?

Ewuniu, to są pytania, na które  najważniejsza jest twoja odpowiedź - zrobimy tak jak ty sobie zażyczysz. Bo mnie to wystarczyłby sam ślub w towarzystwie świadków, bez spędu rodzin i znajomych. Za to sobie zrobimy dobrą sesję zdjęciową i potem roześlemy po rodzinach i znajomkach zawiadomienie, żeśmy są małżeństwem. Mam pół Europy do zawiadomienia o tym fakcie.

A twoi rodzice to przełkną bez bólu?- spytała Ewa. Bo wiesz, z moimi  to żaden problem, oni są rozwiedzeni , więc braku udziału w naszym ślubie nie odczują, kto wie czy się nawet nie zdziwią, że ich córka bierze  ślub, niepomna nauk, że małżeństwo to żadna frajda.  Mnie osobiście też odpowiada taka forma ślubu jak tobie. Ja wezmę na świadka Baśkę, odpowiada ci to? Odpowiada, no a skoro ty weźmiesz Baśkę to ja wezmę  Leona K., bo mam wrażenie, że oni mają się ku sobie. Lijo i Baśka?- zdziwiła się Ewa- chyba za rzadko bywam na "spędach", jakoś mi to umknęło. W takim razie ja się może wpierw zapytam Basi jak ona to widzi. No to zadzwoń do niej teraz.  Niki, spójrz na zegarek, jest noc. Zadzwonię do niej jutro, a w poniedziałek ruszymy do urzędów. A tak dokładnie ja wpierw rano do pracy a potem wyjdę do USC. Mam jeszcze trochę zaległego urlopu o czym szef dobrze wie i na głowie biedak staje bym przypadkiem go nie wzięła, więc  będzie wolał bym wyciekła z pracy na 2 lub 3 godziny niż wzięła  cały dzień. Ostatni kwartał roku to dla planistów katorga - układanie po 100 razy planów na podstawie  danych sufitowych, fura zestawień , jedne z lewej do prawej, inne z prawej do lewej. I gdy już masz nadzieję, że wszystko połapałaś do kupy, okazuje się, że nie ma obawy, bo ktoś gdzieś się pomylił i zamiast z sufitu podał dane z podłogi. I powiem ci coś w sekrecie - w ub. roku tak się wściekłam, że wcale nic nie  skorygowałam i wysłałam takie nie skorygowane  dane dalej. I do dziś się zastanawiam  jakim cudem to przeszło i nikt się nie skapował, że coś jest nie tak. Wynika z tego, że wszystko to robimy zupełnie niepotrzebnie. No ale nie mogę tego szefowi powiedzieć.

Niki, trzeba by zasłonić okna żaluzjami, bo jak zapalimy  światło to sąsiedzi będą mieli darmowy film porno. I trzeba to zrobić we wszystkich oknach. Napijesz się jeszcze herbaty? Napiję, ale ty poleż, a ja zasłonię okna i zrobię herbatę. 

Gdy Niki poszedł do kuchni Ewa zebrała z podłogi jego rzeczy, rozplątała oba kłęby i wszystko porządnie  złożyła układając je na krześle do tego celu przeznaczonym a potem położyła się czekając na Dominika.  Podobał się jej pomysł,  by ślub był tylko ze świadkami, bez udziału innych, postronnych osób. Gdy Dominik przyniósł herbatę wmusiła w niego resztę torciku i gdy wypili herbatę zasnęła wtulona w jego ramiona. Dominik jeszcze długo wpatrywał się w leżącą w jego ramionach Ewę. Był naprawdę szczęśliwy, że przyjęła jego oświadczyny i zapewniał ją w myślach, że zrobi wszystko by była z nim  zawsze szczęśliwa.

W niedzielę po śniadaniu i porannej porcji pieszczot Dominik pojechał do domu, spakował dwie  bardzo duże walizy rzeczy osobistych, pudło z dokumentami osobistymi i służbowymi, zadzwonił po taksówkę i z całym "majdanem" pojechał do Ewy. Dobrze, że Ewa mieszkała w wieżowcu a taksówkarz pomógł mu zapakować te walizki i pudło do windy. Na piętrze wpierw  jedną walizką zablokował drzwi windy, potem wystawił pudło z dokumentami i drugą walizkę, na końcu odblokował drzwi windy i dopiero wtedy zaniósł kolejno cały bagaż pod drzwi mieszkania  Ewy. Maleństwo wytrzeszczyło oczy i stwierdziło, że trzeba  koniecznie  dokupić jeszcze jedną szafę, ale Dominik zapewnił Ewę, że on od lat żyje "w walizkach" i tylko garnitur wymaga powieszenia w szafie, no ale on go jeszcze dziś nie przyniósł, bo trzeba go chyba wpierw oddać do pralni, co zrobi w poniedziałek. Albo po prostu kupi nowy, bo za tamtym nie przepada. A co powiedziałeś w domu? Oczywiście prawdę, ale rodzice  nie uwierzyli- powiedziałam, że przeprowadzam się do swojej narzeczonej. I mama zapytała się tylko kiedy ja wreszcie spoważnieję. A czemu nie zdzwoniłeś po mnie domofonem, przecież pomogłabym ci z tym wszystkim  w windzie. No bo  gdy szedłem z walizkami akurat wychodził ktoś z budynku i mi potrzymał drzwi, więc razem z  taksówkarzem wnieśliśmy wszystko do windy. Maleństwo kochane,  ja zawsze jestem obładowany bo zawsze muszę mieć rzeczy na kilka miesięcy a do tego sporo dokumentacji, czasem dochodzi do tego i jakaś aparatura. O ile na stacjach badawczych jest jeszcze z miejscem nieźle to na statku niestety nie.

Niki, czy ty aby na pewno przemyślałeś trzeźwo to, że zrezygnujesz z pracy na statku badawczym lub na odległej stacji badawczej gdzie diabeł mówi wszystkim "dobranoc"? 

Przemyślałem i to nim do ciebie przyjechałem, miałem na to sporo czasu. Mam teraz 36 lat i od  dziesięciu lat byłem ciągle niczym jakiś banita. I, co zabawne, gdybym się nie zakochał w tobie, to nadal tkwiłbym w tym wszystkim dziwaczejąc coraz bardziej. Musiałem skończyć jeden program badawczy, który był ważny nie tylko dla mnie, ale on ustawił mi dalszą karierę, pozycję w tej branży i finanse. Nie szalałem, gdy gdzieś na kilka dni  cumowaliśmy, na stacjach badawczych nie przepijałem pieniędzy, nie grałem w karty. Napisałem do Ciebie kilka listów a ty nie odpisywałaś, a ja , idiota, gasiłem swą tęsknotę w ramionach innych kobiet. To było bardzo głupie. Ale ostatnie dwa lata żyłem już jak mnich. Byłem pod wrażeniem tego, co powiedział mi ten stary Innuita. Uderzyło mnie to, że przecież ja go o nic nie pytałem. Rozmawiałem z nim o fokach, o polowaniu na nie, nie było ani pół słowa o kobietach, miłości czy czymś w tym rodzaju. A wiesz, Innuici bardzo szanują kobiety. Bardziej niż Europejczycy, którzy uważają się za wzór cnót wszelakich.

Napisałem wtedy do Baśki pytając o ciebie i dowiedziałem się, że byłaś, ale już nie jesteś z jakimś facetem. Nie mogłem wcześniej przyjechać ale zaklinałem cię w myślach byś na mnie zaczekała. Przez ostatnie dwa lata żyłem tylko i wyłącznie wspomnieniem tego wszystkiego co się wydarzyło między nami w  Jastarni. A przyznasz, że było to coś zupełnie niezwykłego, bo przecież znaliśmy się wcześniej, mieliśmy wspólnych znajomych. Ewuniu, nigdzie bez ciebie  nie pojadę. Nie wiem, jak będzie z moją pracą w Polsce, ale w kilku cywilizowanych krajach bez trudu ją znajdę, tyle tylko, że wtedy nie zostawiłbym cię tutaj, wyjechalibyśmy razem. Jeśli będę pracował  za granicą to bez trudu ogarnę wszystko finansowo, nie będziesz musiała wcale pracować, no chyba, że  bardzo będziesz chciała. Ten czas urlopu przyda się na znalezienie pracy i przyrzekam ci,  że każdą propozycję jaką dostanę przed podjęciem decyzji omówię dokładnie z tobą. 

Ewa przytuliła się do Dominika- zdaję sobie sprawę z tego, że Polska to mało morski kraj i oceanologów  biologicznych nie zatrudnia na pęczki i że wyjazd poza Polskę będzie konieczny, ale pojadę z tobą wszędzie. Może najmniej chętnie w jakieś mocno północne  kraje, ale jest sporo krajów  czerpiących korzyści z faktu, że mają dość długą linię brzegową. Mam wrażenie, że nawet nasi współużytkownicy Bałtyku zatrudniają więcej specjalistów od biologii morskiej niż my.

Dominik wpatrywał się w Ewę z uwagą - jak widzę to ty masz całkiem niezłe rozeznanie jak na osobę z zupełnie innej branży! Ewa zaczęła się śmiać- no wiesz, kilka lat wcześniej poznałam pewnego oceanologa, który wywarł na mnie duże wrażenie.

Niki, a może  powinniśmy jednak przed  ślubem zaprosić twoich rodziców i moich, żeby nie padli na udar serca gdy przyjdzie do nich tylko nasze zdjęcie z zawiadomieniem, że się właśnie pobraliśmy. Jesteśmy oboje już dorośli i samodzielni i niczego nam nie mogą narzucić w tej materii, więc możemy to na dwie raty rozegrać. Możemy zaprosić ich do restauracji albo ja coś upichcę w domu, pomyśl nad tym. Z moimi to trzeba chyba rozegrać "na raty", bo oni się serdecznie nienawidzą i robią sobie wzajemnie wielce kąśliwe uwagi, a ja mam wtedy przemożną ochotę walnąć oboje czymś ciężkim w łepetyny. Obojgu powtarzam, że nienawiść to jednak też uczucie, że drugą stronę bardziej może zaboleć całkowita obojętność, ale oni jacyś tępi są. Albo nie mam za grosz talentu pedagogicznego.

Dominik zamyślił się - no ale chyba nie dogryzaliby sobie przy obcych, a ja i moi rodzice jesteśmy dla  nich osobami obcymi. Nie chcę byś trzy razy coś pichciła. Może zamiast obiadu zrobimy tak zwany podwieczorek- kupimy jakiś dobry tort i jakieś drobne małe ciasteczka, lody - będzie mniej przy tym pracy, a słodycze zawsze wszystkim poprawiają nastrój. I moglibyśmy to zrobić w najbliższą sobotę lub niedzielę.

                                                                          c.d.n.