piątek, 24 sierpnia 2012

XI. c.d.

Dni płynęły dość monotonnie, ale tym razem to  ciotka nie mogła doczekać się wakacji.
Bardzo chciała  zwierzyć się swej przyjaciółce, Żeni, z nękającej ją sprawy listu.
Minęły już dwa miesiące, a  ona nadal nie pokazała listu mężowi. Doskonale wiedziała jaki byłby komentarz - jej mąż nie przepadał za Tuśką, zawsze mówił "ta narwana Tuśka to powinna iść do psychiatry". Poza tym już od dość dawna nalegał, żeby z Sonią poważnie porozmawiać o jej rodzicach, wytłumaczyć, że zaginęli.
Uważał, że Sonia jest już na tyle dużą i mądrą dziewczynką, że taka wiadomość nie wprawi jej w stan
jakiegoś niepokoju. Ale ciotka  sprzeciwiała się ostro, twierdząc, że Sonia jest jeszcze na to za młoda.
A teraz, gdy wiedziała, że Tuśka żyje, obawiała się, że  pewnego pięknego dnia zażąda by Sonia do
niej wróciła. A wtedy - no właśnie, co wtedy??? Ciotka codziennie zaglądała do skrzynki, ale listu
od Tuśki nie było. Za każdym razem z ulgą oddychała i zamykała skrzynkę.
Nadeszły wakacje  - ciotka z Sonią pojechały do Jastarni. Po drodze posiedziały kilka dni u Żeni w Oliwie.
Gdy Sonia już zasypiała w kuchni nadal świeciło się światło -przyjaciółki nadrabiały całoroczne zaległości.
Rankami obie wyglądały na bardzo niewyspane, a ciotka wciąż miała zaczerwienione oczy. Twierdziła, że
ma po prostu zapalenie spojówek.
 Żenia twierdziła, że już najwyższy czas powiedzieć Soni o jej rodzicach, tym bardziej, że Tuśka żyje.
Z ciężkim sercem, dzień przed wyjazdem do Jastarni zaczęła z Sonią rozmowę. Gdy tylko zaczęła
rozmowę, Sonia jej przerwała - "ciociu, ja wszystko wiem, wiem, że rodzice nie byli wcale w Afryce, ale zaginęli w czasie wojny i sąd ustanowił Was moimi opiekunami prawnymi."
Ciotkę z lekka zatkało- a skąd to wiesz? zapytała zdziwiona.
Sonia się lekko zarumieniała i wyjąkała - no, bo, bo, bo czytałam dokumenty. Bardzo dawno temu
leżały na biurku wujka, a ja tam czegoś szukałam i wtedy przeczytałam. Naprawdę niechcący je przeczytałam! Bo ja zawsze podczytywałam książki, które wujek dla siebie wypożyczał, a książka
leżała pod tymi dokumentami.
Ciotka uśmiechnęła się smutno i powiedziała- nie wiesz jeszcze wszystkiego. Siadaj i słuchaj.
Żyje tylko Twoja mama , to znaczy mam nadzieję,  że jeszcze żyje, bo dostałam od niej list.
Twój tata niestety nie żyje, zginął w czasie bombardowania, w Niemczech. Ale mama żyje, ma teraz
drugiego męża i pewnie już urodziła dziecko. Dwa miesiące temu dostałam od niej list, który
niestety niczego mi nie wyjaśnił. I nawet nie mam pojęcia gdzie teraz jest, bo nie pisze. Na życzenie
Twojej mamy miałam Ci jeszcze nic nie mówić, ale ... no cóż, wygadałam się. Chyba lepiej będzie, że będziesz wiedzieć, że jesteś  tylko  półsierotą.
Sonia rzuciła się ciotce na szyję i mocno się przytulając wyszeptała: "przecież Ty jesteś dla mnie mamą,a wujek tatą. Ja przecież mamy nie znam, widziałam ją tylko na zdjęciach."
A potem wszystkie trzy płakały, dając ujście nagromadzonym emocjom.
Te wakacje były wyjątkowe - ciotka bardzo dużo rozmawiała z Sonią. Sonia ciągle ją  czymś zadziwiała-
okazało się, że Sonia bardzo skrupulatnie przestudiowała bardzo dużo książek z domowej biblioteczki, a jej ulubioną pozycją  była wielotomowa Encyklopedia Gutenberga.
Sonia przyznała się również, że uschnięcie palmy to była jej  "zasługa" - biedna palma nie wytrzymała eksperymentów chemiczno- medycznych.Sonia dzieliła się z nią różnymi lekarstwami, ale najbardziej chyba jej zaszkodziły tajemnicze żółte tabletki. Sonia znalazła je w nocnej szafce, w ktorej ciotka trzymała swoje leki.  Była nimi zachwycona. Po zwilżeniu wodą puchły podwajając swą objętość, a potem rozpuszczały się barwiąc wodę na wściekły żółty kolor. Sonia leczyła nimi swego misia a to, czego miś nie "wypił", lądowało w donicy z palmą. Ciotka, po wysłuchaniu tych zwierzeń stanęła na wysokości zadania - roześmiała się i
przytuliła Sonię, prosząc ją, by więcej nie robiła takich rzeczy .
c.d.n.

4 komentarze:

  1. Jak zwykle dzieci nas zaskakują wiedzą :-)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Coraz bardziej ją lubię ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Wystarczy spojrzeć z miłością na dziecko, a wtedy zawsze znajdzie się powód aby je bardziej pokochać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzieci rozumieją znacznie więcej, niż się nam dorosłym wydaje.
    A karmienie misia i palmy lekami pewnie niejedno dziecko uprawiało :)
    Mnie się akurat nie zdarzyło. Pewnie dlatego, że nie miałam palmy i misia...

    OdpowiedzUsuń