piątek, 12 kwietnia 2024

Córeczka tatusia - 111

 Wyniki badania Marty nieco zasmuciły Andrzeja - miał rację, że Marta  wygląda na  bardzo zmęczoną -  z badania  wynikało, że jest na granicy anemii, o  czym zaraz poinformował nie  tylko ją ale i Wojtka. No to ojciec  się zapłacze - skonstatował Wojtek. No ale ona je przecież tyle  zieleniny i owoców , dbam o  to, żeby  się nie przemęczała - zmartwił  się Wojtek. Nie zamartwiaj  się na  zapas - uspokajał go Andrzej- weźmie  trochę żelaza w tabletkach i witamin, przestanie siedzieć  dzień  w  dzień do północy i szybko  wszystko się poprawi. Z tego  co wiem to ostatni raz  witaminy łykała jeszcze w liceum gdy miała jakąś infekcję.  Wiesz- teraz ta cała nasza  żywność jest mało wartościowa i trzeba  się  wspomagać różnymi medykamentami. We wrześniu te  dwa tygodnie  nad  morzem bardzo dobrze jej  zrobią. Jak dobrze  pójdzie, to i ja  pojadę z wami, tylko dopiero jutro będę  wiedział czy sam czy z kimś. Już obgadałem sprawę  z rodzicami, te  dwa  tygodnie dzieciaki pomieszkają u nich. Zabawne, bo obie  strony są  tym projektem  zachwycone.  Ojciec będzie odwoził starszego do zerówki na 9 rano i odbierał około 14,30, a młodszy  będzie w tym czasie z moją matką na Sadybie. 

Z tego co wiem to jeśli tylko nie  będzie deszczu czy jakiegoś innego pogodowego armagedonu  to dzieciaki zerówkowe będą wyprowadzane  na  spacer, bo i spacer może  ponoć czegoś  dzieci nauczyć. Pożyjemy- zobaczymy. Ewa będzie  miała w czasie  mojej nieobecności urlop - oczywiście płatny- jestem uczciwym pracodawcą.

A kogo chcesz  zabrać ze  sobą do Turcji? - ciekawość zżerała nieco Wojtka. Oczywiście kobietę - jak na razie  to jakoś  nie  gustuję  w facetach - Andrzej udzielił wymijającej odpowiedzi. Dziś  wieczorem powinienem wiedzieć. Tylko jeszcze  nic  nie mów Marci. Michał mi obiecał, że mi załatwi tak  czy tak dwuosobowy pokój, bo jedynek tam raczej nie ma.

Tego dnia  w trakcie obiadu w kantynie Andrzej  zaprosił Marylę do teatru. Była bardzo zdziwiona tym zaproszeniem ale i zadowolona. Ojej - jęknęła- szalenie  dawno nie byłam w teatrze - ostatnio  bardzo  się zaniedbałam.  Jakoś ta cała  szopka  w wykonaniu mego byłego ślubnego tak mnie  zdołowała. 

No to panią pocieszę, że ja też szalenie  dawno nie byłem w teatrze- ostatni raz to chyba z siedem lat temu. Jak na człowieka, który uważa się za kulturalnego to  całe  wieki. Marylko - czy gdy jesteśmy  sami to moglibyśmy sobie mówić per "ty"? Oczywiście  nie  obrażę  się, jeśli się nie  zgodzisz. Maryla nieco  się zaczerwieniła  się i powiedziała - to dobry pomysł- w ten sposób  przynajmniej  nie będzie plotek. To teraz podaj  mi swój adres - wpadnę po ciebie samochodem - musimy tylko z pół godziny  wcześniej przyjechać przed  spektaklem, żeby załapać jakieś  miejsce  do zaparkowania - zadecydował Andrzej. I albo  trochę pospacerujemy  albo wpadniemy gdzieś  na   kawę  z  ciachem. Maryla podała mu adres, Andrzej spojrzał i powiedział - zupełnie  nie mam pojęcia  gdzie jest ta ulica i kim był ów Piwarski, że  się dorobił ulicy. 

Kim był to ja też nie  wiem - powiedziała,  ale to jest ulica na Dolnym  Mokotowie, niemal równoległa do Gierymskiego, a Gierymskiego jest równoległa do Sobieskiego -wjeżdża się  w Dolną, skręca w Piaseczyńską i dojeżdża  nią do Piwarskiego. To osiedle z wielkiej płyty i mam tam M-3. Odkąd  mieszkam  sama całkiem mi tam dobrze, chociaż jest to mieszkanie byle jakie - takie z ciemną kuchnią.  No ale dla jednej osoby wystarczające. Mało gotuję, bo w tej kantynie jest  całkiem dobre jedzenie.  Gorzej mają  ci co  mają dzieci. Ale mam blisko dwa sklepy no i do Sobieskiego też  blisko, więc komunikacyjnie  też  dobrze, szybko  docieram do pracy. Dobrze, że ojciec je na mnie  zapisał, a przed  zapisaniem już miałam rozdzielność  majątkową z mężem - bo on ma dziedziczyć po ojcu jakieś hektary i stary zapisał je  memu mężowi dopiero wtedy gdy podpisałam  z nim  rozdzielność majątkową, co było uzgodnione  ze mną jeszcze  przed ślubem. Mnie jego hektary nie imponowały. Najlepsza była  moja teściowa, która nie  mogła pojąć, że chcę rozwodu bo mnie  zdradził - jej powiedzenie, że "to nie mydło i się nie  wymydli" powaliło mnie  absolutnie.

Andrzej roześmiał się- no fakt- nie wymydli  się,  ale może nawet coś podarować - pomijając  stronę  etyczną tego zagadnienia. Sprawdzałam- niczego ze  sobą  nie przywlókł- odpowiedziała  Maryla. Teście mieszkają niedaleko- na Chełmskiej i czasem spotykam teściową  w pewnym markecie. Oczywiście  mówię grzecznie "dzień dobry" a ona mi nie odpowiada, zupełnie jakby mnie nie znała. Już dwa razy tak zrobiła, więc teraz jeśli ją  spotkam to już jej nie powiem  dzień dobry. Moja mama się wcale nie zdziwiła i stwierdziła, że znając moją byłą teściową  powinnam była  się takiej reakcji spodziewać. Mama zawsze mówi, że jestem naiwna i przeceniam ludzi.

A czemu ty się rozwiodłeś - spytała  cichutko i trochę nieśmiało. Z kilku powodów - zdrada też  w tym była. Poza tym ostatnio dorwała  się do marihuany, a na dodatek to schizofreniczka, o czym ona  wiedziała od końca pierwszej  ciąży i ona oraz jej rodzina skrzętnie przede mną tę  wiadomość ukrywali. I nie powinna była być w  drugiej  ciąży ale chciała i świadomie przestała  brać tabletki. To straszne- wyszeptała  Maryla.

Tak, to jest  straszne. Ale od  chwili rozwodu już nie ma kontaktu   z dziećmi. Zaraz po rozwodzie wylądowała na leczeniu i dzieci póki  co nie mają z nią  kontaktu. Zresztą może mieć  z nimi kontakt  tylko w mojej obecności. Wynająłem do nich prywatną opiekunkę. Odkąd jej nie ma dzieci nawet  słowem  nie  wspominają o swojej matce. Powiedziałem im  tylko, że mama się leczy, bo jest  chora, bo paliła papierosy. A o tym, że paliła to właśnie oni  mi  donieśli. Zabawne- straciłem żonę a odzyskałem  rodziców, którzy są całkowicie zakochani w  swych  wnukach. Jak widzisz życie nam serwuje  bardzo dziwne scenariusze.

Rozwód  dostałem niemal z marszu, po pierwszej rozprawie, dzieci przyznano mnie. Powiedziałem naszemu szefostwu, że już nie mogę  być tak dyspozycyjny jak kiedyś, bo jestem samotnym ojcem. Wiem, że  to się już jakoś rozniosło po szpitalu, ale mówiąc nieelegancko - wisi mi to i powiewa. Perspektywa bycia z facetem, który ma  dwoje dzieci skutecznie odcina ode  mnie płeć piękną. I bardzo dobrze - bardzo  nie  lubię być podrywany i czuć się żywym wibratorem. A tak się ostatnie lata czułem przy własnej żonie, dla której seks i tylko seks był oznaką miłości.

 Ja po prostu jestem z innej, mniej popularnej bajki, w której uczucia  wyraża  się się w bardziej skomplikowany sposób, a seks jest uzupełnieniem  a nie główną sprawą. Marta, Wojtek, moi rodzice - wszyscy myślimy podobnie i dobrze nam z takim sposobem myślenia. Zastanawia mnie  tylko jedno - dlaczego chłopcy zupełnie nie  wspominają matki. Nie mam pojęcia jak to interpretować. Szalenie obaj lubią Martę to ich ukochana  ciocia, jej teścia nazywają dziadkiem, mąż Marty to ukochany  wujek. Obca kobieta, ich wychowawczyni (magister wychowania przedszkolnego) jest przez  nich traktowana jak ciocia, ale w skali ich  uczuć zajmuje niższe miejsce niż Marta. A o swej matce wcale nie  wspominają, a przecież  gdy byłem pół roku w Londynie to oni byli tu z nią i jej matką. Do mnie do Londynu przylecieli z Martą i Wojtkiem.  Nie umiem tej łamigłówki ułożyć. 

Nie boli mnie to, że nie tęsknią za swoją matką, mnie tylko zastanawia dlaczego nie tęsknią.  Na razie nie drążę tematu - mam wrażenie że to z czasem samo wyjdzie  na  wierzch.  Coś ci pokażę-  to zdjęcie pod  tytułem Marta i Wojtek nie  chcą na  razie  dzieci - i pokazał  Maryli zdjęcie z Londynu  - Wojtek obejmujący Martę i przytulonego  do niej młodszego synka Andrzeja - cała trójka pogrążona we śnie.

Chyba zrobię z niego powiększoną odbitkę i oprawię  w ramki- chłopcy  w Londynie  spali razem  na jednym szerokim  łóżku i mały chyba nad  ranem powędrował do drugiego pokoju, gdzie  spali Marta z Wojtkiem. Wgramolił się na łóżko od  strony Marty, przytulił się  do niej i  spał dalej. A Wojtek tylko wyczuł, że  Marta  jakoś zwiększyła  swą objętość,  ale za bardzo się nad  tym nie  zastanawiał i przytulił oboje.

To jest wielce nietypowe małżeństwo - oni jeszcze w podstawówce  byli parą. Potem w czasach liceum  byli rozdzieleni i rzadko się widywali bo on  był w Austrii, a ona tutaj, ale Wojtek po kryjomu zdał egzamin wstępny na Politechnikę i gdy już znał  wynik to dopiero wtedy w domu powiedział, że jedzie do Polski studiować.  I po tylu latach znajomości nadal się kochali i pobrali. A ojciec Marty to jest zupełnie niezwykły facet- on ją sam wychowywał od  dwunastego roku życia - bo też  miał takie mocno zezowate szczęście. Bo jego żona wcale nie  chciała dziecka, ale  zaszła (bo seks się jej jednak podobał) i bardzo marnie  zajmowała  się  Martą i nawet bardzo dawała  dziewczynie odczuć, że jej nie kocha i Marta na sprawie  wybrała ojca na opiekuna. Widziałaś tu ojca Marty - chodząca  dobroć- bardzo, bardzo go lubię i  cenię.

Andrzej, ale ty mi nie powiedziałeś kiedy idziemy do tego teatru. Andrzej westchnął  - przepraszam, mam nieomal  zerową wprawę w umawianiu  się na jakieś  wyjścia i dlatego  zapomniałem- to będzie w piątek, czyli za dwa  dni. Poczekaj - zerknę w podpowiadacza i szybko  zajrzał w  swego smartfona - tak- oooo- mam- jutro mam potwierdzić, czy odbieram zarezerwowane bilety, a  spektakl jest   w piątek o 19,00. W takim  razie godzinie 18,15  będę sterczał na tej Piwarskiego. Ciekawy jestem czym  się facet  zasłużył, że ma ulicę.  Pewnie jakiś działacz polityczno-społeczny,  może jakiś  kumpel np. Waryńskiego. 

Wiesz - czuję się tak,  jakbym pierwszy raz  w  życiu szedł do teatru. Tkwiłem w jakimś  swoistym  kieracie- szpital  czyli operacja, dyżur, operacja, przychodnia i tak w kółko. Paranoja. Właściwie  może powinienem być wdzięczny losowi, że tak  mi się posypało wszystko. Dużo masz dziś opatrunków - zapytał Marylę.  No nie, twoich  to trzech, w tym  dwie babeczki, Henio też chyba tak  nakroił i dziś  w przychodni jest  Henio, więc pewnie  jakieś   szwy będzie  ściągał to będę przy tym także. Teraz  taka pora  roku, że jakby mniej jest pacjentów  chirurgicznych. Wiesz- mnie  się tu podoba  to, że  pielęgniarka  chirurgiczna  nie jest  "panią do wszystkich prac pielęgnacyjnych" i jest utrzymywany ten podział kompetencyjny,  a są   szpitale, że pielęgniarka jest do wszystkiego. Aż cud, że nie ma  dyżurów  w pralni szpitalnej. 

Andrzej podsunął jej swój smartfon i powiedział wskazując  palcem- bądź tak  miła i  wpisz mi tu  swój  numer priv, a tu masz moją wizytówkę z numerem priv i domowym. I wiesz - ogromnie  się cieszę, że pójdziemy  razem do teatru! Chyba wracamy już  na oddział.

                                                                           c.d.n.