wtorek, 16 stycznia 2024

Córeczka tatusia - 68

 Listopad minął, jak  stwierdziła Marta, podejrzanie  szybko. Pogoda była przez większość  dni paskudna, miasto wyglądało ponuro i często  "tonęło" w rozpaćkanym brudnym śniegu, najlepiej sprzedającym  się towarem był według  Marty płyn zimowy do spryskiwaczy samochodowych. Ale  choć narzekała to cieszyła  się, że ma  sprawny samochód i nie musi jeździć miejską komunikacją. Nauki miała  zdecydowanie duuużo więcej niż na pierwszym stopniu studiów. Kilka  razy uzupełniała  swe wiadomości  z chemii z pomocą  życzliwych pracowników laboratorium. Lepiej też  się jej układały stosunki  koleżeńskie na uczelni.

W pierwszych  dniach grudnia w nocy, obudził Martę dziwny ból brzucha. "Przeleciała" w myślach co jadła na kolację, ale nie było to wcale ani ciężkostrawne  ani nieświeże. A że ból był wyraźnie raczej prawostronny pomyślała, że musi  się wybrać zamiast na uczelnię to do jakiegoś lekarza. Przypomniała  sobie, że w liceum też się jej kilka  razy taki ból zdarzył i wtedy  w międzyszkolnej przychodni lekarka podejrzewała wyrostek robaczkowy i dała jej zwolnienie z ćwiczeń WF do końca  roku szkolnego i jakoś dolegliwości ustąpiły. Następnego  dnia nic nie powiedziała  Wojtkowi, pojechała jednak na  uczelnię, bo ją nic nie bolało, a potem prosto z uczelni pojechała do swojej przychodni,  w której byli razem z Wojtkiem  zarejestrowani. W rejestracji zapisała  się do Andrzeja, który  zdaniem rejestratorki jeszcze nie urzędował w przychodni, więc powędrowała  do jego gabinetu na oddziale. Andrzej był i na jej widok zrobił "wielkie oczy", a Marta powiedziała, że właśnie się do niego zapisała i wyjaśniła dlaczego. No to idź, skarbie, pod gabinet  w przychodni, ja tam zaraz przyjdę, wezmę po drodze wykaz pacjentów na dziś. Nie mam cię gdzie tu położyć jak widzisz. A Wojtek na  dole? Nie, on nawet nie  wie, że ja tu jestem bo mu nic nie mówiłam. Może to jakiś fałszywy alarm to po co miałam mu robić cały dzień nerwów? Dam mu znać jak mnie "obadasz" - powiedziała i  szybko wyszła  z gabinetu. Andrzej tylko westchnął, ale nic już nie powiedział. W kwadrans później był już w przychodni i wziął Martę jako pierwszą pacjentkę. Jego zdaniem po badaniu to jednak "sfiksował" wyrostek, ale zaraz zrobią Marcie badania czy jest stan zapalny- jeśli tak to ona wyląduje jeszcze  dziś na chirurgii i zapewne na sali operacyjnej. I ty mnie pokroisz? - dopytywała się Marta.  Masz to jak w banku, mam dziś  dyżur,  a nawet gdybym  nie miał to i tak byłbym przy tobie jako asysta. Nie oddaję   rodziny w obce  ręce . Dzwoń do Wojtka. Później zadzwonię, on teraz ma jakąś nasiadówkę. Nie odbierze- wyjaśniła  Marta.  Wyślę mu sms przed godziną szesnastą. Bo albo wtedy zrobią przerwę albo już  skończą. Im później się  dowie  tym zdrowiej dla niego.

W czasie  badań wyszło, że to jednak stan zapalny i operacja jest niezbędna. Kurczę blade, a ja myślałam,że zapalenie  wyrostka to przypadłość głównie dzieci - nie  znam osób dorosłych operowanych z tego powodu. No bo nie jesteś chirurgiem to nie  znasz - ja już sporo dorosłych zoperowałem z tego właśnie powodu.  Wolisz znieczulenie zewnątrzoponowe czy ogólne?  Ogólne - stwierdziła Marta. To drugie  to sobie zostawię na poród, szkoda kręgosłupa. No, też racja - zgodził  się Andrzej.

Andrzejku - jest jeszcze  coś, o czym powinieneś wiedzieć - jest na 95% pewne, że ja po operacji będę bardzo wysoko gorączkować- taka jakaś dziwna uroda mego organizmu. Po tych przeciętych palcach też miałam  gorączkę, bo  po każdym "krwawym  zabiegu" tak mam.  Nawet po usuwaniu kamienia nazębnego jeśli mi krwawią dziąsła i po otarciu  sobie kolana  do krwi. No a przecież sam widziałeś, że goiło mi  się  wszystko szybko i dobrze i nic się nie paprało.

Dostaniesz po operacji kroplówkę i będzie w niej również antybiotyk - to standard, bo skoro wyrostek  fiksuje to znaczy jest stan  zapalny. Spędzisz jakiś czas na  sali pooperacyjnej pod opieką  pielęgniarek. Najważniejsze, że  się szybko zgłosiłaś i jest 99% szansy, że nic tam jeszcze nie jest rozlane, że nie pękł. Pewnie będziesz operowana w nocy. Ale rano już będziesz  musiała  się przespacerować po piętrze. Będziesz  miała odczucie, że masz dziurę w brzuchu,  przez którą ci zaraz uciekną wszystkie wnętrzności. To dlatego, że będziesz  miała przecięte mięśnie a organizm nie  ma potem świadomości, że one  są jednak dobrze  zszyte. Chcesz pokój jedno czy dwu łóżkowy?  Jedno, niech Wojtek śpi i będzie normalnie  w domu i  w pracy. Przecież nie będę tu długo.  

No raczej nie, jeśli nie będzie żadnych komplikacji. Naprawdę nie jestem wróżką i nie  wiem co zobaczę u ciebie  w środku. Nigdy nikt z nas tego nie wie- no może poza tymi przypadkami gdy ma się pacjenta z otwartą raną, ale i tak trzeba wszystko na własne oczy zobaczyć.Chociaż i wtedy można  być zaskoczonym.

Zaraz cię oddam w ręce pielęgniarek, zrobią  ci szybkie próby uczuleniowe. Masz uczulenie  na jakieś leki? Mam - jest w karcie - na sulfonamidy. Co nastukałaś do Wojtka?  Że jestem w szpitalu u ciebie i pewnie będę operowana, ale chyba jeszcze nie  czytał. Dopiszę by mi przywiózł koszulkę nocną. Nie musi - dostaniesz służbową, odkażoną, w której pojedziesz na blok operacyjny a na stole i tak będziesz tylko okryta płachtami a nie w koszuli. Niech  ci przywiezie  szlafroczek na to  dreptanie po operacji. A ja niestety będę widział tylko miejsce w którym będę działał. Musimy się jednak wszyscy razem wybrać latem do Sopotu, żebym mógł cię zobaczyć w bikini - mam podejrzenie, że to bardzo fajny  widok. Wbrew pozorom  nadal jeszcze jestem  facetem łasym na ładne babki. Ale od  dawna  wiem, że kocha  się nie za urodę ale za zupełnie inne  cechy.Nim wystartowałem na  medycynę to miałem wrażenie, że taki chirurg to ma klawo, bo zawsze widzi na  stole nagie kobietki. A realia wyglądają zupełnie inaczej, bo chirurg  widzi tylko pole operacyjne i narzędzia. 

Na godzinę przed operacją dostaniesz  zastrzyk ze środkiem premedykacyjnym, który ułatwia zasypianie. Gdybyś miała być operowana  dopiero jutro w ciągu dnia, to  dostałabyś wieczorem tabletkę "głupiego Jasia", o takim właśnie działaniu. Kiedyś, jeszcze na praktyce pacjent zatrzymał mnie i powiedział -"połknąłem tego głupiego Jasia i nic nie  działa - niech pan patrzy- mogę nawet czytać"! Spojrzałem i zachciało mi  się śmiać, bo facet trzymał tę gazetę "do góry nogami". Ale powiedziałem, że widocznie u  niego tabletka zadziała  z opóźnieniem.

Gdy Marta była już w swoim pokoju odezwał się przerażony Wojtek- był przekonany, że Marta uległa jakiemuś wypadkowi. Tusieńku, ja mam zapalenie  wyrostka robaczkowego i w nocy najprawdopodobniej będę operowana i to zapewne przez  Andrzeja. Albo  sam  mnie pokroi albo będzie  asystował przy  tym. Wybrałam opcję pełnej narkozy. Jego zdaniem nie jest  źle, bo raczej  nie jest ów wyrostek rozlany, więc operacja powinna być niczym  muzyka  rozrywkowa - lekka, łatwa i przyjemna. No ale  co jest tam  w środku to dopiero jak otworzą to zobaczą. Rano, czyli w kilka  godzin po operacji już mam spacerować. Mam pokój jedno łóżkowy. Z domu to tylko potrzebuję kapcie, ciepłe skarpety, szlafrok  i może cieplejszą piżamę na te  spacery . I to wszystko  może daj mojemu tacie  żeby mi rano przywiózł. A ty przyjedź dopiero po pracy. 

Wiesz  co, oni mi tu rano jakiś kleik do jedzenia  dadzą, więc może podrzućcie mi jakieś sucharki bo kleiku to ja  nie  zjem. Nie wiem czy jeszcze  są, ale  kiedyś były do kupienia takie sucharki z  ciasta biszkoptowego.  I tak dużo tego nie  zjem. Samochód mam tu na parkingu pod  dachem, na piętrze. I kup mi jakieś pisma kobiece, albo weź od mamy, bo ja ostatnio nic  nie kupowałam i mam  zaległości. I zadzwoń do sekretariatu mojej uczelni jutro i powiedz, że jestem  w  szpitalu. I nie wystrasz swego taty tą wiadomością, że jestem w  szpitalu, powiedz mu dopiero gdy będzie u nas  w domu a nie przez telefon.  Możecie jutro wpaść po południu.  Ja jeszcze  nie  wiem o której będę operowana, Andrzej powiedział, że może dopiero w nocy - tu  sala operacyjna to czynna chyba  całą  dobę. Są  dwie  albo nawet trzy i  chyba  działają na  zmiany. Sal nie  brakuje, raczej brakuje chirurgów i anestezjologów bo to takie  diablo trudne i ciężkie  zawody. Popatrz - Andrzej to chyba  sobie nas wykrakał, mówiąc, że będzie naszym rodzinnym chirurgiem. I jak dobrze, że albo on  będzie  mnie operował albo przynajmniej  asystował.

Około ósmej wieczorem Wojtek i ojciec Marty przyjechali do niej przywożąc : sucharki,  dwie ciepłe piżamy w tym jedną ze wzorem w.....białe misie, kosmetyczkę z kosmetykami wybranymi przez Pati, ciepłe skarpetki antypoślizgowe w ilości 3 par, kapcie  klapki, żeby  łatwo było je  wkładać i nowy, "puchaty" cieplutki szlafrok, lekturę w postaci "prasy kobiecej" i dwa  zeszyty rozrywki w postaci krzyżówek,  małe  radio,  2 butelki litrowe nie gazowanej wody mineralnej. Na  widok tego wszystkiego Marcie  to aż  się łzy zakręciły pod  powiekami.  I tata  z Wojtkiem   na wyścigi ją zapewniali, że na pewno wszystko będzie  w porządku skoro wyrostek nie rozlał  się- to raz, a dwa- że będzie  ją operował Andrzej. 

Marta wraz z Wojtkiem doszli do  wniosku, że on zabierze teraz jej samochód ze szpitalnego parkingu, żeby niepotrzebnie za ów pobyt  nie płacić, bo jakby na  to nie  spojrzeć to na pewno któryś z członków  rodziny po nią przyjedzie gdy będzie wychodziła  ze szpitala. Około godziny 22,00 przyszedł do Marty Andrzej i stwierdził, że- primo -rodzina, której czuje się członkiem jest unikalna i jest dumny, że do niej należy, secundo - że przyszedł do niej odpocząć bo tak na oko to koło północy zaczną się przygotowania  do jej operacji a on teraz się trochę zregeneruje u niej w pokoju. No to się wyciągnij na moim łóżku, nakryj kocem i odpoczywaj a ja się  trochę zajmę krzyżówkami. Miejmy nadzieję, że nikogo pogotowie nie zwiezie- stwierdziła  Marta. Nie  zwiezie, nie mamy dziś ostrego  dyżuru - a tu to mi nikt głowy  nie będzie  zawracał.W dziesięć minut później Andrzej już spał, a Marta przysłoniwszy nieco światło małej lampki pogrążyła  się  w lekturze.

Przygotowania  do operacji Marty były  chyba jednak opóźnione bo anestezjolog, dobry kolega Andrzeja, wślizgnął się cichutko do pokoju Marty dopiero po godzinie 1,00 w nocy, delikatnie obudził Martę drzemiącą na fotelu, wyszeptał jej do ucha, że zrobi zastrzyk i że za godzinę obudzi Andrzeja i wtedy też zabiorą ją na  salę operacyjną. I faktycznie godzinę później rozległo się pukanie i wszedł tenże lekarz który teraz obudził Andrzeja . Oprócz niego przyszły dwie pielęgniarki z łóżkiem i szpitalną koszulą, które pouczyły Martę, żeby jeszcze  skorzystała  z toalety, bo potem  będzie   miała kroplówkę, więc lepiej by pęcherz był pusty. Na  sali przedoperacyjnej  Marta została rozebrana i okryta, zapytana kolejny raz o to na co ma uczulenia, wstrzyknięto  jej  dożylny zastrzyk i w ciągu niecałej minuty  "urwał się jej film".

Ocknęła się na wieloosobowej sali pooperacyjnej. Leżała oddzielona kolorowymi zasłonkami od łóżek, które stały obok.  Nad  nią pochylała  się pielęgniarka pytając  się jak się  czuje i informując  ją, że gdy się skończy kroplówka to zostanie odwieziona do swojego pokoju. I że operacja przebiegła  bez żadnych problemów, wyrostek nie był pęknięty,  a jej wszystkie parametry życiowe były cały  czas prawidłowe. Została też przepytana  czy aby nie ma mdłości, a gdy powiedziała , że nie,  to zabrano leżącą pod jej brodą płaskie naczynie  nazywane w żargonie szpitalnym  nerką, z uwagi na kształt. Potem zmierzono jej temperaturę i ciśnienie i przyszedł lekarz pytając się jak się czuje, bo ma nieco podwyższoną temperaturę, więc mu wyjaśniła, że to u niej normalne. W dwie godziny później odwieziono ją do jej pokoju, pielęgniarka pomogła  jej usiąść i założyć piżamę  oraz ciepłe, antypoślizgowe skarpetki.  

Gdy już została  sama przyszedł Andrzej. Stwierdził, że mieli szczęście bo wyrostek był wypełniony ropą a, co gorsze,  był nieomal ukryty i się go Andrzej zdrowo naszukał bo był prawie pod  wątrobą. Ale go znalazł i odciął tak by nic   z niego  nie wyciekło a na koniec  jego kikut zamknął  i schował w kątnicy  i tam go starannie  zaszył. Całe szczęście, że wpadłaś na pomysł by przyjechać do szpitala a nie  czekać aż "samo przejdzie".   "Samo" to na ogół przechodzi zakażenie  z jednego osobnika na  drugiego.  I dziękuję ci, że mogłem u ciebie w pokoju zebrać siły na tę operację. Krzysiek mówił, że ty spałaś w fotelu  zamiast mnie wykopać  z łóżka i samej się w nim ułożyć.  Mam nadzieję, że Wojtek mnie nie  "złomocze" gdy  się o tym dowie.

Andrzejku - ja po prostu zadbałam o  siebie wychodząc  z założenia że dobry operator to operator wypoczęty. Poza tym ja to się w tym fotelu naprawdę wyspałam bo on duży jest a ja do gigantów to nie należę, a poza tym miałam jednak przed  sobą perspektywę wyspania się pod narkozą. Może nie jest to najzdrowszy  sposób na  spanie, ale jednak są ludzie  leczeni metodą śpiączki farmakologicznej. Bez jej zastosowania pewnie by nie przeżyli. A co powie Wojtek?  Powie, że widocznie tobie bardzo dobrze  się śpi w naszej obecności, co według nas jest wręcz komplementem, bo np. w moim odczuciu stan  snu jest najbardziej intymnym stanem i jeśli  możesz z kimś zasnąć spokojnie w jednym pokoju to znaczy, że masz do niego pełne  zaufanie pod każdym względem, że nadajecie na tej samej fali a wasze biopola się uzupełniają a nie zwalczają.   Jest cała masa osób z którymi za żadne  skarby nie spałabym w jednym pokoju, chociaż je lubię. I nie jest to wcale związane z płcią. Z iloma kobietami tak spałeś jak ze mną przed tą operacją? Z Leną, tylko z nią. A teraz z Wojtkiem i z tobą.  Ty masz rację, że sen jest bardzo intymnym stanem  i dzielenie go z inną osobą nie jest łatwe. Zwerbalizowałaś moje przemyślenia i odczucia w tej materii. Nie  byłem święty przed ślubem, było kilka dziewczyn, ale  każda ze wspólnych  nocy była dla mnie bezsenna i to nie  dlatego że był seks całą noc. Dziewczyna spała a ja za cholerę nie mogłem  zasnąć choć byłem zaspokojony i nie  brakło mi seksu. Popatrz - przy tobie  zasnąłem jak niemowlę i ten sen  mnie  w pełni zregenerował, choć nie powiem żeśmy spali długo.  Już zastanowiło mnie to, że obaj z Wojtkiem widząc się pierwszy raz  w życiu mieliśmy sobie  tyle do powiedzenia i tak dobrze  się rozumieliśmy.

                                                                         c.d.n.