piątek, 27 stycznia 2017

Siedlisko - IX

Janusz był zachwycony sposobem, w jaki Ola sprawdzała jego projekt swego
przyszłego domu. Siedział z podkulonymi nogami na kanapie i patrzył w niemym
zachwycie jak  Ola wędruje z planem domu po salonie. Oczy miała półprzymknięte
i coś mamrotała. Dobrze, że pokój nie cierpiał na nadmiar mebli, więc Ola mogła
swobodnie po nim się poruszać. W końcu wylądowała obok niego na kanapie.
Janusz, odrobiłeś lekcje na szóstkę!
Właściwie to nic nie trzeba poprawiać wszystko mi pasuje. I, tylko się nie  śmiej-
pomysł drzwi wejściowych do tego mikrego przedpokoju jest cudny. I podoba mi się,
że okno w łazience jest dość wysoko i otwierane od  dołu i nie jest pod nim
przewidziana wanna. Pamiętam,  jak jedna z moich koleżanek miała okno nad wanną
i w końcu kazała je zamurować, bo żeby je otworzyć lub zamknąć musiała wejść
do wanny, co było mało zabawne.
Janusz wewnętrznie pławił się w szczęściu. Po raz pierwszy tak bardzo zależało mu by
jego projekt podobał się przyszłemu użytkownikowi.
Po chwili wyciągnął ze stosu papierów leżących na stole ujednolicony projekt wnętrz
tych domków, prosząc, by Ola i ten zobaczyła. Ale Ola stwierdziła, że jej odpowiada ten,
który on zrobił dla niej i inne jej  już nie interesują.
Oluniu, jeżeli pozwolisz, to ja teraz  wrobię swego kolegę  w weekendowe obowiązki.
Rozmowa Janusza z kolegą rozśmieszyła Olę. Janusz, nic nie  wyjaśniając, poinformował
kolegę, że jutro się nie pokaże na budowie, nawet na 5 minut. I w niedzielę też nie.
"Jak to dlaczego? Bo nie mogę. Jakbym mógł to bym nie dzwonił tylko przyjechał. I nie
dzwoń, bo mnie w domu nie będzie i nie będę miał pod ręką żadnych planów.Wszystko
masz w moim biurku. No to cześć, do poniedziałku."
Janusz odkładając komórkę wykonał jakiś karkołomny piruet i porwał Olę w ramiona.
Patrzyli sobie w oczy i zupełnie  nie wiadomo kiedy ich usta znalazły się tak blisko, że
w końcu musiały się spotkać. I bardzo długo nie chciały się rozłączyć.
Oboje byli nieco speszeni, jakby to był pierwszy pocałunek w życiu każdego z nich.
Ola pierwsza przerwała milczenie.Pięknie całujesz, wiesz. A ja już zapomniałam,  jak to
jest całować się z mężczyzną.
Nie wiem czy pięknie całuję, ale wiem, że już drugi dzień marzę by móc cię całować.
Janusz okrywał jej rękę pocałunkami wędrując ustami od nadgarstka w górę.
A Ola czuła, że od tych pocałunków kręci się jej w głowie a zdrowy rozsądek mówi:
"cześć, kiedyś wrócę".
Idyllę przerwał natarczywy dzwięk  dzwonka telefonu. Muszę odebrać, to ten osobisty,
jęknął Janusz.
"Tak, to ja, mamo...... No i co, już wiedzą co się stało? ......Atak serca? ......I zostanie w
szpitalu?.......To wracaj do domu....Tak.....Jutro do Ciebie zadzwonię i może wpadnę....
Nie , nie jestem chory, nie mam  chrypki, wydaje ci się...... Tak, tak całuję".
Janusz odłożył telefon- siostra mamy jest w szpitalu, więc mama uznała, że powinienem
o tym wiedzieć.
Ten numer znają tylko trzy osoby- ty, kolega, którego wrobiłem w weekend i mama.
Z tym, że dla twojego numeru muszę jeszcze ustawić inny dzwonek. I niczym zakochany
kundel będę wciąż oczekiwał jego dzwięku.
Ola wyciągnęła swoją komórkę  i przy numerze Janusza ustawiła fragment muzyki
Mozarta. Był to jej ulubiony marsz turecki. A Janusz, przy jej numerze, fragment utworu
Mike  Oldfielda, chyba z  albumu Platinum.
Janusz, zatelefonuję tylko do domu i powiem, że pózno wrócę, bo ojciec razem z Maćkiem
będą zamęczali mamę pytaniem kiedy wrócę. A tak to zaraz po telefonie mama im powie,
że wrócę bardzo pózno. Tata zalegnie przed telewizorem, a  Maciek bez protestu da się
wyekspediować do  łóżka. Widzisz, tak to jest jak się ktoś zadaje z matką dzieciatą.
Gdy Ola zakończyła  "aż" dwuminutową rozmowę, Janusz spytał - a może jutro, przed
południem wzięlibyśmy Maćka do ZOO?  Lubi zwierzęta? Bylibyśmy razem a przy okazji
dziecko miałoby rozrywkę. To już duży chłopiec, wytrzyma wycieczkę do ZOO.
No zgódz się, proszę, bardzo proszę!
Zaskoczona tą propozycją Ola długą chwilę milczała w końcu powiedziała - zaskoczyłeś
mnie tą propozycją. Oczywiście, ale nie każ mi na dodatek wziąć z sobą  mamę i tatę.
No to super- Janusz był autentycznie uradowany. Stwierdził, że ostatni raz był w ZOO
podczas jednej z podróży zagranicznych,  to było bardzo nowoczesne  ZOO, po którym
zwiedzający byli wożeni specjalnymi  samochodami, ale zwierzęta nie zawsze były dobrze
widoczne. Największe wrażenie zrobiło na  nim akwarium, w którym główny korytarz był
 wewnątrz zbiorników i nad głowami zwiedzających przepływały różne dziwne ryby.
Janusz, ale uprzedzam cię ,że mojemu dziecku, jak się z Tobą "oswoi" to  się buzia nie
będzie zamykała. Zamęczy  cię swoją paplaniną i pytaniami.On niedługo skończy osiem lat
i wydaje mu się, że jest już bardzo dorosły.
Chwilami mam kłopot, żeby się nie śmiać w głos, zwłaszcza gdy opowiada o czymś co
miało miejsce zaledwie kilka miesięcy wcześniej, a on mówi "mama, a  pamiętasz, gdy
byłem jeszcze malutki i wpadłem do kałuży"? Ostatnio zapytał się mnie, czy farbuję włosy.
Mówię, że nie a mały nawija: "bo siostra Pawła (szesnastoletnia siostra tegoż Pawła)
ufarbowała włosy na pomarańczowo i w domu Pawła była afera i fajnie, bo jego starzy
nie zauważyli nawet, że Paweł dostał dwóję z matematyki, tak byli zajęci wydzieraniem
się na  jego siostrę". Myślałam, że padnę ze śmiechu, ale musiałam zachować powagę co
wcale nie było łatwe.
Chcesz mnie przestraszyć Maćkiem? Nie uda  ci się. Dziecko musi zadawać czasem dziwne
pytania, tak poznaje świat.I dziecko zadaje pytania na każdy temat, nie kieruje się tak jak
my, dorośli, czy coś wypada czy też nie. A my dorastamy i przestajemy się dopytywać nie
dlatego, że wszystko już wiemy, ale dlatego,że albo nie wypada albo wydaje się nam, że
druga strona i tak nie powie nam prawdy.
A z czasem przestajemy rozmawiać i nie wiadomo czemu łudzimy się, że druga strona
dobrze wie czego my oczekujemy.
Dziecko powinno  pytać i otrzymywać na swe pytania odpowiedzi, nawet gdy czasem te
pytania  nas peszą.
A propos pytań- idziemy gdzieś na kolację, czy zrobimy w domu? Lodówka nie jest
całkiem pusta. Chodz, zobaczymy co jest i zdecydujemy.
Lodówka  Janusza rzeczywiście nie była pusta, a zwłaszcza  szuflady zamrażarki były
bardzo pełne. Ola przejrzawszy zawartość  lodówki zaproponowała, że zrobi paszteciki
z ciasta francuskiego nadziewane pieczarkami i fetą. Do tego, jeśli Janusz zetrze na tarce
kawałek selera i jabłko to będzie surówka z selera i jabłka.
Nim ciasto osiągnęło temperaturę pokojową nadzienie do pasztecików było gotowe a
surówka "przegryzała się".
Janusz, a kto ci zaopatruje lodówkę?
Najczęściej  mama, bo zawsze kupuje tyle wszystkiego  jak na pułk wojska i gdy jestem
u niej  to mi zawsze wciska różności w garść.
A w następnym tygodniu jadąc do niej odwożę niemal wszystko, bo kucharz ze  mnie
żaden.Umiem tylko ugotować makaron i posypać go fetą, umiem usmażyć pieczarki, zrobić
omlet, jajecznicę. I to chyba wszystko. Mam podejrzenie, że niektóre mrożonki to leżą u mnie
od roku, będę chyba musiał kiedyś zrobić remanent. Zresztą ja nie mam kiedy coś pichcić,
obiady jem notorycznie gdzieś w drodze.
Nawet nie wiedziałem, że mam jakieś ciasto  francuskie w lodówce. Po kolacji postanowili pospacerować po uliczkach osiedla i popatrzeć ludziom w okna.
Szli przytuleni, Janusz co chwilę całował jej włosy i szyję, czasem  ręka wślizgiwała mu się
delikatnie pod krótki rękawek jej bluzki i muskała krągłość ramienia.
Ola postanowiła, że właśnie teraz powie Januszowi jeszcze  jedną rzecz, o której nie mówiła
wcześniej. Przytuliła się mocniej do niego i powiedziała - to wszystko co się z nami dzieje
jest piękne, ale musisz wiedzieć jeszcze jedną rzecz o mnie- nie będę miała nigdy więcej
dzieci, co niestety nie oznacza, że nie będę wolna od zajścia w ciążę. Ale każda ciąża będzie
zagrażała życiu dziecka i mojemu też. Oczywiście nie ma problemu z antykoncepcją, ale
 mówię ci o tym, żebyś czasem nie snuł jakichś dalekosiężnych planów związanych z moją
osobą.
Mniej bolesne dla nas będzie rozstanie teraz niż kiedyś, gdy będziesz oczekiwał dziecka,
a ja ci go nie będę mogła dać.
Ola, posłuchaj - mnie nie zależy na przekazaniu swoich genów.Nie należę do tych co to
muszą spłodzić syna, wybudować dom, posadzić drzewo.  Niejeden dom już wybudowałem,
drzew nie lubię  sadzić a i już młodziakiem nie jestem.
Zależy mi na tym, by mieć obok  kobietę którą będę kochał i szanował i nie będę musiał przed
nią udawać, jaki chojrak ze mnie i która zgodzi się być ze mną pomimo moich wad i wielu
niedoskonałości. Nie mam zadatków na macho i nie mam świra na punkcie seksu- to już nie
te lata. A twoje dziecko,  jeśli będziemy razem, będzie również moim dzieckiem - ojcem
nie zawsze jest dawca nasienia, ale ten kto dał dziecku miłość  i poświęcił swą uwagę i czas.
 Nie byłem nigdy "mnichem", ale wierz mi, to co od tych trzech dni przeżywam to nie
szczeniackie pożądanie, po prostu pragnę byś zawsze była ze mną, na takich warunkach
które sama określisz.
Ola łkała bezgłośnie tuląc się do Janusza.Gdy dotarli do domu, Janusz wciągnął ją do łazienki, mokrym ręcznikiem umył zapłakaną twarz. A potem w milczeniu tulił, głaskał, całował.
W końcu, gdy Ola się już  uspokoiła zaczęli planować następny dzień.


Siedlisko - VIII

To, czego dowiedział się Janusz nie wiedzieli nawet jej rodzice.
Im powiedziała tylko, że decyzja, którą podjęła jest jedyna, jaką mogła podjąć i lepiej
by dziecko nigdy tego człowieka nie spotkało. A jej matka, która wiedziała, że jej córka
jest  bardzo mądrą, zrównoważoną psychicznie  dziewczyną, nie kwestionowała tej
decyzji.
Janusz, gdy usłyszał, że jej były dopuścił się gwałtu, wiedząc, że ona jest w ciąży
i że był brutalny, aż się wzdrygnął i odruchowo mocniej przytulił dziewczynę do siebie.
Oluniu, dziękuję, że mi to wszystko opowiedziałaś. Masz za sobą znacznie  gorsze
doświadczenia  niż ja. Zawsze uważałem i nadal uważam, że zadaniem mężczyzny jest
dbanie o kobietę, zwłaszcza o tę, której wyznało się uczucie i która to akceptowała.
A już zupełnie nie wyobrażam sobie jak można nie zaakceptować własnego dziecka,
które się powołało na świat, niezależnie od tego czy było planowane czy też nie.
Wiem, że jestem nieco anachroniczny w poglądach i nudny facet, no ale właśnie taki
jestem. A do tego często naiwny i dlatego się ożeniłem z niewłaściwą osobą.
Lecz moje problemy, przy tym co ty przeżyłaś, to kaszka manna z malinami.
Spędzenie całego miesiąca pod palmami,  w oparach kolorowych drinków i dość
wyuzdanego seksu pozbawiło mnie zupełnie zdrowego rozsądku. I to kompletnie.
Nie zastanawiałem się nawet jaka ona jest poza plażą, zabawą, łóżkiem. Wiem, dobrze
to wszystko o mnie nie świadczy, na szczęście dość szybko oprzytomniałem a do tego
jej nie taki mąż był potrzebny. Jedyny warunek jaki spełniałem to finanse, ale też
nie  do końca, bo akurat musiałem zapłacić za ten dom.
Ola, jestem fujarą, przecież miałem zrobić dla nas kawę, a stanąłem w drzwiach by na
ciebie popatrzeć, bo jesteś piękną kobietą i popatrz, niemal do łez cię doprowadziłem.
Ola wstała, wzięła go za rękę i pociągnęła do kuchni mówiąc- razem tę kawę zrobimy.
A potem pojedziemy na obiad, potem do tego prawnika, a potem na chwilę tu wrócimy
 i objaśnisz mi wszystko to co zaprojektowałeś.
A jeśli znajdziesz jutro lub pojutrze z godzinkę czasu, to się zobaczymy i powiem ci
na ile  twoja wizja jest zgodna z moją. Bo gdy się  spotkaliśmy mówiłeś, że weekend
masz cały zajęty.
Janusz roześmiał się- teoretycznie mam zajęty, ale perspektywa spędzenia weekendu
w  twoim towarzystwie jest  tak kusząca i miła, że będę świnia i wrobię kolegę by
mnie zastąpił. I to najlepiej przez cały weekend.
Gdy pili kawę Ola  spytała - Janusz, a wiesz ile czasu się znamy?
Oczywiście wiem, to ciągle jeszcze można bez trudu policzyć w godzinach, ale to
najbardziej fascynujące godziny jakie przeżyłem w ciągu  ostatnich kilku lat.
A dlaczego o to pytasz? coś  jest nie tak?
Ola spojrzała na niego poważnie- bo to wszystko sunie do przodu jak lawina śnieżna,
w strasznym tempie. I nie chcę byśmy się w tym pędzie porozbijali. A jednocześnie
czuję się z tobą bezpiecznie i wcale mi się do domu nie spieszy, czyli dzieje się
coś dotąd niespotykanego.
Dopili kawę , pozamykali okna a Ola poprosiła, by Janusz przyniósł z  bagażnika jej
szpilki- przecież musi jakoś wyglądać u tego prawnika.
Gdy już wsiedli do samochodu i Janusz włączył silnik, Ola spytała dokąd jadą.
Chyba tam gdzie wczoraj, bo jest tam jeszcze  jedno firmowe danie - łosoś pieczony
z pomarańczami i.....koperkiem. Ale, jeśli Ola nie ma już ochoty na rybę, to mogą
pojechać  na kaczkę, tyle tylko, że wtedy będą dłużej  czekać na jedzenie i będzie to
taka typowa restauracja, która niczym gości nie zaskoczy.
Ale wizja łososia pieczonego z pomarańczą bardzo Olę zaintrygowała. Odkąd
mieszkała z  dzieckiem u rodziców prawie wcale już nie gotowała. Kuchnia była
królestwem jej mamy, ona mogła co najwyżej służyć za podkuchenną.
W drodze  Janusz opowiadał jak to kiedyś zaproponował właścicielowi knajpki rybnej,
że może z kolegami, z którymi często tu jadali, odmalują mu tę knajpkę,  co wielce
rozśmieszyło  właściciela, który powiedział- panie, nawet nie ma pan pojęcia jak trudno
jest utrzymać ten wystrój zewnętrzny. Pod spodem wszystko jest nowiutkie, to tylko
taki  kamuflaż, żeby mi tu tłumy ciągle się w weekendy nie zwalały. A tak to mam
dość stały komplet gości, niemal wszystkich znam i wiem, że mi nikt  knajpy nie
zdemoluje.
Ale podziękował Januszowi i jego kolegom za dobre chęci, bo jak powiedział,
teraz trudno spotkać takich, co by chcieli coś komu za darmo zrobić.
Łosoś pieczony z pomarańczami i koperkiem nie zawiódł  ich oczekiwań.Tym razem
też wybrali do ryby grzanki.  Łosoś nie miał zupełnie posmaku typowego dla tej ryby,
był delikatny, z dwóch stron obłożony plastrami  pieczonej pomarańczy, a wszystko
posypane  świeżutkim koperkiem.
W karcie dań był jeszcze łosoś gotowany w oliwie i Ola stwierdziła, że następnym
razem przeprowadzą degustację tegoż łososia.
Co prawda nie bardzo widziała sens gotowania tłustej ryby w  oliwie, ale jak było
widać kucharz tego lokalu wiedział dobrze jak przyrządzać ryby.
Dobrze, że ryby które tu podawano były pozbawione ości, bo oboje niemal nie odrywali
od siebie oczu.
Stolik, ten sam, przy którym siedzieli poprzedniego dnia był dziś  jakiś mniejszy i
ich kończyny pod stolikiem prowadziły  osobny żywot, ustawiwszy się w końcu
tak, jakby miały zacząć tańczyć tango i w tej pozycji zastygły.
Chyba zupełnie zdurniałam, ganiła siebie w  myślach Ola. Lepię się do niego niczym
mucha do lepu.
Było jej dobrze, bo w końcu wyrzuciła z siebie całą historię swego nieudanego związku.
Czuła, że Janusz stoi naprawdę po jej stronie i że  ją rozumie.
Doskonale wiedziała, że znają się zaledwie od trzech dni, ale i ona miała wrażenie jakby
się znali od dawna.
Patrząc Januszowi w oczy, niemal bezwiednie powiedziała- myślę, że to wcale nie ma
znaczenia ile czasu ludzie znają się  przed ślubem.
Ja byłego znałam trzy lata nim się pobraliśmy i byliśmy kochankami niemal od początku.
No i co z tego -nie wpadłam na to, jaki to drań.  Może to naprawdę jest tak, że trzeba
nadawać na tej samej częstotliwości by się rozumieć i akceptować.
Janusz rzucił okiem na zegarek- oj, musimy się zbierać. Schowaj ten portfel, no chyba że
chcesz bym ci zwracał pieniądze  za kawę,  ciastka i pyszne ciasta.
Na parkingu Janusz  zapytał, czy może Ola chce prowadzić, ale ona zaprzeczyła. Po dwóch
sekundach  zapytała- a może zle się czujesz i dlatego mam prowadzić?
Janusz roześmiał się- nie, czuję się dobrze, ale gdybyś ty prowadziła to mógłbym się cały
czas w ciebie wpatrywać, wiesz?
Sprawę u prawnika załatwili bardzo szybko, głównie dzięki temu, że Janusz sprawnie
referował o co chodzi. Ola podpisała odpowiednie dokumenty, a pan prawnik powiedział,
z wszystko posprawdza , skompletuje potrzebne dokumenty  i da znać co załatwił. Ola
chciała od razu uregulować należność, ale dowiedziała się, że panowie mają własne
rozliczenia poza tym część tych spraw, które będą załatwiane nie figuruje w cenniku.
No to jedziemy do mnie- obejrzymy razem te projekty, jestem bardzo ciekawy czy będziesz
zadowolona. Bo jak wiesz, nadal nie wiem co lubisz, a czego nie lubisz.
Ola  była zachwycona pomysłem na sypialnię- jedna ściana miała być zabudowana szafami
a drzwi ostatniej z szaf prowadziły do garderoby i do łazienki.
Kuchnię Janusz zaprojektował w starym stylu- nie była otwarta na pozostałe pomieszczenia,
jedynym ukłonem w stronę "mody" był brak drzwi. Ale Ola stwierdziła, że ona musi mieć
drzwi i najlepiej by to były drzwi przesuwne, bo wtedy nie będą zajmowały miejsca.
A jak się je zaprojektuje wcześniej, to szyny, po których będą się przesuwać będą mogły
być wpuszczone w podłoże. Były zaprojektowane dwie  łazienki, jedna z wanną i kabiną
prysznicową , dwiema umywalkami bidetem  i wydzielonym WC i była to łazienka przy
głównej sypialni, a druga z umywalką,  kabiną prysznicową, bidetem i WC. Oprócz tych
dwóch łazienek było jeszcze jedno oddzielne  WC z umywalką, by goście nie korzystali z "rodzinnych" łazienek.
Na parterze było również pomieszczenie gospodarcze z miejscem na pralkę, suszarkę,deskę
do prasowania.Ola była zachwycona a Janusz szczerze się przyznał, że projekty wnętrz
kiedyś konsultował z własną matką, która też była z branży.
Olu, a czy zgodzisz się pojechać ze mną w odwiedziny do mojej mamy?
A to gdzieś  daleko?- zapytała. No, daleko, chyba z 10 km stąd.Mama twierdzi, że to daleko
bo bywam najwyżej raz w tygodniu.  Ale mama mieszka ze swoją siostra przyrodnią, której
ja nie trawię. No ale ona jest starsza od mojej mamy i tak naprawdę mama się nią opiekuje.
Choć sama też nie jest młoda a i nadmiarem zdrowia nie grzeszy.