Kilka dni później zatelefonował Franek pytając się czy najbliższy czwartek będzie dobrym dniem na wizytę i czy w takim razie mógłby wpaść do niej około godziny 12,00. Teresa zaakceptowała tę porę, mówiąc, że godzina dobra, bo jeżeli nie będzie jakaś bardzo paskudna pogoda to Alek będzie wtedy na spacerze i zakupach z obydwoma dziadkami, Kazik zaś na pewno będzie zajęty swoimi sprawami. A jeśli będzie pogoda marna to będzie po prostu w pokoju dziadka albo budować domy albo będzie się zajmował swoim ZOO. To macie jakieś zwierzątka?- zdziwił się Franek. Noo, mamy całe ZOO, łącznie z wymarłymi dawno gatunkami, które trzeba było kupić, żeby im nie było smutno, że ich nikt nie wziął do domu. Ostatnio dokupili z dziadkiem pterodaktyla i Alek mówi, że to kondor. Dopóki nie przynoszą mi do mieszkania żywych stworów to wszystko spokojnie znoszę.
W czwartek idealnie punkt o 12,00 zabrzmiał dzwonek domofonu i po chwili Franek już przekraczał próg mieszkania Kazików. Dla Teresy przyniósł "storczyka w zalewie", czyli storczyka w szklanym kulistym naczyniu wypełnionym jakąś przezroczystą "cieczą". Kwiatek był ładny i nie wymagał jakiejkolwiek pielęgnacji - miał tylko stać w jakimś nie nasłonecznionym miejscu i cieszyć wzrok. A Kazik w domu? -zapytał Franek. W domu i albo mówi sam do siebie albo ma telekonferencję - powiedziała Teresa. Franek wręczył Teresie płaskie, długie pudełko mówiąc - prosiłem znajomego o świeże daktyle i przywiózł jakiś "wynalazek"- daktyle z czekoladową pestką. Podobno rewelacja. Dziwne- stwierdziła Teresa - ale je przetestujemy. Masz do wyboru - kawę z czekoladą lub samą czekoladę, obydwa napitki już są zrobione. A nie chcesz przypadkiem zjeść czegoś bardziej konkretnego? Mogę zrobić w kilka minut omlet - idę o zakład, że takiego jeszcze nie jadłeś. To mój patent i mogę ci go po znajomości "sprzedać". Jeśli ten omlet nie będzie tylko dla mnie to chętnie zjem- odpowiedział Franek z uśmiechem. I będę mógł popatrzeć jak ty go robisz? No jasne, chodź do kuchni. Zrobię go dla nas wszystkich, tyle tylko, że Kazikowi wrzucę go do gabinetu. On chyba konferuje z zagranicą.
Omlet w rzeczywistości był bardzo prosty do zrobienia- Teresa ubiła mikserem pianę z białek z odrobiną soli, następnie do piany dodała rozmieszane żółtka i na końcu do tej masy delikatnie dodała zmielone na drobno orzechy laskowe i całość umieściła na gorącej patelni z rozpuszczonym masłem ghee- tym razem oryginalnym, zakupionym w sklepie z hinduskimi "różnościami". Masło ghee to po prostu masło klarowane - wyjaśniła Frankowi. Tak naprawdę to wszystko smażę na maśle klarowanym, jak zapewne większość ludów koczowniczych i "dzikusów" jak mawia pewna moja znajoma.
Jedna porcja omletu i kawa z czekoladą powędrowały do gabinetu Kazika, który wciąż z kimś konferował - tym kimś był......Kurt i chwilami jego szef.
Teresa z Frankiem zacumowali w kuchni, chociaż Teresa chciała, by jedli w bardziej "cywilizowanych" warunkach, ale Franek stwierdził, że w kuchni jest super. Omlet został uznany za rewelacyjny, Franek zaraz sobie zapisał w notesie przepis. Pod koniec posiłku Teresa spytała - a jak Anetka? Wszystko jest z małą w porządku?
Żarta, coraz bardziej przypomina włoskiego amorka. A w nocy śpi, czy myli się jej dzień z nocą? - spytała Teresa. Na szczęście śpi po ostatnim karmieniu do szóstej rano. A co ile godzin ją Joanna karmi? Teoretycznie to co trzy godziny, ale ile razy mała zapiszczy to jej zaraz pakuje sutek w dziób. A co na to lekarka, która ją prowadzi? Nie wiem, bo Joanna wchodzi sama i nie życzy sobie żebym ja wchodził razem z nimi.
Teresie nieco szczęka opadła ze zdumienia, ale powiedziała - jeżeli znasz nazwisko tej lekarki to upoluj ją i z nią porozmawiaj, jak to wygląda. Jesteś wszak pełnoprawnym, legalnym ojcem Anetki i byłoby dobrze, gdy szanowna pani doktor rozmawiała również z tobą. Dziecko nie jest własnością tylko Joanny. A myślisz, że mógłbym tak szczerze porozmawiać z tą lekarką?-spytał.
Według mnie jak najbardziej. Dziwi mnie takie zachowanie Joanny- stara się jak najbardziej nadążać za bieżącą modą w wielu dziedzinach życia, a nie zauważyła, że teraz jest moda, że ojcowie są na bieżąco z tym co się dzieje z dzieckiem od chwili zapłodnienia. Ojcowie są zapraszani przez lekarza prowadzącego ciążę i informowani na bieżąco o tym, co się dzieje z ociupeństwem. Chodziłeś z nią razem na badania? No nie zawsze, bo miałem spory młyn w pracy. A ona wcale nie była szczęśliwa gdy z nią chodziłem. A pytałeś dlaczego ona nie chce byś z nią razem chodził? Pytałem - odpowiedź z reguły była, że "nie bo nie" oraz teoria, że wtedy ona przestanie być dla mnie podniecającą tajemnicą. Jak słońce na niebie - nie mam pojęcia skąd ona czerpie takie mądrości.
Od lat mieszka w Warszawie, a myśli jakby dopiero co wylazła z dzikiego lasu. Jestem strasznym durniem, bo przed ślubem nie współżyłem z nią, a tak między wierszami powiedziała mi, że już nie jest dziewicą. A po ślubie okazało się, że jest. Kompletnie mnie zatkało gdy to odkryłem. I może wtedy powinienem był iść z nią do jakiegoś psychologa, bo to jakoś bardzo niezwykłe kłamstwo.
Teresa uśmiechnęła się - o tym to ja wiedziałam, bo ona się strasznie bała, że ty jeśli się dowiesz, że ona jeszcze dziewica to pomyślisz, że jest tak nieciekawą osobą, że nikt jej nie chciał. Powiedziała mi to zaraz po waszym ślubie, więc ją tylko pocieszyłam, że ten fakt raczej cię uraduje niż zmartwi. Ale nic ci powiedziałam, bo nim to z siebie wydusiła musiałam jej przyrzec, że nic nikomu, łącznie z tobą, nie powiem. A ja mam ten feler, że dotrzymuję przyrzeczeń. Wiesz, mam wrażenie, że sam fakt, że od lat ona mieszkała w Warszawie unowocześnił tylko jej zewnętrzność, a to co wyniosła ze wsi w sensie mentalności nadal w niej tkwiło jak i w większości jej koleżanek. Nie da się ukryć, że musisz ją sobie dopiero wychować i będziesz miał ręce pełne roboty. Może powinieneś skonsultować się z jakimś psychologiem, że masz taką "świeżynkę" i czujesz się bezradny.
Powiedziałam ci o psychologu, bo Alina jest cały czas pod opieką psychologa z racji tej swojej dwubiegunówki. Ona raz w tygodniu ma psychoterapię i ma dobrego specjalistę - spróbuję się dowiedzieć jak się do niego dostać prywatnie. Bo Alina to ma z nim sesje z racji tego, że jest pacjentką Instytutu Psychoneurologii, ale być może, że facet gdzieś prywatnie też działa. Tylko musisz mieć świadomość, że będę musiała z grubsza powiedzieć Alinie jakiego rodzaju masz kłopot. Ale oczywiście nie powiem dokładnie o co biega. Powiem, że macie po prostu kłopoty z dogadaniem się, bo jesteście jakby z dwóch różnych bajek. Alinie się bardzo poprawiło odkąd zajął się nią ten lekarz psychoterapeuta - jest teraz taka jaka być powinna. Taka jaką znałam gdy była jeszcze pod opieką swej mamy, która wprawdzie nie powiedziała Alinie, że jest chora na nieuleczalną chorobę, ale dbała by ona stale brała lek, który jest konieczny.
No popatrz, może mnie przyciągają takie nieco dziwne przypadki - bo bardzo mi się Alina podobała - stwierdził Franek. No to się ciesz, że jednak z nią nie byłeś, bo naprawdę to Krisowi nie było łatwo, dostał w kość - jak to niektórzy mówią. Był taki moment, że on chciał się z nią rozejść i zabrać jej dziecko. To naprawdę jest nieuleczalne - najważniejsze, że ona już zaakceptowała fakt, że jest chora i że do końca życia będzie brała jeden lek. A druga sprawa ważna - to nie jest choroba dziedziczna. Mogłaby się powtórzyć tylko u dziecka, którego rodzice oboje mieliby właśnie taki układ genów. I co jeszcze dziwniejsze- choroba jest w wyniku specyficznego układu genów, które nie są wcale uszkodzone.
To rzeczywiście dziwna sprawa. Ale może kiedyś każdy chcąc założyć rodzinę będzie musiał wpierw się przebadać genetycznie i może para, której połączone geny mogą wywołać chorobę u potomstwa nie będzie mogła się rozmnażać -zastanawiał się Franek. Teresa roześmiała się - jeżeli tak będzie to zapewne wszędzie, ale nie u nas. U nas zawsze "wolność Tomku w swoim domku"- jak czegoś "nie wolno" to prędko wpadną na pomysł by taką przeszkodę ominąć. Nawet jeśli jakiś zakaz jest w pełni uzasadniony.
Do kuchni dotarł Kazik. Panowie przywitali się serdecznie, obaj rozpływali się nad omletem zrobionym przez Teresę, a Franek powiedział Kazikowi, że powinien każdego dnia rano i wieczorem dziękować wszystkim świętym, że ma taką żonę. Czy z powodu tego omletu? - spytała Teresa. No coś ty, omlet to pestka, idzie o wszystko co sobą reprezentujesz - wyjaśnił Franek. No wiesz - on mnie sobie po prostu wychował - tak długo mnie nie dostrzegał, że od tego jego niedostrzegania zmieniłam się nie do poznania i wtedy mnie dopiero przyuważył- śmiała się Teresa. Ale ja cię znam od wielu lat - zawsze byłaś taka jaka teraz jesteś. I dlatego się przyjaźniliśmy.
Rozmowę przerwał telefon od.....Jacka, który informował, że tata i Alek są u niego i zaraz będą jedli u niego drugie śniadanie, na które będzie ryż z musem malinowym i surowymi malinami, które się właśnie rozmrażają. Teresa poprosiła Jacka, by koniecznie ryż wymieszał wpierw ze surowym jajkiem a potem odsmażył w formie placuszków i wtedy da na wierzch co tylko zechce. To ja dla nas wszystkich takie zrobię - zapewnił Teresę Jacek.
Jak ci się Franiu ojcuje? - zapytał Kazik. Budzi cię w nocy? - ona nie, nie budzi - nawet zapłakać nie może bo zaraz jej Joanna buzię zatyka piersią. Właśnie mnie Tesa wysterowała, bym się dopytał lekarki czy to jest właściwe. A mała coraz bardziej podobna się robi do amorka włoskiego . Wasz prawie już trzylatek ale rączki ma chudziutkie, a rączka mojej to jak dwa połączone serdelki zakończone parówkami koktajlowymi. Franek! jak możesz tak mówić o własnej córci! - niemal krzyknęła Teresa. No bo nie jestem ślepy, ona jest wg mnie za tłusta. A wyhodowane w dzieciństwie komórki tłuszczowe zawsze potem będą ją nękać gdy już dorośnie i będzie się wiecznie odchudzać- na ogół bezskutecznie. Więc od dziecka trzeba dbać by ich za dużo się nie namnożyło. Bo one nie znikną same - one się tak zachowują jak niektóre pustynne rośliny, których w czasie suszy nie widać, a wystarczy duży deszcz - wtedy nagle, nie wiadomo skąd, ewidentna dotąd pustynia pokryta jest kwiatami. Wygląda to przepięknie, ma się wrażenie, że te kwiaty spadły razem z deszczem. Nie ma tego powolnego wzrostu, pączkowania, wreszcie rozkwitnięcia. Widzisz przed sobą pustynię , która zaraz po deszczu jest pełna rozwiniętych kwiatów. Gdy zobaczyłem to pierwszy raz to pomyślałem, że mam jakieś zwidy. Istne wariactwo. A tak ogólnie to szkoda, że do nas nie przyjedziecie w święta.
Ale przecież my sobie to wszystko odbijemy wiosną i latem. Anetka jest jeszcze malusia, wieloosobowy gwar ją męczy, niech spokojnie doczeka do pół roku. A jak twój tata? Nie narzeka, że to wnusia a nie wnuk? Skądże miałby narzekać- wiedział, że marzyła mi się dziewczynusia i się ucieszył, że się udało, bo jak powiedział nie jest łatwo zmajstrować "cacko z dziurką". Zabawne określenie - nie znałam takiego- śmiała się Teresa.
Franek zerknął na zegarek- będę już uciekał. Do końca roku i pewnie jeszcze do połowy stycznia nie będę nigdzie wyjeżdżał. Szkoda, że nie ma Alka, to szalenie mądry i kochany chłopaczek. Podziwiam go, a tym samym podziwiam was oboje jak fajnie go wychowujecie.
Franiu - już masz co wychowywać w domu- pamiętaj, że dziecko się wychowuje od jego pierwszego samodzielnego oddechu. Tylko mało kto zdaje sobie z tego sprawę. I jest taka prosta zasada - traktuj swe dziecko tak , jak sam chciałbyś być przez nie traktowany, gdybyście się mogli zamienić rolami- tak mi zawsze mówił tata. I tak mnie wychowali i tata tak traktuje Alka. I pomyśl nad tym przywiezieniem swego taty do nas. Lubię twojego tatę. W styczniu na pewno nie będzie miał żadnych prac w ogrodzie i będą sobie z moim tatą i Jackiem dyskutować ile tylko będą mieli ochotę. W tym drugim mieszkaniu jest wszystko co do życia potrzebne i ono jest na pierwszym piętrze. Być może będą chcieli tam tylko sypiać, a resztę czasu spędzać tutaj -też nie ma problemu - wszystkie chwyty dozwolone. Jak widzisz chata na tyle duża, że Kazikowi nie przeszkadza w pracy czyjaś obecność. I koniecznie dorwij tę lekarkę. Może jest zmotoryzowana i mogłaby do was wpadać - zaproponuj jej, żeby Anetka była jej prywatną pacjentką, przynajmniej dopóki nie ukończy roku. Och, jeszcze jedno - dajcie mi namiary na sklep gdzie kupowaliście wózek i gdzie wam mocowano fotelik samochodowy dla dziecka. Teresa szybko odnalazła prospekty i powiedziała - obejrzyjcie wpierw wszystko w sieci, kolory nie są przekłamane. Oni mają dobry sprzęt, już drugie dziecko się w tym wózku hoduje. I daj fotelik do zamontowania na ten podany adres, bo oni dają gwarancję na montaż. Jest o tyle dobrze, że z nimi możesz się umawiać na konkretny termin i Kazik i Kris byli przyjęci na montaż punktualnie. To też ważne, w końcu nie każdy może pół dnia poświęcić na montaże.
Gdy Franek wyszedł Kazik stwierdził, że nieco mu żal Franka, bo tak naprawdę to Joanna bardzo od niego odstaje intelektualnie. A to zawsze wyjdzie na wierzch wtedy gdy będą mieli jakieś kłopoty. A czy ty zauważyłaś, że Franka koszula wyglądała jakby była nieco za ciasna dla niego? Podejrzewam, że szanowna małżonka usiłuje go trochę podtuczyć, bo ładny chłop to mastny chłop, czyli tłusty chłop. Nie, nie przypatrywałam mu się tak dokładnie. Ale zauważyłam, że ma fajny garnitur, zapewne kupiony u Bossa. Gdyby jeszcze nie miał tego okropnego blond jeżyka na głowie to lepiej by się prezentował. On jest z tych facetów, którzy dobrze to wyglądają głównie w garniturach ewentualnie w mundurach. Kiedyś przyszedł do pracy w czarnych dżinsach i czarnym obcisłym pulowerku i dla mnie to wyglądał jak czarny wykrzyknik, nad którym ktoś namalował niezbyt gęstą szczoteczkę do rąk. I jak powiedziała jedna z koleżanek, to on w takim stroju wygląda jak linoskoczek. Ale to bardzo porządny facet i życzę mu żeby mu się ten związek mimo wszystko udał. Ciekawa jestem czy uda mu się wychować Joannę. Osobiście nie wierzę w to. Ona mi wygląda na mało reformowalną. Jednocześnie mnie nieco zadziwia, bo ona doskonale wie jaki jest teraz modny makijaż, jaki kolor włosów, szerokość i krój damskich spodni. Anetka jeszcze maleńka a ona już w pełnym makijażu na twarzy. Alek ma już trzy lata, a ja nadal nie mam na co dzień makijażu, no bo jak przytulać i całować dziecko z tapetą na twarzy. Gdy byliśmy u nich to tylko miałam wytuszowane rzęsy, żeby było widać, że jednak je posiadam. A Joanna miała na twarzy całkiem grubą warstwę podkładu i pudru i niemal wieczorowo umalowane oczęta.
Skojarzyła mi się z pewną panienką, która dość krótko u nas pracowała , bo jak stwierdziła to było za dużo pracy. Ona gdy przyjeżdżała rano na ósmą do pracy to już w pełnym niemal wieczorowym makijażu i pewnego ranka weszła do naszego pokoju i......nie wiedziałyśmy w pierwszej chwili kto to jest i któraś wrzasnęła- biuro czynne od 10,00 i szczęki nam opadły bo gdy się odezwała to dopiero ją rozpoznałyśmy. Okazało się, że poprzedniego dnia coś ostrego jej wpadło do oka, była na dyżurze okulistycznym, wpierw jej to coś wyciągnęli z oka, potem jej te oczy umyli i całą twarz również i przez tydzień potem chodziła nieumalowana. Na dodatek co 2 godziny musiała brać krople do tego oka. Ale zwolnienia nie dali i musiała chodzić do pracy. Do końca dnia miałyśmy ubaw, bo jedna z dziewczyn puściła plotkę, że mamy nową pracownicę i zaraz zaczęli się schodzić panowie, a ówczesna pani kierowniczka ustawiła ją przy ladzie by odbierała dokumenty, więc kto tylko wchodził to ją widział.
A ty się wcale nie malujesz i wyglądasz tak, że wciąż mam ochotę cię całować i tulić. No właśnie dlatego się nie maluję, żebyście obaj z Alkiem mogli mnie w każdej chwili całować i się do mnie przytulić. Do ślubu miałam umalowane oczy i lekko podkreślony kontur ust.
c.d.n.