sobota, 7 września 2013

Święta Celina - cz.IX

Nie wiem czemu, ale odkąd "poszłam na swoje" wiecznie byłam pod kreską czasową-
dni uciekały jak szalone, wiecznie miałam za mało czasu, ciągle jakieś zaległości
w pracach domowych i życiu towarzyskim.
Byłam już tak tym wszystkim skołowana, że nawet nie dotarło do mnie, że już  od dawna
nie telefonowała do mnie Celina. Przyznam się, że  nie tęskniłam do spotkania z nią, bo
wcale nie byłam napalona na udzielanie jej porad.
Właśnie kończyłam  dławienie się śniadaniem, które jadłam stojąc przy szafie pancernej,
w której jednocześnie układałam dokumenty, gdy otworzyły się drzwi i  w nich
zobaczyłam...Marka. Był z jednym z naszych branżystów. Na szczęście moja koleżanka
widząc, że jeszcze  jem, przejęła ich pod swoje skrzydła. Marek najwyrazniej w świecie
chciał wyjechać na kontrakt za granicę.
Panowie otrzymali potrzebne dokumenty, podziękowali i wyszli.  A ja nie dałam po sobie
poznać, że znam Marka.
Zaczęłam się tylko zastanawiać, czy Celina o tym wie. W dwa dni pózniej zadzwoniła
Celina, prosząc o spotkanie. Jak zwykle spotkałyśmy się po pracy.
Zaraz po przywitaniu Celina spojrzała na mnie z wyrzutem i zaraz zaczęła mnie
strofować, że nawet nie odezwałam się do Marka. Wytłumaczyłam jej spokojnie, że
Marek przyszedł nie  do mnie, ale do działu, w którym pracuję, a interesantów obsługuje
ta  z pracownic, która akurat jest wolna. Ja byłam zajęta aż dwiema czynnościami więc
trudno bym wszystko rzuciła i pognała załatwiać sprawy Marka dlatego bo go znam.
No a jeżeli bardzo im zależało bym to ja wydała mu papiery, to trzeba było wcześniej
zadzwonić, że przyjdzie. Pocieszyłam ją tylko,że od teraz to on będzie częstym gościem
i w naszej  Centrali i w  dziale, w którym pracuję.
Celina chwilę jeszcze pomilczała, wreszcie jakoś przebolała, że Marka potraktowałam
jak każdego innego interesanta i nie doczekawszy się mojego pytania z gatunku
"a co u Ciebie ?" zaczęła oowiadać, że Marek podjął decyzję o wyjezdzie z dwóch
powodów-  mieszkanie,  w którym mieszkali nie było jego, ale jego kuzyna, który je
"wypożyczył " Markowi, a teraz wrócił z  b.długiego kontraktu z zagranicy. Kontraktu
już nie udało się przedłużyć,  więc oni  będą musieli się wyprowadzić.
Kuzyn podsunął Markowi pomysł, by on postarał się o podpisanie kontraktu  o pracę
za granicą.  Wprawdzie każdy płacił spory haracz  naszemu państwu, ale i tak
"wychodził na swoje  finansowo"; poza tym ściągnąłby do siebie  Celinę, przez czas
trwania kontraktu mieliby gdzie mieszkać, a w międzyczasie pewnie będzie już ich
mieszkanie wybudowane. Poza tym  zarobione dewizy pozwolą na zakup spółdzielczego
mieszkania własnościowego, które z reguły można było szybciej otrzymać.
Drugim powodem były jego stosunki z byłą żoną - ona nadal utrudniała jego kontakt
z  dzieckiem, więc kuzyn bywały w świecie wymyślił,  że ona pewnie nie będzie robiła
Markowi kłopotów w kwestii wyjazdu, o ile dostanie  zabezpieczenie finansowe.
Poza tym pan psycholog z AA uważał, że taka całkowita zmiana otoczenia  i oddalenie
problemu związanego z synkiem, z całą pewnością wpłynie na Marka pozytywnie.
Upewniłam się tylko, czy Celina zdaje sobie sprawę, że pojadą do "dzikiego" kraju,
 gdzie klimat nie za bardzo służy europejskim kobietom, że musi liczyć się z tym, że
będzie bez pracy, bo nie wiadomo, czy jej się uda gdzieś zatrudnić, że stosunki pomiędzy
Polakami przebywającymi na kontraktach są  wredne, że pełno jest donosów i plotek,
które obrzydzają codzienność.
Nie pytałam co dalej z jej ewentualną ciążą, odniosłam bowiem wrażenie, że sprawa
zeszła na plan dalszy.
Załatwianie  wszelkich spraw związanych  z kontraktem trwało niemal rok. Była żona
początkowo nie chciała wyrazić zgody na wyjazd Marka. Z pomocą  znów przyszedł
kuzyn Marka, który przejął jego obowiązki alimentacyjne,a była żona łaskawie wyraziła
zgodę na jego osobę  jako płatnika. Gdy wreszcie podpisała zgodę , Marek mógł
otrzymać paszport na wyjazd i przejść cały dość skomplikowany cykl szczepień
ochronnych.
Celina dość dzielnie zniosła wyjazd Marka - na szczęście kontrahent stosunkowo szybko
przysłał dla niej bilet. Najwięcej problemu było z mieniem przesiedleńczym- firma
specjalizująca się w tej dziedzinie uważała, że do jej obowiązków należy tylko i jedynie
poinformowanie klienta jakiej wielkości musi być bagaż i w co zapakowany,  na kiedy
 i na jaki statek dostarczony - sobie pozostawili tylko wystawienie faktury.
Biedna Celina uszarpała się setnie z całym ich  wyposażeniem domowym - musiała
znalezć ludzi do wykonania skrzyń, znalezć tragarzy, transport do Gdyni.
I pewnego pięknego dnia odprowadziłam Celinę na lotnisko - leciała przez Rzym do
Ghany.
Po dwóch latach pobytu Markowi przedłużono kontrakt o następne dwa lata, Celinie
udało się  załapać pracę w jakiejś francuskiej firmie.
Wiadomości przesyłała mi poprzez powracających lub przyjeżdżających na urlop
do Polski specjalistów.
Gdy minęły następne dwa lata kontraktu Celina mi napisała, że oni już nie wrócą do
Polski. Markowi udało się załatwić sobie prywatny kontrakt w jakiejś innej firmie,
a po jego zakończeniu oni wyemigrują do Kanady, mają już promesę wizy
I rzeczywiście tak zrobili. W Kanadzie, po dość intensywnym leczeniu Celina
urodziła blizniaki,  pareczkę.
Jak pamiętacie kuzyn Marka przejął jego obowiazki alimentacyjne- z czasem
zaprzyjaznił  się z byłą żoną Marka i zaczął być u niej częstym gościem.
Zabierał ją i dziecko na jakieś imprezy plenerowe aż doszedł do wniosku, że jest to
kobieta w sam raz dla niego.
Napisał do Marka, że skoro już przejął jego obowiązki alimentacyjne, to będzie
prościej  gdy przejmie  również dziecko i jego byłą żonę.
Marek nie miał nic przeciwko temu. Trochę się to wydawało Celinie dziwne, ale
wtedy  Marek przyznał się, że jego ostatni wyskok alkoholowy miał związek z tym,
że jego"była" powiedziała, że wie na 100%, że dziecko nie jest jego, bo ona jest
pewna, że dziecko urodziło się miesiąc wcześniej niż powinno, a wcale nie było pod
względem  medycznym wcześniakiem. Pewnie był efektem ubocznym pożegnania
z poprzednim chłopakiem.
Marek był pod ręką, zresztą wolała Marka, więc gdy się zorientowała, że jest w ciąży-
wyszła za Marka.
Celina z Markiem nadal mieszkają w Kanadzie, choć czasami zastanawiają się nad
zamieszkaniem w Europie, gdzieś w cieplejszym klimacie.
Ale wtedy byliby daleko od dzieci, które nie wyobrażają sobie opuszczenia Kanady.
Jak widzicie, życie pisze bardzo dziwne scenariusze.