piątek, 22 września 2023

Córeczka tatusia - 14

 Rodzice Wojtka zjechali  do Warszawy późnym popołudniem i tak jak było umówione  wpierw "wpadli" do taty i Marty po klucze do mieszkania. Mama Wojtka wyrażała  swój entuzjazm związany  z faktem, że Marta   będzie teraz  jej ukochaną synową i zaproponowała, by może po ślubie Marta zwracała  się do niej per "mamo" a nie  ciociu. Marta zgodziła  się, wiedząc, że wszak niezbyt  często będą się widywać. Zjedli wszyscy razem wcześniejszą nieco kolację, w trakcie której teściowa koniecznie  chciała jeszcze  dziś obejrzeć ślubne  stroje  obojga,  ale  Wojtek powiedział, że nie ma takiej opcji - to będzie po prostu niespodzianka.  Po kolacji Wojtek wręczając ojcu klucze do drugiego mieszkania wytłumaczył  mu, że nie widzi potrzeby by im towarzyszyć do drugiego  mieszkania, bo wszak drogę dobrze oboje  znają,  w domu jest pełna lodówka różnych wiktuałów  i umówił się ze swoim ojcem, że następnego dnia spotkają  się obaj już u notariusza.  

A może ty córeczko chcesz się nieco odnowić biologicznie przed tą imprezą i poszłabyś  razem  ze mną do SPA?- spytała  "prawie teściowa".  Oj nie, nie bardzo  lubię czuć dotyk cudzych rąk na swoim ciele. Poza tym jestem naprawdę  w dobrej formie, bo w czasie  wakacji nie muszę wstawać wcześnie  rano, a najwięcej na urodę  szkodzi mi właśnie  wczesne wstawanie. Ja nawet w dniu ślubu nie pójdę do fryzjera a zamiast obecnie modnej  obecnie maski czekoladowej na  całe  ciało dosypię  sobie  do porannej kąpieli sól morską z Morza Martwego.

Co do włosów i uczesania - nie będzie żadnej wymyślnej koafiury - jedyną ekstrawagancją  będą wpięte w moje  włosy małe, żywe kwiatki i takie  same będą   wpięte  w butonierkę garnituru Wojtka.  A te kwiatki w moje  włosy i w butonierkę wepnie  nam siła fachowa, która wie jak  się to robi. 

A co to za siła fachowa ?- "prawie  teściową"  wyraźnie  zżerała  ciekawość. To bardzo miła pani, która jest współwłaścicielką kwiaciarni w której często robimy zakupy- zaspokoiła ciekawość prawie teściowej  Marta. Przyjdzie  do nas w południe, żeby bez pospiechu nas "udekorować". I, być może - zaproszę ją na nasz ślub bo to bardzo miła i kulturalna osoba. My i świadkowie  musimy  być w tym Pałacu Ślubów o 13,30,  a sam ślub ma być o godzinie  14,00  a po ślubie będzie w przyległej salce toast spełniony szampanem i potem my ze świadkami jedziemy na obiad do Hotelu Europejskiego. Muszę tylko zapamiętać, by jutro  kupić jakieś krakersy wytrawne na  zakąskę do tego szampana.

Menu obiadu nie jest z góry ustalone, każdy sobie wybierze to na co będzie  miał ochotę. Tam dobrze karmią, bo jednak mają sporo gości  zagranicznych. Tak mi doradziła koleżanka, której mąż jest kierownikiem sali w jednej z bardziej ekskluzywnych  restauracji, w której niemal na okrągło są przyjęcia  ślubne. Tam gdzie on pracuje termin przyjęcia ślubnego zamawia się  kilka miesięcy wcześniej.  Ponoć takie zamówione wcześniej menu to istny sezam i pozbycie  się resztek dla restauracji oraz  drenaż dla kieszeni  zamawiającego, zwłaszcza  wtedy gdy do stołów  zasiada kilkadziesiąt osób. Wtedy zamawia się z reguły wódkę, bo bez wódki to nie jest prawdziwe wesele i zamawia  się różne  wina, bo ponoć tak wypada - przecież niektórzy wolą białe a inni czerwone.

Ja nie rozgłaszałam wśród  swoich znajomych, że mam ślub i nie zaprosiłam żadnych swoich znajomych, ci co na ślubie  będą to głównie znajomi Wojtka i może zbierze  się kilkanaście osób. To cywilny ślub, który trwa góra 20 minut. Poza tym to okres  wakacji.  Drugie 20 minut to będzie w salce z toastem i pojedziemy na obiad. Mam nadzieję, że nie będzie tego dnia deszczu. Zawszeć milej  gdy nie pada. A kiedy wyjeżdżacie? Chyba we  wtorek rano, ale to Wojtek tu rządzi, bo on cały czas wszystko ustawia pod kątem swojej  pracy  magisterskiej i czasem musi się z kimś spotkać by coś jeszcze omówić i ustalić. 

I ty mu  się tak podporządkowujesz?- zdziwiła  się "prawie teściowa".  Podporządkowuję?- zdziwiła  się z kolei Marta- my z Wojtkiem  żyjemy po prostu w całkowitej symbiozie. Teraz jego praca magisterska jest dla nas obojga sprawą najważniejszą. Potem, za rok ja będę pisała pracę licencjacką, a potem za dwa lata zapewne  magisterską. Odkryłam na tych studiach, że bardzo lubię i interesuje  mnie chemia  i zapewne podejmę po studiach pracę u producenta kosmetyków. Mają  świetny ośrodek rozwojowo- badawczy. 

To ty nie będziesz kosmetyczką?- "prawie teściowa" była wyraźnie rozczarowana. Nie, nie będę - gdybym chciała być kosmetyczką wystarczyłby intensywny 10 miesięczny kurs lub dwuletnia  szkoła  zawodowa  w tym kierunku. Hmm, a wiesz, że kosmetyczki świetnie  zarabiają?  Marta uśmiechnęła się -  wiem, ale nie  wszystkie dobrze  zarabiają, tylko te, które trafią do znanego, z wyrobioną już  marką salonu. Poza tym  jak dla  mnie to za dużo częstego kontaktu z  zupełnie obcymi ludźmi no i nie jest to  wcale lekka praca i przeważnie na zmiany.

A jakie ty kosmetyki używasz? - spytała "prawie teściowa". Niemal wcale  nie używam kolorowych a z kremów to kremy dla dzieci lub cholesterol z witaminami A + E bo mam  dość  suchą  skórę. Bo tak naprawdę to żeby mieć dobrą  skórę trzeba o nią dbać prawidłowo  się odżywiając. Jest takie powiedzenie, że jesteśmy tym co jemy. Prawie nie jem wieprzowiny, nie jem konserw, jem bardzo dużo warzyw i owoców, głównie na  surowo. Mało słodzę, mało solę, czekoladę też rzadko jadam i jeśli to głównie gorzką. Czasem robię  sobie na twarz i włosy maseczkę ze świeżych  drożdży. A czasem po umyciu smaruję  sobie cieniutko  całe ciało  wysoko gatunkową oliwą extra virgin. Lepsze niż najdroższy krem.

Nie mogę  być kosmetyczką, bo nie mam przekonania do tych  wszystkich  kremów, masek itp.- po prostu byłoby mi głupio wmawiać klientkom  jakieś kosmetyki do których sama nie mam przekonania.  A jest tego wszystkiego w sklepach przeogromna ilość. Wchodzisz do sklepu i dostajesz oczopląsu.  Potem kupujesz i wydajesz sporo pieniędzy, w domu  z wielkim nabożeństwem czytasz jak  stosować,  stosujesz , zmywasz to co sobie na buzię nałożyłaś, spoglądasz w lustro i czujesz  się wielce  rozczarowana - ani nie  wyglądasz lepiej ani nie  czujesz, że masz "wspaniale odświeżoną  skórę", chociaż  zdaniem producenta już po pierwszym użyciu powinnaś paść z wrażenia jak bardzo ci się  stan skóry poprawił.

Gdy rodzice  Wojtka pożegnali  się i  wyszli Wojtek powiedział w kuchni do Marty - zasiałaś w  sercu matki ziarno niepokoju  czy  aby jej biznes  nie  zemrze śmiercią naturalną gdy zacznie  się moda na naturalne kosmetyki.  Marta  roześmiała  się - nie ma obawy-wszystkie naturalne kosmetyki mają to do siebie, że są dość krótko świeże- póki  co to jeszcze ani oliwa  ani świeże drożdże nie są napychane konserwantami, więc  są krótko przydatne i stosowanie ich wymaga  ciągłej  dbałości o to by były świeżutkie i  by były w domu. To nie tak  jak z jakimś kremem, który ma po otwarciu długi  okres przydatności do użycia. 

Martusiu, a ty naprawdę chcesz  zaprosić na ślub tę panią z kwiaciarni? Taaak, naprawdę, bo coś podejrzewam, że tata czuje do niej miętę przez rumianek. Przyglądałam mu  się ukradkiem gdy go wypytywałam skąd o niej wie, że straciła pracę i że poszła na kurs  bukieciarstwa, bo znam go na  tyle, że wiem że nie  rozmawiałby z obcą kobietą gdyby nie  zrobiła na  nim tak zwanego "dobrego wrażenia" a gdy z nią rozmawiałam o tych kwiatkach do ślubu to ona skądś wiedziała, że ja tu niedaleko mieszkam, a trudno powiedzieć, że  jestem częstą klientką tej kwiaciarni. Ja nawet dość rzadko koło niej przechodzę. Byłam tam może dwa razy a i to raz to pewnie jeszcze gdy chodziłam  do  szkoły. I widziałam jego minę gdy mówiłam twojej mamie, że zaproszę tę panią na  nasz ślub - aż mu szczęka nieco opadła ale się szybciutko opanował i widziałam, że jest zadowolony. Zaraz się go zapytam jak ona  ma na imię, bo chcę ją  zaprosić na ślub i obiad, więc trzeba ją uprzedzić żeby  się mogła przygotować psychicznie i fizycznie.  O ile  się orientuję to na ogół w poniedziałki kwiaciarnie  nie pękają  w szwach z nadmiaru klientów, więc jej wspólniczka poradzi  sobie bez niej.  Jesteś niebezpieczną kobietą - stwierdził Wojtek- czytasz w myślach. Czy masz na  myśli to, że czasem mówię byś mnie ubrał  z powrotem bo nie jesteśmy w sypialni? To też, ale jak wpadłaś na to, że ta pani  się tacie podoba?  No bo on nie rozmawia na tematy prywatne  z takimi, które nie robią na nim  dobrego wrażenia.  Po prostu taki tata jest.  Ale tego wieczoru Marta nie  zapytała się taty  jak ma na imię współwłaścicielka kwiaciarni. 

Pytanie to zadała tacie rano, gdy już wychodził do pracy. Tata uśmiechnął się i wyciągnął z kieszeni marynarki wizytówkę - ma na drugie  imię Zofia i wg mnie to imię do niej pasuje. Ty już masz swoje życie zaplanowane i niemal dopięte na ostatni guzik, więc może i ja powinienem swoje trochę zmienić. Trochę zabawna jest ta sytuacja, że wpadłaś na pomysł z tymi kwiatkami i uprzedziłaś  nieco moje  działania - ale dobrze  się stało. To bardzo mądra i zrównoważona kobieta. Cieszę  się, że chcesz ją zaprosić na ślub i obiad. A pierwsze imię ma nieco mało typowe w Polsce - Patrycja, w skrócie Pati. I myślę, że się  szybko polubicie. Stan cywilny -rozwódka, wiek - 7 lat młodsza ode mnie, a więc  już nie młódka. Wpadnij dziś do niej i  zaproś ją na ślub i obiad. Twoją teściową zapewne lekuchno zatchnie gdy przedstawię Pati jako swoją przyjaciółkę. Marta objęła tatę i powiedziała- no to mogę teraz  spokojnie wyjść za mąż  i jechać  do Sopotu.

Wojtek wrócił ze spotkania u notariusza uradowany niezmiernie , bowiem ojciec  został właścicielem mieszkania a Wojtek właścicielem całkiem sporej gotówki, którą wpłacił już do dwóch banków, sporą część wymieniając na  walutę. Mamy teraz pieniądze na  samochodzik dla ciebie- nie będziesz musiała ciągać  się przez  całe miasto na uczelnię miejską komunikacją. Gdy wrócimy z Sopotu to zrobimy przebieżkę  po salonach samochodowych. 

A może zrobimy inaczej -może lepiej kupmy nowy samochód dla ciebie a ja będę ten dorzynać? Może  szkoda  nowy samochód dawać w mało doświadczone ręce?- stwierdziła  Marta. Przemyśl to. Już przemyślałem. Tobie się kupi nieco mniejszy, może jakiegoś japońca? Poza tym naradzimy  się jeszcze z twoim tatą. Tata ma  zawsze takie trzeźwe spojrzenie.  Wojtuniu - usiądź spokojnie, weź  kilka głębokich oddechów i posłuchaj. Wojtek znieruchomiał i zapytał - co  się stało?  

Stać to się właściwie nic nie stało - uspokoiła  go Marta.  Ta pani od kwiatków ma na imię Patrycja, jest siedem lat od taty młodsza, jest rozwódką i musimy  dziś wpaść do kwiaciarni razem i zaprosić ją na ślub.  Miałam rację, że jest jednak  coś na rzeczy.  Tata ją przedstawi  twoim rodzicom jako swą przyjaciółkę. Ma nadzieję, że twoja mama nie padnie  trupem ze  zdumienia.

Zaczynam się ciebie bać- stwierdził Wojtek, masz szósty lub siódmy zmysł. Dobrze to wyczułaś. Moja matka to odporna  kobieta, raczej nie padnie trupem, zwłaszcza, że ta pani Pati jest współwłaścicielką kwiaciarni a nie wyrobnicą  w niej. Wiesz- właścicielka SPA i właścicielka kwiaciarni to mogą się nawet  zaprzyjaźnić.  To ja  zaraz zatelefonuję do Europejskiego by przygotowali stolik na 6 osób a nie na pięć. 

No to chodźmy do tej kwiaciarni - jest po jedenastej, to chyba jest już czynna. Ale numer! Ale to w sumie bardzo fajnie. Jutro rodzice chcą pojechać do cioci Helenki - powiedziałem ojcu, że my na pewno nie pojedziemy, bo Helenka nawet ich nie  skojarzy a co dopiero nas. Tata się dopytywał co chcemy dostać w prezencie  ślubnym i obiecałem, że pomyślimy. 

Marta skrzywiła  się - nie mam pojęcia co mogłabym chcieć w ramach prezentu ślubnego. Jesteśmy w tej szczęśliwej sytuacji, że mamy gdzie mieszkać, mamy samochód, moje mieszkanie się wynajmuje, więc mamy dopływ gotówki, twoje lada moment też pójdzie pod wynajem.  Tak na  szybko pomyślałam, że nawet gdyby tata zamieszkał  z tą Pati to raczej by mieszkali w tym moim lub twoim mieszkaniu bo tam są trzy pokoje a tu cztery. Gdy pooglądałam te domki na Ursynowie to za nic  w świecie nie  chcę jakiegoś domku. Ja jestem  miejskie  dziecko a nie wiejskie i jestem przyzwyczajona  do dużych domów.  No to chodźmy do tej kwiaciarni - zadecydował Wojtek. Postanowiłem, że zrobię  sobie krótki urlop od pisania pracy. A kiedy wyjeżdżamy? We wtorek rano. Rodzice wyjeżdżają w środę rano- podobno. Dziś pewnie  będą  chcieli gdzieś nas  na obiad zaciągnąć, co mnie mało  cieszy, bo się przyzwyczaiłem do domowych obiadów. Jutro to pojadą do Helenki.

W kwiaciarni zastali panią Patrycję - była  sama, ruchu nie było. Marta przedstawiła jej Wojtka i powiedziała, że przyszli by ją zaprosić na  swój ślub  i na obiad po ślubie. Obiad  będzie w Europejskim, więc raczej nie powinno być po im zatrucia pokarmowego a na obiedzie będą też rodzice Wojtka. A świadkowie nie?- zapytała pani Patrycja. 

Marta roześmiała  się - skorzystaliśmy z faktu,  że jedynym kryterium dla świadków jest wymóg ukończonych osiemnastu lat i nasi ojcowie  są naszymi świadkami. Jesteśmy oboje przeciwnikami dużych, hucznych ślubów i wesel. Ani wystawny ślub ani huczne wesele nie  zapewnią szczęścia w  związku. To zależy tylko i wyłącznie od tego jak się ludzie dobiorą i jak znoszą pewne ograniczenia - bo każdy związek to czasem dość trudne przejście z pojęcia  "ja" na pojęcie "my", czyli wczucie  się w myśli i odczucia partnera i często jest to dla pary zbyt trudna sprawa. Ale my jesteśmy parą od podstawówki- z małą czteroletnią przerwą bo mieszkaliśmy w różnych krajach.

                                                                     c.d.n.