poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Nudne życie, cz.VI

Swoje przygotowania do ślubu Tosia zaczęła od.....wizyty u lekarza.
Wybrała poradnię Towarzystwa Planowania Rodziny, bo koleżanki bardzo pochlebnie wyrażały się
o personelu tej Poradni. Była nieco stremowana, skrępowana, ale pani w rejestracji widząc jej
zmieszanie wybrała dla niej lekarza, który słynął z delikatności i wysokiej kultury.
Gdy weszła do gabinetu zastała tam pana w średnim wieku i bardzo ładną, młodą pielęgniarkę.
Lekarz założył jej kartę zdrowia, przepytał dokładnie o wszystkie przebyte choroby, nawet o te
z okresu dzieciństwa, zbadał, przepytał ją ze stanu wiadomości na temat współżycia, wyjaśnił
kilka spraw, dał kilka porad typowo "technicznych", doradził odnośnie antykoncepcji, poza
tym przykazał, by przed podjęciem decyzji o dziecku oboje z mężem przebadali się dokładnie.
Tosia była zachwycona  wizytą, o wiele rzeczy się dopytała, tak by nie mieć żadnych wątpliwości.
Potem pielęgniarka wydała jej  w sąsiednim  gabinecie środki  polecone przez lekarza i
przeszkoliła w ich użyciu.
Tosia i Króliczek zastanawiali się co z mieszkaniem - Króliczek miał małe, dwupokojowe
mieszkanie z ciemną kuchnią, w samym centrum miasta, Tosia należała od roku do spółdzielni
mieszkaniowej, ale trudno było przewidzieć kiedy spółdzielnia wywiąże się z planów
budowlanych, tym bardziej, że była to tzw, spółdzielnia  typu lokatorskiego.
Króliczek twierdził, że choć jego mieszkanie jest maleńkie, to przecież mogą zamieszkać na razie
u niego, a Tosia będzie nadal wpłacać pieniądze do spółdzielni, będzie nadal zameldowana u
rodziców, a gdy dostanie mieszkanie to bez trudu zamienią  dwa mieszkania na jedno.
I zaproponował Tosi, by wreszcie obejrzała  jego mieszkanie, przecież musi wiedzieć gdzie i jak
będzie mieszkać. Tym razem , ku zaskoczeniu Króliczka, Tosia zgodziła się bez protestu.
Króliczek zaproponował w związku z tym najbliższą sobotę, bo twierdził, że ma lekki bałagan
w domu.
W sobotę po pracy (wtedy o wolnych sobotach to tylko słyszeliśmy) pojechali do mieszkania
Króliczka. W mieszkaniu wszystko lśniło i błyszczało.Na stole w większym pokoju stały
w wazonie kwiaty,  w malutkiej sypialni  pościel była wyraznie nowiutko kupiona, na jednej
z poszewek tkwiła nawet metka.
Mieszkanie było naprawdę malutkie, pomiędzy pokojem a kuchnią było duże okno, którego
jedna część była otwarta  i gdy Króliczek zrobił kawę, podał ją po prostu przez okno do
pokoju.
Okno "na świat" było nieco dziwne, bo były to drzwi balkonowe bez balkonu, a z lewej ich
strony, było nieduże okno, mniej więcej 1/3  wysokości drzwi balkonowych. Wyglądało
to nieco dziwnie i mało zabawnie.
Kuchnia była maciupka, podobnie  łazienka i przedpokój. W sypialni pod oknem stał tapczan,
regal i szafa. Pomiędzy  łazienką i sypialnią była szafa w ścianie.
Tosia czuła się dziwnie w  tym ciasnym mieszkaniu, była przyzwyczajona do większych pokoi.
Ale Króliczek robił wszystko, by odwrócić jej uwagę od mieszkania, a jego zwinne dłonie
bez przerwy ją dotykały, pieściły, tuliły, namawiały na więcej.
I wtedy Tosia opowiedziała Króliczkowi o swojej wizycie u lekarza i o tym, że nie ma zamiaru
mieć szybko dzieci,  podzieliła się z nim swą nowo nabytą wiedzą, którą postanowili przekuć
w czyn.
Do domu rodzinnego Tosia z trudem zdążyła dotrzeć przed północą.
c.d.n.