niedziela, 16 marca 2014

cz.II

Sławek szybko skończył ablucje, po wyjściu z łazienki zawadził o swój wór i
wkroczył do pokoju niosąc cztery butelki Żywca, które postawił na stole.
"Ola, chyba trochę nachlapałem, a nigdzie szmaty do podłogi nie widziałem-
idz coś z tym zrób'' - poinformował Oluchnę teatralnym szeptem.
Ola i jej mama zerwały się natychmiast od stołu - Ola została wypchnięta do
kuchni, Ewa poszła do łazienki.
Nic dziwnego, że Sławek nie znalazł "szmaty", skoro jej rolę pełnił u Ewy
frotowy ręcznik, który w praniu  stracił kolor, a fakt, że leżał na podłodze nie
podpowiedział Sławkowi jego przeznaczenia.
Tymczasem Oluchna popełniła w kuchni omlet z 4 jaj z dodatkiem małej
puszki zielonego groszku i triumfalnie poniosła talerz do pokoju.
Obserwując ją Ewa zastanawiała się, czy Oluchna stawiając przed Sławkiem
talerz odda mu jednocześnie pokłon. Ale nie, postawiła talerz i czym predzej
usiadła obok Sławka. Omlet zniknął z talerza błyskawicznie, a Sławek
zapewnił wszystkich, że dawno tak pysznego omletu nie jadł.
Ola w międzyczasie podała małe kufelki do piwa i otwieracz, co  Sławek
przyjął z wielką ulgą. Czym prędzej chwycił za jedną z butelek pytając
jednocześnie komu jeszcze nalać. Ale w tym domu nikt nie pił piwa, więc
Sławek nalał tylko sobie.
Oooo- nie widziałem jeszcze tak malutkich kufli, zupełnie jak dla dzieci-
zauważył ze zdziwieniem  Sławek.
Ewa uśmiechnęła się kwaśno - dzieci nie piją piwa, bo to alkohol, sportowcy
też nie powinni - wycedziła przez zęby.
Po skonsumowaniu góry kanapek, które podsuwała mu Ola i wypiciu 2 butelek
piwa, Sławek westchnął i wyznał - ale się naćpałem , szkoda, że już nie mogę
więcej zjeść.
Ewa zaczęła się śmiać- myślałam, że termin "ćpanie" dotyczy tylko narkotyków-
a pan to się po prostu najadł.
Niech mi pani mówi po prostu po imieniu, jaki tam ze mnie pan, będzie mi wtedy
fajniej- powiedział Sławek. Przecież w końcu będziemy rodziną, no nie?
Rodziną? - zdumiał się ojciec  Oli? Nic o tym nie wiem.
Niezrażony niewiedzą Wojtka , Sławek ciągnął dalej- no bo przecież gdy się
z Olką pobierzemy to staniemy się przecież rodziną. Olka, nic rodzicom nie
mówiłaś?- zapytał z wyrazną pretensją w głosie.
Czy to znaczy, że przyszedłeś Sławku prosić nas o rękę Oli ? A czy Twoi rodzice
wiedzą, że chcesz się żenić? Przecież oboje jeszcze nie  skończyliscie szkoły,
nie dostaniecie nigdzie pracy, nie macie mieszkania ani pieniędzy na  takowe.
Więc jak będzie wyglądało to  wasze małżeństwo?- zapytał Wojtek.
Sławek przez chwilę milczał, zapewne zbierał rozproszone po całym mózgu myśli.
Przecież Olka nie musi mieć zgody rodziców na ślub, jest pełnoletnia - zaczął
wytaczać swe argumenty Sławek - moi starzy też nic do tego nie mają.
Pewnie się nawet ucieszą, zwłaszcza stary, bo ma jakąś dziwkę. Mieszkać to
moglibyśmy na początek w pokoju Olki, u was. U mnie to nie, bo to tylko pokój
z kuchnią, bo starzy zamienili jedno mieszkanie na dwa. Stara wzięła dwa pokoje
bo miałem z nią mieszkać, ale się wyprowadziłem do ojca, gdy się pobrała ze
swym kochasiem. Straszny laluś z niego, takie "ę i ą" i czepliwy. Wszystkiego
mi zabraniał. Ja będę koszykarzem, dobrym koszykarzem i pewnie uda mi się
dostać do jakiejś zagranicznej drużyny, więc zarobię na siebie, Olkę i dzieci.
A do tego czasu to i mój stary i wy trochę nam pomożecie. Przecież jesteśmy
waszymi dziećmi. Sławek zakończył swe expose i objął Oluchnę ramieniem.
Tym razem Ewa zaczęła chłodzić  małżeńskie zapędy Sławka.
Pochwaliła zapał Sławka do sportu, ale jednocześnie uświadomiła go, że kontrakt
w zagranicznej drużynie to jeszcze długo nie będzie możliwy. Że jeśli nie zrobi
przynajmniej matury to właściwie nie ma szans na przyjęcie nawet do krajowej
drużyny. Że mu już tak niewiele zostało nauki, że powinien się nieco
zmobilizować i skończyć szkołę, a potem zdać koniecznie na AWF- wtedy będzie
miał gdzie grać i trenować. Że owszem, oni zawsze będą dziećmi swoich rodziców,
ale jeśli nie będą się uczyć to muszą iść do pracy, ale jedyna praca dla osób bez
wykształcenia to zle płatna praca fizyczna. Poza tym, jeśli się decydują na dorosłe
życie to niestety muszą ponieść wszystkie tego konsekwencje.
I mieszkać w pokoju Oli też raczej nie będą - już teraz jest w mieszkaniu dość
ciasno. I stanowczo przynajmniej Ola musi zdać maturę - jeśli Sławek naprawdę
ją kocha, powinien ją mobilizować do skończenia szkoły a nie odciągać od nauki.
Ze Sławka jakby nieco uszło powietrze - siedział zapatrzony w pusty kufelek,
w końcu otworzył kolejną butelkę piwa i napełnił kufelek.
Ola zrobiła dla wszystkich kolejną herbatę, podała kolejne  herbatniki.
Sławek spojrzał na zegarek - dochodziła godzina 23,00. Muszę iść, długo tu
byłem - oznajmił.
A gdzie mieszkasz?- zapytał ewentualny teść. Sławek wymienił dość odległą od ich
mieszkania dzielnicę.
No to ja cię odwiozę do domu - zadecydował Wojtek- nie będziesz  nocą włóczył się
po stolicy. Komunikacja nocna niezbyt dobrze działa, dotarłbyś do domu nad ranem.
Ooo, fajnie- ucieszył się Sławek.
Po wyjściu mężczyzn z domu, Ewa szybko posprzątała po kolacji, rezygnując z
pomocy  córki. Chciała być sama ze swymi myślami, a były one raczej niewesołe.
Mąż Ewy wrócił dopiero po 2 godzinach.  No to sobie porozmawialiśmy po męsku-
powiedział Ewie. Ale nie chciał powiedzieć Ewie jak przebiegła ta rozmowa.

Po tej wizycie regularnie raz w tygodniu Sławek bywał w domu ewentualnych teściów
i zawsze Wojtek go odwoził do domu, jeśli zbyt długo siedział.
Ewie było chłopaka żal - z całą pewnością był od dawna sam sobie sterem, żeglarzem,
okrętem. Ale w dalszym ciągu nie dopuszczała do siebie myśli, że może być jego
teściową. Dobrze wiedziała, że do Oli świadomości  powoli dociera fakt, że Sławek
jakoś mało pasuje do jej rodziny. I wcale nie poruszała tematu pt. "Sławek", za to
uczyła Olę różnych rzeczy z zakresu prowadzenia gospodarstwa domowego, zwłaszcza
w zakresie intensywnego oszczędzania. Z  łazienki poznikały kolorowe płyny do kąpieli,
zagraniczne szampony i mydełka. Na pytanie Oli co się dzieje, Ewa odpowiedziała-
musisz się do tego zacząć przyzwyczajać- nie będzie  was stać na nic ekskluzywnego.
Na stole też zaczęło być skromnie - dość często zamiast pieczeni była smażona
kiełbasa,  zamiast wymyślnej surówki - kapusta kwaszona z jabłkiem tartym.
Kieszonkowe Oluchny też zmalało.
Jak było do przewidzenia Ola spokojnie i pewnie zdała maturę. Na ASP, co też było do
przewidzenia, nie dostała się. Trochę z tego powodu rozpaczała, ale zdała bez problemu
na anglistykę.
Sławek zdał do maturalnej klasy, co wprawiło go w wielkie zdziwienie. Ale Wojtka
z jakiegoś powodu to nie zdziwiło. No przecież on tylko powtarzał tę klasę, prawie
wszystko umiał- argumentował.
W sierpniu Oluchna wraz z rodzicami wyjechała na zagraniczną wycieczkę - była to
nagroda za maturę i zdanie  egzaminu na studia.Wycieczkę łączyli z wizytą u
siostry Wojtka, która mieszkała od wielu lat na  południu Francji.
Sławek odprowadzał ich na lotnisko, Oluchna skropiła  pierś Sławka rzęsistymi łzami.
Wyprawa zajęła im miesiąc . Oluchna piała wciąż z zachwytu - tu wszystko było tak
odmienne od tego co było w kraju - piękna pogoda, krajobrazy jak z folderu, sklepy
pełne towarów, ciotka oferująca coraz to większe atrakcje.
Gdy po miesiącu wrócili do kraju, w skrzynce pocztowej Ola znalazła adresowany do
siebie list, napisany przez Sławka.
Zawiadamiał ją, że dostał propozycję nie do odparcia - miejsce w jednym z klubów
poza stolicą i stypendium sportowe- ale musi szybko zdać maturę, więc będzie chodził
do szkoły dla dorosłych. Gdy wszystko mu się ułoży to do niej przyjedzie, z maturą
w kieszeni.
Następny list dotarł do Oluchny za kilka miesięcy - zapewniał w nim, że ją nadal kocha,
ale "zrobiłem bachora pewnej idiotce i muszę się z nią żenić".
I dobrze, że się trafiła jakaś idiotka- pomyślała z ulgą Ewa, gdy Ola pokazała jej list
od Sławka.
W trzy lata potem Oluchna wyszła za mąż za pewnego informatyka, w który niczym nie
przypominał koszykarza.