niedziela, 25 sierpnia 2013

Święta Celina

Pewnego marcowego dnia,  w którym słońce usiłowało za wszelką cenę roztopić niemal
metrowe pryzmy  śniegu odgarniętego na pobocze chodnika, szef wprowadził do naszego
pokoju nieznajomą dziewczynę.
Była niewysoka, proporcjonalnie zbudowana, nic z jej wyglądu nie rzucało się w oczy -
można powiedzieć, że właściwie była "nijaka".
"Przedstawiam  paniom nową pracownicę. I mam prośbę - oprowadzcie  panią po biurze,
bo ja muszę jechać zaraz do ministerstwa" - szef rzucił nam  wyraznie spłoszone spojrzenie
i czym prędzej wycofał się z pokoju, pchnąwszy dziewczynę lekko w naszą stronę.
Spojrzałyśmy na siebie z  koleżanką i każdej zaświtała ta sama myśl - "nowa" jest pewnie
jakąś znajomą szefa, bo nigdy jeszcze nikogo w ten sposób nie przyjmował do pracy.
"Jestem Marcela B. "- przedstawiła się nowa podchodząc bliżej.
"Mam pracować w dziale planowania, ale tam na razie nie ma wolnego biurka, więc pewnie
będę tymczasem siedzieć w czytelni, ale postaram się paniom nie przeszkadzać"- głos miała
łagodny, zupełnie jakby mówiła do malutkich dzieci.
"Z pewnością nie, bo nam niewiele rzeczy przeszkadza, a poza tym my do czytelni nie wchodzimy
a interesanci też raczej częściej sterczą pomiędzy półkami w bibliotece lub w naszym pokoju
niż w czytelni"- wyjaśniła  Kaśka. Potem rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie  i zaprosiła
Marcelinę B. na "wycieczkę po biurze".
Wróciły po niemal godzinie, bo Kaśka wpadła na pomysł, by oprowadzić Marcelinę po całym
przedsiębiorstwie - i po biurze i po Zakładzie Doświadczalnym.
Marcelina była wyraznie nieco skonsternowana, Kaśka rozbawiona.
Marcelina poszła natychmiast do kierowniczki Działu Planowania by porozmawiać
o  swych obowiązkach, więc miałyśmy chwilę na wymienienie uwag o "nowej".
Kaśka w każdym z odwiedzanych pokoi przedstawiała Marcelinę dodając wyjaśnienie, że
oprowadza nową z polecenia szefa. W naszym Biurze pracowało 176 osób, w tym
z 70% mężczyzn. I każdy jeden uznał za stosowne nie tylko uścisnąć dłoń Marceli ale i
złożyć na niej pocałunek. Dobrze  znałyśmy ten zwyczaj, który nas doprowadzał do złości -
po 3 latach tłumaczeń panowie pojęli, że Kaśka i ja nie lubimy całowania po rękach i
wreszcie przestali do nas lecieć "z wyciągniętą ręką i dziobem" gdy przychodzili do biblioteki.
Prawdę mówiąc czułam się nieswojo, gdy pan, który mógłby być niemal moim dziadkiem,
całował mnie w rękę. Nigdy nie mogłam pojąć po co to całowanie w rękę. Mało tego,
mnie nie odpowiadało również to podawanie sobie rąk - zupełnie nie wiem, dlaczego nie
starczało zwykłe, słowne "dzień dobry" lub "do widzenia", połączone z uśmiechem.
Z "Marceli" szybko  zrobiłyśmy Celinę, na co  ona chętnie przystała.
Byłyśmy jeszcze młode, potrafiłyśmy się śmiać niemal z niczego, one były singielkami, ja
miałam już  za sobą trzyletni staż małżeński, ale mi to zupełnie nie przeszkadzało w różnego
rodzaju wygłupach a nawet biurowych flirtach.  Zawsze rozśmieszały mnie wszystkie
komplementy dotyczące mego wyglądu, niemal zawsze każdemu polecałam wizytę u okulisty,
nie mniej miałam  tam kilku kolegów, z którymi można było porozmawiać naprawdę miło
i na ciekawe tematy.
Dzień pracy zaczynał się  u nas od....kawy, a ja musiałam również zjeść  śniadanie. Nigdy
 nie  byłam w stanie zjeść wcześnie rano śniadania. Ponieważ dojazd do pracy zajmował mi
co najmniej godzinę, więc po dojechaniu na miejsce umierałam z głodu.
Kaśka, która mieszkała niedaleko biura docierała tu już po śniadaniu, my z Celiną jadłyśmy
w pracy.
Zabawne, ale niemal każdy rozpoczynał w naszym Biurze dzień właśnie od wypicia kawy-
i nikomu nie przyszło do głowy by w ciągu pierwszej godziny załatwiać jakieś służbowe
sprawy. Podejrzewam, że gdyby któryś z interesantów wparował do naszego pokoju  przed
godziną 9 rano, zemdlałybyśmy z wrażenia. Byłoby to równoznaczne z trzęsieniem ziemi.
Zresztą w tym Biurze  królowała kawa - wypijaliśmy jej niemal hektolitry.
Gdy szef wpadał do nas służbowo, by omówić np. jakiś nowy system informacji, na biurko
obowiązkowo wjeżdżała kawa. Każdy z interesantów, któremu trzeba było wynalezć
potrzebne mu materiały, czas oczekiwania spędzał przy kawie.
c.d.n