wtorek, 8 marca 2022

Ryzykantka -39

 Ślub Zigi był w  grudniu. Jak się podśmiewała Ewa -panna  niemłoda z panem  niemłodym, po ponad  dziesięciu  latach  wspólnego życia "na  kocią  łapę" wstąpili na oficjalną  ścieżkę prowadzącą do w pełni oficjalnego rozwodu. Obrączki ślubne były wyrazem kompromisu - z "normalnego" złota, szerokie, z grawerunkiem wypełnionym czarną emalią, bo jak tłumaczył Zigi - przecież te  wszystkie  wgłębienia zapełnią się  w krótkim  czasie  brudem, to lepiej  je od  razu  zapełnić emalią. 

"Oblubienica" witając  się  z Ewą szepnęła jej do ucha: " o cholera, ale masz przystojnego chłopa!",  co Ewa skwitowała młodzieżowym  "mowa, wiem o tym!" nie  dodając przy  tym, że przy Zigi, który urodę z lat  studiów  gdzieś  zgubił,  niemal każdy średnio przystojny facet wygląda jak młody bóg.

Przyjęcie ślubne odbyło się w  zaprzyjaźnionej kawiarni,  w której pracownia Zigi nie jeden  raz świętowała. Ale ponieważ tym razem sprawę  załatwiała Ewa to mocniejszego  alkoholu ponad lekkie białe wino nie  było. A i tego było mało, iście  symbolicznie. Ale  nikt nie  narzekał, bo Ewa, za plecami Zigi, uprzedziła  wszystkich, że nie będzie żadnej popijawy- to raz, a  dwa jeśli ktoś ma zastrzeżenia, to może już zacząć szukać nowej pracy no i ominąć ten obiad. I mają wziąć pod  uwagę, że ich  szef jest na odwyku, od wszelakich używek, bo musi  ratować swoje  zdrowie. A nad towarzyskimi posiadami opiekę przejmuje  Ewa- Zigi po prostu jest  naprawdę  chory i musi wziąć się  za ratowanie  własnego  zdrowia.  Zresztą przy  wejściu  wisi zakaz palenia. A kiedyś  nie wisiał- zauważył jeden z "bystrzaczków".  Czasy się zmieniły - wyjaśniła  mu Ewa. A co jeśli bardzo mi się  zachce palić - pytał namolnie. No to sobie  wtedy weźmiesz więcej jedzenia na talerz i zajmiesz  się jedzeniem. Jedzenia i zdrowych  napojów nie  zabraknie.

Pogoda w pewnym  sensie przyszła w sukurs - akurat  zdążyli zająć  miejsca przy  stole gdy nadeszła nad  miasto pierwsza w tym  sezonie  całkiem niezła śnieżyca. Okazało się, że i bez "procentów" wszyscy mogą całkiem  miło spędzić  za stołem kilka  godzin. Najbardziej zaskoczony był tym odkryciem  sam Zigi.

Po sutym obiedzie, prawdziwym obżarstwie  słodyczami i wypitym zaledwie  jednym kieliszku  wina wszyscy  mogli bez obaw wracać  własnymi   samochodami. Świeżo upieczona  żona Zigi bardzo długo wisiała  na szyi Ewy  dziękując jej za organizację tego przyjęcia, za otworzenie  parasola ochronnego nad Zigi  i przepraszając ją  za to, że podejrzewała  Ewę, że chce zagarnąć Zigi dla  siebie. Ewa  króciutko jej powiedziała tylko, że było to jeszcze w czasach studenckich a i tak nie wyszło, bo ona wyszła  za mąż za innego. A to, że Zigi się  w niej kochał?- być może tylko tak mu się  zdawało, a teraz od lat łączy ich tylko i wyłącznie  przyjaźń, ale nic ponadto. I jeśli już bardzo chce  kogoś przepraszać to nie ją ale właśnie Zigi, bo mu nie wierzyła. A Zigi to bardzo uczciwy  facet, który nie kłamie. Owszem, może coś przemilczeć, ale na pewno nie powie  nieprawdy.

Zima chyba sprzyjała nauce, Wela wspięła się na szczyty pracowitości i już miała  absolutorium. Pośpiech był wymuszony przez jej promotora, który powiedział jej w  wielkiej tajemnicy, że w maju wyjeżdża z Polski na kilka  miesięcy a jest  bardzo  możliwe, że wcale już tu nie  wróci. Więc jeśli się Wela  spręży to załatwi obronę na koniec marca a najpóźniej na początek kwietnia. Wobec takiego dictum Wela  ostro harowała ucząc się do ostatnich egzaminów, żebrząc by  mogła je  zdać w terminie  zerowym, wygładzając ostatnie  rozdziały swej pracy.

Czas  zimowy nie  był zbyt absorbującym okresem w biurze Zigi, więc  namówiony przez Ewę i swą żonę, Zigi wziął  "aż" dwa  tygodnie urlopu , które  spędzili w.........Zakopanem w dobrym pensjonacie. Zigi nadal nie  palił i jak  doniósł Ewie, to pasek od  spodni zaczął zapinać o jedną  dziurkę  dalej niż dotychczas. A unormowane życie  wyraźnie  mu służyło, nie  było seksu na  zapas. Co prawdą Ewa  nie  bardzo rozumiała pojęcie  "seks na  zapas", ale  nie dopytywała się o co chodzi. Wiadomo było, że gdy Zigi wróci to jeden  dzień na pewno stracą na jego opowieści. Zachwycał się niespotykaną dotąd łagodnością  swej żony, od  dnia  ślubu  ani razu  nie było żadnej kłótni. 

W czasie nieobecności Zigi Ewa była  codziennie w biurze, co zmęczyło nie  tylko ją, ale i pracowników, bo pomału zaczęła ich  cywilizować. Przerwy na papierosa - góra  cztery na 8 godzin  pracy.  I nie dłużej niż 20 minut pomiędzy odejściem od miejsca pracy do  powrotu. I nie wyłazić w  samym  swetrze, tylko ubrać kurtkę- nikt tu nie potrzebuje potem zasmarkanych i kaszlących. Wprowadziła obowiązek mycia po sobie  szklanek i kubków oraz dbania o czystość expresu do kawy. A jak się komuś to nie podoba to droga  wolna- niech sobie  szuka innego miejsca zatrudnienia. I niech sobie  chłopcy popatrzą na innych użytkowników tego budynku - nikt tu nie  chodzi do pracy w dresie bo nie lubi garnituru. Ona nie upiera się by chodzili  do pracy w  garniturach,  ale koniec  z dresami bo po pracy idą  na  siłownię. I koniec  z rzucaniem "mięsem" - nie dlatego, że ją gorszą przekleństwa, (wszak ona ma całkiem niezły repertuar)  ale  dlatego,  że nie widzi powodów dlaczego ktoś, kto się pomylił w obliczeniach ma w głos przeklinać. Może sam sobie  nawymyślać  w myśli. O tych  wszystkich nowościach napisała nawet maila  do Zigi, który ze zdumienia omal nie  zemdlał, jak doniosła Ewie  jego druga połówka.   Zrobiła listę "niepewnych" inwestorów z którymi były  zawsze kłopoty- wypisała nawet jakiego rodzaju były to kłopoty. 

Na  dwa dni przed powrotem Zigi Ewa nawiązała kontakt  z wielce obiecującym inwestorem , który planował  zakup całkiem  niezłego terenu bardzo blisko stolicy. A co ważniejsze - miał już sporo chętnych osób na  zakup na tym terenie  domów. Nie był to duży teren, ale  za to blisko "cywilizacji".

Zigi, gdy tylko wrócił z urlopu pierwsze  swe kroki, jeszcze tego samego dnia,  skierował do  domu Ewy. Przy "naradzie  wojennej"  mieli cały  czas towarzystwo Roberta, bo Zigi nie widział powodu  dla którego Robert nie miałby posłuchać o  czym  rozmawiają. Przy okazji  panowie przeszli  "na  ty". Zigi  rozbawił oboje  pytaniem,  czy Robert  jest "krótko trzymany" przez Ewę, na co Robert powiedział - ja nie jestem trzymany, ja się po prostu do niej przyssałem i przykleiłem i nic  nie jest  w stanie  mnie od  niej odczepić. 

To, to  akurat  rozumiem - stwierdził Zigi. Kochałem się  w niej przez cały rok mając nadzieję, że mnie  wreszcie  zaakceptuje.  No przecież cię zaakceptowałam - tyle  tylko, że na innej płaszczyźnie - stwierdziła  Ewa.  I na tej płaszczyźnie się  sprawdzasz. A Robert jest po prostu dla mnie  całym światem i tyle w tym temacie. Wiem, wiem- to widać,  słychać i  czuć i......zazdroszczę  wam.

Ewa uśmiechnęła  się - przecież ty też tak możesz mieć  ze swoją  żoną. Wystarczy, że nie potraktujesz jej jako element przejściowy, będziesz szanował, otaczał swą opieką i z wdzięcznością przyjmował jej troskę o ciebie. Bo to, że ci będzie  wbijała do głowy, że musisz  rzucić palenie, popijanie, zmienić  dietę to wyraz jej troski a nie chęć dręczenia  ciebie. 

Wykorzystałam twą nieobecność w  biurze, by nieco zdyscyplinować chłopaków, więc proszę  cię - nie  zepsuj tego, kontynuuj to razem  ze mną. Zabroniłam im przyłażenia w  dresach, zwłaszcza, że te  dresy najczęściej  nie są pierwszej świeżości. Nie  muszą być na co dzień w garniturach i pod  krawatem, ale ich ciuchy  muszą być czyste a nie wyglądające tak, jakby się na nich przespało kilka bezpańskich  psów.

O ile się nie mylę, to wszyscy mają mieszkania z węzłem sanitarnym, tylko jakby zbyt rzadko z niego korzystają. Opieprz ich- najlepiej każdego z osobna w swojej norze, którą trzeba czym prędzej przekształcić w cywilizowany gabinet. Nie  zapominaj, że ryba psuje się od  głowy - masz być dla nich  wzorem.

Jeśli chcesz, to Robert pokaże ci jak przeprojektowałam poddasze. Ja unikam  schodów, więc zaczekam tutaj  na  was. Wizja  lokalna trwała dość długo, bo Zigi bardzo  dokładnie  wszystko oglądał, a potem obaj się  zachwycali jaka  ta Ewa mądra.  Gdy  wrócili Ewa powiedziała - gdybyście wrócili z oglądania piwnicy to bym was podejrzewała, że degustujecie jakieś zapasy lub tatowe nalewki zdrowotne.

Nie, tylko musiałem obejrzeć robotę tej ekipy - masz na nich jeszcze  namiary? Oczywiście, że mam to naprawdę dobrzy  fachowcy i warto z nimi utrzymywać kontakt. A zrobili by  mi też parkiet? Bo ta moja  chce by ten co mam zmienić, bo skrzypi no i nieco nadwyrężony jest.  Myślę, że zrobią, nawet jeśli nie oni dwaj, to wezmą kogoś, do kogo  mają  zaufanie, że nie  spartoli. A parkiet to musisz już kupić, bo on musi być wystarzony przed położeniem, więc zakupisz i będzie musiał sobie dość długo poleżeć. Oni ci też  doradzą gdzie  masz go kupić i potem zrobią jakieś czary-mary nad  nim i ci powiedzą jak długo musi pooddychać nim go położą. 

Zigi, a ty pamiętasz jak "ta twoja" ma  na imię? Bo byłoby chyba  milej gdybyś  mówił o niej albo bardziej oficjalnie "moja żona" albo imieniem. Jeśli nie pamiętasz jak ma na imię to ci mogę przypomnieć - Dorota -  tak jej na imię dali. I ponoć jej przyjaciółki mówią na  nią  "Doti".  Ja mówię do niej po prostu Dorota- dla mnie to ładne imię. Zigi przełknął tę uwagę  bez komentarza. W pięć  minut później zaterkotała jego  komórka - to Dorota dopytywała się o której  wróci do domu. Ewa zabrała z ręki Zigi komórkę  i powiedziała - Dorotko, my już właściwie  skończyliśmy ględzenie o sprawach służbowych, teraz  omawiamy kwestię  waszego parkietu.  I zaraz ci odeślę Zigi do  domu. Oglądał u nas to co zrobili fachowcy u mnie przy przeróbce.  No pewnie, mogę o tym pomyśleć, ale  ja nie pamiętam mieszkania Zigi, chociaż byłam  tam ze dwa razy, ale  strasznie  dawno i nie oglądałam go.  Dobrze, to jasne, że żeby pomyśleć muszę wpierw obejrzeć to raz, a dwa  muszę wiedzieć jaka jest twoja  wizja tego miejsca. Bo to ty tam  będziesz mieszkać a nie ja. Będzie  fajnie,  jak sobie to wszystko przemyślisz i w kilku punktach  zapiszesz. No co ty, dziewczyno głową  porusza  szyja- wszak. No to pa- do zobaczenia.

No tak- stwierdził  Zigi - no to koniec- już się namówiły. Ja chyba też mam  tam coś do powiedzenia. Ewa zaśmiała się - po prostu  musicie  się oboje nad tym  zastanowić, potem każde z was poda mi swoją wizję waszego gniazdka a ja  na końcu się  zastanowię, rozrysuję i wam pokażę projekt. Pasuje ci to?

Bo może dojdziecie  do wniosku, żeby te  dwa  zamienić na jedno większe? Tylko teraz te  lokalizacje bywają ,  że tak powiem  dziwne. Mnie z byłym udało się 4 pokoje na Ursynowie  zamienić na dwa mieszkania  typu M-3. 

                                                                       c.d.n.