poniedziałek, 9 lutego 2015

Dom Dusz - cz.IV

Idąc z Rafałem Inka doszła do wniosku, że jest w bardzo dziwnym miejscu- w jej
odczuciu do spacerujących postaci nie było daleko, a oni wciąż szli i szli a tamci
wciąż byli od nich tak samo daleko. Podzieliła się tymi spostrzeżeniami z Rafałem.
Ścisnął mocniej jej rękę i powiedział - jesteś tu zaledwie chwilę, w tym samym czasie
trafiły tu tysiące dusz i zrobił się maleńki bałagan. Ale  szybko wszystko wróci do
normy. Czasem zdarzają się zaburzenia w funkcjonowaniu wszystkiego, zwłaszcza
gdy któraś z komet przelatuje w pobliżu.
Dookoła nas pulsuje swym życiem Kosmos -  wiecznie coś powstaje niemal z niczego,
a w tym samym czasie giną gwiazdy. Pomyśl, jest w przestrzeni kosmicznej niezliczona
ilość galaktyk, każda ma miliardy gwiazd, planet, księżyców i różnego kosmicznego
śmiecia. A pośrodku tego wszystkiego zawieszony jest Dom Dusz. Jest duży, ale i
tak swą wielkością nie dorównuje żadnej galaktyce. Ma policzalną ilość dusz, jest
duży jak na pojęcia ludzkie, ale jest odrobiną jak na stosunki kosmiczne.
Czy zwróciłaś uwagę na różnokolorowe błyski gdy szłaś tunelem? Te czerwone to były
światła ginących gwiazd.
W czasie tych opowieści Rafała wreszcie zbliżyli się do grupy spacerowiczów.
Inka poczuła na sobie niemal namacalne spojrzenia tych jednakowo ubranych i wielce
do siebie podobnych postaci. To było tak jakby każdy chciał odkryć, co się kryje pod
jej porcelanową maską. I zapewne niektórzy to odkryli, bo kilka osób pomachało do
Inki ręką. Inka już chciała im "odmachać", ale w tym momencie Rafał zapytał ją czy
kogokolwiek rozpoznaje- jeżeli nie rozpoznaje, to nie powinna odwzajemniać powitania.
Inka poczuła lekkie zniechęcenie - jak ona ma  kogoś poznać, gdy wszyscy mają niemal
identyczne twarze?
Wytłumacz mi, Rafał, jakim cudem wy się tutaj rozpoznajecie? Zewnętrznie to tylko
jest rozróżnialna płeć- kobiety mają loki, mężczyzni  proste włosy. Twarze wszystkie
są spod jednej matrycy, wszyscy mają niebieskie oczy. Wszyscy są jednakowej postury,
poruszają się tak samo. Jak ktoś mógł mnie rozpoznać w tym śmiesznym przebraniu?
I jakim cudem  ty mnie rozpoznałeś? może ja wcale nie jestem tą osobą, za którą mnie
bierzesz? I skąd wiedziałeś, że właśnie  dziś tu trafię? Jestem w bardzo dziwnej
sytuacji - niczego nie rozumiem, niczego nie wiem, a bardzo tego nie lubię!
Wiem, wiem o tym -odkąd cię znam to taka byłaś. Niecierpliwa i lubiąca jasne sytuacje.
Inko, za kilka dni, gdy już przyblednie to wszystko, co łączyło cię z dopiero co
przerwanym życiem, zaczniesz pomału wszystko rozumieć. Teraz jeszcze wciąż twoją
uwagę zaprzątają ziemskie  sprawy, chociaż o tym nie mówisz.
Każdy ma tak, nawet gdy wraca tu kolejny raz. Chodż dalej, popatrzymy trochę na
różne krajobrazy. Umówmy się, że to ty będziesz wybierała co będziemy oglądać.
No chodz, usiądziemy tam pod drzewami, ty pomyślisz co byś chciała zobaczyć i razem
popatrzymy.
Inka popatrzyła na Rafała jak na wariata - przecież to niemożliwe - usiąść pod  drzewem
i zobaczyć to, co się chce.
Pod rozłożystym drzewem leżał  wyschnięty pień drzewa i zapewne spełniał rolę ławki.
Usiedli, a Rafał ponaglił Inkę - nooo, pomyśl co będziemy oglądać. Ale nie mów, tylko
pomyśl.
Inka pomyślała, że chciałaby zobaczyć nadmorski las i drogę prowadzącą nad
morze, a potem posiedzieć na cieplutkim, ogrzanym słońcem piasku i patrzeć  na fale
podpływające do brzegu.
I zupełnie niespodziewanie znalazła się w sosnowym, rozgrzanym słońcem lesie.
Do jej uszu dochodził szum morza. Szła szeroką leśną przecinką lekko  w górę, na
wydmy. Zatrzymała się na wydmie i chłonęła ciemny błękit wody i złocistość piasku.
I chociaż był to środek dnia, plaża była cicha i pusta. Inka zeszła w dół, nad brzeg.
Siedziała i patrzyła na podpływające do brzegu fale, śledziła ich powrót do morza, na
wzory, które kreśliła woda  odpływając z brzegu plaży.
Inka poczuła wielki spokój. Siedziała wpatrzona w morze. Na horyzoncie dostrzegła
maleńki jak zabawka  jacht.
Ależ tu pięknie! - wyszeptała. Rafał, dziękuję ci, że mogłam to obejrzeć. Nie wiem jak
to zrobiłeś, zresztą to nieważne, ale to cudowne!
Rafał objął ją ramieniem- to nie moja zasługa, to zasługa tego miejsca. Mnie też się
podobała ta plaża i morze. Pokazałaś mi to, co  w ziemskim życiu przynosiło ci
spokój i ukojenie i dziękuję ci za to. No a skoro lubisz morze, to popatrzmy jeszcze na
inne jego oblicze.
Tym razem Inka znalazła się na bardzo wysokim i stromym klifie. Siedziała nad
małą zatoką, ale na  dole nie było piaszczystej plaży, a fale rozbijały się o skały.
Ciemno szmaragdowy kolor wody mówił o tym, że jest tu głęboko.
Inka spojrzała w lewo - na skraju skały ktoś stał, jakiś mężczyzna. Spogladał na wodę,
potem wyciągnął w górę wyprostowane , złączone ręce , odbił się od skały i....skoczył
w dół. Przerażona Inka lekko krzyknęła. Spojrzała na Rafała, który nadal siedział
wpatrzony w wodę. Inka szarpnęła go za  ramię- Rafał niechętnie odwrócił głowę.
Jego oczy z niebieskich zrobiły się szmaragdowe - nie denerwuj się, tym razem udało
się, wypłynąłem. Nie ma hologramu tego ostatniego razu.
Rafał wstał i wyciągnął rękę do Inki - chodz, powinnaś chyba nieco odpocząć. Wbrew
pozorom dusze też muszą odpoczywać. Czy chcesz mieć miejsce odpoczynkowe blisko
mojego? Bo ja tak na wszelki wypadek ustawiłem swoją bańko-chatkę tak, żeby można
było do niej dostawić tylko jedną. Chodz, odbierzesz swój kod dostępu- nie mogłem
go odebrać za ciebie.
Inka znów nie mogła się w tym wszystkim połapać, ale ufnie podreptała za Rafałem.
c.d.n.