wtorek, 7 lipca 2020

Zastępstwo - VIII

Wizja lokalna mieszkania przeszła szybko i bezboleśnie.  Mieszkanie było spore, ale nieco
dziwne.
Niewątpliwym plusem był długi przedpokój z olbrzymimi szafami w ścianie. Wyglądało to
jakby jedna ściana była pokryta  boazerią.
Trzy pokoje to były  tylko  na planie- tak naprawdę to były 2 pokoje z kuchnią posiadającą
aneks kuchenny. Wg Izy kuchnia była kiepska- długa, wąska, ciemnawa choć z oknem i miała
dwa wejścia- jedno od strony przedpokoju, drugie , przy oknie, łączyło ją z przylegającym do
niej na całej długości bardzo dużym pokojem , z dużym balkonem. Praktycznie  jedna ściana
to było kilka dużych okien  i drzwi balkonowe.
Ten duży pokój był kiedyś dzielony przesuwaną ścianą z drzwiami, ale dawno wszystko było
rozebrane  i teraz tylko zmyślne otwory w parkiecie świadczyły o tym, że pokój czymś był
kiedyś przedzielony. Widok  "lewo-skośny" z pokoju i kuchni był na Sejm.
Drugi pokój był znacznie mniejszy- wchodziło się do niego z przedpokoju.Przylegała do niego
 całkiem duża  łazienka z pełnowymiarową wanną i WC. Na ścianie nad podwójnym łóżkiem
wisiała reprodukcja obrazu  "Maja  naga" pędzla Francisco de Goya.
Na jego widok Iza powiedziała-  bardzo ładny model nocnej bielizny, taki jak mój.
Okno wychodziło na podwórko typu "studnia". No i jeszcze - przed wejściem  do kuchni,
między drzwiami  do mieszkania a kuchnią znajdowała się toaleta dla gości wyposażona
w sporą umywalkę i lustro.
Wszędzie było czyściutko, bo raz  na kwartał przychodziła sprzątaczka i wycierała kurze i
polerowała parkiety, a ciocia Mela co kilka dni spędzała tu kilka  godzin wietrząc mieszkanie.
Iza orzekła, że jej zdaniem niczego tu nie trzeba zmieniać, na jej umiejętności i zacięcie
kulinarne taka kuchnia wystarczy i fajnie, że jest aneks kuchenny ze stolikiem i krzesłami,
a nawet i regał z książkami.
W  dużym pokoju była rozkładana sofa, stół z czterema krzesłami, bardzo urodziwy sekretarzyk
z wysuwanym  blatem, a przy ścianie  wspólnej z kuchnią stała zabawna mała dwuosobowa
kanapa, stolik okolicznościowy i dwa foteliki-  komplet mebli w tym pokoju był w stylu Ludwika XVI. Na ścianach wisiały obrazy, podobno autentyki, rodem z DESY. Ale co do autentyczności
tych obrazów to wujek miał duże wątpliwości.
Wujek zwrócił uwagę  na okna - stolarka była kiepska i z całą pewnością okna przed okresem
jesienno-zimowym wymagały porządnego uszczelnienia.
Gdy tatusiowie wyszli na  balkon podziwiać widoki, wujek objął młodych i powiedział - nie jest
to za  fajne mieszkanie, ale umówimy się tak, że czynsz to ja będę płacił, a wy tylko prąd i gaz.
Tylko nie chwalcie się tym przed rodziną, a Melą zwłaszcza. Słodka kobieta, ale jej obłędna 
miłość do wnuka mnie dobija. On ma przecież  żonę i dwójkę  dzieci, ale już się dziewczyna
ocknęła i się rozeszli. Oczywiście zdaniem Meli to wina tej żony, bo za mało wyrozumiała była - wszyscy dookoła winni, ale nie ukochany Maciuś, leń i dureń i pijak.
Ojej, szepnęła Iza- szkoda dzieci i tej jego żony też szkoda.
A ja ją w pełni rozumiem - powiedział wujek.Powrót pijanego w sztok męża  można znieść
raz,  góra dwa razy w roku, ale nie codziennie.
No i co - zamieszkacie tu do czasu otrzymania własnego mieszkania? Iza objęła wujka  i
wycisnęła na jego policzku pocałunek- pewnie, że tak, zamieszkamy. I bardzo, bardzo ci
dziękuję. Do podziękowań dołączył też Jacek i wprosił się na wizytę w firmie wujka. Firma produkowała szklany sprzęt laboratoryjny.
Tatusiowie powróciwszy z  balkonu oświadczyli, że we wrześniu zajmą się oknami  bo
ich zdaniem takie zwyczajne uszczelnienie nie pomoże, ale oni coś wymyślą do tego
czasu.
Zasadniczym mankamentem mieszkania było jego oddalenie od uczelni i laboratorium
Jacka i pracy Izy. Ale obaj tatusiowie twierdzili, że komunikacja między tymi dzielnicami
jest całkiem dobra, Iza obskoczy to jednym autobusem, a Jacek dwoma. Zresztą to tylko
kwestia roku, no może półtora.
Żeby nie było tak poważnie to ojciec Izy stwierdził, że ze wspólnym zamieszkaniem to
powinni zaczekać do ślubu, czym przyprawił  wszystkich  o wybuch śmiechu.
Ojej, dusił się ze śmiechu ojciec  Jacka - i to mówi ten co jeździł na krzakoterapię pod
namiot przez ponad rok, wmawiając  rodzicom, że jedzie z kolegą,  a te długie włosy na
jego swetrze to pewnie dlatego, że był tłok w autobusie.
A Iza stwierdziła, że i tak nie uda im się tu dużo wcześniej przed ślubem zamieszkać, bo
każde z nich musi przecież się spakować a Jacek to będzie musiał chyba dokupić tu jakiś
pojemny regał na swoje  książki i notatki. Wujek zaprosił ich jeszcze do przedpokoju, by
obejrzeli dokładnie te szafy w ścianie - jedną z tych szaf można było zaanektować jako
regał na książki, bo półki były od podłogi do sufitu, więc mogły tu być książki, które
w danej chwili nie  musiały być "pod ręką", a w aneksie kuchennym stojący tam regał
wykorzystać na książki stale potrzebne.
Gdy skończyli oglądać mieszkanie wujek wręczył klucze do niego Izie. Przed wyjściem
z budynku  skręcił na podwórze - było tu 5 garaży, jeden z nich należał do wujka. Stał
w nim opel-combi, ale wujek używał go dość rzadko- bardziej przydatnym wozem
był VolksvagenTransit, którym jeździł codziennie. Wujek dał Jackowi kluczyki do
niego, dowód rejestracyjny i klucze od garażu mówiąc - a tym to sobie będziecie mogli
przewieźć swoje rzeczy. Jak się przeniesiecie to się pomyśli co dalej z tym fantem
zrobię. Na co dzień i tak nim nie jeżdżę, a jak do kogoś idziemy w gości to wolę brać
taxi, żeby choć lampkę wina spokojnie wypić. A jak będziecie mieli coś większego
to dzwońcie do mnie i przewieziemy  co trzeba Transitem. No to póki co to ja wracam
do Meli. Przytulając Izę szepnął jej, że w lodówce mają coś dobrego, więc niech
wrócą na górę.
Ciekawość to wprawdzie pierwszy stopień do piekła, ale Iza była ciekawa co takiego
dobrego czeka na nich w lodówce , więc  powiedziała  tatusiom, że oni jeszcze wrócą
na górę, bo Iza coś jeszcze  chce wymierzyć. Przecież nie masz  żadnej metrówki przy
sobie zauważył jej ojciec, to jak wymierzysz? Na to Iza sięgnęła do torebki i wyjęła
z niej tzw. taśmę mierniczą, pięciometrową. Obaj tatusiowie z lekka oniemieli, Jacek
zresztą  też i Iza z Jackiem wrócili na górę.
W lodówce  czekały na nich  ciastka od Bliklego z kartką o treści- miłego popołudnia,
a potem możecie się ochłodzić lodami, są w zamrażalniku.

                                                        c.d.n.