piątek, 5 lutego 2021

Stara miłość - epilog

 Pomysł z wynajęciem mieszkania Basi bardzo się Milenie spodobał. Uwalniał ją bowiem (przynajmniej na razie) od problemu likwidacji całego  gospodarstwa, bo po rozmowie z teściami doszła do wniosku, że tam ma już wszystko to co w domu potrzebne  kupione i stąd weźmie  tylko  to co ma dla niej wartość pamiątkową.   W swoich ubraniach też musi zrobić jakiś remanent, w  końcu jedzie do zupełnie innego klimatycznie  regionu. Musi sprzedać samochód, a pieniądze wymienić w kantorze na twardą walutę.

Samochód miał raptem 3 lata , był dobrze serwisowany i niezbyt intensywnie eksploatowany. Szybko dogadała się z kupcem, umówili się z nim na wizytę w PKO, skąd nabywca  miał pobrać  gotówkę. Gotówkę  miał wypłacaną na zapleczu i tamże dał ją Milenie, która była bardzo zadowolona, że wzięła tym  razem z domu sporą torebkę. Przez najbliższe dni zajmowała się skupywaniem waluty i wpłacaniem jej do banku na  swoje dolarowe konto. Uzgodniła w Banku jaką kwotę może  wywieźć  gotówką, resztę przelała na konto swego męża w hiszpańskim banku, zostawiając sobie  na koncie  niewielką sumę.

Śmieli się z Aszem, że znają niemal wszystkie kantory w Warszawie, zwłaszcza w  lewobrzeżnej części miasta.

Wiza  hiszpańska była w toku załatwiania, bo jednak wystąpiono o wizę pobytową- a wszystko przez Asza i jego rozmowę  z Konsulem. Asz złożył w  ambasadzie odpowiednie oświadczenie, podał adres pod którym  razem z żonę będzie mieszkał i sprawa nabierała mocy urzędowej. Rodzice Asza już odlecieli do Hiszpanii, a oni czekali na wizę dla Mileny.

Pewnego dnia Milena odebrała telefon od ...pana B., który chciał się z nią zobaczyć i czy w takim razie mógłby do nich wpaść np. tego dnia późnym popołudniem, może około godziny osiemnastej. Oczywiście Milena  zgodziła się, uprzedzając, że oczywiście nie będzie sama w domu, ale  z Aszem. Ale ten fakt nie przeszkadzał panu B.  Milenę z lekka zżerała ciekawość co też pan B.  może od niej chcieć. Mając w pamięci to, że pan B. zdaniem Basi był łakomczuchem  upiekła biszkopt z malinami i bitą śmietaną, którą miała zamiar pokryć wierzch ciasta w ostatniej chwili. Zakupiła nawet w tym celu bitą śmietanę w sprayu - w Pewexie, za dolary. Dobrze, że maliny były za złotówki.

Równo trzy minuty przed godziną osiemnastą zabrzęczał domofon - to był pan B. Otwierając mu drzwi Milena powiedziała - punktualność jest grzecznością królów i niestety w tym świecie jest w zaniku. Bardzo cenię i lubię tę cechę. Pan B. wręczył Milenie bukiet pachnących peonii, oczywiście już uwolniony od papieru, a Asza obdarował "sztywnym bukietem", czyli butelką delikatnego białego wina. Asz od razu zapytał, czy może pan B. wolałby z Mileną porozmawiać w cztery oczy, ale pan B. stwierdził, że przyszedł nie żeby podrywać jego żonę, ale omówić z nią pewien interes. Poza tym jest zdania, że tak naprawdę w dobrym związku nie ma przecież sekretów, więc i tak  Asz  o wszystkim dowiedziałby  się w kilka godzin  później.

Milena przeprosiła panów, że zostaną jeszcze przez moment sami, poprosiła tylko Asza by wyjął z barku kieliszki i w 10 minut później z tacą, której rozmiaru nie powstydziłaby się żadna kawiarnia, weszła do pokoju z poporcjowanym biszkoptem, dzbankiem  aromatycznej kawy i zastawą. Na widok ciasta z malinami otoczonymi "chmurą"  bitej śmietany obu panom zabłysły oczy, Milena ponakładała ciasto na talerzyki, nalała kawę do filiżanek i usiadła razem z nimi przy stole. Asz zajął się winem i po chwili zachwytów pana B. nad ciastem, pan B. nabrał powietrza i powiedział- słyszałem od Basi, że chce od państwa wynająć to mieszkanie, czy już zapadły jakieś decyzje w tej kwestii? Asz rozłożył ręce i powiedział- to jest mieszkanie  Lenki, o wszystkim co dotyczy tego mieszkania decyzja  należy do niej.

Milenę jak zwykle nieco siekło na takie dictum i powiedziała- mieszkanie jest moje i twoje, bo nie jest wyłączone ze wspólnoty małżeńskiej, tak samo jak twoja część domu w Sant Adria del Besos co już mi kilka dni temu uświadomiłeś. Jeszcze nie precyzowałam z Basią żadnych warunków poza tymi, że  nie muszę dla niej opróżniać mieszkania do gołych ścian. I to mnie urządza. Dla mnie jest ważne, żeby o nie dbała bo docelowo to ja bym je chętnie sprzedała a Basia twierdzi, że chętnie by je kupiła, tylko czeka na jakieś pieniądze  ze spadku i ma nadzieję, że to co ma na koncie PKO , czyli wycofany  wkład ze spółdzielczego mieszkania i owa część spadku pokryją cenę tego mieszkania. Ja z kolei nie mam ochoty żyłować ceny, bo znamy się z Basią nieco ponad dwadzieścia lat i jesteśmy zżyte ze sobą. A żeby się nikt potem nas nie czepiał, że sprzedałam dziwnie tanio, to w umowie kupna sprzedaży będzie wzmianka o tym, że ono wymaga sporego remontu i stąd jego dość niska  cena. 

Aha- rozumiem. Pan B. kiwnął głową. Bo ja mam wobec Basi bardzo poważne  zamiary, tylko mi trochę na stare lata  brak odwagi by ją poprosić o to, by została moją żoną. Boję się, że odmówi. A ja na stare lata zakochałem się jak siedemnastolatek. I kocham ją nie tylko w tym pospolitym fizycznym sensie ale  kocham ją za wszystko- jest czuła, dbająca i  bardzo wyrozumiała. Myślałem o tym, by kupić od państwa to mieszkanie dla mojego syna, a my z Basią mieszkalibyśmy w tym, w którym teraz mieszkam. Ona twierdzi, że je  bardzo lubi.  Oczywiście mogę je od  państwa kupić legalnie za dolary, bo mam jak najbardziej legalne konto dolarowe i mogę przelać pieniądze na państwa konto w Hiszpanii.

Milena wpatrywała się intensywnie w pana B. Widać było, że sporo go kosztuje ta rozmowa, więc powiedziała- panie Tadeuszu- chyba mogę tak mówić do pana?- ależ oczywiście, chyba w ogóle możemy sobie w tym gronie mówić po prostu per ty - powiedział pan B.  Milena ciężko westchnęła- będę podła i zdradzę tajemnicę  mojej przyjaciółki - wiem, że jesteście ze sobą bardzo blisko i wiem, że ona bardzo pana ceni za to wszystko, czego większości jej i moich rówieśników brak -czułości, delikatności, dbałości o doznania partnerki, chęci spełniania jej  marzeń. Mnie generalnie jest obojętne czy sprzedam to mieszkanie tobie  Tadeuszu czy Basi. Ja już jedną nogą jestem poza Polską, mamy nawet już zrobioną rezerwację na lot do Madrytu na koniec czerwca. Samochód już sprzedałam, zostało tylko to mieszkanie- z ciebie też nie będę zdzierać przy sprzedaży tego mieszkania, nigdy nie zdzieram ze znajomych.  A różnicą wieku nie martw się za bardzo, bo Baśka jest pełna podziwu dla ciebie, cieszy się z tego, że o siebie dbasz i, jak pewnie zauważyłeś,  jest raczej domatorką. Podziwia  cię za twą wiedzę i zainteresowania i sposób w jaki tę wiedzę przekazujesz. Powiedziałam ci szczerze co wiem o was, ty sobie dodaj do tego co ty czujesz i działaj. Jeśli się sprężymy i jeśli masz znajomego notariusza to całą sprawę zamkniemy w tydzień. I wiedz, że jeśli Baśka zatelefonuje do mnie by się poradzić w kwestii czy ma za ciebie wyjść - z czystym sumieniem poprę twoją kandydaturę.  A gdy twój syn marnotrawny wróci kiedyś ze swych wojaży i coś zacznie marudzić czy wydziwiać, powiedz mu po prostu, że już jesteś pełnoletni i masz prawo robić ze swoim życiem to na co masz ochotę. On się ciebie nie pytał czy może jechać do Australii - chciał to  pojechał.  Tadeusz wyraźnie odprężył się, złagodniały mu rysy twarzy i powiedział do Asza - masz szczęście, bo Milena to bardzo mądra kobieta. Wiem, ostatnio dostałem  od niej po łbie, w sensie przenośnym, nie fizycznym -odpowiedział Asz. Muszę uważać nie tylko na to co mówię ale i na to co myślę. Ale kocham ją . I mam nadzieję, że za rok przyjedziecie na wakacje do Hiszpanii.

Tadeusz przyłożył się intensywnie do sprawy kupna mieszkania Mileny - załatwił wraz z Mileną wszystkie sprawy w spółdzielni mieszkaniowej, załatwił i opłacił notariusza i ze swego konta , które miał w Szwajcarii przelał pieniądze na konto Asza w Hiszpanii, a śladem całej transakcji była umowa spisana notarialnie i pokwitowanie Mileny, że otrzymała pierwszą ratę transakcji w złotówkach. Zdobył się w końcu na odwagę i oświadczył się Basi i został przyjęty. Ślub odbył się we wrześniu. Gdy Milena i Asz oglądali potem zdjęcia nadesłane przez Tadeusza i Basię stwierdzili, że Tadeusz odmłodniał o kilkanaście lat.

W końcu czerwca Milena z Aszem wylecieli z Polski, żegnani na lotnisku przez Basię, Tadeusza i ojca Mileny. Lecieli do Madrytu, w którym spędzili niemal dwa tygodnie, potem polecieli do Barcelony. Na lotnisku w Barcelonie czekali już na nich rodzice Asza.

Swój nowy dom Milena pokochała od pierwszego wejrzenia. W naturze był jeszcze piękniejszy od tego co oglądała na zdjęciach. Tak jak obiecywał Asz Milena codziennie uczyła się hiszpańskiego, który nadspodziewanie  łatwo "wchodził" jej do głowy. A gdy Milena powiedziała do swego męża : "estoy junto a tu corazon" ( co znaczyło jestem obok twojego serca) ten wpadł niemal w ekstazę.  Przyjęła obywatelstwo hiszpańskie rezygnując z polskiego, bowiem tutejsze przepisy nie zezwalały na posiadanie  podwójnego obywatelstwa. W listopadzie pamiętnego roku 1981,Tadeusz wraz z Basią przyjechali  do Sant Adria del Besos . W maju następnego roku długo się zastanawiali czy wrócić do Polski i w końcu w czerwcu wrócili. Przez kilka lat regularnie przyjeżdżali jesienią do Hiszpanii na miesiąc lub nieco dłużej.

W czterdziestej wiośnie życia Milena zdecydowała się na dziecko.Inseminacja była zdecydowanie mniej przyjemnym sposobem niż naturalny akt płciowy, niemniej wielce skutecznym. W dziewięć miesięcy później  na świat przyszedł "mały królewicz", miniaturka Asza. Dziecko ubóstwiane przez mamę,  tatę, babcię i dziadka oraz przyszywaną ciocię Basię i wujka Tadka.

Milena i Asz, nigdy już nie przyjechali do Polski, nawet po transformacji ustrojowej.

                                                                KONIEC

Stara miłość -5

Kwestia posiadania lub nie posiadania dzieci była omawiana  jeszcze raz tego  wieczoru, bo Asz ubzdurał sobie, że zapewne   Milena nie uważa go za człowieka godnego by został ojcem, bo się zgodził by obcy facet wychowywał jego syna.

I nagle ta zawsze spokojna, zgodna Lenka wpieniła się do dziesiątej potęgi. Wprawdzie nie krzyczała, ale jej głos nabrał takich samych lodowatych  nutek jak wtedy gdy  byli u jej rodziców. Wpierw wyszła z łóżka i założyła szlafrok, potem usiadła na fotelu koło łóżka i zapytała- czy ty kochanie sam siebie słyszysz? Bo to co wygadujesz to brzmi tak, jakby ci się rozum pomieszał. Po pierwsze - nigdy nie mieszaj tego co było w twoim poprzednim związku z tym co jest w naszym. Ożeniłeś się, spłodziłeś nieświadomie  dziecko, poddałeś się wazektomii, rozszedłeś, tak naprawdę nie miałeś żadnego , oprócz finansowego , wpływu na życie swego syna. I nadal nie masz.Więc naprawdę jest lepiej, że partner jego matki będzie  prawnie jego ojcem. Spójrz na zegarek - nie ma jeszcze dwunastu godzin od chwili gdy jesteśmy małżeństwem a ty się mnie pytasz czy ja chcę zostać matką.  No to przyjmij do wiadomości, że na ten moment nie chcę - chcę się cieszyć tym, że jesteśmy razem, że nie muszę myśleć o tobie przed snem i we śnie o tobie majaczyć, że mogę się do ciebie przytulić, że możemy się pieścić na wiele sposobów, niemal o dowolnej porze dnia i nocy a do tego mam ten luksus, że nie muszę się martwić antykoncepcją i mam cię na wyciągnięcie  ręki. Pozwól nam się tym cieszyć. Wychodząc za ciebie wiedziałam co to jest wazektomia jak i to, że nie zawsze jest odwracalna, że potem może być potrzebna inseminacja. Ale inseminacja  jest często potrzebna nie tylko z tego powodu, ale np. wtedy, gdy plemniki są unicestwiane przez śluz szyjkowy kobiety.To wcale nie są rzadkie przypadki. Nacieszmy się sobą, poznajmy się w życiu codziennym i dopiero za rok lub dwa zapytaj się mnie czy chcę być matką. Może będę wtedy  chciała a może nadal nie. I to, że nie chcę być matką nie ma nic wspólnego z twoim poprzednim związkiem i z tym jakim jesteś ojcem dla tamtego dziecka. Po prostu jeszcze nie zatęskniłam za dzieckiem. Gdy zatęsknię do takiej roli to ci o tym natychmiast powiem. I nie wierz w  bzdury, że każda kobieta ma instynkt macierzyński, taki instynkt nie istnieje po prostu. I nie gap się w tę podłogę, popatrz mi w oczy i słuchaj uważnie - Asz popatrzył na nią nieco szklanymi oczami a Milena przyciągnęła go do siebie i patrząc w te lekko załzawione oczy powiedziała- zrozum wreszcie, że cię kocham! Ciebie a nie to co mi dasz czy zapewnisz. I powiedz mi -chcesz  teraz zostać ojcem? Jesteś tego pewny? Asz pokręcił głową - nie, nie chcę. Chcę tylko być z tobą. No więc przytul mnie mocno i nie bredź więcej. Ubierz się, jest  ładna pogoda, taki fajny wieczór, pójdziemy trochę na spacer. 

Wieczór był cichy, ciepły, pachniały bzy  a po osiedlowych trawnikach biegały psy. Asz opowiadał o tym, że zimą nad Morzem Śródziemnym, jest właśnie tak ciepło jak w tej chwili w Warszawie. Myślę,że spodoba ci się na naszej hacjendzie i będziesz miała sporo pracy by wszystko urządzić po swojemu, tak żeby ci było wygodnie i tak jak lubisz. Kochanie, razem będziemy wszystko urządzać tak żebyśmy oboje byli zadowoleni z końcowego efektu. To przecież będzie nasz wspólny dom -zwróciła mu uwagę Milena.

Jak skończymy ten korowód z paszportem to trzeba będzie sprzedać samochód. Muszę się zapytać Baśki, może ktoś z jej znajomych chce kupić. Bo strasznie nie chce mi się jechać na giełdę. Na strasznych zadupiach są te giełdy. Na ogół wszyscy jeżdżą na giełdę w dwa samochody, bo jak sprzedaż samochód to nie masz czym stamtąd wrócić. Może dam ogłoszenie do  gazety. Ale wpierw ten paszport trzeba  zmienić.

Pokrążyli po osiedlu, Milena pokazywała mu gdzie co na tym osiedlu jest i już oboje uspokojeni wrócili do domu.  W domu czekała  na nich wiadomość na automatycznej sekretarce-ojciec Asza prosił by skontaktowali się  z nim albo jeszcze teraz wieczorem albo następnego dnia  rano. Oczywiście  Asz zatelefonował do ojca  od razu - okazało się, że ojciec skontaktował się ze swoim dawnym znajomym, który obiecał mu, że sprawę paszportu Mileny załatwi bez problemu, tylko musi Milena przyjść na  swoją  Komendę Dzielnicową i wpisać się na rozmowę z  kierownikiem działu paszportowego. Musi mieć przy sobie akt ślubu, zdjęcie paszportowe i oczywiście dowód osobisty. Przy zapisie dowie się  czy będzie przyjęta jeszcze tego samego dnia, czy ma przyjść np. w poniedziałek.

Następnego dnia rano pojechali na Komendę. Do wejścia już stała kolejka podzielona na tych co dopiero składają dokumenty  i tych szczęściarzy, co już paszport odbierają. Gdy weszli do budynku Milena dopytała się,  gdzie się może zapisać do kierownika  działu paszportowego, zapisała się  i kazano jej usiąść i poczekać, będzie wywołana   nazwiskiem, oczywiście  tym nowym. Siedziała wytężając słuch i w dwie godziny potem wywołano jej nazwisko. Trochę było jej dziwnie, że ma teraz  nowe nazwisko. Sekretarka  wprowadziła ją do gabinetu anonsując ją. Za biurkiem siedział człowiek  w wieku zbliżonym do wieku jej teścia, poprosił o  paszport, świadectwo ślubu, zdjęcia, dowód osobisty i  wezwał sekretarkę - wręczył jej  dokumenty które dostał od  Mileny i powiedział- zrób nam neskę i niech od ręki zrobią.

Gdy sekretarka przyniosła kawę i cukiernicę oraz łyżeczki, uśmiechnął się do Mileny i powiedział - ten Sz. to ma szczęście- sam chciałbym mieć taką synową. To kiedy pani wyjeżdża? Jak tylko dostanę paszport złożę go w  ambasadzie  hiszpańskiej i pewnie przy składaniu powiedzą mi na kiedy będę mogła robić rezerwację. No tak , wszystko tu połączone niby wagony kolejowe. Chyba pani tam zostanie?  - myślę, że tak, bo przecież mąż ma hiszpańskie obywatelstwo. Szkoda, powiedział głośno, a na kartce napisał - i bardzo dobrze, życzę szczęścia!!! i podał jej kartkę mówiąc - proszę się częstować tymi herbatnikami. Milenie wydawało się przez moment, że  śni, ale wzięła karteczkę i kiwnęła głową chowając ją do kieszeni  żakietu. A była już pani kiedyś w Hiszpanii? Nie, nie byłam, te wycieczki do Hiszpanii są strasznie drogie. Fakt- zgodził się z nią człowiek za biurkiem-drogie i mało ich jest. A ja  z żoną pojadę w tym roku do Bułgarii. Była tam pani kiedyś, prawda? Tak, byłam na pobycie dwutygodniowym z biurem Gromada. No i jak było?- jedzenie to było paskudne, straszne ilości  oliwy i wszystko zimne, ale plaża super i cieplutka woda.  Byłam w Albenie, tylko do plaży było zejście po 174 schodach. I pani je liczyła? tak, jak wchodziłam pod górę po raz pierwszy. Za to sam hotel był super, wszystkie pokoje z  balkonami, z widokiem na morze. Rozległo się pukanie do drzwi  i weszła sekretarka. Przyniosła paszport Mileny , oddała jej akt ślubu i poprosiła o pokwitowanie odbioru paszportu.  Milena sprawdziła  wszystkie dane, paszport był ważny na 10 lat i na wszystkie kraje świata. Pokwitowała w wielkiej księdze i sekretarka wyszła z pokoju. No to już wszystko- z uśmiechem powiedział do niej  pan kierownik. Życzę spokojnego lotu, żeby nie rzucało. Bardzo  panu dziękuję- powiedziała Milena i podała mu rękę, po czym  schowała paszport do torebki i wyszła.

Rozejrzała się za Aszem i zobaczyła go po drugiej stronie ulicy, stał przy kiosku Ruchu i kupował jakieś czasopisma. Poczekała na niego i poszli do samochodu. Pokazała mu paszport, wyjęła z kieszeni   żakietu karteczkę  i pokazała Aszowi. No cóż- Asz wzruszył ramionami - specyficzne miejsce pracy,  na stałym podsłuchu. No to teraz pojedziemy trochę w ciemno do tłumacza. Jak będziemy mieli szczęście to zastaniemy człowieka a jak nie to będziemy telefonować z domu.

Mieli szczęście - "człowiek" okazał się być kobietą -i obiecała, że mogą tłumaczenie odebrać następnego dnia po godzinie szesnastej.

Pojechali jeszcze na zakupy na bazar, by kupić warzywa i owoce i wrócili do domu. Milena zatelefonowała jeszcze do Basi do pracy i zapytała czy może zna kogoś, kto by chciał kupić od  niej samochód oraz kogoś, kto chciałby wynająć od niej mieszkanie. Basia powiedziała tylko, że zorientuje się w sytuacji i zatelefonuje do niej po pracy.

Asz wykonał telefon do rodziców i powiedział, że już mają gotowy paszport Mileny, a tłumaczenie aktu ślubu będzie  następnego dnia po godzinie szesnastej. Potem będzie kwestia  wizy, teraz zaczynają sprawę sprzedaży samochodu i wynajęcia mieszkania, a może sprzedaży. 

Zjedli coś pośredniego pomiędzy  drugim śniadaniem a obiadem i Milena stwierdziła, że musi się trochę położyć, bo ją boli głowa. Asz  doszedł natychmiast do wniosku, że on też poleży razem z Mileną, bo czuje się nieco śpiący, przecież dziś wcześnie wstali. Obudził ich dźwięk telefonu. To telefonowała  Baśka, która chciała do nich przyjechać następnego dnia by porozmawiać  na temat  mieszkania i samochodu. Oczywiście umówili się na następny dzień na godzinę 17,00, gdy odbiorą tłumaczenie ich aktu ślubu.

Następnego dnia zaraz po godz. 16,00 byli u tłumaczki i odebrali tłumaczenie. Asz dokładnie sprawdził, czy się wszystko zgadza, zapłacił i wrócili szybko do domu. Baśka rzeczywiście przyjechała o umówionej godzinie. Chęć kupna samochodu wyraził jej kolega z pracy. A co do mieszkania - Basia chętnie by je wynajęła i być może z czasem od Mileny kupiła. Bo to, w którym ona mieszka nie jest jej własnością, tylko jej kuzynki i jest to małe mieszkanie typu pokój z kuchnią. Mieszkanie Mileny to jednak dwa pokoje z kuchnią i do tego na bardzo zielonym i dobrze już skomunikowanym z miastem osiedlu.

                                                           c.d.n.