niedziela, 3 września 2023

Córeczka tatusia - 1

 Marta pracowicie rozdzierała widelcem upieczoną pierś kurczaka na poszczególne włókna. To dziwne- myślała- nigdy nie podejrzewałam, że tak spreparowane mięso jest znacznie  smaczniejsze niż zmielone po upieczeniu. Potem pracowicie  starła na tarce pieczarki i lekko je poddusiła na maśle klarowanym, na końcu dołączając  postrzępione  mięso kurczaka i przyprawy.Wymieszała  wszystko dokładnie i zaczęła nadziewać tą  mieszaniną usmażone  naleśniki.  Zerknęła na  zegarek  i pomyślała - w samą porę  się z tym uwinęłam, bo za pół godziny pewnie już wróci tata z tenisa. Nooo, narobiłam dziś tego  wszystkiego jak na pułk wojska. Zawijanie naleśników przerwał dźwięk telefonu - zerknęła na  ekran komórki - na ekraniku ukazało się słowo "Niezbędnik."   

Tym  "Niezbędnikiem" był Wojtek - przyjaciel przez  duże "P". Znali  się jeszcze z czasów  szkoły podstawowej, potem Wojtek  był z rodzicami poza granicami Polski i tam chodził do liceum, a gdy wrócił zaczął tu studia i chociaż rodzice znów wyjechali z Polski- on został. Mieszkał z siostrą swego ojca, która wpatrywała  się w Wojtka  niczym  w tęczę. Starsza pani  była szczęśliwa, że nie mieszka  sama, ojciec Wojtka  wynalazł  do opieki  nad  swą  siostrą  pielęgniarkę, która przychodziła  codziennie o 7,00 rano, czasem nocowała jeśli  starsza pani źle  się czuła, gotowała  dla niej a Wojtek robił zakupy i sprzątał w mieszkaniu.

Czy mogę do ciebie przyjechać?- spytał.   No jasne, że możesz zapewniła  go Marta - tylko nie jedz nic po drodze - zjesz z nami obiad. Tata pewnie za niedługo wróci z kortów. A gdzie gra?- może ja po niego podjadę? Nie mam pojęcia gdzie  dziś gra i z kim gra. I  nawet nie wiem czy wziął samochód  czy też  nie. Oni się często jakoś wzajemnie odwożą. No to ja zaraz  u ciebie będę bo jestem niedaleko. I faktycznie chyba był bardzo niedaleko, bo w 10 minut później już dzwonił do drzwi.  

Znalazłeś jakieś miejsce koło nas?- zdziwiła  się Marta. Dziś sobota, ładna pogoda  to się naród nieco ruszył samochodami za miasto- stwierdził Wojtek.  Mam na  dziś zarezerwowane bilety do Opery na Nabucco - może masz ochotę pójść i może twój tata też by poszedł? Mam zarezerwowane  3 bilety, pieniądze są w kasie, tylko  musimy trochę wcześniej przyjechać i do godziny 17,00 mam dać znać czy te bilety  bierzemy. No i będziemy  musieli przyjechać pół godziny przed spektaklem.  I zamówiłem bilety na balet "Romeo i Julia"  i na  operę komiczną "Sprzedana  Narzeczona"  Smetany.  Matula kolegi pracuje w kasie, więc mam chody. A może ci  w czymś pomóc? Coś potłuc, pokroić, pomieszać? - spytał. 

Nie, wszystko już mam gotowe.  A co  dziś serwujesz na obiad? - możesz powiedzieć? Marta uśmiechnęła się -mogę - naleśniki z dartym kurczakiem i pieczarkami  na drugie, a na pierwsze jarzynowa z łazankami. Na deser galaretka owocowa z truskawkami i lodami. A co to jest ten darty kurczak?-zdziwił  się Wojtek. Nooo, to po prostu zwykły kurczak upieczony do miękkości w piekarniku i potem szarpany widelcem na  malutkie  kawałeczki a raczej pasma. Taki śmieszny przepis  znalazłam. I my go będziemy  szarpać?  czy nie  praktyczniej będzie go pokroić  nożem? - dopytywał się Wojtek.  Ależ my go nie  będziemy szarpać, on już jest poszarpany i wciśnięty w naleśnik- wyjaśniła  Marta. My mamy tylko jeść, nie  szarpać się  z nim. Kroić to będziesz  sobie naleśnik na talerzu. No to dobrze - ucieszył się Wojtek - bo nie przepadam za jedzeniem  palcami. 

W kwadrans później dołączył do nich ojciec. No jak było? - spytała Marta? Dobrze i niedobrze - dobrze bo się fajnie  grało, a niedobrze bo nie było ciepłej wody więc przyjechałem z kortu brudny. No to "idź  się okąp" jak mawiają panowie kolarze - stwierdziła Marta. I "okąp" się starannie, bo idziemy dziś do opery, Wojtuś  nas "ukulturnia", więc  wypada byś był porządnie  "okąpany" - powiedziała śmiejąc  się  w głos.

Stojąc w kuchni nad patelnią Marta wróciła pamięcią do dnia, w którym na rozprawie rozwodowej rodziców zapytana o to z kim chce mieszkać po ich rozwodzie powiedziała - ja chcę mieszkać z tatusiem. A czy ty się dziecino nad tym zastanowiłaś?- spytała  pani sędzia. Tak - odpowiedziała Marta - dla taty nie jestem ciężarem i uwiązaniem tak jak dla mamy. Tata ma  zawsze dla mnie  czas i nigdy na mnie  nie krzyczy.  

Gdyby wzrok mógł zabijać to spojrzenie, które posłała jej matka  przeniosłoby Martę w  zaświaty - a skoro nie przeniosło matka  powiedziała - "wyraźnie dała się mała zmanipulować ojcu", ale jedna z pań uśmiechnęła  się  do Marty mówiąc - Martusia nie jest już malutkim dzieckiem, ma dwanaście lat. Gdyby miała pięć lat to można by domniemywać, że w grę wchodzi manipulacja, ale sąd weźmie pod uwagę jej zdanie. Potem jeszcze z Martą rozmawiała pani psycholog i decyzją sądu Marta mogła pozostać z ojcem. I od  chwili rozwodu Marta już ani  razu nie widziała  swej matki. 

A małżeństwo z matką Marty tak dało jej ojcu "w kość", że już nigdy nie  chciał ożenić  się po raz  wtóry. Gdy Marta już była prawie dorosła powiedziała któregoś dnia ojcu, że może jednak  rozejrzałby się wśród znajomych pań i może ożeniłby  się po raz wtóry. Ojciec przytulił ją do siebie i powiedział: twoja mama bardzo skutecznie zraziła  mnie do instytucji zwanej małżeństwem i jakoś nie jestem w stanie którejkolwiek ze znajomych pań zaufać.  Mnie jest dobrze tak jak jest. I nie obawiaj  się, nie będę ci strupem na głowie, niedługo będzie drugie mieszkanie - jest co prawda opóźnienie w oddaniu go lokatorom, ale to kwestia góra  dwóch  miesięcy. I wtedy będziesz już pełnoletnia i zdecydujesz sama,  w którym mieszkaniu chcesz mieszkać - w tym, czy w tym nowo oddanym do użytku.  Fakt, że będziemy mieszkać oddzielnie nie  sprawi, że będę się tobą mniej interesował  lub mniej  cię kochał - zawsze będziesz moją najukochańszą córeczką, moim spełnionym marzeniem. Bo bardzo chciałem mieć córeczkę i to marzenie  się urzeczywistniło.  Chłopca też pewnie bym kochał, ale gdy się dowiedziałem, że twoja mama jest w ciąży, to pierwsze co pomyślałem było - oby to była  dziewczynka. Twoja mama wcale a wcale nie chciała dziecka - byłaś dziełem przypadku, nie planowana, ale gdy się twoja mama zorientowała, że jest w ciąży to już było zbyt późno na usunięcie ciąży. Kochałem twoją mamę, natychmiast wzięliśmy ślub. Ale w planach życiowych twej mamy nie było zbyt wiele miejsca na  dziecko i tak  pozostało na  zawsze. Przed rozwodem powiedziała mi, że nie jest wcale pewna, czy aby na pewno ja jestem twoim ojcem i wtedy zrobiłem, w tajemnicy przed nią, badania genetyczne.  I okazało  się, że jestem jednak twoim ojcem.Ten wynik badania i to co powiedziałaś  w sądzie o tym jak  się układają twoje    stosunki  z matką spowodowały, że  sąd przystał na twój wybór i zostałaś ze mną. Poza tym to nie ja zostałem przyłapany w niedwuznacznej sytuacji tylko ona i to ja  złożyłem pozew rozwodowy, nie ona.

Gdy mieszkanie było już oddane do użytku ojciec zrobił akt darowizny na rzecz Marty, ale Marta wcale nie chciała  mieszkać oddzielnie. Postanowili oboje, że w takim razie będą tamto mieszkanie wynajmować bo "pustostan" jednak niszczeje. A gdy któreś z ich zwiąże  się z kimś na  stałe to wtedy Marta się przeprowadzi do swego mieszkania. 

W swoje sprawy rodzinne Marta nie  wtajemniczała  swych koleżanek i kolegów - wyjątek stanowił Wojtek do którego Marta miała ogromne zaufanie, poza  tym był od niej 2 lata starszy no i jej ojciec i ojciec Wojtka znali się na gruncie zawodowym. Ojciec Wojtka był wstrząśnięty  tym  co spotkało Martę i jej ojca i nakazał synowi by opiekował się dyskretnie Martą, bo tak naprawdę to spotkało ją wielkie  nieszczęście - rozbita  rodzina dla dwunastolatki to wszak może  być  szok. Gdy Wojtek wyjechał wraz z rodzicami do Austrii poczta polska i poczta austriacka miały pełne  ręce roboty. Gdy tylko rodzice Wojtka "okopali się" w nowym  miejscu natychmiast zaprosili  do siebie Martę  z ojcem, ale w efekcie końcowym Marta pojechała  sama, bo w pracy jej ojca  wszystko się "waliło i paliło" i nie mógł wziąć nawet kilku dni urlopu. Marta była  zachwycona pobytem - czuła  się tam jak księżniczka - mama Wojtka, której  zdaniem zachowanie matki Marty było co najmniej naganne i przynosiło wstyd wszystkim matkom na świecie, starała  się by ten pobyt był dla Marty jednym, wielkim pasmem radości i przyjemności. Poprosiła  by Marta mówiła  do niej per "ciociu", gdy Wojtek był w  szkole (ferie szkolne w Polsce nie pokrywały  się terminami z feriami w Austrii) oprowadzała Martę po najpiękniejszych miejscach  Graz'u, a trzeba przyznać, że Graz  ma  zabytki równie piękne  jak Wiedeń. Poza tym bardzo dużo z nią rozmawiała i poprosiła, by zawsze gdyby Marta potrzebowała rozmowy z jakąś dorosłą kobietą, to niech śmiało zwraca  się ze sprawą do niej, a ona na pewno zawsze wysłucha i postara  się dobrze doradzić dziewczynie.  Ojciec Wojtka co drugi dzień telefonował do Warszawy i  wręcz rozpływał  się nad Martusią, jaka to miła, dobra i mądra dziewczyna. A Marta pławiła  się w dobroci i serdeczności rodziców Wojtka. Do Polski odwiózł Martę  samochodem ojciec Wojtka, który miał zamiar ściągnąć do Graz'u swą siostrę. Niestety jego plany spełzły na  niczym, bo okazało  się, że jego  siostra musi przejść serię badań by można  było ustalić  przyczynę jej dolegliwości. Gdy Marta żegnała  się z Wojtkiem ten wyszeptał jej do ucha - gdy tylko skończę liceum wracam do Polski - będę mieszkał z ciocią- tylko nie mów  tego na razie ojcu.

Wojtek, tak jak sobie zaplanował zdał egzaminy na Politechnikę i rozpoczął studia w Polsce. Mieszkał u siostry ojca, która  była  zachwycona jego obecnością. Wojtek kilka razy w tygodniu bywał u Marty i jej taty, o  czym Marta "cichcem" poinformowała jego mamę, mówiąc, że dzięki temu Wojtek ma niewielki kontakt ze studentami  z akademika, a na dodatek to ostatnio pomaga jej w  fizyce, bo zmienił się nauczyciel a facet tak niejasno wszystko tłumaczy, że tylko wyjątkowo uzdolnieni uczniowie rozumieją czasami - bo nie  zawsze - o czym pan  nauczyciel plecie. Ale okazało  się, że do końca  roku  szkolnego nie będzie zmiany nauczyciela bo po prostu  brakuje nauczycieli tego  przedmiotu, a poza tym to facet jest  nauczycielem akademickim i nie ma  zielonego pojęcia jak wygląda wiedza uczniów dotąd wyniesiona ze  szkoły. No i jest jeszcze  ten plus, że Marta ma  zawsze okazję dopilnowania Wojtka by zjadł porządny obiad i że w gotowaniu Wojtek często jej pomaga. No bo to, co je chora, wymagająca diety siostra ojca Wojtka,  na pewno nie jest wystarczającym pożywieniem  dla młodego,  zdrowego chłopaka. No a weekendy to Wojtek zawsze  spędza z nią i jej tatą a nie z kolegami z uczelni. Często chodzą razem do kina, a czasem Wojtek gra z jej tatą w squasha.  Ciociu, naprawdę dbamy oboje z tatą o Wojtka - zapewniała mamę Wojtka  Marta.  A mama Wojtka powiedziała któregoś  dnia do swego  męża -  mam  cichą nadzieję,  że rośnie nam przyszła  synowa.  Martusia to bardzo mądra dziewczyna i świetnie wychowana przez  swego ojca.  Będę bardzo szczęśliwa jeśli się w  sobie zakochają.   A może już są w sobie zakochani tylko jeszcze o  tym  nie wiedzą? - spekulował ojciec Wojtka.  Też mi  się widzi Marta w  roli żony Wojtka.  

W końcu listopada zatelefonował do Graz'u ojciec Marty i  zaprosił  rodziców Wojtka  do Warszawy na Boże Narodzenie. Od razu przepytał co jedzą, a czego nie  jadają, zapewnił, że jeśli idzie o  starszą siostrę Wiesława, czyli ojca Wojtka, to żaden problem, będzie miała  zapewniony dietetyczny, choć świąteczny posiłek jak i transport, więc nie  muszą jechać zimą samochodem a mogą przyjechać pociągiem. Nocować będą w mieszkaniu z Martą i jej ojcem, wszak są tu cztery pokoje.

Te pierwsze wspólne święta były dla obu rodzin niezapomniane i wspólne spędzanie świąt Bożego Narodzenia  stało się nienaruszalną tradycją dla obu  rodzin. A wieczór Sylwestrowy spędzili  na  pięknym koncercie  w Operze, solistami byli  Aleksandra Kurzak- aktualna gwiazda Metropolitan Opery oraz wspaniały  tenor Giuseppe Filianoti. Wszyscy byli zachwyceni tym koncertem, tylko ego Wojtka nieco ucierpiało, bo Marta powiedziała po koncercie- no nareszcie młody a do tego przystojny tenor się pojawił, całkiem zgrabny i bez pudła rezonansowego czyli nie utuczony. Wojtek uśmiechnął się smętnie i powiedział - no to może  szkoda, że nie jestem śpiewakiem. 

Ależ to bardzo dobrze Wojtuniu, że nie jesteś śpiewakiem - to wbrew pozorom naprawdę ciężka praca i każdy występ to spory wydatek kalorii, więc  się po występach najadają, ale mają mało ruchu i tyją. Słuchałam kiedyś wywiadu z którymś naszym tenorem, który był nieźle spasiony. Na scenie akurat śpiewał arię po polsku i omal nie padłam ze śmiechu, bo śpiewał "jestem piękny i młody" a  wyglądał koszmarnie z tym  swym utuczonym podgardlem i brzuchem jak w przenoszonej  ciąży. A ten Filianoti ma dopiero 35 lat i na razie wygląda całkiem przyzwoicie, ale nie  wiadomo jak będzie  wyglądał za 10 lat.  Ty jesteś szczupły,  zgrabny, masz wysportowaną sylwetkę i lubię na ciebie patrzeć jak grasz z moim ojcem w squasha.  A kiedy widziałaś? Ja cię nie  widziałem - stwierdził Wojtek. No bo patrzyłam na was z galerii, a ty wszak grałeś a nie rozglądałeś  się po suficie. Z tyłu, na górze jest mała galeria. W zeszłym roku was podglądałam, tata był wtedy po wyleczeniu kontuzji stopy, więc poszłam  zobaczyć jak sobie radzi w grze. Nie chciałam by wiedział, że sprawdzam czy naprawdę już nic mu nie dolega. No a że z nim grałeś to i ciebie sobie obejrzałam. Chyba cię nie zabolało to moje podglądanie.

                                                                  

P.S. 

"Rozgryzłam" kwestię znikania komentarzy- komentarze są "weryfikowane" przez tak zwaną sztuczną inteligencję, czyli  przez "coś" automatycznego pozbawionego rozumu. Uważam, że nazwanie czegoś takiego "inteligencją" jest zwykłym nadużyciem. W związku z tym, że znaczki    :) , :(  są przez ową niby inteligencję usuwane, bo wg jej kryteriów nie są komentarzem to proszę o słowa :  "podobało się", ewentualnie nie "podobało się" i o podanie swego imienia. Ale jeśli ktoś będzie  miał ochotę napisać dłuższy komentarz z pewnością  i radością go przeczytam i ewentualnie odpowiem. Nie mogę tylko obiecać, że będę pisać  nowe "kawałki" regularnie, codziennie.

                                                          c.d.n.