Wieczór szybko zamienił się w głęboką noc.
Po północy rodzice kapitana stwierdzili, że już są zmęczeni i pożegnali się
ze wszystkimi, mówiąc, że następna kolacja będzie u nich w domu i wszystkich
tu obecnych przy stole zapraszają.
Reszta towarzystwa zakończyła zabawę około 2 po północy. Duet B.B. z chęcią
przystał na propozycję spaceru, mając nadzieję na unicestwienie nadmiernej
ilości spożytych wieczorem kalorii.
Szli niespiesznie -Bożena trzymając tatę Chudziny pod rękę, Chudzina ze swą
bardzo chudą dziewczyną ciasno objęci, dobrze gotująca siostra i jej kolega
trzymali się za ręce, a kapitan delikatnie obejmował obejmował talię Barbary,
uzyskawszy wpierw na to jej zezwolenie. Po drodze zajrzeli na przystań by
popatrzeć z bliska na morze i jachty w marinie. W czynnym jeszcze kiosku napili
się po kieliszku wina, dobrze gotująca siostra i jej chłopak tu się z nimi
pożegnali, a dalej powędrowali już tylko w dwie pary. Dyżurny recepcjonista
nieco zaspany otworzył im drzwi hotelu, B.B. pożegnały się, wzięły swój klucz
i powędrowały do swego pokoju. A ich panowie wzięli klucz od służbowego
pokoju , bo doszli do wniosku, że nie ma sensu teraz wracać z powrotem.
Tym razem nawet wycie muezina nie zbudziło duetu. Obudziły się już po ósmej
i nieco zaspane dotarły do jadalni około dziewiątej. Gdy po śniadaniu zeszły
do hotelowej kawiarni, ze zdumieniem zobaczyły tam swoich nocnych towarzyszy.
Panowie przepraszali, że "jeszcze nie zdążyli się przebrać", ale nocowali w hotelu
i nie mieli koszul na zmianę.
Po krótkiej naradzie "co zrobić" z tak miło zaczętym dniem postanowiono, że
będzie to dzień całkowitego leniuchowania. Panowie pojadą się przebrać , panie
zabiorą z pokoju to co im jest potrzebne do szczęścia na plaży lub na basenie i
za godzinę tu się spotkają.
Pojechali na wschodni kraniec Alanyi do nowo wybudowanego hotelu, z którego
na plażę można było przejść tunelem . Chyba nie muszę tłumaczyć, że tu też byli
znajomi taty Chudziny. Na ten jeden dzień użyczono im dwupokojowy apartament
by mieli gdzie odpocząć zmęczeni plażą, wykąpać się, przebrać i ewentualnie zjeść
w odosobnieniu obiad.Obie stwierdziły, że to wielka wygoda, gdy można ze sobą nie
zabierać torby z wszelkim dobrem a wyjść z domu już w kostiumie i potem wrócić
w mokrym i się spokojnie przebrać w suche ciuchy.
Tata Chudziny wymyślił, że wpierw wypożyczą motorówkę, więc on wziął z domu
dwie flanelowe koszule dla pań, bo na wodzie, mimo upału będzie chłodno.
Po przejażdżce jedni będą pływać a inni będą się tego uczyć, potem zjedzą obiad i
pomyślą co będą dalej robić.
Motorówkę wypożyczało się razem ze sternikiem, który zaraz został pouczony, że
ma nie szaleć, bo ich nie interesuje szybkość, chcą popatrzeć z wody na ląd, więc
niech płynie równolegle do brzegu.
B.B. stwierdziły,że jednak pływanie jachtem było znacznie milsze, silnik motorówki
straszliwie hałasował. Panowie też nie byli zachwyceni. Skrócili więc czas "rejsu".
Barbara stwierdziła, że ma ochotę pogrzać się trochę na plaży, więc kto chce niech
idzie do wody, ona popilnuje rzeczy.
O, to ja popilnuję ciebie, żeby cię kto nie ukradł- oświadczył dziarsko kapitan.
Wiesz, Turcja to dziki kraj, mógłby cię ktoś do haremu porwać, dokończył ze
śmiechem.
No to my się idziemy kąpać, morze dziś takie spokojne, w sam raz na naukę
pływania - tata Chudziny wziął Bożenę za rękę i pociągnął w stronę wody.
Barbara rozłożyła się na koszuli . Kapitan siedział obok, obejmując rękami kolana
i wpatrując się w horyzont cicho spytał: czy mogę ci zadać niedyskretne pytanie?
Barbara usiadła- no możesz, kto pyta nie błądzi. Ja ci odpowiem na twoje pytanie
ale to być może sprowokuje i mnie do zadania niedyskretnego pytania tobie.
Pasuje ci to? Pasuje - szybko odpowiedział. Nerwowo przełknął ślinę- czy... czy
jesteś aktualnie z kimś w związku?
Barbara pokręciła przecząco głową - nie, już nie jestem, ale do niedawna byłam.
Mieliśmy wziąć ślub, ale przyłapałam go na kłamstwie. W ten rejs mieliśmy płynąć
razem, to miał być prezent ode mnie dla niego.
Sprawiłem ci pewnie przykrość tym pytaniem, przepraszam.
Nie, już mogę o tym mówić i myśleć bez emocji . Pewnie musiało tak być.
No to mi teraz powiedz, kapitanie, jak z tobą w tej kwestii?
Dość podobnie, myślałem, że jestem dla niej kimś ważnym a byłem tylko letnim
romansem. Udawała, że jest wolna a tak naprawdę była mężatką.
Rok rozpaczałem, a potem unikałem dziewczyn. Jesteś pierwszą, która nic nie
robiąc przełamała tę barierę. Chciałbym cię tulić, całować, rozmawiać z tobą
godzinami, słyszeć twój głos.
Nie znasz mnie - wcale nie jestem miła,łagodna, miewam humory, żądam by mnie
nie okłamywano. Gorzej, bo nawet nie masz kiedy mnie poznać, ten urlop to tylko
2 tygodnie a ty sobie idealizujesz mój obraz. I nawet nie mamy jak i gdzie się
bliżej poznać, bo gdzie Warszawa a gdzie Alanyia?
Wymyśliłem wczoraj wieczorem, że jeżeli jesteś wolna i mnie nie odtrącisz, przyjadę
do Warszawy i zacznę studia MBA .I wtedy będziemy się mogli bliżej poznać.
No dobrze, a jeżeli nic nam razem nie wyjdzie?
To na pociechę będę miał dyplom MBA. Od niedawna macie w Polsce MBA,
sprawdzałem. Ale jestem przekonany, że nam wyjdzie.
Ty to wszystko mówisz poważnie? Barbara wpatrywała się w niego jak wąż
w swą ofiarę.
Jak najbardziej - odpowiedział cicho.Uczucia to nie materiał do żartów.
Czy wiesz , że ty i ja urodziliśmy się tego samego dnia, miesiąca i roku?
Oczywiście, nie to jest dziwne, ale fakt, że się spotkaliśmy. Powiem tak jak ty -
pewnie tak musiało być.
Może - szepnęła Barbara.
Zobacz - ona utrzymuje się już na wodzie!
Kapitan zerwał się na nogi, chwycił Barbarę za rękę i pociągnął do wody.
Bożena leżała na wodzie poruszając lekko rękami i nogami, tata Chudziny trzymał
ręce pod wodą na wysokości jej karku i łopatek, ale wcale jej nie dotykał.
Barbara zaczęła bić brawo, a tata Chudziny pomógł wrócić Bożenie do pozycji
pionowej.
No to teraz najtrudniejsze masz Bożena za sobą- powiedziała Barbara i uścisnęła
koleżankę. No nie wiem, wyszeptała po polsku Bożena. Wrócili tunelem do hotelu,
przebrali się i zdecydowali, że zjedzą obiad w apartamencie - dziewczyny chciały
coś "lekkiego" więc im zaproponowano pieczoną rybę,panowie wzięli po porcji
pilawu.
W czasie obiadu, kapitan skierował do taty Chudziny pytanie- wujek, jak myślisz,
czy zrobienie w Warszawie dyplomu MBA to dobry pomysł?
No pewnie, że dobry!To międzynarodowy dyplom, wszędzie honorowany. Od razu
masz w nowej firmie lepszą kartę przetargową.
A co, chcesz się jeszcze uczyć?
No właśnie, tak jakoś mi się zachciało-odpowiedział kapitan i dyskretnie mrugnął
do Barbary.
To ja Cię podziwiam, naprawdę- stwierdziła Bożena. To trudne studia. I drogie.
Ale ja się lubię uczyć.
Barbara z trudem zachowywała powagę, w końcu wydusiła z siebie-ja też podziwiam.
Po obiedzie pospacerowali brzegiem plaży robiąc przegląd hotelowych mrówkowców.
Kochani, musimy jechać, bo dziś przecież jest kolacja u mego brata- przypomniał
tata Chudzielca.
No nie, jęknęły chórem B.B.-za jakie grzechy ciągle tu coś jemy? Będziemy musiały
wstawać o świcie i biegać aż do śniadania, żeby wejść w swe sukienki!
Spokojnie, mama na pewno zrobi same sałatki warzywne i owocowe- zapewniał
kapitan. A Liza na pewno wmusi w nas jakieś coctaile zielone- dodał.
Panie zostały odwiezione do swego hotelu a około 20,30 miał po nie przyjechać
Chudzielec.
Miały sobie dużo do opowiadania. Barbara opowiedziała skąd ten pomysł kapitana
na kolejne studia i przyznała się że kapitan ma w sobie coś, co ją w nim bardzo,
bardzo pociąga, a pomysł z tym MBA kompletnie ją "zjadł".
A Bożena stwierdziła, że marzy o sprawdzeniu jaki jest tata Chudzielca w wielkim
zbliżeniu, bo każdy jego dotyk robi na niej ogromne wrażenie.
Na razie zaproponował jej wycieczkę we dwoje do Pammukale, bo słyszał, że nie ma
więcej chętnych, ale jego zdaniem warto tam pojechać. A odpowiedź mam dać dziś,
bo musi zarezerwować hotel. Wiesz, on ma w sobie jakąś wielką delikatność,
czułość i....nieśmiałość, co dla faceta starszego ode mnie o 12 lat jest raczej nietypowe.
Nie ukrywałam, że jestem rozwódką i powiedziałam ile mam lat.
Kochana, nasze dane to oni znają, przecież spisali sobie z paszportów, bo płynąc
muszą wiedzieć kogo transportują. Kapitan powiedział mi, że on i ja urodziliśmy się
tego samego dnia miesiąca i roku i chyba znaczący jest fakt, że się spotkaliśmy.
No popatrz Bożena, kolejny przypadek, spotykam faceta idealnego rówieśnika.
c.d.n.
Pisanie to nie wszystko. Są dni,w których napisanie PONIEDZIAŁEK wcale się nie liczy. A.A.Milne
piątek, 31 maja 2019
Bardzo samotne wakacje-IV
Z uwagi na Bożenę, która niestety mimo wielkich starań taty Chudziny nadal nie
załapała sztuki utrzymywania się na wodzie, stwierdzono, że nurkowanie będzie
w innym terminie, bo takie skumulowanie atrakcji może Bożenę zniechęcić.
Dobrze gotująca siostra zarządziła rozpalenie małego ogniska na plaży, nad nim
umieściła coś na kształt grilla, na ruszcie umieściła ryby owinięte w liście
winogron i w krótkim czasie posiłek był gotów.Potem na grillu wylądowały
słodkie bułeczki z sezamem a do nich była kawa ( z termosu).
Bożenie nie dawała spokoju myśl o powrocie na jacht, ale i na to był sposób-
każda ze wspinających się osób miała obowiązek założyć bezpiecznikową
wysokogórską "uprząż" zabezpieczającą przed niespodziewanym upadkiem do
wody. Wytłumaczyli Bożenie, że dopóki ktoś na dole trzyma drabinkę to wchodzi
się nią łatwo bo ma drewniane szczeble i nie jest tak wąska jak drabinka
sznurowa. No i można wchodzić powoli a poza tym Mary May nie jest wielkości
statku pasażerskiego na 2 tysiące osób i wcale to nie jest wysoko.
Tata Chudziny zapewnił Bożenę że: osobiście ją ubierze w kamizelkę ratunkową,
jak również osobiście założy jej uprząż i będzie na dole trzymał mocno drabinkę
by było wygodnie nią wchodzić.
Tymczasem kapitan opowiadał Barbarze o swojej pracy- ukończył architekturę
i teraz pracował w prywatnej pracowni, co dawało niezły dochód.
Alanya właśnie zaczęła się rozbudowywać bo ten kawałek wybrzeża podobał
się turystom, sezon turystyczny był długi a klimat łagodny. Ale on nie był
zadowolony z tego co schodziło spod ołówków projektantów. Nie podobała mu
się Alanya pełna ogromnych hoteli, taki Manhattan na plaży. Z drugiej strony
nadmorski pas lądu nie był szeroki. Budowanie na wzgórzach rodziło sporo
problemów, poza tym turyści nie lubią wspinaczki by dojść do hotelu.
Zastanawiał się nad wyjazdem z Turcji, nad studiami podyplomowymi lub
projektowaniem wnętrz. Ojciec chciał koniecznie by zajął się razem z siostrą
turystyką, bo ona teraz kończy ekonomię. A póki co to projektuje dla prywatnych
inwestorów duże domy jednorodzinne. Bo modnie jest mieszkając np. w Ankarze
mieć domek letniskowy nad Morzem Śródziemnym.
A twoja siostra chce się zająć turystyką? - spytała.
Myślę, że nie, studiuje w Holandii, a tacie mówi, że pomyśli o tym co będzie
robić gdy skończy studia.
Wiesz, moja siostra, Chudzina i ja jesteśmy w połowie Holendrami. Po prostu
dwóch braci , Turków, ożeniło się z dwiema siostrami, Holenderkami.
Mój tata wyjechał do Holandii, tam poznał naszą mamę, pokochali się, pobrali.
Po kilku latach przyjechał do niego młodszy brat i od pierwszego spojrzenia
zakochał się, z wzajemnością, w siostrze mamy.
Kilka lat temu ciocia umarła, a Chudziną zajęła się moja mama, mieszkał u nas.
Mama cały rok akademicki mieszka w Holandii, mamy dom w Amsterdamie, po
dziadkach. A tata zajął się turystyką, idzie mu dobrze i jak twierdzi to musi
tu być, by wszystkiego dopilnować, ale raz w miesiącu jest w Amsterdamie.Wujek
po śmierci cioci woli być tutaj, ten hotel, łajba, to wspólny interes.
A Chudzina studiuje w Ankarze i tu bywa na wakacjach.
Coś mi się wydaje, że mój wujek jest bardzo zainteresowany Bożeną . Jeszcze nigdy
nie widziałem go w tak dobrym nastroju i tak troszczącego się o którąś z pań.
Patrz, wujek już ubiera Bożenę w "bezpieczne opakowanie". Popatrz z jaką uwagą
i delikatnością to robi, jakby była małym dzieckiem!
Choć, musimy się zbierać, czas na nas.
Powrót "na statek", jak to określiła Bożena, przebiegł bezboleśnie. Tata Chudziny
cały czas dodawał otuchy Bożenie mówiąc: "spokojnie dziecino, spokojnie, jest
wszystko bardzo dobrze".
Dla poprawy humoru Liza pourzędowała nieco w kuchni, w której wyczarowała
przepyszny deser czekoladowo-kawowy i świeżo zagotowaną kawę z "jakimiś"
przyprawami, które zdaniem B.B. pozwalały zupełnie zapomnieć o nadmiarze
kalorii w tym, co się do kawy zjada. A tata Chudziny tłumaczył paniom, że
prawdziwa kobieta nie może wyglądać jak patyk, musi mieć tu i ówdzie nieco
więcej zaokrąglone i uwypuklone ciało.
Duetowi B.B. podobało się, że nawet między sobą panowie nie rozmawiali po
turecku tylko po angielsku, by one nie czuły się wyłączone z rozmowy.
Chudzina bacznie obserwował swego ojca, który najwyraźniej był oczarowany
Bożeną. Gdy ten snuł już plany na następny dzień- a było to zwiedzanie Alanyi,
delikatnie strofował ojca- tato, nawet nie wiesz czy panie są tym zainteresowane,
nie wszyscy lubią oglądać ruiny. Ale po skakaniu do wody i wdrapywaniu się na
pokład Bożena orzekła, że chętnie zwiedzi Alanyę, dzień bez jachtu to nawet
całkiem dobry pomysł. W drodze powrotnej przy sterze stał Chudzina , a Liza
szepnęła do Barbary - no to jutro macie zapewniony wykład z historii Turcji, nie
tylko miasta. Na wieczór tata Chudziny zaprosił wszystkich do restauracji swego
znajomego, argumentując swój wybór tym, że jest tam dobra kuchnia i gra dobry
zespół muzyczny.
B.B zostały odwiezione z przystani do "swego" hotelu by nieco odpocząć po
wrażeniach dnia. Wiecie jak wygląda taki babski odpoczynek?
Buzie im się nie zamykały - przeanalizowały to wszystko co było danego dnia,
dwa razy się przebrały, wykonały staranny makijaż typu "przecież ja się wcale
nie maluję", Bożena pozachwycała się faktem, że nikt się z niej nie śmiał, gdy
oświadczyła, że nie umie pływać choć wydawałoby się, że w XX wieku każdy
człowiek powinien tę sztukę posiadać, a Barbara opowiedziała jej o tym, czego się
dowiedziała od kapitana.
Eeee, siostro, to ty masz jednak dobre oko, mówiłaś, że chłopcy są mało tureccy-
zauważyła Bożena.
A ojciec Chudziny jak ci się podoba?- spytała Barbara.
Bardzo miły i delikatny facet, dawno nikt tak o mnie nie dbał - może faktycznie
nauczy mnie pływać?
Po ósmej wieczorem odświeżone, zeszły do recepcji, gdzie czekał na nie - no
oczywiście- tata Chudziny.
Przed wejściem już czekała taksówka, a nie Chudzina w swym samochodzie,
"bo przecież jak się jest samochodem to nawet wina się nie można napić"-
wyjaśnił tata Chudziny.
Restauracja była na zboczu wzgórza, stoliki stały w ogrodzie otoczonym gęstym
żywopłotem kwitnących krzewów. Roztaczał się stąd widok na część miasta.
Przy zestawionych razem stolikach już siedziała Liza z jakimś swoim znajomym,
Chudzina z podobnie chudą dziewczyną, ojciec kapitana z jego mamą oraz kapitan.
Nastąpiło lekkie zamieszanie, wzajemne przedstawianie się, na dodatek przyszedł
właściciel lokalu by życzyć wszystkim miłego wieczoru i wymienić uściski dłoni
ze wszystkimi przy stole. Wkrótce na stół zaczęły napływać półmiski a duet BB
zastanawiał się kto to wszystko zje i jak bardzo utyją w czasie tych wakacji.
Barbara rozejrzała się po ogrodzie- niemal na wszystkich stolikach królowały pełne
półmiski jedzenia. Tata Chudziny usiłował opowiedzieć co na tych półmiskach się
znajduje, ale B.B. poprosiły by nie mówił teraz, tylko opowiedział potem, gdy już
zjedzą. Ich prośbę poparła mama kapitana, bo rozumiała, że niektórzy mają różne
uprzedzenia, zapytała tylko, czy B.B. nie mają jakichś alergii pokarmowych co
w obecnych czasach jest bardzo popularne.
Obie zapewniły, że jak dotąd nic takiego im się nie zdarzyło, tylko mają tendencję do
tycia. Ale zaraz zostały pocieszone, że przecież to dokucza każdemu i to bez względu
na płeć.
W międzyczasie zespół powoli się rozkręcał grając nie za szybkie kawałki, na stole
półmiski traciły swą zawartość, na granitowym kwadracie przeznaczonym do tańca
zaczęły podrygiwać pierwsi chętni do tańca.
B.B. zostały namówione do skosztowania wszystkich dań, tak choćby tylko "na jeden
gryz" jak to określiła mama kapitana, by mieć choć mgliste pojęcie o tureckiej
kuchni. Gdy zabrzmiał walc angielski tata Chudziny poprosił do niego Bożenę.
Stali się oczywiście atrakcją dla pozostałych, a kapitan powiedział- "mama, powiedz
wujkowi, że Bożena jest z krwi i kości a nie ze szkła i będzie im wygodniej gdy ją
mocniej obejmie". "Synku, nie mądrzyj się, wujek już jest dużym chłopcem, wie
co robi"- odpowiedziała z uśmiechem. Gdy przebrzmiał walc i bez odpoczynku
zespół zaczął grać następną melodię, kapitan poprosił do tańca Barbarę, reszta
towarzystwa też się podniosła, a przy stole pozostali tylko rodzice kapitana
obserwując bystro tańczących i zapewne wymieniając się uwagami.
c.d.n.
załapała sztuki utrzymywania się na wodzie, stwierdzono, że nurkowanie będzie
w innym terminie, bo takie skumulowanie atrakcji może Bożenę zniechęcić.
Dobrze gotująca siostra zarządziła rozpalenie małego ogniska na plaży, nad nim
umieściła coś na kształt grilla, na ruszcie umieściła ryby owinięte w liście
winogron i w krótkim czasie posiłek był gotów.Potem na grillu wylądowały
słodkie bułeczki z sezamem a do nich była kawa ( z termosu).
Bożenie nie dawała spokoju myśl o powrocie na jacht, ale i na to był sposób-
każda ze wspinających się osób miała obowiązek założyć bezpiecznikową
wysokogórską "uprząż" zabezpieczającą przed niespodziewanym upadkiem do
wody. Wytłumaczyli Bożenie, że dopóki ktoś na dole trzyma drabinkę to wchodzi
się nią łatwo bo ma drewniane szczeble i nie jest tak wąska jak drabinka
sznurowa. No i można wchodzić powoli a poza tym Mary May nie jest wielkości
statku pasażerskiego na 2 tysiące osób i wcale to nie jest wysoko.
Tata Chudziny zapewnił Bożenę że: osobiście ją ubierze w kamizelkę ratunkową,
jak również osobiście założy jej uprząż i będzie na dole trzymał mocno drabinkę
by było wygodnie nią wchodzić.
Tymczasem kapitan opowiadał Barbarze o swojej pracy- ukończył architekturę
i teraz pracował w prywatnej pracowni, co dawało niezły dochód.
Alanya właśnie zaczęła się rozbudowywać bo ten kawałek wybrzeża podobał
się turystom, sezon turystyczny był długi a klimat łagodny. Ale on nie był
zadowolony z tego co schodziło spod ołówków projektantów. Nie podobała mu
się Alanya pełna ogromnych hoteli, taki Manhattan na plaży. Z drugiej strony
nadmorski pas lądu nie był szeroki. Budowanie na wzgórzach rodziło sporo
problemów, poza tym turyści nie lubią wspinaczki by dojść do hotelu.
Zastanawiał się nad wyjazdem z Turcji, nad studiami podyplomowymi lub
projektowaniem wnętrz. Ojciec chciał koniecznie by zajął się razem z siostrą
turystyką, bo ona teraz kończy ekonomię. A póki co to projektuje dla prywatnych
inwestorów duże domy jednorodzinne. Bo modnie jest mieszkając np. w Ankarze
mieć domek letniskowy nad Morzem Śródziemnym.
A twoja siostra chce się zająć turystyką? - spytała.
Myślę, że nie, studiuje w Holandii, a tacie mówi, że pomyśli o tym co będzie
robić gdy skończy studia.
Wiesz, moja siostra, Chudzina i ja jesteśmy w połowie Holendrami. Po prostu
dwóch braci , Turków, ożeniło się z dwiema siostrami, Holenderkami.
Mój tata wyjechał do Holandii, tam poznał naszą mamę, pokochali się, pobrali.
Po kilku latach przyjechał do niego młodszy brat i od pierwszego spojrzenia
zakochał się, z wzajemnością, w siostrze mamy.
Kilka lat temu ciocia umarła, a Chudziną zajęła się moja mama, mieszkał u nas.
Mama cały rok akademicki mieszka w Holandii, mamy dom w Amsterdamie, po
dziadkach. A tata zajął się turystyką, idzie mu dobrze i jak twierdzi to musi
tu być, by wszystkiego dopilnować, ale raz w miesiącu jest w Amsterdamie.Wujek
po śmierci cioci woli być tutaj, ten hotel, łajba, to wspólny interes.
A Chudzina studiuje w Ankarze i tu bywa na wakacjach.
Coś mi się wydaje, że mój wujek jest bardzo zainteresowany Bożeną . Jeszcze nigdy
nie widziałem go w tak dobrym nastroju i tak troszczącego się o którąś z pań.
Patrz, wujek już ubiera Bożenę w "bezpieczne opakowanie". Popatrz z jaką uwagą
i delikatnością to robi, jakby była małym dzieckiem!
Choć, musimy się zbierać, czas na nas.
Powrót "na statek", jak to określiła Bożena, przebiegł bezboleśnie. Tata Chudziny
cały czas dodawał otuchy Bożenie mówiąc: "spokojnie dziecino, spokojnie, jest
wszystko bardzo dobrze".
Dla poprawy humoru Liza pourzędowała nieco w kuchni, w której wyczarowała
przepyszny deser czekoladowo-kawowy i świeżo zagotowaną kawę z "jakimiś"
przyprawami, które zdaniem B.B. pozwalały zupełnie zapomnieć o nadmiarze
kalorii w tym, co się do kawy zjada. A tata Chudziny tłumaczył paniom, że
prawdziwa kobieta nie może wyglądać jak patyk, musi mieć tu i ówdzie nieco
więcej zaokrąglone i uwypuklone ciało.
Duetowi B.B. podobało się, że nawet między sobą panowie nie rozmawiali po
turecku tylko po angielsku, by one nie czuły się wyłączone z rozmowy.
Chudzina bacznie obserwował swego ojca, który najwyraźniej był oczarowany
Bożeną. Gdy ten snuł już plany na następny dzień- a było to zwiedzanie Alanyi,
delikatnie strofował ojca- tato, nawet nie wiesz czy panie są tym zainteresowane,
nie wszyscy lubią oglądać ruiny. Ale po skakaniu do wody i wdrapywaniu się na
pokład Bożena orzekła, że chętnie zwiedzi Alanyę, dzień bez jachtu to nawet
całkiem dobry pomysł. W drodze powrotnej przy sterze stał Chudzina , a Liza
szepnęła do Barbary - no to jutro macie zapewniony wykład z historii Turcji, nie
tylko miasta. Na wieczór tata Chudziny zaprosił wszystkich do restauracji swego
znajomego, argumentując swój wybór tym, że jest tam dobra kuchnia i gra dobry
zespół muzyczny.
B.B zostały odwiezione z przystani do "swego" hotelu by nieco odpocząć po
wrażeniach dnia. Wiecie jak wygląda taki babski odpoczynek?
Buzie im się nie zamykały - przeanalizowały to wszystko co było danego dnia,
dwa razy się przebrały, wykonały staranny makijaż typu "przecież ja się wcale
nie maluję", Bożena pozachwycała się faktem, że nikt się z niej nie śmiał, gdy
oświadczyła, że nie umie pływać choć wydawałoby się, że w XX wieku każdy
człowiek powinien tę sztukę posiadać, a Barbara opowiedziała jej o tym, czego się
dowiedziała od kapitana.
Eeee, siostro, to ty masz jednak dobre oko, mówiłaś, że chłopcy są mało tureccy-
zauważyła Bożena.
A ojciec Chudziny jak ci się podoba?- spytała Barbara.
Bardzo miły i delikatny facet, dawno nikt tak o mnie nie dbał - może faktycznie
nauczy mnie pływać?
Po ósmej wieczorem odświeżone, zeszły do recepcji, gdzie czekał na nie - no
oczywiście- tata Chudziny.
Przed wejściem już czekała taksówka, a nie Chudzina w swym samochodzie,
"bo przecież jak się jest samochodem to nawet wina się nie można napić"-
wyjaśnił tata Chudziny.
Restauracja była na zboczu wzgórza, stoliki stały w ogrodzie otoczonym gęstym
żywopłotem kwitnących krzewów. Roztaczał się stąd widok na część miasta.
Przy zestawionych razem stolikach już siedziała Liza z jakimś swoim znajomym,
Chudzina z podobnie chudą dziewczyną, ojciec kapitana z jego mamą oraz kapitan.
Nastąpiło lekkie zamieszanie, wzajemne przedstawianie się, na dodatek przyszedł
właściciel lokalu by życzyć wszystkim miłego wieczoru i wymienić uściski dłoni
ze wszystkimi przy stole. Wkrótce na stół zaczęły napływać półmiski a duet BB
zastanawiał się kto to wszystko zje i jak bardzo utyją w czasie tych wakacji.
Barbara rozejrzała się po ogrodzie- niemal na wszystkich stolikach królowały pełne
półmiski jedzenia. Tata Chudziny usiłował opowiedzieć co na tych półmiskach się
znajduje, ale B.B. poprosiły by nie mówił teraz, tylko opowiedział potem, gdy już
zjedzą. Ich prośbę poparła mama kapitana, bo rozumiała, że niektórzy mają różne
uprzedzenia, zapytała tylko, czy B.B. nie mają jakichś alergii pokarmowych co
w obecnych czasach jest bardzo popularne.
Obie zapewniły, że jak dotąd nic takiego im się nie zdarzyło, tylko mają tendencję do
tycia. Ale zaraz zostały pocieszone, że przecież to dokucza każdemu i to bez względu
na płeć.
W międzyczasie zespół powoli się rozkręcał grając nie za szybkie kawałki, na stole
półmiski traciły swą zawartość, na granitowym kwadracie przeznaczonym do tańca
zaczęły podrygiwać pierwsi chętni do tańca.
B.B. zostały namówione do skosztowania wszystkich dań, tak choćby tylko "na jeden
gryz" jak to określiła mama kapitana, by mieć choć mgliste pojęcie o tureckiej
kuchni. Gdy zabrzmiał walc angielski tata Chudziny poprosił do niego Bożenę.
Stali się oczywiście atrakcją dla pozostałych, a kapitan powiedział- "mama, powiedz
wujkowi, że Bożena jest z krwi i kości a nie ze szkła i będzie im wygodniej gdy ją
mocniej obejmie". "Synku, nie mądrzyj się, wujek już jest dużym chłopcem, wie
co robi"- odpowiedziała z uśmiechem. Gdy przebrzmiał walc i bez odpoczynku
zespół zaczął grać następną melodię, kapitan poprosił do tańca Barbarę, reszta
towarzystwa też się podniosła, a przy stole pozostali tylko rodzice kapitana
obserwując bystro tańczących i zapewne wymieniając się uwagami.
c.d.n.
Subskrybuj:
Posty (Atom)