środa, 28 stycznia 2015

Spotkanie- cz.II

Czytadła  we wszystkich poczekalniach nie budziły w Agacie sympatii - nie dość, że
 najczęściej były mocno nieaktualne to z reguły była to prasa z cyklu  "Wielki Świat-
Kuchenny Blat" ewentualnie zbiór plotek o ludziach, których Agata zupełnie nie znała,
ani się nimi nie interesowała.
Po przejrzeniu kilku stron i dojściu do wniosku, że zupełnie nie wie  o kim czyta, Agata
zaczęła obserwować zgromadzonych w poczekalni pacjentów.
Bez wątpienia wielu z nich było, jak ona, osobami towarzyszącymi.
Niektórzy wyraznie mieli trudności z bezczynnym siedzeniem- wstawali, nerwowo
krążyli po poczekalni i przyległych korytarzach, w końcu wyciągali komórki i zawzięcie
wystukiwali  numery.
Zupełnie jak wtedy, gdy byłam tu poprzednio- pomyślała Agata. Nie była wprawdzie
uosobieniem spokoju i cierpliwości, ale życie nauczyło ją  czekania - Agata po prostu
wpadała w razie potrzeby w  stan odrętwienia. Nie patrzyła nerwowo na zegarek, nie
zastanawiała się kiedy to czekanie się skończy - po prostu czekała. Starała się gasić
w zarodku wszystkie myśli dotyczące danej chwili, a głównie tego jaki będzie wynik
czekania. W takim odrętwieniu czekała kilka lat temu na wiadomość czy jeszcze jest
mężatką czy może już wdową.Ten dziwny stan odrętwienia, choć wyćwiczony, pozwalał
na oszczędzenie systemu nerwowego.
A teraz czekając na Majkę powróciła myślami do tamtych bardzo już odległych lat,
gdy pracowały w jednej firmie.
Nie przyjazniły się wtedy, były po prostu pracownicami jednej firmy. Nawet niezbyt
często ze sobą rozmawiały.
B., razem z którą Agata pracowała, też była niezłym "dziwadłem" - w kilka dni po tym,
jak Agata zaczęła pracować, zapytała się jej, czy mąż Agaty nosi zimą kalesony.
Agata wytrzeszczyła oczy na B. i grzecznie zapytała: a co to ma za znaczenie? a twój
facet nosi?. Celowo  użyła słowa "facet", bo już wiedziała, że B. jest stanu wolnego.
Przez pierwsze tygodnie pracy Agata była przez B. wtajemniczana w szczegóły życia
większości pracowników.  Dowiedziała się kto z kim "kręci" , którzy panowie
są stanu wolnego, kto jest miły a kto niekoniecznie, na kogo trzeba uważać bo donosi,
kto zbyt często ogląda dno butelki, które "baby" są plotkarami (ale siebie w tym gronie
z jakiegoś powodu nie wymieniła), czyje dziecko wcale nie jest podobne do swoich
rodziców.
Po mniej więcej trzech tygodniach Agata wiedziała wszystko o wszystkich - no, może
o prawie wszystkich, bo B. nie interesowała się pracownikami z Zakładu Doświadczalnego.
Agata nie bardzo umiała się odnalezć w tym wszystkim - w końcu uznała B. za świrniętą
starą pannę. W tamtym okresie 30-letnia niezamężna kobieta miała przypinaną łatkę
z napisem "stara panna".
Agata przepracowała w towarzystwie B. niemal sześć lat.
Najgorsze były pierwsze dwa lata - stresowały ją wszystkie  rozmowy z B. a kontakty
z wieloma osobami w biurze też nie napawały optymizmem.
Nim Agata stamtąd odeszła, B. zachorowała na raka.  Agata odwiedzała ją w szpitalu,
przynosiła kompoty, kisiele.
Zgodnie z podręcznikiem onkologii B. przeżyła 5 lat od czasu operacji. Nie miała jeszcze czterdziestu lat, gdy odeszła. Agata juz wtedy pracowała w innej firmie -nie była na jej
pogrzebie, była w 7 miesiącu ciąży i zgodnie z radą Majki odpuściła sobie ten pogrzeb.

Wreszcie Majka wyszła z gabinetu, podtrzymywana przez pielęgniarkę. Klapnęła ciężko
na krzesło obok Agaty. Badania były długie i okazało się, że Majka oprócz zaćmy ma
jaskrę.
Wiesz, powiedziała ze  śmiechem Majka , mam z tymi oczami "na krzyż" - w oku, które
ma mniejszą zaćmę jest poważniejszy stan jaskry niż w tym drugim. No i będzie tylko
usuwanie  zaćmy, bo ta jaskra nie jest operacyjna. I wiesz, wydało się, że jesteś
kłamczucha- wcale dziś nie masz wizyty u okulisty.
Agata popatrzyła na Majkę z uśmiechem - a ty skłamałaś, że nie potrzebujesz żadnej
pomocy, a zataczasz się jakbyś obaliła pół litra, więc jesteśmy kwita.
Pomogła się Majce ubrać, zadzwoniła po  taksówkę i zjechały windą na dół.
Do domu zajechały w 15 minut - była to pora, w której jeszcze nie było korków.
Majka poprosiła, by Agata nie szła jeszcze do siebie, by mogły jeszcze  razem napić się
kawy lub  herbaty i trochę poplotkować.
Ale były to smutne ploteczki - Majka znacznie dłużej pracowała w tamtej firmie- odeszła
dopiero w chwili jej likwidacji. Większość pracowników przeszła do pokrewnych firm,
kilka osób wyjechało z kraju, niektórzy przeszli  na emeryturę.
A potem to było już całkiem smutno-  bo w ciągu ostatnich kilku lat wiele osób  odeszło
na zawsze. Agata, ciągle pamiętając te osoby z okresu, gdy razem z nimi pracowała i
pamiętając ile sama wtedy miała lat, wciąż powtarzała- "no popatrz, w moim wieku i już
go/jej nie ma" . Majka patrzyła na Agatę uważnie, wreszcie nie wytrzymała - co ty mówisz,
toż przecież wszyscy byli już w poważnym wieku! Ocknij się, przecież wszyscy byli od
Ciebie minimum 7 lat starsi a przecież byli tam ludzie, którzy wtedy dobiegali  50-ki.
Z dziesięcioro z nas było od Ciebie niewiele starszych, o te 7 lub 8 lat, ale reszta o tyle
samo lub  więcej starsza od nas.
Agata pokiwała głową za zrozumieniem - no tak , zawsze była najmłodsza.
Ale we wspomnieniach wszyscy zawsze stawali jej przed oczami tacy jacy byli  wtedy -
czterdzieści lat wcześniej.
                                            koniec