piątek, 27 lipca 2012

Zuzka -c.d.

Zuzka z tego wieczoru zapamiętała tylko piekielne zmęczenie i moment, gdy teść wraz z Nieśmiałym
wyciągali ją półprzytomną z samochodu i taszczyli po schodach. Obaj nie mogli uwierzyć, że można
tak się  spić trzema dużymi kieliszkami wina, cały czas jedząc. Podśmiewali się z niej jeszcze z tydzień.
Zuzka postanowiła, że przyzwyczai jednak organizm do wina i codziennie do obiadu wypijała kieliszek wina.
Teść był zachwycony, Nieśmiały  wcale. On, w przeciwieństwie do swego ojca, nigdy nie pił wina do obiadu.
Dni mijały szybko, Zuzka prowadziła dom, "sekretarzowała" w biurze teścia, coraz lepiej posługiwała się
francuskim, szlifowała angielski, trochę tęskniła za  Polską, głównie z powodu braku koleżanek.
Pomału coraz mniej rzeczy ją dziwiło, np. zwyczaj wrzucania do pralki wraz  z ubraniami  tenisówek. Już sama pralka automatyczna wydawała jej się ósmym cudem świata, bo dotąd znała tylko polską Franię.
Ani się Zuzka obejrzała a już minął rok, odkąd znalazła się w Kanadzie. Coraz lepiej poznawała okolicę, często jezdziła z teściem "w trasę", zawsze były to jednodniowe wyjazdy.
Na wiosnę jeden ze znajomych teścia sprzedawał chatę myśliwską nad jeziorem , oddalonym dość znacznie od ich miejscowości. Oglądali z zachwytem zdjęcia tej chaty - była zbudowana z grubych  bali, blisko
brzegu jeziora, był też pomost do łowienia ryb. Teść był zachwycony, ale postanowił wpierw pojechać na miejsce, by wszystko zobaczyć w naturze. Mieli pojechać w trójkę, ale w ostatniej chwili Nieśmiały przypomniał sobie, że musi jeszcze zrobić jakąś zaległą pracę na uczelnię i w żaden sposób nie zdąży, jeśli z nimi pojedzie.
Zuzka przygotowała wszystko do drogi, wzięła świecę, wyszperała na strychu starą lampę naftową (oczywiście nafty nie mieli), przygotowała zapasy jedzenia i pojechali. Na miejsce dotarli popołudniem - trochę błądzili, w końcu znalezli chatę.  Oboje byli zachwyceni - było cichutko, dookoła ani żywej duszy, woda była czyściutka. Tak naprawdę to Zuzka była nieco przerażona - najbliższy sąsiad był o 3 km dalej, las wyglądał na dość dziki i cały czas  bała się, że lada moment zobaczy niedzwiedzia.
Tak bardzo się bała, że za nic nie chciała posiedzieć  przy ognisku nad brzegiem jeziora, pomknęła szybko do chaty i pomimo nawoływań teścia nie chciała przyjść.Była zmęczona, nieco wystraszona tą dziczą,
a jednocześnie zachwycona.
 Rozpaliła w kominku ogień, skuliła się  na kanapie i wpatrywała w ogień.
Obudziły ją delikatne pieszczoty i pocałunki  - leżała obok teścia, który ją obejmował i pieścił. A ona - nie protestowała, poddawała się bezwolnie, sama siebie nie rozumiejąc.
Przez głowę przemknęło jej, że sprawia  jej to właściwie przyjemność, znacznie większą niż pieszczoty Nieśmiałego, bo Nieśmiały nie miał zbyt dużej inwencji w tej materii. No cóż, była to kwestia doświadczenia. A Jean to doświadczenie miał i robił wszystko, by rozbudzić zmysły Zuzki, by zyskać jej
przyzwolenie. To była bardzo długa i "pracowita" noc, w czasie której nie padło ani jedno słowo.
Rankiem obudziło Zuzkę spojrzenie Jeana. Wpatrywał się w nią z lekkim uśmiechem, a gdy otworzyła usta, położył na nich palec i szepnął - "wpierw pomyśl co naprawdę chcesz powiedzieć". Zuza chyba jednak nie wiedziała co chce  powiedzieć i przez następne kilka godzin nic nie mówiła. W głowie miała zamęt
całkowity. Wstyd, niepewność, złość na siebie a jednocześnie jakieś ciepłe uczucie dla Jeana mieszały się,
tworząc ciężki orzech do zgryzienia.
Jean szybko przygotował śniadanie, które zjedli w łóżku.
"I co dalej? co teraz będzie? co ja powiem Nieśmiałemu?' - zapytała płaczliwym głosem., odstawiając pusty kubek na tacę.
"Nic nie powiesz, chyba nie jesteś idiotką, po co masz mu mówić, złamałabyś mu serce, on Cię kocha.
Ja też  cię kocham, chyba to zrozumiałaś?- odpowiedział Jean wpatrując się w jej oczy.
c.d.n.