niedziela, 2 czerwca 2019

Bardzo samotne wakacje - IX

Kolacja w ogrodzie upływała w wybitnie  serdecznej i rodzinnej atmosferze. Tym
razem Max i Liza nie zaprosili swych  znajomych, bo wiedzieli, że będzie to głównie
rodzinna impreza. Do rodziny miały wszak dołączyć dwie nowe  osoby.
Co do  Lucasa i Barbary wg rodziny sprawa była prosta- niemal "bliźniacy", zero
różnicy wieku. Potrafią o siebie zadbać.
Co do Mesuta i  Bożeny - chociaż różnica wieku nie była powalająca, nie mniej była.
I cała rodzina była zdania, tak jak Mesut, że dość istotna jest kwestia posiadania dziecka,
bo Mesut dobiega pięćdziesiątki a to trochę poważny wiek jak na reproduktora i kwestia
posiadania dziecka leży całkiem po stronie Bożeny, bo on się dostosuje do niej. Jej wiek
też ma tu znaczenie, pierwsze dziecko w tym wieku- mogą być problemy.
Co do spraw  finansowych - to co Mesut  postanowi w tej kwestii to jego sprawa, nie
rodziny.
Max jest już dorosły, jest w 100% zabezpieczony finansowo, krzywdy nie ma.
Poza tym gołym okiem widać, że Mesut  jest z Bożeną szczęśliwy, jakby mu lat ubyło
i jej obecność wyraźnie w dużym stopniu ukoiła jego wieloletni smutek po śmierci żony,
którą ogromnie kochał, a pokochali się dosłownie od pierwszego spojrzenia, tak samo jak
ojciec i matka Lucasa. Mama  Lukasa była zdania, że oni mają jakiś dar zaszczepiania
swych uczuć,  jeśli są ich pewni. Ojciec Lukasa po 3 dniach był w 100% pewny, że kocha,
a gdy wyczuli, że rodzice nie zgodzą się na ich ślub, postanowili, że poczną dziecko, to
nie była przypadkowa wpadka.
Bożena znów miała oczy w mokrym miejscu, była najzwyczajniej w świecie wzruszona,
zwłaszcza gdy podszedł do niej Max, cmoknął ją w policzek i powiedział - witaj na
naszym pokładzie rodzinnym.
I znów ze strony rodziców Lukasa padły zapewnienia, że obie dziewczyny mogą
zawsze liczyć na ich wszechstronną pomoc, mogą do ich przyjść o każdej porze dnia
i nocy i zawsze będą mile widziane. Mama Lucasa obiecała, że im obu nieco przybliży
świat turecki, choć oni nie są typową rodziną turecką, bo ona jest Holenderką, a
Max, Liza i Lukas mają geny i holenderskie i tureckie, ot, "takie  mieszańce"jak się
wyraziła.
Jak zwykle kolacja trwała długo  a tym razem, ku wielkiej radości Mesuta, Bożena
zgodziła się na nocleg w jego domu.
A mama Lucasa wyraziła żal, że nie mają jakiegoś bardzo dużego domu, a najlepiej
jakiegoś super szeregowca i że Lukas powinien pomyśleć nad zaprojektowaniem
takiego super domu, w którym  mogliby razem mieszkać. Lukas stwierdził, że
musiałby to być dom wielopiętrowy a on wieżowców nie projektuje. I w takim
radosnym nastroju, wyściskawszy się i wycałowawszy, rozeszli się do swych domów.
W drodze do domu Barbara tłumaczyła  Lucasowi, że one obie są zadziwione ich
rodziną a jej częścią męską  zwłaszcza, bo Turcy są postrzegani raczej negatywnie
jako kandydaci na mężów.
Kochanie, ja nie jestem tak naprawdę Turkiem, mój ojciec nim jest. Wszędzie
przecież ludzie dobrzy żyją obok złych, spokojni obok wybuchowych  brutali.
I każde małżeństwo jest wielką niewiadomą, głównie dlatego, że ludzie się
zmieniają, nikt w wieku lat 50 nie jest takim samym człowiekiem jakim był gdy
miał lat 20. Niektórzy rozstają się po 20 latach związku, bo okazuje się, że żyli
właściwie obok siebie, nie ze sobą. A niektórzy, jak ty, rozstają się jeszcze nim
zostaną małżeństwem, bo pewne sprawy nie zostały doprecyzowane.
I po to jest ten okres narzeczeństwa, by sobie wszystko wzajemnie wyjaśnić,
sprecyzować swoje wymagania, potrzeby, poglądy, dużo, bardzo dużo ze sobą
rozmawiać, mówić co się lubi a co denerwuje i nie podoba się. Muszę wiedzieć
od ciebie czego oczekujesz ode mnie, co ci sprawia przyjemność a co nie. Bo nie
siedzę w Twojej głowie i mogę nie odgadnąć tego. I dlatego chcę postudiować
w Warszawie, być blisko  ciebie byśmy się wzajemnie dobrze poznali. Jeżeli
uznasz, że mogę mieszkać tam z tobą, to będę szczęśliwy i będę ponosił
wszystkie koszty finansowe. I bardzo,  bardzo cię proszę- już od dziś mów mi
co ci się we mnie nie podoba, jeśli jakaś pieszczota ci nie odpowiada to też mów,
nie każ mi się domyślać. Jesteśmy w tym wieku, że możemy się do siebie dopasować
pod każdym względem.
O, a może masz ochotę zobaczyć Ankarę? Barbara pokręciła przecząco głową -
nie, wolę z Tobą  popłynąć  Omegą, ale może ty chcesz lecieć do Ankary?
Kochanie, ja też wolę ten czas spędzić z Tobą sam na sam. A do Ankary pewnie
jeszcze nie jeden raz polecimy.
A jak wróci wujek z Bożeną to może razem, w dwa samochody pojedziemy
w góry? Nie odważyłbym się pojechać tam z Tobą sam, tam jest dość dziko,
droga wyboista, stromo, wąsko, każda awaria to problem.
Albo byśmy się wybrali do Kapadocji, tylko do tego też mi potrzebny jest wujek,
bo on ma dobre rozeznanie w biurach turystycznych, ja nie.
Chce byś zobaczyła trochę więcej Turcji niż Alanyię.
No ale jutro to sobie popływamy, będziesz obsługiwać  foka, no wiesz, ten
mały żagiel z  przodu.
Ten wieczór wzruszeń i zadziwień dla Bożeny trwał nadal. Mesut mieszkał
nieco dalej niż Lucas, w dużej piętrowej willi z ogrodem. Po nieco ascetycznym
wnętrzu domu Lucasa wnętrze tego domu  w pełni  ją zaskoczyło.
Dominował plusz ewentualnie welur, nadając wnętrzu przytulności. Podłogi
były wyłożone wykładzinami dywanowymi, względnie był parkiet i leżał na nim
dywan.
Wszystko było utrzymane w  jednej kolorystyce od ciemnego, intensywnego
bordo do zwiewnych bladoróżowych firanek.
Jedynym surowym pokojem była biblioteka służąca też za gabinet Mesuta.
Wszystkie ściany miały wysokie, oszklone szafy biblioteczne z przesuwaną na
kółkach drabiną.  Na środku stało duże biurko z wieloma szufladami, z których
część była tak naprawdę sejfem.  Przy jednej ze  ścian stała kryta skórą kanapa.
wkomponowana  w szafy biblioteczne, obok lampa stojąca, fotel skórzany,
trzy  małe stoliki, jeden pod drugim, dwa skórzane pufy.
Kuchnia była przestronna z ogromną lodówką, dużym stołem na 6 osób,
mnóstwem szafek.  Bożena stanęła - zapomniałam ci powiedziec, że ja wcale
nie umiem gotować.
Mesut przytulił ją- zapomniałaś również o tym, że ja chcę mieć żonę a nie
kucharkę. Będziemy się stołować na mieście, albo możemy wynająć kucharkę.
To nie problem. Chodź , tu jest gościnna łazienka,  dla tych co albo do mnie
przychodzą w interesach albo w gości.  Nie zainstalowałem tu prysznica bo
na górze są dwie łazienki.
Chodź,mój skarbie.Szli na górę schodami, które miały piękną  ażurową
balustradę z wykutych w metalu liści, kwiatów i gałązek. Bożena głośno
się nią zachwyciła, przystanęła i pociągnęła dłonią po ozdobnych elementach.
Na górze były dwie sypialnie- jedna bardzo duża, z olbrzymią szafą w ścianie,
komodą, podwójnym łóżkiem, na którym spokojnie by się bez problemu wyspały
jednocześnie  cztery osoby.
Okna wychodziły na  duży balkon. Druga sypialnia była mała, ale też posiadała sporą
szafę i nieco mniejszą komodę. Z tej mniejszej sypialni było wejście do niedużej
łazienki.
Nie była duża, ale miała wannę, kabinę prysznicową, wc i umywalkę ,zamiast szafek
było dużo półeczek.
Duża łazienka była naprawdę duża, miała sporo szafek, dwie umywalki z lustrami,
wannę oraz wc oddzielone wysoką ścianką z luksferów, podobnie jak prysznic.
Luxfery  były w delikatnym różu, transparentne, co nadawało łazience bladoróżową
poświatę.
Na wieszaku wisiały dwa szlafroki- męski  z  grubego weluru w kolorze bordo i
damski,  z  weluru, leciutki, biały z cieniutkimi, bordowymi lamówkami, wyraźnie
dopiero co kupiony.
Skarbie, ten szlafroczek jest dla ciebie, żebyś się po kąpieli nie zaziębiła. Mam nadzieję,
że rozmiar wybrałem dobry, pokazując sprzedawcy dokąd mi sięgasz.
A tak w ogóle - jeśli ci się ten dom podoba to będziemy tu mieszkać, możesz tu wszystko
zmienić, no może oprócz biblioteki, bo ona jest dobrze urządzona.
Chodźmy już spać, pomogę ci się rozebrać i wykąpać, skarbie. To był długi dzień.
 A jutro lecimy przecież do Ankary.

                                                                     c.d.n.

Bardzo samotne wakacje -VIII


"Kochanie" odziane w mini sukienkę schodząc do salonu stwierdziło, że miło
przypomnieć sobie, że nadal dom posiada coś więcej niż tylko sypialnię i łazienkę.
Pokręciła się po kuchni, znalazła w jednej z szafek serwetki koronkowe w kawowym
kolorze, zrobiła sałatkę z brzoskwiń,znalazła małe zabawne miseczki i kolorowe
widelczyki o których istnieniu kapitan nic nie wiedział.
"Kochanie", a skąd ty wzięłaś te miseczki, serwetki i tę większą miseczkę?
Z szafki, tej bliżej okna. Kapitan westchnął - jakoś nigdy tam nie zaglądałem bo
zawsze albo jadam u mamy albo gdzieś na mieście, o ile uznamy Alanyię za miasto.
No widzisz ile się traci znając tylko sypialnię we własnym domu?
Rzecz w tym, że sypialnię poznałem dopiero  z tobą. Bardzo często nocowałem
u rodziców a gdy późno wracałem i byłam skonany to spałem na sofie, bo ona się
rozkłada. No i znam jeszcze piwnicę bo tam stoi pralka i suszarka. I nawet umiem
z nich korzystać.
A co masz na strychu? - Na strychu? nie pamiętam.Jak chcesz to jutro zobaczymy
co tam jest.
A co mama na to,że nawet nie wiesz co masz w domu?  Przecież mama o tym nie wie
i mam nadzieję, że jej o tym nie powiesz.
Powiem, ale tylko to, że się w tobie coraz więcej  zakochuję.
Te rozkoszne pogwarki przerwał dzwonek do  furtki- przyjechał wujek z Bożeną.
B.B. wyściskały się tak jakby się rok nie widziały, Bożena  zdążyła szepnąć "nigdy
w życiu jeszcze czegoś takiego nie przeżyłam" , kapitan uruchomił  ekspres do
kawy, Barbara na dużej tacy przyniosła  wszystkie potrzebne akcesoria, wujek
zachwycił się, że są jego ulubione makaroniki do kawy, a kapitan znów się zdziwił,
że "Kochanie" skądś wzięło taką dużą tacę.
I zaraz wujek pogratulował Barbarze i kapitanowi zaręczyn.
A potem opowiedział jaki on ma plan, jeżeli tylko "Boska" zgodzi się tu trochę
zostać, by go lepiej poznać i pokochać. Bo stan swoich uczuć to on już zna i nawet
jutro może wziąć ślub. Po pierwsze to chce pojechać teraz razem z Bożeną do Polski,
 bo rozumie, że  ona musi tam rozwiązać umowę o pracę, przygotować swój pobyt
w Turcji od  strony  "papierkowej". Tu przed wyjazdem dostanie angaż do pracy
i pismo do ambasady tureckiej z prośbą o wydanie dla niej wizy na rok .A on, będzie
krążył między Warszawą a Alanyią, nim ona będzie  mogła wyjechać do Turcji.
Mieszkanie w Warszawie na ten czas, gdy będzie tu pracowała wynajmie się-żaden
problem. A gdy się pobiorą (oby szybko) to zrobi z tym mieszkaniem co będzie chciała.
Gdy wyjdzie za niego będzie się starał by pracowała najwyżej na pół etatu, choć wolałby
 by wcale nie pracowała, bo on zaraz po ślubie zabezpieczy ją finansowo tak, by oprócz
wspólnego majątku miała też własny, tak jak matka kapitana.
Sprawa dzieci- Bożenka ma 35 lat, on 48-jeśli ona chce to on się postara o to ich dziecko,
ale to będzie od niej zależało. Chudzielec odziedziczył całość majątku osobistego swojej
matki, od niego też już dostał zabezpieczenie.
A poza tym Chudzielec powiedział, że widzi jak on młodnieje przy Bożenie  i będzie
popierał jego starania.
Bożena rozpłakała się - nie powinieneś stawiać mnie w takiej sytuacji, że wszystko
ode mnie zależy. Podobasz mi się, jesteś naprawdę wspaniałym człowiekiem, cenię cię
za to jaki jesteś a nie za to  co posiadasz. Nie wiem czy chcę dziecko a po rozwodzie,
 choć już minęło od niego  sporo  lat, to nawet nie planowałam  małżeństwa. Nie
czułam takiej potrzeby.  I nagle spotykam   ciebie i wszystko wywraca mi się do
góry nogami. Głupieję od tego wszystkiego.
Barbara wstała z sofy opuszczając objęcia  kapitana . Przepraszam Was, ale muszę jej
coś wytłumaczyć, po polsku.  Szarpnęła Bożenę za rękę i zaciągnęła do kuchni, zamykając
za sobą drzwi.
Słuchaj, on nie blefuje, zakochał się w tobie. A teraz powiedz mi co ty czujesz do niego.
Masz, napij się zimnej wody, bo wpadłaś z lekka w histerię. No więc jak- podsumujmy.
Uroda - dość przystojny. Kultura osobista w skali od 1 do 5?  Pięć jęknęła Bożena.
Inteligencja?  Też pięć. Poczucie humoru? cztery i pół. Dbałość o partnerkę i nie idzie
tu o seks? Powyżej pięciu. Zainteresowania? Wszystkie mogę zaakceptować.
Nałogi? Nie chleje, nie pali. Słodycze lubi. Chrapie? Nie.   Seks? Mistrzostwo świata.
Odleciałam na długo.
No to teraz co innego rozpatrzmy:
Twoja praca w Warszawie ? Około 3. Mieszkanie? żaden cud. Kawalerka. Towarzystwo?
w sumie też 3.
No to wiele nie stracisz, nawet jeśli ci tu nie wyjdzie z pracą.
Boisz się? Każdy związek to niewiadoma, o czym się sama przekonałaś. Przecież wyszłaś
za mąż z miłości. Doprowadź się do ładu w łazience. Wracam do nich.
Wracała do salonu z uśmiechem. Wytłumaczyła kapitanowi i jego wujkowi, że to wszystko
przez  nieudane małżeństwo Bożeny. Boi się, że  nie sprosta oczekiwaniom, ma niską
samoocenę.
I od dawna z nikim się nie umawiała na poważnie - jedno, dwa  spotkania i koniec.
I wiesz -zwróciła się do wujka kapitana- pewnie poczuła się jak towar, bo zacząłeś mówić
o pieniądzach, zabezpieczeniu itp.
Ależ ja  jej nie chciałem urazić, ja tylko chciałem ją zapewnić, że będzie tu miała pracę
i moją opiekę.
I swoje pieniądze. Bo kwestia pieniędzy , nieporozumień na tym tle, psuje związek. Może
za dużo powiedziałem o swych planach, ale ja naprawdę tak zrobię. To nie jest chwyt
reklamowy, nie chcę by czuła się źle bo różni nas status majątkowy.Chcę by miała własny
majątek i się nim rządziła.  A sprawa dziecka - dla mnie to zawsze sprawa, która zależy od
kobiety. To wy chodzicie w ciąży, wam się psuje figura w wyniku ciąży i karmienia, to
głównie na was spoczywa opieka nad niemowlakiem.
Do salonu wróciła Bożena. Nie bardzo doprowadziła się do porządku, miała zapuchnięte
powieki.Wchodząc mówiła cicho- przepraszam  was wszystkich, przepraszam. Trochę się
pogubiłam. Mesut, bardzo, bardzo cię przepraszam, spanikowałam.Mam za sobą jeden
nieudany związek, boję się małżeństwa. Ale wiem, że ty jesteś jednak inny, choć tak
mało cię znam. I bardziej boję się, że to ty będziesz stratny  żeniąc się ze mną, ja mam
trudny charakter. I twój plan nie jest zły, to ma ręce i nogi, zaryzykujmy, może się nam
uda. Podejmę tę pracę.
Mesut, nie zważając na obecnych przytulił ją mocno i całował te zapuchnięte oczy.
A potem powiedział- jednak imię ma znaczenie, bo moje imię, Mesut -oznacza "szczęście".
Dostaliśmy z bratem dobre imiona- jego imię Eymen oznacza  "przynoszący szczęście".
I moja bratowa zawsze mówi, że on przyniósł jej szczęście.
Lucas,-zwrócił się do kapitana,-mam nadzieję, że masz ze dwie kostki lodu?Zrobimy
okład na oczy "Boskiej".  I razem z Bożeną udał się do kuchni. Lucas przeciągnął się
niczym kot i wyszeptał- chce mi się do sypialni , potulić się i...zasnąć razem z Tobą.
Chyba ostatnio mało spaliśmy. Barbara roześmiała się- już widzę jak się tylko tulisz i
natychmiast zasypiasz.
Lód na powieki to dobry sposób, po 10 minutach  była już znaczna poprawa. Szczęśliwy
Mesut zaproponował, by spotkali się wieczorem na kolacji , ale nie w domu jego brata, ale
tam, gdzie się z nimi spotkali poprzednio.
A teraz to jeszcze tylko chciałby wiedzieć kiedy obie dziewczyny muszą być w Warszawie
w pracy i na kiedy mają wylot z Antalyi. No i nie byłoby źle, gdyby wieczorem dały
mu  swe bilety lotnicze. Od razu okazało się, że obie mogą zostać tu o tydzień dłużej niż był
zaplanowany termin wylotu. A ich bilety spoczywają w hotelowym sejfie, Bożena ma do
niego kluczyk, więc niech jadą po nie do hotelu.
 Mesut odetchnął z ulgą - to w takim razie lecę z Boską do Ankary, muszę uruchomić pewne
sprawy, a nie zostawię jej tu samej.
Chcecie  lecieć z nami ? Weźmiemy klucze od apartamentu Maxa zamiast spać w hotelu.
Lucas zerknął na Barbarę i powiedział, że wieczorem dadzą odpowiedź.
Mesut ze swą już lepiej wyglądającą Boską pożegnali się,  Barbara zagoniła Lucasa do
posprzątania po gościach i z niewyspanym ponoć Lucasem postanowili wybrać się wpierw
na jakiś lekki obiad, a tak dokładnie  zjeść coś z grilla w pobliskiej malutkiej knajpce,
a potem pospać przed kolejnym nocnym ucztowaniem.

                                                               c.d.n.