czwartek, 2 lipca 2015

Horyzont zdarzeń - VII

Weronikę bardzo dziwiły zdjęcia tzw. pogrzebowe. Wśród nich było zdjęcie  jednej
z siostrzenic dziadka Weroniki. Prześliczna dziewczynka, w wianku z białych kwiatów,
osnuta cieniutkim białym woalem wyglądała tak, jakby po prostu spała. Miała zaledwie
11 lat, gdy zachorowała na zapalenie opon mózgowych. Chorowała  tylko 3 dni, więc
choroba nie pozostawiła właściwie żadnych  śladów.
Obie siostry nie pochwalały tego rodzaju zdjęć, zwłaszcza, że rodzina osoby zmarłej
rozsyłała potem te zdjęcia   tym, którzy nie mogli być na pogrzebie. Tym właśnie sposobem
do babci Marysi dotarły dwa zdjęcia - tej pięknej młodziutkiej Krysi i matki dziadka Witka.
Na szczęście przytomny fotograf nie  robił żadnego zbliżenia leżącej w trumnie babcinej
teściowej.
Bo tam, to znaczy w zaborze niemieckim, takie wtedy panowały  zwyczaje, u nas , czyli
w monarchii austro-węgierskiej nie  - wyjaśniła babcia.
Nawet nie  wiesz, jak bardzo się różniło życie i obyczaje pod trzema, różnymi zaborami.
Latami ludziom zmieniały się obyczaje i właściwie istniały trzy Polski- każda nieco inna.
Mami, powiedz jak to się właściwie stało, że dziadek Witek znalazł się we Lwowie-prosiła
Weronika.
Prawdę mówiąc wiedziała jak to było, ale przekonała się, że za każdym razem babcia
opowiadała więcej szczegółów. Poza tym liczyła, że ciocia Nusia też dorzuci nieco nowych
informacji.
Wiesz- zaczęła  babcia- można uznać, że jesteśmy międzynarodową rodziną, bo Polacy
z zaboru niemieckiego bardzo się różnili od  tych, co mieszkali w Galicji.
To było widoczne gołym okiem - byli zupełnie pozbawieni luzu, byli bardzo praktyczni,
pracowici, odpowiedzialni. Ani krzty romantyzmu...
No to dodaj jeszcze, że rodzina twojej teściowej pochodziła z Holandii, któryś z jej dziadków
przybył do Polski w  latach siedemdziesiątych osiemnastego wieku  -wtrąciła się ciocia
Nusia.
I twoja teściowa, Marysiu, była IV pokoleniem owego Holendra. Wiem to, bo kiedyś mi to
mówił Wituś, gdy był u nas w Katowicach.
Gdy był ostatnim razem u swojej siostry, to przejrzeli razem wszystkie dokumenty, potem
jeszcze byli w parafii i pospisywali wszystkie dane z ksiąg parafialnych, od 1770 roku
do roku 1945.
No a Wituś to piąte pokolenie tego Holendra.Tylko dwóch mężczyzn z rodziny Witusia
żeniło się z Holenderkami . Ta pierwsza miała na imię Franciszka, a twoja teściowa to
była Jadwiga.
No proszę - a mnie nic o tym nie powiedział - babcia była nieco urażona.
Nie powiedział, bo się zawsze naśmiewałaś, że  w jego rodzinnym domu wisiał herb.
Zawsze mu tym dokuczałaś i zapewne dlatego nic  ci nie powiedział.
I więcej ci powiem - Wituś wyszukał również w naszej rodzinie "herbowych" - była nią
nasza babcia Katarzyna, matka naszej mamy, która umarła w 1903 roku. Była wtedy już
od dawna wdową i mieszkała pod Lwowem. I mam wrażenie, że te zdjęcia herbów mają
z nami coś wspólnego, zapewne Wituś szukał  "korzeni" naszego ojca.
Ciocia Nusia z nieco triumfująca miną wyrzuciła z siebie te rodzinne sensacje.
A pamiętasz taką kuzynkę Witusia, Pelę? Ona całkiem niedawno wydała się za mąż za
Francuza. Za kustosza muzeum w Fonteainblau, nawet nas o tym poinformowała- tym
razem babcia Marysia postarała się zaskoczyć Nusię rodzinną sensacją.
A  pamiętasz siostry W., Lucię i Józię, kuzynki Witka, z którymi tak często widywałyśmy
się   jeszcze nim wyjechałam ze Lwowa? -ciągnęła dalej babcia Marysia. Całą okupację
bywała u mnie codziennie, bo jej mąż wraz z armią udał się do Anglii i walczył w RAF-ie
a zostawił ją tu praktycznie bez środków do życia, za to z dwójką chłopaków, wiecznie
głodnych. Pomagaliśmy im z Witkiem w miarę naszych możliwości. Gdy ich wyrzucono
z Warszawy chłopcy przedostali się przez zieloną granicę do Anglii, a niedawno Józia 
dostała paszport i do nich dołączyła.
Babcia Marysia  zanurkowała w szafce nocnej i wyciągnęła plik listów- wszystkie były od
Józi, która wciąż nie mogła się przyzwyczaić do życia w Anglii, choć to "niedawno" to było
już ponad 10 lat.
No ale skąd się dziadek Witek wziął we Lwowie ?- zamarudziła Weronika.
Obie siostry , chyba już bardzo zmęczone wspomnieniami obiecały, że resztę dowie się
następnego dnia, bo teraz to już jest dobrze po północy i trzeba iść spać.
                                                                   c.d.n.