poniedziałek, 11 września 2023

Córeczka tatusia - 7

 Gdy jechali do Pałacu  Ślubów Marta  powiedziała - jestem  zdania, żeby ślub  wziąć  już po naszych sesjach egzaminacyjnych, bo nawet taki ślub bez wesela to jest jednak nieco  zamieszania, więc może uda  się nam znaleźć jakiś termin w lipcu lub  w sierpniu. Masz rację - postaram się wszystko pozdawać w jeszcze  przed  sesją, w zerowym terminie- stwierdził Wojtek. Zresztą  zawsze tak robię. A ty kiedy masz ostatnie  zaliczenie? Za tydzień, bo trochę przesunęli i  muszę  się wziąć  ostro do roboty. No to tylko ci zajmę  z godzinę do półtorej, żebyśmy obejrzeli ten domek na Ursynowie, może nawet dziś lub jutro. Ja też muszę się trochę przyłożyć do tego by zdać jeszcze przed sesją. I mam spotkanie  z promotorem.

Ślub udało się załatwić na 29 lipca - poniedziałek, godzina  14,00. Świetne  rozpoczęcie  nowego tygodnia - stwierdziła urzędniczka. I potem uśmiechając  się powiedziała -  to w dniu pani imienin. 

No w pewnym sensie tak,  ale ja to świętuję  głównie urodziny bo uważam że to jest dla mnie ważniejsze niż dzień imienin jakiejś świętej, której imię mi dano - odpowiedziała Marta. A jak widać na metryce to urodziłam  się wiosną.  A poza  tym to doczytałam  się  w kalendarzu, że 27 lipca  też jest dniem  imienin  Marty. Biorąc pod uwagę ilość imion to kiedyś  chyba sami święci chodzili po tym łez padole - powiedziała ze śmiechem Marta. 

Czy spodziewają się państwo jakiejś większej ilości osób na uroczystości?  No bo jeśli będzie  dużo gości to muszę tu więcej  czasu zarezerwować. Na pewno nie będzie  więcej niż 30 osób - zapewnił  ją Wojtek- poza tym chcielibyśmy  wypić z  widzami po kieliszku szampana - poinformował Wojtek panią urzędniczkę. Moja narzeczona nie przepada za dużymi imprezami, ja  zresztą też nie, więc nie będzie jakiegoś super  spędu z tej okazji. Poza tym lipiec to miesiąc urlopowy, więc wiele osób będzie już na  wakacjach. A dane  drugiego świadka to uzupełnię jutro - bo zupełnie  nie pamiętam jego danych. A o której pan będzie? - to umówię od razu kolegę, który będzie  podczaszym. 

Najbardziej by mi pasowało tak około 10 rano. A czy ewentualnie mogę wtedy  zmienić świadka, bo prawdę mówiąc to jeszcze mu nie mówiłem, że będzie świadkiem. A to pana brat pewnie, bo to samo nazwisko - pani wyraźnie  należała  do bystrych urzędniczek. Nie, to mój ojciec. No jasne, żaden problem, tylko żeby  miał dowód osobisty przy  sobie na państwa  ślubie. Dowodu polskiego to pewnie ojciec   nie ma,  ale ma ważny polski paszport, a dowód to ma austriacki - dopowiedział Wojtek.

Zastanawiam się nad  tym w co mam  się ubrać - tak tam elegancko, że dżinsy raczej odpadają, poza tym skoro będą jacyś twoi potencjalni klienci to muszę jakoś  wyglądać- stwierdziła Marta gdy  wyszli z USC. Podjedźmy do ciebie to przymierzysz swój garnitur - bo może trzeba go odświeżyć w pralni i  może coś wymiarowo jeszcze poprawić, bo może schudłeś lub utyłeś od  chwili gdy go nabyłeś.  Albo kupić nowy. A ja dziś przepatrzę co mam w  szafie oprócz kilku par dżinsów, kilku spodniumów i stosu różnych bluzek i sweterków. Chyba  wybiorę  się w sobotę na  polatanie po sklepach. No to i ja się  z tobą wybiorę, jeśli oczywiście pozwolisz.

Przemyślałeś tę  decyzję?- spytała. Bo mam zamiar  wpierw przelecieć przez pawilony prywatne na Królewskiej, jak tam nic  mi w oko nie  wpadnie to przejdę się na Chmielną i może w Al. Jerozolimskie vis a vis dworca, bo tam też kiedyś były niezłe kiecki. Nie  chcę kupić czegoś  co założę tylko na te pół godziny.  I chyba  sobie zafunduję jakieś  nowe  szpileczki.  I będę musiała umówić  się z fryzjerką. I musimy pomyśleć gdzie sobie  zamówimy jakieś małe przyjątko, czyli obiad poślubny. Mam na oku  dwa miejsca - restauracja w Bristolu  albo w Europejskim. Oczywiście zamówimy sobie po prostu  stolik  na  pięć osób i  każdy  sobie  weźmie do jedzenia  to na  co będzie  miał ochotę.   Najchętniej kupiłabym  sobie jakiś taki  ciuch, w którym mogłabym potem pójść  do teatru czy na jakieś lepsze wyjście. No i byłoby miło gdyby  pogoda nam  dopisała i nie padał deszcz. I żeby  było ciepło ale  nie upalnie. I muszę  sobie kupić małą torebkę - kopertówkę. Muszę przecież gdzieś trzymać chusteczkę  do nosa,  dowód osobisty, prawo jazdy.  Taka mała  torebka to niezła  rzecz, bo czasem nie wiadomo  co z rękami zrobić, więc się je  zajmuje torebką.

Przymierzymy dziś w domu obrączki - bo moja już nieżyjąca babcia, mama tatki, dała obrączki dla mnie  jako powitanie na tym świecie. Obie są ażurowe, mają po 3mm szerokości. Ładne i oryginalne. Ale nie wiem czy ta męska będzie dobra dla ciebie. Damska jest dla mnie  dobra. I dlatego trzeba byś swoją jak najprędzej  przymierzył bo może trzeba  będzie szukać "ratunku" u jubilera. Poza tym są w domu jakieś "kawałeczki" złota  bo moja matka rzekomo zgubiła obrączkę jeszcze przed rozwodem i potem gdy  się wyprowadziła tata ją znalazł w szafce łazienkowej robiąc porządki, bo matka zostawiła masę resztek swoich "upiększaczy" - była w słoiku z resztką jakiegoś kremu. A słoik był z matowego szkła i bardzo mi się podobał i poprosiłam tatę, by mi dał ten słoiczek. Tata otworzył, by sprawdzić co tam jest i tam była jej obrączka.

Chyba  powinieneś dziś poinformować   rodziców kiedy jest ślub jak i o  tym, że to nie będzie żadna super gala tylko zupełnie prosta formalność. No i powiesz  mamie, że ja mam wszystko do ślubu co mi jest niezbędne już kupione. Pewnie będzie niepocieszona, że nie będzie  miała okazji polatać ze mną po sklepach. I chyba będzie trzeba kupić materac do tego łóżka po cioci i z jednego pokoju zrobić typową sypialnię. Przecież ich nie  wyrzucimy do hotelu,  skoro twoje  mieszkanie będzie stało puste. Tylko trzeba to łóżko ciocine wymierzyć. Zrobimy to gdy już przymierzysz  garnitur.

Przymierzanie garnituru, który był z wełny setki a do tego ciemny uświadomiło Wojtkowi, że trzeba się rozejrzeć za jakimś garniturem - najlepiej letnim, jaśniejszym.  No to w sobotę rozejrzymy  się też za jakimś garniturem dla ciebie- podsumowała  sprawę Marta. Z tym, że w tym wyglądasz  dobrze i nic mu nie dolega i niezależnie od tego w jakim kolorze kupię sukienkę to każda będzie pasowała.  Ale na pewno nie  sprawię  sobie jakiejś białej sukienki. Poczytałam  sobie w necie o ślubnych strojach dla obu  płci i z lekka się omal  nie zadusiłam  ze śmiechu. No bo oczywiście  wszystkie kreacje głównie dotyczą ślubu kościelnego, do którego "prawdziwy mężczyzna" powinien iść w czarnym  garniturze i oczywiście  w białej koszuli i w  związku  z tym ważny jest krój garnituru a tak  dokładnie  to krój marynarki. Strasznie  dużo tam napisali, ale po przeczytaniu tego  wszystkiego to tylko głupsza jestem  w temacie. I wg nich typ garnituru -tego obowiązkowo czarnego- ma się komponować z sukienką panny młodej, jako że stare panny ślubu nie biorą, więc  wpierw  powinno  się wybrać suknię dla niej a potem dobierać  garnitur. W związku  z tym  my wpierw  się rozejrzymy za garniturem dla  ciebie, albo pójdziesz  w tym, a potem coś na  siebie  kupię. Bo skoro  ktoś  bierze ślub kościelny to wiadomo, że suknia będzie biała,  mniej lub bardziej strojna, więc nie pojęłam  co w garniturze ma być do tej białej sukni dobrane.   Jest lato, ten ślub  cywilny to nie rozdanie Oskarów, więc możesz być w letnim garniturze, bo ci  się po prostu potem przyda. A ja najchętniej kupiłabym coś w "błękicie królewskim"  a może  coś wesołego-wzorzystego. A może coś zielonego?

Podprowadziła Wojtka do okna, odsunęła  firanki,  przyjrzała  się garniturowi  i powiedziała- ten garnitur to bardzo, bardzo ciemna zieleń  i z daleka to marnie  widać  tę zieleń, wygląda niemal jak czarny. No to ja  zapoluję na coś ciemno chabrowego lub ciemno-zielonego. I wpadniemy też do sklepu z kieckami ślubnymi, bo tam bywają też sukienki na wesele i może tam coś  być. Koleżanka kupiła tam dla  siebie sukienkę w pięknym kolorze czerwonego wina. I wcale się nie wybierała na ślub czy wesele- to była fajna tak  zwana koktajlowa sukienka i była  w niej na  zabawie  sylwestrowej.

Wojtek przyglądał się Marcie z zaciekawieniem , w końcu  powiedział - czuję się tak, jakbym  był w obcym kraju i nie znał jego języka i trochę mnie  wyobraźnia  zawodzi. Rozpoznaję tylko podstawowe kolory a i to najlepiej gdy są na kablach. A ty mi  się podobasz cały czas i to niezależnie w jakim ubraniu, choć najbardziej lubię cię oglądać w bikini - mam nawet takie  twoje  zdjęcie - w zielonym bikini w jakieś białe cętki. Marta zaczęła  się  śmiać - to nie były cętki tylko kwiatki. Strasznie   szybko wypłowiał ten kostium na  słońcu. Ale lubiłam go. Wiesz co? wracajmy lepiej do domu, podobno mamy  się uczyć a poza tym to ja  muszę jeszcze 4 dni odczekać, żeby minęło mi równe dwa tygodnie.  A o co chodzi bo nie wiem?  Co ci dolega? - Wojtek  wyraźnie  się zaniepokoił. 

Nic- nic mi nie  dolega,  zaczęłam brać tabletki i muszę od pierwszej zaczekać równe dwa tygodnie. To miała być niespodzianka  dla ciebie. No i jest a ja już z pół apteki wykupiłem w ramach zabezpieczeń! Pani farmaceutka   z trudem hamowała  śmiech.  Czemu mi nic nie powiedziałaś? No bo chciałam, żebyś miał niespodziankę. No i mam - nie śmiałem  cię nawet prosić byś brała tabletki. Jesteś naprawdę nadzwyczajną dziewczyną. Jestem po prostu nadzwyczajnie i  ciągle w tobie  zakochana - zupełnie mi to  zaczadzenie  z podstawówki nie minęło. Wojtek przytulił ją - to bardzo, bardzo dobrze, bo mnie też nie minęło tylko się jeszcze pogłębiło.  I wcale mi nie przeszkadza, że takie historie  rzadko  się zdarzają. Tak twój tata twierdzi. Wiesz , chyba dziś zamówię on line materac do tego drugiego łóżka. Niech przywiozą mi do domu - można u nich umówić  się na określony dzień- najwyżej jeden  dzień przesiedzę w domu. A to łóżko bez materaca to nawet nie jest ciężkie, tylko muszę pomyśleć jak tam  wszystko ustawić. Jak facet przyleci z tym materacem to z nim to łóżko przeniosę, bo nie chce mi się go rozkręcać na części. A bokiem przejdzie spokojnie.

No to chodź - popatrzymy, poprzesuwamy tam meble i to łóżko na boku postawimy i przesuniemy. Postawimy je na tym paskudnym kocu po cioci i da  się lekko przesunąć. I potem ten koc wyleci na śmietnik gdy będziemy wychodzić. Ten koc to chyba  był starszy od  cioci, tylko już jest cholernie wysłużony- stwierdziła Marta. I kolor ma  mocno nieciekawy. Bo to historyczny koc- z wełny wielbłądziej utkany- ponoć z takich koców były  beduińskie namioty-wyjaśnił Wojtek. Ciocia go podobno z Egiptu przywiozła.  Marta zaczęła  się  śmiać- a jak się  już koc wysłużył jako część namiotu to go wciskali turystom na pamiątkę - śmiała  się Marta. Bardzo możliwe - ale aż się dziwię, że go nie chciała  wziąć ze sobą do zakładu. Pewnie dlatego go zostawili bo ma dwie dziurki i psułby obraz reszty rzeczy. Nim go wyrzucimy to się jednak  zapytam taty czy może  go chce - bo może on też ma jakieś wspominki w  związku z tym kocem, skoro go nie wyrzucili.  Bo nawet zrobili "kupkę rzeczy do wyrzucenia", ale pewnie koc  był złożony i  tych  dziur nie  zauważyli. 

I pomyślałem, że na czas ich pobytu w Warszawie to my tu sobie pomieszkamy, a jak wyjadą to wrócimy do taty. I to do wspólnego pokoju, a nie do dwóch różnych. Tylko kiepsko bo będę musiał pisać  pracę, ale chyba gdzieś na dwa tygodnie  uda  się nam wyskoczyć w sierpniu. Mama to pewnie będzie nas męczyła żebyśmy u  nich trochę pobyli - przecież musi się pochwalić, że została  teściową. Poza tym to ona  cię uwielbia - jeszcze nigdy nie powiedziała o tobie "Marta" - zawsze jesteś Martusia. Nie mówiłem  ci, ale mnie tresowała bym zawsze mówił ci same  miłe rzeczy. Tak jakbyś mi była obojętną dziewczyną.

Bo twoja mama jest z natury  serdeczną osobą - wytłumaczyła Wojtkowi Marta.  Do ciebie  zawsze mówi "Tusiek" albo "Wojtuniu"- przecież to miłe. Zapewniam cię, że to dużo milsze niż słuchanie od  własnej matki, że jej w życiu przeszkadzasz  bo jest przez ciebie uwiązana. Ty jesteś dzieckiem miłości swoich rodziców  a ja  dzieckiem z  nie pożądanego przypadku. Taka różnica. Od taty nigdy  nie usłyszałam "daj mi spokój" - tata trochę był przerażony  swoim niespodziewanym ojcostwem  ale był po uszy  w niej  zakochany gdy ją poznał.  A tak z opowieści taty to sądzę, że ona po prostu bardzo  chciała wyjść ze  swojego rodzinnego domu i to  był wg niej najlepszy  sposób. A tatko, zakochany naiwniak, wierzył, że ona się "na tym zna", wie kiedy absolutnie  nie powinno się kochać nawet z prezerwatywą bo jakością nie grzeszyły i zawsze mówiła tacie, że nie lubi tego "osprzętu". Ja myślę, że ona  wcale  nie kochała taty. Mnie  zresztą też nie kochała. Zawsze mi mówiła, że jestem brzydkim  dzieckiem bo jestem podobna do taty. A przecież tata wcale nie jest brzydkim człowiekiem. Tata mówi, że pewnie dlatego go zdradziła bo on często  wyjeżdżał w delegacje i ona  się  czuła  samotna. Mój tata to każdego niemal stara  się rozgrzeszyć.  A co mają w takim  razie powiedzieć żony marynarzy?  Na pewno czują  się samotne,  ale to nie powód by leźć z kimś do łóżka.  A jeśli zdarzyło  się tak, że jej miłość do taty uleciała  w niebyt to mogła przecież mu o tym  powiedzieć i poprosić go o to, by się  rozeszli.  

Ale wtedy to pewnie sąd przyznał by ciebie jej- bo zawsze dziecko  nieletnie  sąd przyznaje matce, zwłaszcza dziewczynki- zauważył Wojtek. Gdybyś ty na tej rozprawie nie powiedziała otwartym tekstem, że nie chcesz  być u matki i nie opowiedziała o tym, że matka ci mówi, że jesteś dla niej kłopotem i ciężarem to by cię z nią zostawili a tata by płacił alimenty. A twoja mama nigdy po tym rozwodzie nie była u ciebie?  Nie, nigdy. To  chyba  jednak jakiś  dowód na to, że wcale  mnie  nie kochała. No tak gdy się kogoś kocha to się go nie zdradza, a ona zdradziła i twego tatę i ciebie.

Wojtuś, a ty tu, przez ten czas studiów nie byłeś z żadną dziewczyną?  Nie - nie byłem. Przyjaźniłem się z tobą, wiesz sama jak bardzo mało  miałem wolnego czasu. To naprawdę trudny wydział. A jak miałem troszkę wolnego czasu to spędzałem go  tobą.  Gdy ja tu  wróciłem ty jeszcze kończyłaś liceum. A potem zacząłem już trochę projektować i miałem  z tego niezłe pieniądze, ale to też  zabierało czas. Pamiętam jak bardzo byłaś  zdziwiona, że nie zostałem w Austrii. A wiesz, że ja cię przez jakiś czas  szpiegowałem? Nie wierzyłem, że nie chodzisz z jakimś chłopakiem. No a potem odetchnąłem bo wylądowałaś po szkole wśród  samych dziewczyn. Na uczelni miałaś tylko koleżanki, a po uczelni to starałem  się być jak najczęściej z tobą. 

Fajnie - ja cały czas podejrzewałam, że masz jakąś dziewczynę bo mnie nie przytulałeś, nawet nie trzymałeś  za rękę w kinie i bardzo często chodziliśmy  razem z moim tatą. A tak strasznie chciałam by wróciły te wszystkie nasze "niegrzeczności". Też tego chciałem, ale takie  "niegrzeczności" jak je nazwałaś zupełnie inne skutki mają gdy się jest nastolatkiem a zupełnie inne gdy się jest już te kilka lat starszym. Myślałem, że się wykończę. Przy okazji zauważyłem, że pragnienie mam mocno ukierunkowane na ciebie a nie na jakąś inną  kobietę jako taką. Nie umiałem, nie miałem chęci na inną dziewczynę. Nie wiem jak to zrobiłaś, ale jestem w całości twój. Jak byłaś na pierwszym  roku to wiedziałem, że raczej małżeństwo ci nie posłuży - byłaś nieco przerażona tym ogromem wiedzy tak różnej od tego co się wyniosło z liceum, więc  czekałem. Między innymi gdy tylko zacząłem kumać na studiach to zacząłem pracować - nie  szło mi o forsę ale o zabicie  czasu. Myślenie męczy nie  tylko umysł. No ale forsa  się przydała- wpłaciłem na mieszkanie.

No to wychodzi na to, że mieszkań będzie u nas dostatek - zaśmiała  się Marta - podobno niedługo będzie też moje mieszkanie do odebrania. I myślę, że będziemy je wynajmować, tam będą tylko trzy pokoje, tu mamy cztery.  Wojtuniu - a ty naprawdę zgadzasz  się żebyśmy mieszkali razem z moim tatą? No pewnie, on jest dla mnie bardziej tatą niż mój rodzony ojciec.

                                                                       c.d.n.