sobota, 15 sierpnia 2009

UFO tu, UFO tam....

Zniecierpliwionych moim pisaniem o rzeczach dziwnych i nie do końca
udokumentowanych, pragnę pocieszyć, że to na razie jest ostatni post
z tej serii.

W 1908 roku, nad tajgą syberyjską eksplodował statek kosmiczny.
Nie żaden meteoryt, ale właśnie statek kosmiczny. Gdyby katastrofa
nastąpiła nad Europą, pochłonęłaby miliony ofiar a kraj wielkości Belgii
zniknąłby z powierzchni Ziemi.
W ułamku sekundy miliony drzew zamieniły się w popiół, zginęło tysiące
zwierząt i z pewnością pewna ilość koczowników, chłopów, pasterzy.
Naoczni świadkowie twierdzili, że obiekt miał kształt cylindryczny i był
jaśniejszy od świecącego wtedy słońca.
Badania przerowadzone przez naukowców udowodniły, że była to eks-
plozja statku kosmicznego o napędzie atomowym. Ośrodki meteo na
całym świecie odnotowały wstrząsy sejsmiczne, fala uderzeniowa
okrążyła Ziemię, stacja pomiarowa w Irkucku odnotowała zakłócenie
pola magnetycznego Ziemi, a w Moskwie i Londynie można było w
środku nocy robić zdjęcia lub czytać gazetę na ulicy.
Są również relacje świadków, którzy widzieli z dużej odległości chmurę
w kształcie grzyba, z której promieniował żar.
Zdjęcia z miejsca katastrofy tunguskiej do złudzenia przypominają foto-
grafie Hiroszimy i Nagasaki po zrzuceniu na nie bomb atomowych.

W 1967 roku uczeni z Instytutu Jądrowego w Dubnej potwierdzili tezę,
że katastrofa tunguska spowodowana została awarią statku kosmicz-
nego, ktorego materiałem napędowym mogła być antymateria.

W 1974 roku astronauta Edgar D.Mitchell, który był szóstym człowie-
kiem na Księżycu, powiedział w czasie konferencji prasowej: "Wszyscy
wiemy, że UFO naprawdę istnieje. Pytanie tylko, skąd przybywa".

Nadal nie wiemy skąd i po co przybywa UFO na naszą planetę. Między
listopadem 1976 a wiosną 1977 roku mieszkańcy Sterling i jego okolic,
(stan Colorado) tak często widywali UFO, że dla wielu z nich przestało
być interesujące.
Na niebie ciągle pojawiał się obiekt wielkości boiska piłkarskiego. Wylaty-
wała z niego niezliczona ilość mniejszych jednostek, które zbliżały się do
Ziemi i ponownie wracały do macierzystego statku. Świadkami tego
były tysiące ludzi oraz wskazania radaru.
Ale dla okolicznych farmerów zaczęła się prawdziwa gehenna. W ciągu
kilku tygodni znaleziono 72 sztuki zmasakrowanego bydła. Prawie
wszystkie ciała były pozbawione krwi i organów wewnętrznych i wid-
niały na nich okropne, zadane z chirurgiczną precyzją rany, ale nigdy
nie znaleziono śladów krwi. Nacięcia były cienkie i proste i wykonane
w wysokiej temperaturze, być może przekraczającej 1200 stopni.
Podobne okaleczenia zwierząt miały miejsca w 1989 roku w stanie
Idaho wokolicach Nouman, w Maple Valley w stanie Waszyngton,
w Red Cloud w stanie Nebraska.
W pazdzierniku 1992 roku plaga zabitych w dziwny i okrutny sposób
zwierząt nawiedziła stan Alabama. Wszędzie zwierzęta były w straszny
sposób okaleczane ( nie tylko bydło, konie i drobne zwierzęta również).
Podobne przypadki mnożyły się również w następnych latach.
Weterynarze stawiali jasne diagnozy - nie były to ślady po drapieżni-
kach, to były ślady po przeprowadzonych celowo operacjach.
Czy inne zwierzę, lub człowiek potrafiłoby usunąć krowie serce nie
uszkadzając przy tym osierdzia? I dlaczego wszystkie zwierzęta były
całkowicie pozbawione krwi?
We wszystkich tych miejscach, gdzie znajdowano okaleczone zwierzęta,
pozbawione różnych organów wewnętrznych widywano UFO, a nie-
kiedy i ich pasażerów. Byli niewysokiego wzrostu, z nieproporcjonalnie
dużymi głowami, skośnoocy, o bardzo czarnych oczach.

Doktor Henry Moneith, fizyk, po przejściu na emeryturę poświęcił się
badaniom zjawiska okaleczania zwierząt. Jezdził po stanach, gdzie
odnotowano te wydarzenia,, tropiąc ślady niesamowitych oprawców.
Rozmawiał i z Indianami.
Indianie Czirokezi znają owych przybyszów już od setek lat i nazy-
wają ich "gwiezdnymi ludzmi". Wg nich gwiezdni ludzie pracują nad
realizacją długotrwałego, naukowego projektu. Starannie wybierają
określone zwierzęta. Nie zabijają ich na chybił trafił. Przeznaczone do
doświadczeń egzemplarze są oznaczane i długo obserwowane.
Na koniec rozmowy z Moneithem Indianie apelowali, by "mieć zaufanie
do gwiezdnych ludzi".

Jeden z pracowników naukowych zadał sobie trud sprawdzenia, czy
okaleczne zwierzęta były oznaczone. Owszem były, ale znaki były
widoczne dopiero w świetle ultrafioletowym. Użyta do znakowania
substancja stała się zagadka dla naukowców- była mieszanką substancji
metalicznych i organicznych, która po około miesiącu traciła zdolność
świecenia.

Niestety nie tylko zwierzęta były obiektem badań obcych przybyszów.
Środkowoeuropejska sekcja Mutual UFO-Network, skupia naukowców
wielu dziedzin, którzy postanowili podejść do zjawiska UFO z należytą
powagą.
Uprowadzeni najczęściej potem tylko pamiętają, że widzieli dziwne
światło , a potem okazuje się, że w niewyjaśniony sposób stra-
cili, "zgubili" czas. Często towarzyszy temu uczucie braku orientacji
i zamęt w głowie. Na skórze są czasem widoczne czerwone ślady ,cienkie
cięcia, ukłucia igłą. Uprowadzeni miewają pózniej koszmarne sny o
świetlnych zjawiskach, latających obiektach, dziwnych istotach.
Ale dopiero w stanach hipnozy mogą zrekonstruować wydarzenia,
opisać wygląd swych prześladowców (niewysokie 1-1,5 m stworzenia,
o szarej skórze, czarnych oczach i czteropalczastych dłoniach) oraz
opowiedzieć jakim zabiegom byli poddawani.
Najczęściej mężczyznom pobierano nasienie, kobietom przeprowa-
dzano badania ginekologiczne i robiono punkcje jajników, wielu oso-
bom pobierano próbki tkanek mięśniowych z różnych części ciała.

Nie wiadomo czy wszyscy porwani wracali potem do domów- może
byli traktowani tak, jak owe zwierzęta.
Niektórzy byli uprowadzani kilkakrotnie w ciągu swego życia.

Nasuwa się pytanie - po co istoty pozaziemskie gromadzą nasz i zwie-
rzęcy materiał genetyczny?
Czy chcą tworzyć nasze klony czy też może hybrydy, krzyżówki
ludzkiego i pozaziemskiego życia?

Jest to dla nas wizja z pewnością szokująca i przerażająca, ale zgodna
z tym, co głoszą święte księgi, dziedzictwo wielu ziemskich kultur,
zgodnie twierdzących, że człowiek jest sztucznym produktem
pozaziemskich eksperymentatorów.

Bogowie-astronauci powrócili i zupełnie nie wiadomo czy to dla
nas, mieszkańców Ziemi, jest powód do radości.

Zainteresowanym tematem polecam książkę
Waltera-Jorga Langbeina: "SYNDROM SFINKSA"