czwartek, 16 grudnia 2021

Spóźnione uczucia - 15

Helena i Mietek , tak jak planowali, mieszkali teraz w dwóch  miejscach. W piątki przed południem Helena robiła zakupy i jechała  "na wieś". Z reguły  całe piątkowe przedpołudnie spędzała na szykowaniu jedzenia na cały tydzień. Dokupili jeszcze jedną mikrofalówkę, która  miała swe miejsce w warszawskiej kuchni. W warszawskim parterowym  mieszkaniu  zainstalowali sobie antywłamaniowe żaluzje, bo zaczęła się plaga  kradzieży - okradane były głównie partery i pierwsze piętra. Była to spora inwestycja, ale Mietek stwierdził, że to przecież nic w porównaniu ze spokojnym powrotem do domu. Poza tym po to zarabiał pieniądze na dalekiej północy by teraz  je mądrze wydawać.
Wynalazł  fachowca, z którym długo omawiał sposób wykonania i skuteczność tego rodzaju zabezpieczenia. Okradane były również piwnice, najczęściej złodzieje dostawali się przez piwniczne okienka, rzadziej przez drzwi wykonane z kilku desek i zamykane na skobelek z kłódką. 
Mietek w piwnicznym okienku zainstalował kratę, a na pretensje administracji, że krata  szpeci wygląd okienka sprawę kradzieży "rozdmuchał" i w końcu wszyscy lokatorzy zażyczyli sobie od Zarządu  Spółdzielni, by im założono kraty w tych niedużych okienkach. Poza tym zainstalował w piwnicy drzwi  "z prawdziwego zdarzenia", z dobrze umocowanymi porządnymi zawiasami, od wewnątrz  zabezpieczone  blachą, zamykane zasuwą. Helena się śmiała teraz z tego, że kiedyś  bała się sama mieszkać w  "domku pod lasem", ale tam nigdy nie było przypadku okradzenia domu lub piwnicy.
Pierre "złapał kontakt" z projektantem wnętrz , który przeprojektował nieco ich  mieszkanie. Z tego ich dziwnego "salonu" projektant zrobił sypialnię dla bliźniaczek i sypialnię dla Krystyny i Pierre'a. Pokoje były połączone wewnętrznymi  drzwiami, a gipsowa ściana pomiędzy nimi obudowana była płaskimi szafami i warstwą korka, co eliminowało hałas. Oprócz tego każdy z pokoi miał drzwi na przedpokój. 
Starsze dziewczynki miały oddzielny pokój, na tyle duży, że mógł im starczyć na długie lata. Było tam miejsce na dwa biurka, a z czasem miejsce dwóch komód mogły zająć dobrze  zaprojektowane szafy.
 Ale "starsze" wcale nie chciały powrotu do Warszawy. Obydwie  chodziły do przedszkola, poza tym dziadek, który już był na emeryturze poświęcał im wiele  czasu i miały go dla siebie  znacznie więcej niż w Warszawie  swego ojca. No i tu  były najważniejsze, a wiadomo było, że w Warszawie  sporą konkurencją dla nich będą bliźniaczki, bo przecież im trzeba  automatycznie poświęcać  więcej czasu i uwagi. 
Krystyna  stała się w pewnym sensie "kobietą w  szlafroku" a wózek dla  bliźniaków znał głównie balkon. Spacery do bardzo bliskich Łazienek były tylko w soboty i niedziele i coraz częściej  Pierre chodził na nie sam, bo Krystyna chciała odpocząć od dzieci. Życie  erotyczne Pierre'a  zamarło całkiem, o czym wielce zmartwiony i nieco skrępowany powiedział Mietkowi. 
Mietkowi było żal przyjaciela,  ale jedyne co mógł doradzić to szybkie  znalezienie niani do dzieci, 
żeby Krystyna "złapała oddech", to jest możliwość, że wszystko się poprawi. 
Oczywiście  wszystkie kłopoty Pierre'a jeszcze tego samego dnia  dotarły do ucha Heleny. Helena wysłuchała, pokiwała ze zrozumieniem głową i powiedziała, że właściwie byłoby zapewne najlepiej, gdyby Pierre, z dziećmi i Krystyną  mieszkali w jakimś jednym sporym domu razem z rodzicami Krysi. 
W Warszawie to obecnie utopia,  ale może  gdzieś blisko Warszawy. Większość tych miejscowości podwarszawskich jest dobrze skomunikowana  ze stolicą, co jest ważne z uwagi na pracę Pierre'a. 
I we wszystkich  są żłobki, przedszkola i szkoły podstawowe. Tyle tylko, że to musi być decyzja wspólna, w której jednak główny głos będzie należał do Krystyny.  
No i rodzice Krystyny też musieliby się wypowiedzieć, czy taki plan "ma ręce i nogi", czy będą chcieli opuścić Poznań i przenieść się tutaj. 
W godzinę  później Mietek zasiadł do komputera by przejrzeć ogłoszenia o sprzedaży domów blisko Warszawy. Ku jego zdumieniu było naprawdę sporo ogłoszeń. Domy były sprzedawane przez różne agencje lub bez pośredników, były domy do remontu, były także "do wykończenia", czyli ktoś się porwał na budowę  domu, ale mu nie starczyło pieniędzy, lub zwyczajnie się z jakiegoś powodu rozmyślił. Pokazał Helenie ile jest ogłoszeń.  
No tak, ogłoszeń sporo, co oznacza sporo wysiłku by znaleźć coś z sensem- stwierdziła. Ale i tak to wpierw musi być decyzja rodziców Krystyny czy zechcą się na stare lata przeprowadzić w okolice Warszawy.  I dom  musi być wtedy spory, już sama rodzina Pierre'a to sześć osób, dwoje rodziców- to osiem osób. I pytanie,  czy są gotowi na to, by w pewnym sensie  zaczynać życie na nowo. Bo tam na pewno mają swój krąg znajomych, przyjaciół no i są przyzwyczajeni do Poznania.  I wiesz  kochany - bardzo się cieszę, że na  naszej kolonii pod  lasem już nie ma terenów do sprzedania. Lubię  Krystynę i Pierre'a ale nie chciałabym mieć sąsiadów  z czwórką dzieci.  Ja naprawdę nie tęsknię za dziećmi, małymi zwłaszcza. Nie roztkliwiają mnie, a ich płacz mnie  denerwuje, ich wrzaski, gdy są już starsze - również. Nie po to nie mam  własnych dzieci by mi cudze biegały pod oknami. I uważam, że jeśli jej
rodzice zaakceptują pomysł wspólnego zamieszkania to wtedy oni powinni tu przyjechać i wspólnie  z "młodymi" wybierać  przyszłe miejsce  wspólnego zamieszkania. 
Ja się wypisuję z funkcji doradcy w  tej materii. I tobie też tę funkcję odradzam. Równie dobrze 
Pierre i Krystyna mogą  zamieszkać w Poznaniu lub na jego obrzeżach. Nie wiem tylko czy jest jakiś wakat w Konsulacie Kanady w Poznaniu.  Myślę, że ich mieszkanie w  apartamentowcu szybko znajdzie nowego chętnego, jak widzisz lokalizacja dobra, Łazienki Królewskie pod bokiem, z  okien fajny widok na kawałek  miasta, dobra komunikacja w  każdym kierunku. To, że ja bym  nie chciała mieszkać w tym budynku nie ma tu nic do rzeczy. Jeśli Pierre jest dobrze tu ustawiony to chyba bez trudu uda mu się przenieść do Poznania. Jedyny problem, że stracisz  jednego kumpla, ale jak widzę to on  na kumplowanie się to już nie będzie miał nigdy czasu.  Pogadajcie  sobie o tym wszystkim.
Mietek wpadł w zadumę. Naprawdę lubił Pierre'a i nie chciał tracić dobrego kolegi.Poza tym wiedział, 
że jeśli Pierre odejdzie, to przejmie jego obowiązki i będzie miał cały etat, a nie połówkę jak dotąd
i skończy się wczesne wychodzenie z pracy. Zamyślił się nad kwestią powrotu do konstrukcji, w końcu całe życie był konstruktorem. Mógłby nawet wrócić "na stare  śmieci" albo rozejrzeć się za czymś nowym. A może skorzystać z propozycji, którą ze dwa tygodnie  wcześniej dał mu jeden z kolegów, który niedawno objął funkcję dyrektora naczelnego jednej z  central handlu  zagranicznego? Mietek obiecał, że w ciągu miesiąca  da odpowiedź.
Helena patrzyła na  niego i w końcu zapytała- a nad czym ty tak intensywnie dumasz? 
Nad tym wszystkim ogólnie rzecz ujmując a szczegółowo, to nad tym, że jeśli Pierre odejdzie, jego robota  spadnie na mnie, czyli będę siedział po 8 godzin w pracy. A już zacząłem się przymierzać do połówki etatu.  
No ale teraz  też pracujesz  8 godzin,  z tą dwu godzinną przerwą obiadową siedzisz tam 10 godzin-  zauważyła Helena. Ja rozumiem, że jeśli na dany dzień nie masz umówionego żadnego człowieka, to możesz iść do domu wcześniej.
Myślę też nad tym, czy aby nie wrócić do konstrukcji i myślę nad tym, że dostałem propozycję od "Białego", żeby przyjść do niego, bo został naczelnym jednej z central handlu zagranicznego, która "obraca" urządzeniami na których się znam. Ale wtedy musiałbym pracować na pełnym etacie i jeszcze jeździć w delegacje zagraniczne. A ten punkt programu to mi zupełnie nie pasuje. Jest jeszcze jedno - przez ostatnie lata przyzwyczaiłem się do pracy w dość komfortowych  warunkach, przeważnie byłem sam w pokoju ewentualnie  z jeszcze jednym człowiekiem. A tu tak komfortowo nie będzie, w każdym pokoju  aż gęsto od biurek. I strasznie dużo bab tam pracuje, a ja  nie lubię pracować z kobietami. Pracowałem z kobietami przed wyjazdem z Polski. Dzioby im się nie  zamykały, a  najmilsze tematy to bachory i kłopoty małżeńskie. To co one wyplatały to się mi czasem w głowie  nie mieściło. Na północy to były ciężkie warunki klimatyczne ale lokalowe dobre.
Mieciu, to może wpierw się zorientuj ile u tego "Białego" będziesz zarabiał. Bo jeśli podobnie jak masz tu, to chyba nie ma sensu zmieniać pracy.No wiesz,  trzeba jednak jakoś sobie tę emeryturę w Polsce  zapewnić. Dopóki pracuję to na nas oboje  zarobię, nie ma problemu.
Na emeryturze pewnie też jeszcze będę projektować. Uwielbiam tę pracę.
No właśnie - a ja zawsze lubiłem konstruować. Rzecz w tym, że to co tu bym konstruował nie jest wcale takie  zachwycające. Tam  miałem naprawdę ciekawą pracę, choć w warunkach  nieomal kosmicznie  niemiłych.  I tak mi jakoś wychodzi, że jednak pourzęduję sobie dalej tu  gdzie jestem. 
I jestem dziwnie pewny, że Pierre z całą pewnością nie wyjedzie z Warszawy. Prędzej zatrudni niańkę i jakąś panią  do prowadzenia domu i wyśle Krystynę do pracy niż pojedzie do Poznania.  No ale ja mu i tak  w niczym nie doradzę. To już duży chłopczyk, musi sobie  sam pomyśleć co będzie najlepsze dla niego i jego rodziny.  Teraz to już chyba wie, że o sprawach rodziny powinno się decydować we dwoje a nie zostawiać wszystkiego w rękach jednej strony.
Nie rozumiem - stwierdziła Helena. To kolejne dziecko było tylko i wyłącznie pomysłem Krystyny?
No właśnie - tak twierdzi Pierre. No a gdy się okazało, że to bliźniaki to był przerażony i wściekły. Potem się trochę uspokoił i z kolei bał się o Krystynę.  Odetchnął gdy odwiózł dziewczynki do  swych teściów.
Helena westchnęła - ja to chyba  nigdy nie zrozumiem niektórych  kobiet. Jeśli się jest 
z kimś w związku to wszystkie  sprawy dotyczące obojga trzeba wspólnie wpierw omawiać. 
To nie jest kwestia  zakupu przez nią lakieru do paznokci w mało pasującym kolorze, to jest sprawa, która ma wpływ na całą rodzinę. No nie podejrzewałam, że ona jest aż  tak głupia! 
A teraz ma problem  z seksem?
Ale to nie ona ma problem seksem, tylko on - wyjaśnił Mietek. Oczyma wyobraźni już widzi  kolejne dzieci i.........wszystko mu  mija. Też myślałem, że to ona ma problem.

                                                                               c.d.n.