sobota, 4 grudnia 2021

Spóźnione uczucia- 2

 Po śniadaniu Mietek pojechał  do Warszawy, by zabrać z pensjonatu swoje rzeczy. Helena  dała mu drugi komplet kluczy, bo ona  swoim samochodem też wybierała się do Warszawy - miała umówioną  wizytę u dentysty no i chciała zrobić zakupy. Co prawda Mietek prosił, by na zakupy wybrali się razem, ale Helena stwierdziła, że razem to zrobią następne. Dopytała się tylko, czy  nie ma jakichś ograniczeń  dietetycznych, bo czasy teraz takie, że co drugi człowiek czegoś nie jada, bo mu szkodzi. Ale Mietek stwierdził, że jest nadal wszystkożerny, no może tylko poza czosnkiem w postaci surowej. I śledziem w postaci marynowanej- dodał po chwili.                                                                                                     Jadąc do Warszawy zastanawiała się czy Mietek serio mówił o tym, że kupiłby od niej albo dom albo jej mieszkanie. Bo na  co mu mieszkanie lub dom, skoro póki co, jeszcze mieszka w Kanadzie a poza tym to chciałby wrócić do Europy, no ale nie  koniecznie do Warszawy. No to po jakie licho mu mieszkanie w Warszawie lub dom pod Warszawą? Swe rozmyślania zakończyła  podsumowaniem, że faceci to jednak zupełnie inny gatunek biologiczny i ciężko czasem trafić za ich tokiem myślenia.                           Wizyta u dentysty przeszła niczym burza,  na razie  nie zapisała się na następną, zajrzała do swojej fryzjerki i nieco odświeżyła  fryzurę.  Z L'Eclerca wyszła obładowana niczym wielbłąd, dobrze, że były miejsca na parkingu podziemnym. Na koniec podjechała do swej ulubionej cukierni - pieczenie  "słodkości" nie było jej ulubionym zajęciem - to ważenie  składników, odmierzanie mililitrów setnie ją mierziło. Jedyne co jej zawsze wychodziło to był tort makowy i kokosanki. Zawsze robione na oko. Kupiła też lody, kilka pojemników u Grycana, które od razu umieściła w termo torbie. Ale najwięcej zakupiła różnych rodzajów wędlin z renomowanych prywatnych wytwórni oraz dwa rodzaje  "domowych pierogów". Bo  pierogi, podobnie jak różne  ciasta, nie były tymi wytworami, które wychodziły jej " zamkniętymi oczami"- jak mawiała jedna z jej przyjaciółek. Pierogi zrobiła w swej karierze "pani domu" aż dwa razy- czyli pierwszy raz i ostatni zarazem. Były to pierogi z truskawkami i nawet się udały, ale każde wspomnienie mordęgi z tym związanej skutecznie tłumiło nawet najdrobniejszą myśl o tym, by powtórzyć ten eksperyment kulinarny.  
W domu zastała już Mietka - załapał, że ten kto pierwszy przyjedzie musi samochód wstawić do garażu i nawet zapamiętał, gdzie  odwiesiła klucze od niego.  Nie da się ukryć, że zrobiło  to na Helenie dobre wrażenie.  O kurczę- pomyślała- on jest całkiem przytomny, słucha i obserwuje. Nietypowe- trzeba uważać co się robi i mówi. Po wielu latach małżeństwa była przyzwyczajona do sytuacji, że połowa z tego co mówiła do męża zwyczajnie do niego nie docierała. I pomyślała, że o  sprzedaży domu lub mieszkania trzeba porozmawiać na początku jego pobytu, a nie pod koniec. Może jutro, najdalej pojutrze - wszystko omówią i spiszą sobie najważniejsze punkty, by potem u notariusza nie wpadać w wielki namysł i rozważania  jaka opcja będzie najlepsza dla  każdej ze stron.
Gdy tylko zaparkowała i zaczęła opróżniać bagażnik pojawił się Mietek, więc teraz jemu przypadła rola wielbłąda. Gdy szli do mieszkania Mietek nie wyrobił i zapytał - czy ty aby nie wydajesz jakiegoś przyjęcia z okazji mego przyjazdu? Ty to wszystko kupiłaś dla nas  na obiad?  
Helena parsknęła śmiechem - a czy ty  wiesz, że tu nigdzie w pobliżu nie ma  ani pół sklepu ani nawet kiosku z napojami? Mieszkając tu nauczyłam się kupować wszystko w wersji półhurtowej, żeby codziennie nie jeździć  na zakupy. 
Ale to się nie zmieści do lodówki, bo ja też trochę rzeczy kupiłem!  
No to będziemy się gimnastykować - roześmiała się  Helena- druga lodówka, naprawdę duża ( bo jest  "sklepowa") stoi w piwnicy. I tam też jest druga  zamrażarka. I jest agregat prądotwórczy- wszystko to jest "spadkiem" po nadbużańskim domu. Rodzice tych, którym teraz wynajmuję mieszkanie, mieli kiedyś kawiarnię i niemal za grosze sprzedali nam tę olbrzymią, dwuczęściową lodówę i zamrażarkę też sporą.  One są nawet energooszczędne- podobno.  W zimie  są wyłączone, a teraz chodziły na  najmniejszym chłodzeniu- zaraz tam pójdziemy i je "podkręcimy". Sprzedaliśmy dom , ale część jego wyposażenia wywieźliśmy stamtąd przed sprzedażą. Wojtuś o wszystkim pomyślał, nim sprzedaliśmy tamten dom. Przez jakiś czas nie  można było niemal wejść do naszej piwnicy i piwnicy u teściowej, tak były "zawalone" dobrem  wszelakim. Te meble  kuchenne też są z tamtego domu, część mebli na pięterku także. Przeżyły jedno rozbieranie na części i dwukrotne  składanie "do kupy". Wszystko IKEA i to z okresu, gdy właściwie dopiero tu startowała. Gdy się tu budowaliśmy to Wojtek, ku zdumieniu  wykonawców, zażądał, by  piwnica  była wykończona  " na wysoki połysk", jak to skomentował mistrz murarski, stukając się zapewne  w czoło gdy stał za plecami Wojtka. Tam mamy "normalną" podłogę wyłożoną gresowymi płytkami (w paskudnym co prawda kolorze) a nie  tylko wylewkę cementową jak "normalni  ludzie".
Mietek uśmiechnął się - wyobrażam sobie jak Wojtek zamęczał ekipę - on był niesamowicie skrupulatnym człowiekiem.  
No był- przytaknęła Helena - u niego 5 cm to było 5 cm a nie 5,2 cm. 
Piwnica zrobiła na Mietku duże wrażenie - zwłaszcza dwie szafy lodówkowe. Nie było tu typowego piwnicznego zaduchu, podłoga rzeczywiście była w nieszczególnie ładnym szaroburym kolorku,  za to czyściutka, ściany porządnie otynkowane i pomalowane na jasno-błękitny kolor. Gdy już ulokowali zapasy w lodówce i zamrażarce, Helena  stwierdziła, że pora zjeść coś na kształt lunchu.  Na pytanie co  Mietek zjadłby  na lunch, ten odpowiedzi udzielił niemal z prędkością światła - placki kartoflane!!!
Nie ma  sprawy -  ze śmiechem odpowiedziała Helena - ja mogę obrać kartofle, ty je zetrzesz na tarce a ja je usmażę. 
Placki wyszły świetne, oboje bardzo dawno nie jedli placków kartoflanych.  Boże, jęknął Mietek. ty zjadłaś tylko kilka a ja całą furę! 
No ale zjadłam, bo tak sama dla siebie to jakoś nie miałam ciągu by je robić. Ostatni raz robiłam je  gdy jeszcze żył Wojtek.  Wiesz, w piwnicy jest jeszcze skrzynka piwa i kilka butelek  białego wina. Ja to bym się napiła wina, a ty pij na co masz ochotę. I nie zapomnij, że do piwnicy schodzi się przez wnękę  z płaszczami- to patent Wojtka. I nie musisz ich zdejmować z wieszaka. I sprawdź, proszę, czy drzwi wejściowe są zamknięte  na zasuwkę, bo tego to nie pamiętam.
Po dwóch lampkach wypitego wina  Helena  zarządziła spacer , najlepiej  do lasu.  Wpierw poszli do końca drogi idącej nie wiadomo dokąd (tak ją kiedyś nazwała Helena), bo Helena doszła do wniosku, że skoro Mietek u niej teraz mieszka, to będzie najlepiej, że go sobie sąsiedzi zza firanek spokojnie obejrzą.
Gdy minęli ostatnią posesję skręcili do lasu. Potem  skręcili w pierwszą leśną drogę, by wrócić przez las do domu. 
A dokąd prowadzi ta droga wzdłuż lasu?- dopytywał się Mietek.
Nie mam zielonego pojęcia dokąd i nawet nie mam najmniejszego zamiaru by to rozszyfrowywać. Pewnie do jakiejś wsi, bo tak kilka stopni w lewo od niej, widać na horyzoncie zarys jakiejś chałupy. Leźć tam na piechotę mi się nie chce, samochodem też nie będę odkrywać co tam jest, bo mi opony miłe- nie wiem w jakim stanie jest tam dalsza droga.  W gruncie rzeczy mało mnie to interesuje. Za to wiem, dokąd można dojechać tą szosą, którą tu przyjechałeś - w pierwszej kolejności do Góry Kalwarii a potem np. do Wilgi, w której często bywaliśmy i wiele razy mijaliśmy ten teren. Stał tu tylko jeden dom, nawet bez ogrodzenia i zawsze mówiłam, że bałabym się tu mieszkać. To ten, co stoi najbliżej nas, jadąc od szosy. Jeśli nie masz jutro żadnych planów to możemy się przejechać tu i ówdzie.  Lasy w okolicach Wilgi zawsze były "grzybne". Możemy pojechać w tamte okolice. Chodź, teraz skręcimy w tą wąską drogę i powinniśmy wyjść prawie  na naszą furtkę. W tym lesie jeszcze ani jednego grzyba nigdy nie znalazłam. Za to w niedzielę , jeśli będzie pogoda będą pewnie stali chłopi z jabłkami. Stąd jest blisko do Grójca, a Grójec i  jego okolice to sady.
Po powrocie do domu Helenie przypomniało się, że przecież nakupowała "słodkości" - ona zajęła się szykowaniem słodkości, a Mietek obsługą ekspresu do kawy. Zrobili sobie wygodne "miejscówki" na kanapie w saloniku, Mietek jeszcze wyskoczył po piwo do piwnicy, a Helena wybrała wino.
Helena wypytywała Mietka o pracę w Kanadzie i dlaczego chce wrócić  do Europy, przecież  Kanada jest naprawdę pięknym krajem. No bez wątpienia pięknym i w wielu miejscach jeszcze bardzo dziewiczym- zgodził się Mietek. Ale dobre zarobki to są właśnie na  dalekiej północy- dobre głównie dlatego, że warunki życia  są trudne, zwłaszcza zimą. Na początku pracował w Ottawie, ale potem dostał ofertę pracy na  dalekiej północy. I po trzech zimach spędzonych tam ma dość. 
 I to tam cię opuściła ta wielce atrakcyjna  żona?
Nie, zrobiła to jeszcze w Ottawie. Wyjechałem bo oferta była dobra finansowo no i wiedziałem, że jeśli się jej noga powinie w rezultacie jej niezmiernej durnoty, to przynajmniej mnie nie znajdzie. A ostatnia zima  tam była naprawdę ciężka, właściwie  nie wychodziłem na powietrze. Powiem ci tak - opłaciło mi się tam przemęczyć - stać mnie bez problemu na kupno tu naprawdę dużego i drogiego  mieszkania lub domu.  I być może, że  wrócę do Kanady by tam zlikwidować wszystkie  swoje sprawy i zostanę tu, może nawet w Warszawie. Nie umiem ci na razie na ten temat więcej powiedzieć. Bo nie wystarczy to, że sam wszystko przemyślę - dałem sobie na to 2 miesiące. Trzeci to już będzie działanie pod kątem tego, co wyjdzie z moich przemyśleń i pewnych odpowiedzi na moje przemyślenia.. Muszę wiele spraw przemyśleć, a jedna z tych spraw nie za bardzo zależy ode mnie. Na razie mogę Ci tylko tyle powiedzieć. No i tu mam naprawdę poważne pytanie - czy zniesiesz moją obecność przez ten czas, czy mam sobie  szukać jakiegoś lokum? Oczywiście ostatni raz  robiłaś sama takie  zakupy- jesz jak mały wróbelek, a ja  jem sporo. Nie możesz ponosić kosztów mojego pobytu u ciebie. Koszty wszystkich mediów też podzielimy na pół. Do tej rozmowy o moich planach powrócimy na początku grudnia. Rozmawiałem z  naszym konsulem, będę tam miał pracę 3 dni w tygodniu, czasem w weekend. Mam prowadzić rozmowy z chętnymi do wyjazdu na stałe do Kanady. A takich jest nadal sporo.  Kanada jest naprawdę bardzo, bardzo wieloetniczna. I sporo tam jest Polaków. I sam kraj jest przepiękny.
No fajnie- posumowała Helena - w dalszym ciągu nie wiem o co ci biega. Ale możesz sobie tu spokojnie mieszkać,  nie jesteś dla mnie żadnym ciężarem- jesteś wszak samoobsługowy, nie trzeba cię ubierać, karmić itp. Koszty- dobrze, podzielimy. Tyle tylko, że np. ogrzewanie to tyle samo ciepła  zużywam czy jestem sama czy z kimś.  Skoro będziesz jeździł regularnie do W-wy to zwróć swój samochód do wypożyczalni, będziesz jeździł moim i obarczę  cię  zakupami, ewentualnie  zabieraniem mnie do W-wy, gdy będę tego potrzebować. Takie rozwiązanie ma ręce i nogi. Mam tylko jeden warunek - jeśli nie będziesz mógł z jakichś powodów wrócić danego dnia do domu -  powiadom mnie o tym - oboje mamy komórki. Nie lubię się zastanawiać czy osoba mieszkająca ze mną  (niezależnie od tego jakiej jest płci) nie wróciła bo gdzieś zabradziażyła czy  może dlatego nie wróciła bo miała wypadek.
 
                                                                            c.d.n.