sobota, 22 marca 2014

cz.III

Wiesia pławiła się w ciszy, spokoju i miłości. Olaf już dość długo był wdowcem i
bardzo był spragniony kobiecej obecności.
Gdy dowiedział się szczegółów historii Jasia i Tosi bardzo był tym przejęty. Wiesia
kilka razy upewniała się,  czy aby na pewno Olaf jest  "pełnej krwi Szwedem"-
był bardzo ciepłym i czułym mężczyzną, choć  bardzo dobrze zorganizowanym i
praktycznym.
Serce Wiesi topniało i topniało i gdy Olaf zaproponował, by wzięli ślub i byli już
do końca swych dni razem - zgodziła się.
Prosiła go  tylko, by ślub wzięli w Warszawie, bardzo chciała by jej cioteczna
siostra była świadkiem.
Gdy tylko Wiesia wyraziła zgodę, Olaf zatelefonował do swoich dzieci i zawiadomił,
że się żeni i że mają okazję poznać osobę , z którą chce się związać.Syn przyjechał
w ciągu godziny, córka nieco pózniej.
Wiesia poczuła się nieco jak na przesłuchaniu policyjnym, choć oboje byli bardzo
mili i uprzejmi.
W trzy dni pózniej Wiesia wróciła do Warszawy, by pozałatwiać różne formalności-
rozwiązała umowę o pracę, dowiedziała się jakie dokumenty ma złożyć Olaf,
załatwiła tłumacza na ślub,dała  do tłumaczenia na szwedzki wiele swoich dokumentów.
W końcu maja Tosia urodziła dziecko - dziewczynkę. Poród był podobno koszmarny,
właściwie cudem tylko obie przeżyły.Tosia nie bardzo sobie nawet zdawała sprawę co
się działo, ale jednego była pewna- nigdy więcej w życiu nie będzie rodzić i żadnemu
facetowi nie pozwoli na intymne zbliżenie. Po porodzie spędziła prawie miesiąc
 w szpitalu, mała w inkubatorze, ona ze straszliwą anemią i całą furą powikłań.
Przed porodem wszyscy jej mówili, że skoro taka młoda to poród będzie niczym
randka rozbierana- lekki łatwy i przyjemny.Tosia nie chciała by przychodził do niej
Jaś - na sam dzwięk jego imienia wpadała w histerię. Jaś był rozżalony i przerażony.
Tosia niestety nie zdała matury, bo już od początku maja zle się czuła i leżała.
W końcu sierpnia odbył się ślub Wiesi i Olafa.  Olaf tłumaczył Wiesi i Jasiowi, że
najlepiej będzie, gdy Jaś zamieszka jednak razem z nimi, w Szwecji. Wiesia wpierw
protestowała, bo Jaś nie znał angielskiego, ale Olaf nie widział w tym problemu-
wyśle go na kurs językowy, kilka godzin dziennie języka z pewnością przyniesie
efekty, bo te kursy są właśnie dla obcokrajowców.
Warszawskie mieszkanie Wiesia wynajęła jakiemuś młodemu małżeństwu, a
dopilnować miała wszystkiego cioteczna siostra Wiesi- ściąganie czynszu, kontrolę
czy są porobione wszystkie opłaty  i czy mieszkanie nie jest dewastowane.
Wiesia w Szwecji zarabiała...robieniem swetrów na drutach. Zaczęło się od tego, że
pewnego dnia Wiesia ujrzała w sklepie przepiękną grubą, mięciutką włóczkę i ją
kupiła. Robiła na bardzo grubych drutach, w kilka dni zrobiła sweter dla Olafa.
Sweter zrobił furorę wśród jego znajomych i któryś z jego przyjaciół zamarzył o
takim swetrze dla siebie. Wiesia zakupiła włóczkę, omówiła z facetem fason i rozmiar
i zrobiła ten sweter. A on zapłacił nie tylko za włóczkę, za robociznę też. I to sporo,
bo swetry robione  na drutach były drogie. I to on wpadł na pomysł, by Wiesia
robiła swetry i wstawiała je do sklepu jego siostry. Od tej pory Wiesia była
rękodzielniczką-produkowała swetry i płaciła podatki.
Jaś całkiem niezle opanował szwedzki, Olaf załatwił mu pracę w "znajomym"
warsztacie  ślusarskim.
Jaś mieszkał w oddzielnym mieszkaniu- wplątał się w małżeństwo z dziewczyną
która miała nieślubne dziecko. Oczywiście swoje też mieli - ale Jaś nie miał
szczęścia do dziewczyn. W końcu został sam, z ich wspólnym dzieckiem. No i
oczywiście dzieckiem zajmowała się....Wiesia. W drodze do pracy Jaś przywoził
maluszka do niej, po pracy go odbierał. Olaf nie protestował, ale w końcu Wiesia
miała dość- opieka nad dzieckiem zaburzała jej  produkcję swetrów. Dziecko
odstawiano do żłobka, potem do przedszkola.
Gdy Olaf dobiegł wieku emerytalnego przeprowadzili się poza Goteborg. W każdą
niedzielę Jaś przyjeżdżał do nich z  dzieckiem. Pewnego dnia przyjechała z nimi
jakaś młoda dziewoja w bardzo zaawansowanej ciąży. Sprawcą był oczywiście
Jaś. Tym razem Jaś zmajstrował bliżniaki. Wiesia jakoś zupełnie nie skakała
z radości - Jaś płacił alimenty na dziecko w Polsce, tu sam utrzymywał swego synka,
a teraz przybyły na świat bliznięta - dwaj chłopcy. Oczywiście Wiesia pomagała
synowi nieco finansowo,  za zgodą i wiedzą Olafa. Ten związek Jasia też nie
przetrwał próby czasu, dziewczę nie przepadało za opieką nad dziećmi,
pewnego dnia spakowała  rzeczy swoje i dzieci i zniknęła. Ale nie tak całkiem -
oczywiście złożyła wniosek alimentacyjny i co jakiś czas podrzucała Jasiowi
dzieci na weekend, który najczęściej wydłużał się do tygodnia.
Wiesia powiedziała do Olafa, że szkoda, że Jaś nie jest kotem - ale Olaf jakoś nie
pojął co Wiesia miała  na myśli - bo dałabym go do kastracji, wyjaśniła Wiesia.
Olaf był przerażony i jednocześnie rozbawiony nieco.
Dwa lata temu Olaf dość niespodziewanie zmarł.
Razem byli 15 lat, które dla Wiesi były latami bardzo szczęśliwymi.
Wiesia sprzedała dom pod Goteborgiem. Wpadła w straszliwą żałość i właściwie
marzy o tym, by odejść w ślad za Olafem.
A Jaś, który niestety nie jest kotem, za to chutliwy jest niczym królik, znów ma
jakąś panienkę. Wiesia uprzedziła syna, że teraz nie może już liczyć na jej pomoc
finansową i że najwyższy czas, by wreszcie zmądrzał.
Tak mamusiu, masz rację, będę się starał- odpowiada za każdym razem Jaś.
                                                      koniec