czwartek, 28 maja 2009

A wszystko dla naszego dobra

Ostatnio rozgorzała w sieci i poza nią, dyskusja na temat anonimowości
w sieci. Swoje zdanie na ten temat już przekazałam w komentarzach do
kilku postów i nie będę się o tym rozpisywać. Chcę tylko dziś napisać
jak wygląda ta nasza anonimowość.
Anonimowi jesteśmy tylko dla innych bloggerów, rozpoznajemy się tylko
po nickach.
Ale nie jesteśmy anonimowi dla naszych władz. W imię walki z terroryz-
mem jesteśmy na każdym kroku inwigilowani.
Istnieje kontrola transakcji finansowych, rozmów telefonicznych i Inter-
netu, lokalizowanie telefonów komórkowych, kamery, systemy rozpoz-
nawania twarzy, nadajniki umieszczane są w kartach kredytowych,
banknotach, sprzęcie domowym a nawet w śmietnikach. Działania prze-
ciętnego obywatela średniej wielkości miasta są rejestrowane nawet
kilkaset razy dziennie. Ale śledzą nas nie tylko rządy. Dziś każdy może
stać się właścicielem sprzętu, który umożliwia wgląd w życie innych.
Miejscem , w którym można spodziewać się największej inwigilacji-
jest miejsce pracy. Przy wejściu i wyjściu, czytnik sprawdza indentyfika-
tor. E-maile są monitorowane prze programy szukające słów, które mo-
głyby wskazywać na przekazywanie na zewnątrz poufnych danych.
Często nad biurkiem znajduje się kamera. Administratorzy sieci kompu-
terowych mogą kontrolować wszystkie komputery w firmie nie ruszając
się zza biurka. Programy automatycznie tworzą statystyki najczęściej
oglądanych prze danego pracownika stron internetowych, skanują
zawartość komputerów, tworzą kopie wysyłanych i odbieranych e-maili.
Dane te w ciągu kilku sekund mogą znależć się na biurku szefa.
Rejestratory rozmów telefonicznych prowadzonych przez pracowników
ma każda większa firma, w tym wszystkie banki. Jeśli pracownik wgra
w komputer program GG lub Skype'a, system natychmiast powiadamia
o tym administratora sieci, a szef może wszystko widzieć i słyszeć.
W hurtowniach, magazynach i supermarketach obserwują nas kamery, a
coraz częściej towarzyszą im mikrofony.
Od końca lat 90. w śmieciarkach i szambowozach przedsiębiorstw komu-
nalnych kilku polskich miast montowane są odbiorniki GPS,by pracodaw-
cy mogli sprawdzać, czy ich obsługa nie robi lewizny w godzinach pracy.
Z tego samego powodu pracownicy urzędów miejskich w Lublinie mają
dostać telefony komórkowe z nadajnikami GPS.
Na świecie jest jeszcze ciekawiej, choć mało zabawniej. Najlepszym urzą-
dzeniem do śledzenia ludzi jest telefon komórkowy. Każda włączona
komórka co kilkanaście minut wysyła do najbliższej stacji bazowej (BTS)
informacje o swojej obecności w sieci. Informacja ma unikalny numer
IMEI, wskazuje kierunek z którego łączył się jej właściciel oraz przybli-
żoną odległość od stacji BTS.
Dzięki temu można zlokalizować właściciela z dokładnością do 15 m w
dużym mieście i do 0,5 km w terenie otwartym.
FBI stosuje metody podsłuchu poprzez zdalne załączanie mikrofonu
telefonu komórkowego. Technika ta nosi nazwę "roving bug" i jest
możliwa bez względu na to, czy telefon jest włączony czy nie.
Niezależnie od tego, co siedzi w naszych komputerach i komórkach,
możemy być pewni, że każda nasza rozmowa, SMS, czy e-mail zostaną
sprawdzone przez system stacji nasłuchowych, obejmujących swym
zasięgiem cała Ziemię i przechwytujący również przekazy z satelitów
komunikacyjnych.
System nazywa się ECHELON, a jego budowa rozpoczęła się 60 lat temu
na mocy porozumienia agencji wywiadowczych z USA, Wielkiej Brytanii,
Kanady, Australii i Nowej Zelandii. Wspólpracują z nimi także wywiady
Niemiec, Holandii, Japonii, Norwegii, Japonii, Korei Południowej i Turcji.
We wszystkich tych krajach działają stacje nasłuchowe ECHELONU.
System chwyta wszystko: rozmowy telefoniczne, radiowe, satelitarne,
faksowe i wiadomości e-mailowe. Jego dzienna wydajnośc to 3 miliardy
przekazów. Tyle są w stanie przeanalizować pracujące obecnie w tym
systemie komputery, filtrujące wiadomości w poszukiwaniu określonych
słów, adresów, numerów telefonów czy nawet głosów.
Dziś każdy rząd, firma a nawet osoba prywatna może zakupić własny
mini-system Echelon. Siemens wypuścil na rynek system o nazwie
Platforma Wywiadowcza. System ten zbiera i analizuje dane z sieci, roz-
mów telefonicznych , transakcji bankowych oraz ubezpieczeniowych.
Siemens nie ujawnia kim byli nabywcy 90 sprzedanych do tej pory
Platform Wywiadowczych. To nie handel bronią i te transakcje nie
podlegają żadnym ograniczeniom.
W USA w 105 hipermarketach telewizory mają wmontowany system
rozpoznawania twarzy.
Czipy - żadna nowość, od 2001 roku ich cena spadła z 20 eurocentów
na 7 za sztukę i teraz czipy są umieszczane nieomal wszędzie.
Od 2005 r są umieszczane w banknotach dolarowych, a od 2007 roku
w banknotach euro o nominale powyżej 20 €. Najnowsze czytniki są w
stanie odczytać informacje zawarte w czipach z odległości 100 metrów.
W USA są już w sprzedaży specjalne portfele uniemożliwiające trans-
misję radiową ze swego wnętrza. Czipy są też umieszczane w niektó-
rych kartach kredytowych oraz paszportach niektórych krajów.
Organizacje pilnujące przestrzegania obywatelskiego prawa do prywat-
ności biją na alarm.
A w Wielkiej Brytanii czipy RFID zamontowane zostały już w 500 tysią-
cach domowych koszy na śmiecie.
Przesyłane dane mają pomóc w ustaleniu, czy obywatel stosuje się do
przepisów o recyklingu.
Ach jaki będzie śliczny ten świat za kilka lat- kosz na śmiecie doniesie
na nas do władz, że nie segregujemy śmieci, samochód doniesie policji
ile razy przekroczyliśmy prędkość a banknoty zdradzą z kim i jakie
transakcje robiliśmy. Tylko komu to przyniesie pożytek?
I nie cieszcie się, że nie wszystko to już u nas działa, to przyjdzie i
nawet nikt nas o tym nie powiadomi.

anabell

środa, 27 maja 2009

Japoński chleb

Japonia leży na wielu wyspach, a trzy czwarte ich powierzchni zajmują
góry. Na wszystkich równinach swego kraju, Japończycy uprawiają ryż.
Z hektara jego upraw można uzyskać kilkadziesiąt razy więcej kalorii
niż z mięsa zwierząt wypasanych na analogicznej powierzchni pastwisk.
W VII wieku ery nowożytnej otrzymywano 300 kg ryżu z hektara, dziś
otrzymuje się dziesięciokrotnie więcej.
Do Japonii ryż przywędrował z Półwyspu Koreańskiego w III wieku n.e.
Do tego czasu ludność wysp japońskich zdążyła ogołocić z żywności swoje
wyspy i zaczęła wymierać z głodu.
Ryż stał sie pożywieniem, które uratowało Japończyków od zagłady i
jednocześnie stał się środkiem płatniczym: płacono nim podatki oraz
wypłacano wynagrodzenie urzędnikom. Dla Japończyków ryż stał się
"chlebem powszednim".
Obiad, podczas którego nie spożyto ryżu, w ogóle się nie liczy, jakby go
w ogóle nie było.
Jeszcze 100 lat temu ryż był w Japonii miernikiem dostatku. Uważano,
że dorosły człowiek spożywa rocznie 150 kg ryżu, toteż zwiększenie lub
zmniejszenie tej normy było wskaznikiem poziomu życia.
Obecnie z ekonomicznego punktu widzenia plantacje ryżu w Japonii są
zupełnie nieopłacalne i powinny być skasowane i zastąpione przemysłem
wysokich technologii, a ryż kupowany w Tajlandii lub Wietnamie.
Jednak ze względów prestiżowych władze Japonii wolą dotować własne
uprawy, bowiem Japończycy uważaja swój ryż za najsmacznieszy na
świecie.
Zgodnie ze wskazaniami japońskiej kuchni idealnym dodatkiem do ryżu
były ryby i owoce morza. Klimat archipelagu i liczne płycizny przybrzeż-
ne sprzyjają obfitości planktonu, stanowiącego pokarm dla ryb.
W japońskich wodach przybrzeżnych wystepują dziś 3492 gatunki ryb
i mięczaków. Nic dziwnego, że podstawą diety Japończyków jest ryż
z dodatkiem morskich produktów.
Regularne spożywanie ryżu z rybami przez wiele pokoleń sprawiło, że
japońskie społeczeństwo jest światowym liderem pod względem liczby
ludzi dożywających póznej starości w dobrej kondycji.
Niestety współcześni młodzi Japończycy coraz częściej odstępują od
tradycyjnej diety na rzecz pokarmów zawierających mięso, tłuszcze
zwierzęce i duże ilości węglowodanów. Zaczyna się pojawiać problem
otyłości oraz chorób układu krażenia.
W tym samym czasie ludzie Zachodu coraz częściej sięgają po znane
i wypróbowane przepisy kuchni japońskiej. Doceniono zalety tej
kuchni: ani grama masła, za to mnóstwo witamin i mikroelementów.
Prototypem obecnych dań sushi były kuleczki lub ruloniki formowane
z ryżu i polewane słodzonym octem. Byłe praktyczne, długi czas utrzy-
mywały świeżość i można je było zabierać do pracy w polu lub w drogę.
Pózniej zaczęto je nadziewać marynowanymi przez 3 miesiące rybami.
Ryby marynowano w wielkich beczkach co najmniej 3 miesiące, potem
umieszczane je pod prasą. Miały specyficzną woń i smak i z pewnością
nie zrobiłyby kariery w świecie kulinarnym. A potem marynowaną
rybę zastąpiła świeża, surowa ryba, a sushi zrobiło światową karierę.
W dzisiejszej Japonii sushi rzadko przygotowuje się w domu. To danie
restauracyjne. Do sushi polecane jest ciepłe wino ryżowe- sake.
A dla wszystkich dbających o linię specjaliści polecają ryż naturalny,
brązowy, który zawiera mikroelementy i błonnik.
Ryż to symbol japońskiego państwa i dusza narodu.
Obecny cesarz Akihito każdej wiosny osobiście sadzi ryż na swoim
cesarskim poletku.
Mieszkańcy wysp japońskich są głęboko przekonani, że jeśli urodzaj
ryżu będzie dobry, to wszystko inne też znakomicie się ułoży.
anabell

niedziela, 24 maja 2009

Z tego nikt się nie wyleczy

Autyzm - choroba nie zakazna, nie powoduje masowych epidemii, nikt
z jej powodu nie umiera, ale jest chorobą nieuleczalną.
Pierwszym lekarzem, który zdefiniował tę chorobę był szwajcarski le-
karz psychiatra, działający na początku XX wieku, Eugen Bleuler. To jemu
nauka zawdziędza nie tylko sam termin, ale i wiedzę na temat symptomów
choroby i jej przebiegu.
Bleuler traktował autyzm jako objaw "niektórych chorób psychicznych".
W latach 40. XX wieku badania nad autyzmem, niezależnie od siebie
prowadziło dwóch lekarzy-amerykański psychiatra Leo Kanner i austriacki
lekarz Hans Asperger. Nic dziwnego, że nie wymieniali się między sobą
badaniami , bo w Europie szalała II wojna światowa.
Dzieci badane przez Leo Kannera miały część objawów dość typowych dla
schizofrenii, takich jak : niechęć do kontaktu ze światem zewnętrznym
brak emocji, brak zainteresowania ludzmi z otoczenia oraz objawy niety-
powe - dzieci miały trudności z nauczeniem się mowy. W wieku 2,5 - 3 lat
dzieci te nie tylko nie wypowiadały słów złożonych z więcej niż jednej sy-
laby, nie reagowały również na to, co mówili do nich dorośli, choć za równo
aparat mowy jak i słuch miały w pełni sprawny. Ale w schizofrenii nie wys-
tępuje nie możność nauczenia się mowy, ani choroba ta nie występuje u
dzieci poniżej 3 roku życia.Kanner nazwał te objawy "syndrom wczesnego
dziecięcego autyzmu".
Mali pacjenci lekarza austriackiego, Hansa Aspergera byli na pierwszy rzut
oka podobni do pacjentów Kannera-byli obojętni, odcięci od świata, niechęt-
ni do komunikacji z otoczeniem, pozbawieni reakcji emocjonalnych, natręt-
nie powtarzający jedną czynność. Ale podopieczni Aspergera nie mieli
problemów z nauczeniem się mowy, ich rozwój intelektualny w pełni odpo-
wiadał ich wiekowi, wiele dzieci wykazywało niezwykłe uzdolnienia w ma-
tematyce, grze w szachy, konstruowaniu mechanizmów. Z wiekiem ich
zachowanie ulegało czasami złagodzeniu, mogli nawet nawiązać względnie
dobre relacje z otoczeniem. Asperger objawy te nazwał "autystyczną
psychopatią", dziś objawy te nazywamy zespołem Aspergera.
Pod koniec lat 90. naukowcy z uniwersytetu w San Diego zwrócili uwagę,
że za te funkcje, których zaburzenia odnotowuje się u osób z autyzmem,
odpowiedzialne są neurony lustrzane, a więc uszkodzenie tej sieci
neuronów jest odpowiedzialne za autyzm. Zaczęto poszukiwać czynników
powodujących uszkodzenia sieci neuronów. W wyniku tych badań lista
genów odpowiedzialnych za tę chorobę ciągle się wydłuża. Jednocześnie
zakłada się, że jedną z przyczyn choroby może być zanieczyszczenie
środowiska, ponieważ ilość dzieci autystycznych wzrasta w krajach
wysoko uprzemysłowionych.
Na szczęście zespół Kennera występuje dość rzadko - od 2 do 4 przypad-
ków na dziesięć tysięcy dzieci, a trzy czwarte chorych na ten syndrom
to chłopcy.
Niestety dzieci z zespołem Kannera na zawsze pozostaną poza nurtem
życia ponieważ nie są w stanie rozwinąć się intelektualnie. Do końca
życia będą wymagały stałej opieki, bo mimo dorosłego wieku nie są
w stanie prowadzić samodzielnego życia, a często nie są zdolni do samo-
obsługi w elementarnym zakresie.
Dostałam list od rodziny z Kanady, że moja mała, ośmioletnia kuzyneczka
chorująca na autyzm, robi wyrazne postępy. Umie się już przywitać
grzecznie ze wszystkimi członkami rodziny, pozwala się nawet przytulić,
ostatnio powiedziała dziadkowi, że go kocha i zrobiła dla niego laurkę.
Mała jest cały czas pod opieką psychoterapeuty, właściwie od rana do
wieczora. Oczywiście jest to opieka odpłatna, nie objęta żadnym ubezpie-
czeniem. Czy mała Klaudyna zrobi większe postępy -trudno przewidzieć.
Ale my cieszymy się i z tego co już jest.
anabell

piątek, 22 maja 2009

" a kiedy powiem sobie dość...."

Poprzednio pisałam o niektórych tajemnicach naszego mózgu, dziś temat
niejako pokrewny - co sprawia, że nagle, decydujemy się porzucić nasze
dotychczasowe życie i wybieramy zupełną samotność.
Pustelnicy wcale nie odeszli wraz z średniowieczem. Nawet dziś, w XXI
wieku ludzie nadal wybierają życie w samotności i izolacji, zwracając na
siebie uwagę świata.
Na całym świecie żyją, porozrzucani po różnych zakątkach świata, ludzie,
którym do życia wystarcza tylko kawałek chleba i bliskość Boga. Dlaczego
porzucają zdobycze cywilizacji i towarzystwo innych ludzi? Czy dzieje się
tak z różnych powodów, czy może jest jeden powód, wspólny dla wszyst-
kich?
Niewątpliwie życie w społeczeństwie powoduje wiele napięć. Zmusza nas
do ciągłego kompromisu, rezygnacji z jakiejś części siebie, z życia spokoj-
nego, nieuwikłanego w gry i niezdominowanego przez rywalizację. I nic
właściwie dziwnego, że coraz większym poklaskiem cieszy się idea
prostego życia.
Dlatego niektórzy rezygnują z karier w wielkich korporacjach i wybierają
pracę np. na stacjach benzynowych. Wielu Polaków porzuca miejskie
życie i przenosi się w Bieszczady.
Ale aby nabrać dystansu do cywilizacji, nie trzeba podejmowac aż tak
drastycznych kroków. Firma Spiritour oferuje "wakacje eremity" na
marokańskich wydmach, a Ictus Voyages proponuje samotny pobyt na
pustyni Synaj.
W Polsce coraz więcej ludzi, w ramach wypoczynku, jezdzi do zakonu
benedyktynów na rekolekcje lub medytacje w odosobnieniu.
Bo "samotność to droga, która daje możliwość syntezy swojej przeszłości
i różnych doświadczeń" - tak tłumaczy te zachowania socjolog Isacco
Turina z uniwersytetu w Bolonii.
W Japonii żyje dziś około kilkuset tysięcy pustelników. Za pustelnie służą
im ich własne pokoje, w których zamykają się na okres od 2 - 7 l at. Są
to najczęściej nastolatkowie lub młodzi mężczyzni, gdyż to nad nimi
ciąży najwięcej społecznych presji. Czując swą niemoc by wypełnić wy-
magania społeczne i jednocześnie uniknąć z tego powodu porażki oraz
wstydu - stają się hikkimori , czyli "odchodzący do pustelni". W Japonii
coraz częściej słychać głosy, że ze zjawiskiem tym należy walczyć.
Łączność ze światem owi japońscy pustelnicy utrzymują za pomocą
internetu i telewizji.
Niemiecki rzezbiarz Manfred Gnadinger w 1962 roku przybył do małej
wioski Camelle w hiszpańskiej Galicji. Po kilku latach przyjął imię Man
i wybudował sobie chatkę na plaży-bez prądu, bez ciepłej wody, a jadł
tylko to, co wyhodował we własnym ogródku. Tworzył rzezby z kamienia,
drewna, kości i wszystkiego, co wyrzuciło morze. Wokół domu stworzył
Muzeum Niemca, z którego czerpał swój jedyny dochód- wstęp 1 €.
W 2002 roku, 17 listopada ropa wyciekająca z uszkodzonego tankowca
Prestige zniszczyła wybrzeże i cały dobytek Mana. Miesiąc pózniej
znaleziono go martwego.Mieszkańcy Camelli mówili, że umarł ze smutku.
W Beszowej koło Pacanowa, od 1997 roku, żyje w pustelni, bez jakich-
kolwiek wygód, brat Paweł, były zakonnik.
Amerykanin Christopher McCandless zamieszkał w opuszczonym samo-
chodzie na Alasce. Niestety zmarł w wieku 24 lat. Powstała o nim książka
oraz film.
Hugh Sawyer, pracujący na co dzień w domu aukcyjnym Sitheby's, w roku
2005 postanowił zamieszkać w lesie niedaleko Oxfordu, a swój dobytek
zredukować do pojemności plecaka. Na swoim blogu napisał: "Chcę, żeby
ludzie zastanowili się nad tym, jak dużo mają rzeczy niepotrzebnych.
Chcę udowodnić, że można przeżyć bez wielu z nich. To bardzo wyzwala-
jące doświadczenie. Nosząc przy sobie wszystko co mam, zrozumiałem,
że mam bardzo dużo".
Wszystkim zainteresowanym tematem polecam dwie książki:
1."Współcześni pustelnicy" -Maria Anna Leenen, wyd. Salwator 2009
2."Wszystko za życie" - Jon Krakauer, wyd.Proszyński i S-ka.
Dotychczas wydawało mi się ,że coś ze mną "nie tak" bo lubię przebywać
sama dumając nad tym co mnie dotąd spotkało, czego jeszcze oczekuję.
Nie lubię znajdować się w tłumie, nie podobają mi się stosunki panujące
obecnie w miejscach pracy, ten wyścig szczurów.
Po przeczytaniu "Współczesnych pustelników" utwierdziłam się w mnie-
maniu, że mam niezle działający system autoochrony przed atakującą
mnie współczesnością.
anabell

Koniecznie przeczytajcie!!!

Koniecznie przeczytajcie tekst, napisany przez naszą
blogową koleżankę alEllę
www.alella.blog.onet

Tekst ważny i pomocny i może nawet nam pomóc
w trudnej sytuacji.

anabell

środa, 20 maja 2009

Kto rządzi naszym mózgiem?

Od wielu lat naukowcy starają się jak nalepiej poznać nasz mózg i jego
działanie. Nie jest to zadanie ani łatwe ani szybkie. Badania trwają i co
jakiś czas naukowcy odkrywaja coś nowego. Najczęściej badania prowa-
dzone są na małpach. W 1992 r, w Parmie , grupa włoskich naukowców
badała grupę makaków chcąc dowiedzieć się, w jaki sposób mózg kieruje
zachowaniami motorycznymi. Badali obszar premotoryczny, w którym
rejestruje się wzmożoną aktywność, gdy małpy wykonują jakieś gesty
celowe, np. sięgają po orzech. I wtedy okazało się, że neurony premoto-
ryczne są pobudzone nie tylko wtedy, gdy małpa sama sięga po orzech,
ale także wtedy, gdy widzi, że inna małpa to robi. Charakterystyczne było
to, że neurony premotoryczne były pobudzone tylko wtedy, gdy makak-
obserwator widział gesty celowane, czyli angażujące jakiś przedmiot, a
nie np. spacer lub machanie pustą łapą. Neurony te otrzymały nazwę
lustrzanych. Powstało wówczas pytanie, czy my również powielamy
zachowania innych. Odpowiedz na to pytanie otrzymano badając ludzki
mózg za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego(IMRI) oraz
elektroencefalografu (EEG). Tak samo jak u makaków, obszary te u
ludzi są aktywowane zarówno przez wykonywanie czynności, jak i
obserwowanie innej osoby wykonującej tę czynność. Owe neurony
lustrzane pozwalają nam na imitowanie zachowań innych osób. To co
widzimy, jest zamieniane na impulsy nerwowe, przetwarzane w tylnej
części bruzdy skroniowej górnej. Stamtąd informacja trafia do neuronów
lustrzanych w płaciku ciemieniowym dolnym, zajmującym się analizą
obserwowanych ruchów, a następnie do tylnej części zakrętu czołowego
dolnego, gdzie określany jest cel działania. Ufff, trochę to skomplikowane,
ale dzięki tym dwóm aparatom wszystko można zobaczyć.
Neurony lustrzane odpowiedzialne są też za to, że często mimowolnie
naśladujemy cudze zachowanie. To tendencja wrodzona. Gdy inni szep-
czą , my też ściszamy głos, gdy jesteśmy w towarzystwie starszych osób,
chodzimy wolniej, gdy przebywamy w towarzystwie osoby mówiącej
specyficznym akcentem, bezwiednie zaczynamy go kopiować. Niekiedy
wystarczy o jakiejś czynności przeczytać by ją powielać. Okazuje się,
że widzieć jest równoznaczne z poczuć. Widzimy na filmie jak ktoś
spada ze schodów i dzięki neuronom lustrzanym dokładnie wiemy, co
czuje ten spadający człowiek. Ponadto neurony te są odpowiedzialne
za ludzką empatię.Wysyłają sygnały do układu limbicznego, obszarów
odpowiadających za konkretne emocje i pomagają dostroić się do uczuć
i zachowań innych ludzi po to byśmy wiedzieli co czują inni.
Neurony lustrzane reagują nawet na to, co widzimy w sieci. Dzięki nim
możemy z kimś podzielić jego radość, jeśli przedstawi w sieci filmik
pokazujący jego uczucie.
Za to co kupujemy w sklepie też (niestety) są odpowiedzialne nasze
neurony lustrzane. Z chwilą wejścia do sklepu nasz mózg zaczyna pod-
patrywać co wybierają inni wokół nas. A wtedy racjonalny umysł bierze
krótki urlop, do głosu dochodzą emocje, napędzane przez grupkę komórek
nerwowych, a my kupujemy kolejny gadżet, następny ciuch i tę samą
książkę, co miliony innych ludzi.
I nie łudzcie się, że w sklepie internetowym jest inaczej - zauważyliście
chyba,że gdy klikniecie na wybrany towar ukazuje się informacja wraz
z obrazkiem: ci co kupili tę właśnie rzecz, zakupili również..... i tu poka-
zane są kolejne artykuły.
I to właśnie neurony lustrzane odpowiedzialne są za : anoreksję nasto-
latek, szał gier komputerowych, sięgnięcie przez małolata po pierwszego
papierosa, szaleństwo macareny i lambady.
Ale ja zaczynam podejrzewać, że u mnie owe neurony lustrzane coś zle
pracują - odwiedziłam ostatnio kilka galerii handlowych i nic, zupełnie
nic nie kupiłam, mało tego - stwierdziłam, że nie ma na czym
oka zawiesić. Jestem naprawdę zaniepokojona.
anabell

wtorek, 19 maja 2009

Route 66

Route 66 -droga legenda -najsłynniejsza droga W Stanach Zjednoczonych,
zwana również "główną ulicą Ameryki" lub "Drogą Matką".
To pierwsza droga transkontynentalna, która od 1926 roku łączyła
Środkowy Zachód z wybrzeżem Pacyfiku. Miała 3940 km długości.
W dobie Wielkiego Kryzysu setki tysięcy farmerów, udręczonych niebywa-
łą suszą, wyruszyło tym szlakiem w poszukiwaniu lepszego życia.
Kilkanaście lat pózniej podążali nią zdemobilizowani żołnierze, powracający
do swych domów z frontów II wojny światowej.
W latach 50-tych stała się prawdziwą atrakcją turystyczną, przyciągając
turystów swymi licznymi motelami i różnorodnymi barami.
W 1985 roku została oficjalnie wykreślona z listy krajowych autostrad,
a ruch przejęły nowsze autostrady zbudowane już po II wojnie. Niektóre
jej odcinki zniknęły pochłonięte przez postępującą urbanizację.
Pomimo tego, ta trasa z Chicago do Los Angeles, pozostała mitem, kulto-
wym symbolem dla ludzi tęskniących za dawną Ameryką.
O tej właśnie drodze pisał John Steinbeck w swych "Gronach gniewu",
a współcześnie nakręcono o niej film dokumentalny, pokazujący jaka jest
teraz - razem z narratorami odwiedzamy wszystkie znaczące miejsca
leżące wdłuż drogi, zaglądamy do barów, poznajemy róznorodność kuchni.
Ostatni przystanek na Route 66 to Santa Monica Boulevard - to tutaj
kończyła się podróż szukających dla siebie nowego miejsca farmerów.
Spośród 200 tysięcy ludzi, którzy przemierzyli tę drogę w latach 1931 -
1939 szukając dla siebie nowego miejsca tylko 10% osiadło tu na stałe.
A dziś, 80 lat pózniej, gdy Ameryka znów jest w tarapatch, jak teraz
wygląda ów wymarzony Złoty Stan?
No cóż - bieda powróciła. Jeszcze przed kryzysem w Venice Beach było
73 tysiące bezdomnych, a miejsc noclegowych zaledwie 15 tysięcy. Od
30 lat nikt nie dbał o budowę mieszkań dla biednych, a od pazdziernika
zaczęło gwałtownie przybywać ludzi bezdomnych, którzy często tracili
mieszkania nie ze swojej winy- oni płacili należności za czynsz regu-
larnie, ale właściciel domu nie spłacał kredytu hipotecznego i bank
zabrał dom, lokatorzy zostali na bruku. W okolicach L.A. rzucają się
w oczy domy z zabitymi płytami wiórowymi oknami- to domy odebrane
przez banki, bo ich właściciele nie spłacali kredytu. Takich domów jest
tutaj 42 tys.Poziom bezrobocia zbliża się do 21%- w czasach Wielkiego
Kryzysu było 25%.
130 km od L.A. jest stutysięczne miasto Victorville. Jeszcze rok temu
było to drugie pod względem tempa rozwoju miasto w USA, a teraz
największy w Kaliforni diler Chryslera stanął na granicy bankructwa
i gdyby nie pomoc miasta (pożyczka 200 tys. $ na 5 lat) musiałby
całkiem zamknąć firmę.
Z Victorville, kierując się Route 66 na wschód poprzez pustynię Mojave
trafiamy do Ash Fork w Arizonie. Jest tu Dunbar Stone, dotychczas
wielki dostawca do wielu przedsiębiorstw budowlanych - dziś z 50
pracowników zostało 35, którzy sami zaproponowali obniżkę wynagro-
dzeń o 30%, a każdy z nich pełni teraz 2 lub 3 funkcje zamiast jednej.
Miasto Flagstaff oddalone godzinę drogi od Wielkiego Kanionu.
Magistrat planuje zwolnienie 50 osób z 900 pracowników, chcą wydać
ok.5 milionów $ z kasy miejskiej by pobudzić gospodarkę lokalną.
W Vega, 86 letnia typowa amerykańska mamuśka, która jeszcze 10 lat
wcześniej sama prowadziła ranczo o pow. 5,7 tys. hektarów opowiada:
"ludzie pokupowali domy, na które nie było ich stać. To nie wina rządu,
rząd nie powinien się mieszać w te sprawy.
Kryzysy są czymś normalnym, a czas życia biegnie cyklicznie.
Na początku lat 60-tych też był kryzys, z powodu suszy. I też wyszliśmy
z tego."
W Tulsie (stan Oklahoma) w US Shooting Academy biznes kwitnie. Broń
ręczna i karabiny-rozchodzą się niczym ciepłe bułeczki, a kursy strzela-
nia przepełnione. Zgłaszaja się ludzie, którzy nigdy wcześniej nie mieli
broni. Wszyscy chcą nabyć broń, nim będzie wprowadzony zakaz jej
posiadania. Tu nikt nie wierzy w obietnice prezydenta Obamy.
Zapasy amunicji też warto zrobić.
Zakłady Chryslera w Fenton. W pazdzierniku 2008 roku fabryka przer-
wała produkcję. Zwolnieni pracownicy dostają po 13 tys.$ na szkolenie
zawodowe. Inni są na "bezrobociu technicznym" i podpisano z nimi
umowę gwarantującą im wypłacanie pensji takiej jak dotychczas, aż do
2011 roku.
W Saint Louis (stan Missouri) miasto zlikwidowalo lub skróciło wiele
tras linii autobusowych, ponieważ mieszkańcy nie zgodzili się na
podniesienie o 5% podatku VAT w celu sfinansowania połączeń autobu-
sowych. Rezultat- 362 tysiące osób pozbawionych możliwości korzys-
tania z autobusów.
Chicago- przedmieście Rolling Meadows. Tu o godzinie 11 zaczynaja się
targi pracy. Setki kobiet i mężczyzn, ubranych niemal odświętnie.
Stoją w budynku Maedows Club, ściskając w rękach CV. Większość
opuszcza budynek z niczym.
Historia kołem się toczy.....
anabell

sobota, 16 maja 2009

Nie tylko politykom pod rozwagę

Nie da się ukryć, że nasze społeczeństwo ma postawę roszczeniową -
a to wyższe wynagrodzenia, więcej dni wolnych od pracy, wcześniejsze
emerytury, wyższe zasiłki, zwłaszcza dla bezrobotnych. Nie będę się
dziś znęcać i tłumaczyć, dlaczego owe zachcianki nie mają szans reali-
zacji , w końcu do elit władzy nie należę, więc nie muszę.
Chcę dziś opowiedzieć o kłopotach państwa, które w pewnym momencie
przedobrzyło z wszelkiego rodzaju zasiłkami i jakie ma z tego powodu
dziś problemy. Tym krajem są Niemcy.
Kwota zasiłku dla bezrobotnych jest "ruchoma".Przysługuje on na 1 rok,
jego wysokośc to 80% ostatniej pensji, jeśli oczywiście pracowało się
conajmniej rok, przed utratą pracy.
Jeżeli w międzyczasie podejmie się pracę, nie wykorzystana część
czasookresu zasiłku przechodzi "na zaś". Gdy ten roczny
zasiłek jest już wykorzystany otrzymuje się 370€ miesięcznie oraz
różne dopłaty, uzależnione od sytuacji, w ktorej obywatel się znajduje.
Owa kwota 370€ wystarczy na miesięczne wyżywienie dla 2 osób.
Znam osoby, które na 2 osoby wydają na jedzenie 250€ i nie głodują.
Cały ten system zasiłków doprowadził do sytuacji, że tak naprawdę
wiele osób uważa , że nie opłaca się pracować. Nic dziwnego, że doszło
do takich sytuacji, że para 22-latków ma mieszkanie kupione na kredyt,
wyposażone również na kredyt, żyją z zasiłku i mają dwoje dzieci.
Oczywiście owego kredytu nie spłacają, bo nie mają z czego, ale nie
zostaną z dziećmi wyrzuceni na bruk. Władze niemieckie z przeraże-
niem dostrzegły, że mają już kolejne pokolenie bezrobotnych, jedno-
cześnie mają coraz mniej młodych ludzi z wykształceniem średnim i,
co za tym idzie wyższym. Problem ten nie dotyczy tylko i wyłącznie
osiedlonych tam imigrantów, dotyczy również rodowitych Niemców
i to w dużym procencie. Dzieci bezrobotnych notorycznie rodziców
nie mają zakodowane czegoś takiego jak etos pracy. Pojęcie obowiązku
jest im nieznane. Obowiązek szkolny kończy się w wieku 16 lat, ale
te dzieci notorycznie nie chodzą do szkoły, bo nawet nie ma kto ich
dopilnować rano i wyprawić do szkoły -przecież niepracujący rodzice
nie wstają wcześniej niż o godz. 10-tej. Dzieci bezrobotnych rodziców
wyrastają na bezrobotnych młodych ludzi, bo wiele z nich nie potrafi
czytać ani liczyć. A nawet w najprostszej pracy są to niezbędne umie-
jętności. Oczywiście co jakiś czas podejmowane są próby zdyscyplino-
wania rodziców w drodze zmniejszenia dopływu gotówki, ale efekty
są mizerne. Siedzący na bezrobotnym dorabia sobie "na czarno" i
ciężko jest ukrócić ten proceder, bo jest to korzystne i dla dorabiajcego
bezrobotnego i dla pracodowawcy, który nie jest w tym wypadku
zmuszony do ponoszenia wysokich kosztów ubezpieczenia pracownika.
Wymyślono nawet interwencyjny program dla zadłużonych bezrobot-
nych, który ma na celu zdopingowanie ich do podjęcia stałej pracy.
Warunkiem jest przepracowanie 6 lat, w czasie których zadłużeni
spłacają minimalne raty, po tych sześciu latach mogą zostać oddłużeni.
Nie myślcie,że na ulicy rozpoznacie biednego bezrobotnego żyjącego
z zasiłku - niczym się nie wyróżnia od innych przechodniów.Wyposa-
żenie jego mieszkania też nie odbiega od normy.Górą kredyty!
I teraz, gdy tak słucham jak to przeróżni działacze "pochylają się"
nad skandalicznie niskimi zasiłkami dla naszych bezrobotnych, widzę
w wyobrazni jak szybko mogłoby i u nas dojść do takiej sytuacji jak
u naszych zachodnich sąsiadów. Już teraz, gdy ponoć jest bezrobocie,
nie znajdziecie w wielu miastach chętnych do pracy na wielu stano-
wiskach, a nawet ciężko jest znalezć kogos do pomocy w domu lub
w ogrodzie.
Jestem za tym, aby słabszym, biedniejszym pomagać i robię to
w miarę swoich możliwości. Niestety wśród owych biednych ,rzekomo
potrzebujących jest cała masa notorycznych leni i cwaniaków.
Może warto pomyśleć nad tym, by u nas nie doprowadzić do takiej
sytuacji jaka jest w Niemczech oraz w Wielkiej Brytanii.
anabell

piątek, 15 maja 2009

Weekendowa astrologia

Uraczyłam Was niedawno smutną, prawdziwą historią, więc teraz, na
poprawienie nastroju, coś z przymrużeniem oka. A to wszystko wzięte
jest z rosyjskiego pisemka "Itogi" i dotyczy najważniejszego dla nas
wszystkich problemu - co nas czeka w związku z kryzysem. Tym razem
są to wypowiedzi znanych rosyjskich jasnowidzów. Skoro ekonomiści nie
potrafią dać nam odpowiedzi "co dalej", może prognozy jasnowidzów
coś nam rozjaśnią w głowach?
Mehdi Ebratimi-Wafa. Według niego, kryzys w Rosji zakończy się
już za 5 miesięcy, ale reszta świata będzie walczyć z kryzysem jeszcze
półtora roku. Największe straty poniosą USA, a w Europie Grecja i
Ukraina. W ciągu najbliższych 10 lat na świecie pozostanie najwyżej 10
walut, w Europie utrzyma sie euro, w Azji -pojawi się waluta assi.
Aleksiej Fad. Jego zdaniem w roku 2021 najsilniejszym państwem
będą Chiny, drugie miejsce zajmie Rosja, która przekształci się w kraj
"państwowego socjalizmu", a rubel będzie drugą, po chińskim juanie,
walutą świata. Jedność Europy rozleci się, na terytorium Grecji
powstanie kilka nowych państw, euro nie przetrwa jako wspólna waluta,
zostanie reaktywowana marka niemiecka, umocni się frank szwajcarski.
Wielka Brytania rozpadnie się na 3 państwa: Anglię, Szkocję i Irlandię
Północną. USA w 2018 roku dotknie kolejny, cięższy kryzys, a dolar
będzie obowiązywał tylko na terytorium Stanów. Bliski Wschód straci
znaczenie jako dostawca ropy, kraje bliskowschodnie zbiednieją, za to
Izrael będzie mógł rozszerzyć swoje terytoria. Wśród krajów muzuł-
mańskich rozkwitnie Maroko, które nawiąże bardzo bliskie kontakty
z Rosją. Indie staną sie "drugą Japonią", a ludność Indii i Chin ulegnie
zmniejszeniu na skutek klęsk żywiołowych w r.2018 i 2019. Japonia
poszerzy swe terytorium o nowe wyspy. (czyżby Kuryle?)
W Ameryce Południowej zapanuje...komunizm.Kilka państw połączy
się w jeden komunistyczny organizm. W Afryce, RPA rozpadnie się na
kilka państw. W skład Rosji wejdą Białoruś oraz wschodnia Ukraina
wraz z Krymem. Obecny lider polityczny w Rosji pozostanie u władzy
do 2021 roku, zastąpi go potem młody, ambitny polityk. Kraje
bałtyckie pogrążą się w wiecznotrwałym kryzysie bez wyjścia. Mołda-
wia zjednoczy się z Rumunią.
Aleksandr Agapit. Jest przekonany, że do roku 2040 kapitalizm
przestanie istnieć, ale socjalizmu też nikt nie będzie chciał budować.
Nowy ustrój będzie się nazywać "regionalnym neokomunizmem".
We wszystkich państwach zmieni się ustrój,będzie tendencja do samo-
izolacji, zaniknie handel zagraniczny. Na świecie powstanie dziewięć
wielkich sojuszy, m.in Rosja, Białoruś, Kazachstan,Uzbekistan i USA
zawiążą sojusz z Meksykiem, Kanadą i Gwatemalą. W Europie będzie
alians Niemiec z Francją, Włochami i Wielką Brytanią, w Azji - Chin
z Mongolią, Japonią i Filipinami.
No i cóż , jak Wam się te przepowiednie podobają? A czy zauważyliście,
że nie ma tam ani słóweczka o Polsce? Sama nie wiem, czy się z tego
powodu smucić czy radować?
Proponuję Wam weekendową zabawę : napiszcie, proszę która
z prognoz wydaje się Wam najtrafniejsza (jako całość) , lub które prze-
widywane wydarzenia za najprawdopodobniejsze.
Miłej zabawy ,
anabell

czwartek, 14 maja 2009

Słowniczek bankruta

Hans Magnus Enzensberger, niemiecki poeta, zamiast poematu, napisał
listę słów i wyrażeń, które zrobiły karierę w czasie kryzysu finansowgo.
Bad bank. Neologizm budzący skojarzenie z parszywą owcą, oraz
wątpliwość czy istnieje coś takiego jak "dobry bank".
Doradca. Pracownik banku, który wie tyle samo, co jego klienci, ale
dopóki zwiększa obroty, wciąż zarabia pieniądze, zamiast je tracić.
Ekonomia realna. Nie mylić z ekonomią całkowicie oderwaną od
rzeczywistości i zbudowaną na fikcyjnych danych.
Kasyno. Legalna instytucja stwarzająca możliwość rozbicia banku.
W internecie występuje jako bank online.
Nacjonalizacja. Ideał partii komunistycznych, podchwycony przez
wielkie instytucje bankowe.
Premia za złomowanie. Podatnik, który wycofa z użytku swój
stary i nieekonomiczny samochód, może skorzystać z ulgi. W bankowości
podobny system istnieje pod postacią bonusów przyznawanych mene-
dżerom, którzy doprowadzili firmę do upadłości.
Produkt finansowy. Często zwany "innowacyjnym". Wyimaginowany
twór sektora, który szczyci się tym, że niczego nie produkuje.
Świadectwo inwestycyjne. Dokument gwarantujący swojemu posia-
daczowi maksimum niepewności.
Toksyczny. Przymiotnik określający niektóre innowacyjne produkty,
patrz: produkt finansowy.

Myślę,że teraz łatwiej będzie nam wszystkim rozmawiać o kryzysie.

poniedziałek, 11 maja 2009

Klara cz.V, ostatnia

"Klara, Klara, otwórz oczy, popatrz na mnie." Klara usiłuje dopasować ten
głos, do postaci, które przesuwają się w jej pamięci. Ale żadna z nich nie
pasuje , więc otwiera oczy. Przy łóżku stoi mąż, obok młodszy syn , a
obok drzwi jeszcze 3 osoby. Klara nie bardzo może rozpoznać kto tam
jest i pyta męża: " a tamci do mnie?" Mąż kiwa głową i mówi :"tam jest
Michał z żoną i żona Pawła". Klara dziwi się, że nagle wszyscy razem tu
się spotkali. Nie wie, że siostra przełożona, na polecenie lekarza popro-
siła by wszyscy dziś przyjechali, bo stan Klary może się w każdej
pogorszyć. Klara uśmiecha się smutno i przepraszająco - czuje się zle,
nie ma siły na rozmowę.Bierze za rękę męża i cicho prosi: "idzcie już".
Zamyka oczy, odwraca głowę do ściany-audiencja skończona- szepcze
sama do siebie. Nieco zdezorientowani goście wychodzą i idą do gabi-
netu siostry przełożonej.
Klara powraca do przerwanych wspomnień, ale teraz wspomnienia
nie układają się jak dotychczas, chronologicznie. To pojedyncze obrazy.
Klara widzi ślub brata - znalazł drugą kobietę swego życia, bardzo
atrakcyjną blondynkę, którą Klara lubi. Ale coś w tym wszystkim jest
nie tak, Asia płacze, siedzi u Klary w pokoju i płacze bo wczoraj Jerzy
umarł. Klara gwałtownie otwiera oczy i widzi przy oknie sylwetkę
zakonnicy. Patrzy na nią chwilę, powraca do minionych lat. Pamięta,
Jerzy umarł na raka, a ona, jego siostra nie poszła na jego pogrzeb.
Nie poszła, bo kilka lat przed jego chorobą przestali ze sobą rozma-
wiać. Klara pamięta jak to było - Jerzy skrytykował jej poglądy
polityczne, nazwał idiotką, wypomniał błędy życiowe a ona w złości
wrzasnęła by się wynosił i nie przychodził nawet na jej pogrzeb bo
ona na jego pogrzeb z całą pewnością nie przyjdzie. I nie przyszła -
leżała chora.
Klara uśmiecha się -jest na weselu swego starszego syna, jest sporo
gości, cała jej rodzina, nawet Bianka z mężem i kilkuletnią córką.
Bardzo się Klara napracowała, by znalezć dla niego dobrą kandy-
datką - Michał był dobrym chłopakiem, ale mocno niedouczonym.
Owszem miał zawód, miał ukończoną szkołę zawodową. Znalazła
mu żonę- miłą, mądrą, po studiach , 10 lat starszą. Dla Pawła nie
szukała żony, sam sobie znalazł. Klara lubiła obie swe synowe i
była naprawdę dobrą teściową. Umiała z nimi znalezć wspólny
język. Młodsza synowa urodziła już dwóch chłopców, ale Klara
nie może sobie przypomnieć ile który z nich ma lat.
Klara zaciska szczęki i pięści -przypomina się jej ostatnia rozmowa
z Bianką. Zapytała się Bianki, czy ona ją kocha- Bianka popatrzyła
się na Klarę ja na egzotyczne zwierzę i zapytała -"a za co ja mam
cię kochać?" czy za to, że mnie urodziłaś? chyba nie sądzisz, że to
wystarczający powód? Klara pamięta, że zaczęła płakać, a Bianka
wstała, powoli ubrała się i wycedziła przez zęby-"przestań
histeryzować". To było ich ostatnie spotkanie. Nie widziały się i
nie rozmawiały ze sobą 10 lat. Klara na to wspomnienie zaczyna
płakać, płacze głośno i nie może przestać. Podchodzi siostra, ociera
Klarze łzy, daje łagodny środek uspakajający.
Następnego dnia o świcie Klara umarła. Bianka była na pogrzebie
sama, bez męża i córki. Pytana, dlaczego jest sama - odpowiedziała
cicho - to tylko moja sprawa, nie ich.

anabell

Klara cz.IV

Siostry zakonne pomogły Klarze zmienić bieliznę, zrobić toaletę i przy-
niosły malutką toaletkę z lusterkiem. Dostała ją w prezencie od syno-
wej. Nienawidziła tej chwili, gdy zmuszano ją do spojrzenia w lustro
bo za każdym razem spoglądała z niego obca, nieładna twarz.Posiwiałe
sztywne włosy sterczące w różnych kierunkach, mocno opuchnięte,
niebiesko wyblakłe oczy, nalane, obrzmiałe policzki. Wciąż nie mogła
się przyzwyczaić do tego widoku - w pamięci miała zupełnie inny obraz:
bardzo ciemne, dobrze ułożone włosy, oczy o fiołkowym odcieniu,
ładnie wymodelowane brwi, umalowane usta, nieco kpiący uśmiech.
I gdzie to wszystko się podziało? Klara przeciągnęła szczotką po
włosach, machnęła ręką i opadła bezwładnie na poduszki. Dlaczego nie
pozwalają jej spać w dzień?przez nich wciąż wracają do niej wspomnienia.
Klara widzi siebie , szykującą się do wizyty u teściowej. Nadal jest
młoda i ładna, nawet udało się jej nieco przytyć i dekolt w sukience nie
eksponuje kości obojczykowych. Jechała tam z duszą na ramieniu, bo
chociaż teściowa wiedziała,że Klara ma dziecko, nie była pewna jak
zareaguje Bianka. Wizyta była dziwna, teściowa przyjęła ją serdecznie,
małego pogłaskała po główce , ale Bianka stała w pewnej odległości,
nie przyszła jej uściskać, ograniczyła się do : "dzień dobry mamo".
Na małego wogóle nie zwracała uwagi, zresztą on trzymał się kurczo-
wo matki i był lekko przerażony. Gdy Klara usiłowała wyjść do toalety,
rozpaczliwie chwytał ją za ubranie krzycząc :" ja też, ja też". Odrywając
ręce małego postawiła go na siłę obok Bianki i powiedziała -przytrzymaj
go chwilę. Gdy wróciła Bianka ocierała małemu łzy a teściowa wtykała
mu w rączki jakąś czekoladkę. Klara skróciła wizytę, umawiając się,
że Bianka do niej przyjedzie w najblizszą niedzielę. Nie ujawniła swoich
planów - a plan miała świetny- zabierze Biankę do siebie, Michaś rano
będzie w przedszkolu, potem Bianka go odbierze i będą razem na nią
czekać w domu. Nie szkodzi, że to tylko jeden mały pokój w "kołchozo-
wym" mieszkaniu, weżmie się łóżko, na którym teraz śpi Bianka, bez
problemu się zmieści. I do liceum będzie Bianka miała blisko, a nie
tak jak teraz. Klara wyszła od teściowej nieco niezadowolona. Michaś
z całą pewnością nie zrobił na teściowej dobrego wrażenia, Bianka też
nie wyglądała na zachwyconą.
Klara chyba nigdy nie zapomni tej wizyty Bianki - zaproponowała, by
Bianka przeprowadziła się do niej. Córka milczała dłuższą chwilę, potem
powiedziała cicho, ale Klarze wydawało się, że wykrzyczała jej w twarz:
"nigdy w życiu, ja nie będę niańką dla twojego dziecka a ty nie jesteś
dla mnie matką, bo jesteś nią tylko na papierze. I żaden sąd nie zmusi
mnie bym zamieszkała z tobą, lub z ojcem. Nie obchodziłam was 16 lat,
a teraz i jemu i tobie jestem potrzebna? Wiem i on i ty potrzebujecie
służącej, ale na mnie nie liczcie, dobrze?" Klara do dziś czuje się tak jak
wtedy - zaskoczona i ...skrzywdzona. Przecież ona chciała jak najlepiej.
Do dziś ma żal do córki, że nie chciała z nią i Michasiem zamieszkać.
Jedynym miłym akcentem w tym wszystkim była wiadomość ,że
córka Adamowi też odmówiła. Klara ciężko wzdycha i myślami prze-
nosi się znów w przeszłość.
Nie ponowiła swej propozycji, wiedziała, że nie zdoła przekonać córki.
Wpadła w codzienny kierat- dobrze,że przedszkole i pracę udało się jej
załatwić blisko domu. Michaś sprawiał ciągle kłopoty wychowawcze,
zarówno w przedszkolu jak i w domu. Lekarz skierował małego na le-
czenie specjalistyczne do sanatorium. Klara odwiedzała go tam raz
w tygodniu i przy okazji była instruowana jak ma z nim postępować,
gdy mały stamtąd wyjdzie. Miała czas, nadal była młoda i atrakcyjna.
Postanowiła wyjść za mąż. Kandydad znalazł się dość szybko - to co,
że był od niej młodszy, ale nie krzywił się na myśl, że będzie miał
pasierba. O tym, że jest jeszcze "na wyposażeniu" córka, powiedzia-
ła mu w przeddzień ślubu. Ale on nie zrejterował, nie przeszkadzało
mu to starsze dziecko, zwłaszcza,że nie miało być na jego utrzymaniu.
Następne lata Klara wspomina prawie z radością - Michaś lepiej się
sprawował mając "wujka", ale został skierowany do szkoły specjalnej,
ponieważ miał ogromne kłopoty z przyswojeniem sobie materiału.
Dublował pierwszą klasę szkoły podstawowej, w połowie drugiej-
zmieniono mu szkołę. W międzyczasie zmienili mieszkanie na
samodzielne, spóldzielcze i Klarze wpadło na myśl, że przecież nic
tak nie cementuje rodziny jak dziecko. Przezornie nie poinformowała
o tej decyzji swego męża. Urodziła kolejne dziecko - też chłopca.
Wreszcie była szczęśliwa. Nawiązała nawet kontakt z Bianką, która
już zdążyła nawet wyjść za mąż. Następne lata Klara wspomina
z przyjemnością - wszystko układało się po jej myśli, jedynym zgrzy-
tem były stosunki z aktualną teściową i dość chłodne stosunki
z Bianką. Poza tym okazało się, że Klara ma cukrzycę i to mocno
zaawansowaną.
c.d.n.

anabell

niedziela, 10 maja 2009

Klara cz.III

Klara przypomina sobie dzień, to była niedziela, gdy przyjechał do niej
teść z wiadomością, że Bianka ma zakażenie gruzlicze i w związku z tym
Klara powinna jak najprędzej wykonać badania kontrolne, bo pewnie i
ona jest zarażona. Klara ,tak jak wtedy czuje dziwny ucisk w żołądku,
boi się, ale energicznie zaprzecza- to niemożliwe, skąd? Teść
spogląda na nią ze smutkiem i mówi -przecież Twój ojciec jest chory a
razem przez jakiś czas mieszkaliście. Nie poszła od razu na badania -
bała się a jednocześnie nie wierzyła, że mogła się zarazić. Wreszcie
zrobiła badania -wyniki były złe, nawet bardzo złe, miała duże zmiany
w płucach.
Następne kilka lat Klara wspomina jak koszmarną mozaikę ułożoną
z pobytów w szpitalu, miesięcy spędzonych w kolejnych sanatoriach,
strachu, bólu i samotności pośród tak samo ciężko chorych ludzi.
W jednym z sanatoriów nawiązała romans z żonatym pacjentem.
Wiedziała, że jest żonaty, ale oboje tak bardzo potrzebowali bliskości
i ciepła, że nie zastanawiała się nad konsekwencjami. Sanatoryjny
romans zaowocował ciążą , której z powodu toczącej ją choroby nie
można było usunąć. Współsprawcy minęła miłość, zresztą za trzy
miesiące wracał "do cywila". Do chwili rozwiązania Klara była w sana-
torium, potem przewieziono ją do szpitala gruzliczego, gdzie powiła
syna. Znów Klara znalazła się w tragicznej sytuacji. Ojciec już nie żył,
brat był zajęty własnymi sprawami (rozwodził się z Angielką), ona
była bez pracy i środków do życia, na domiar złego znów gorączkowała.
Klara nie pamięta kto, ale ktoś jej doradził, by oddała dziecko do
domu małego dziecka, a sama znów zgłosiła się na leczenie. Przed
oczami Klary przesuwają się kolejne 4 lata leczenia - nowe leki oraz
decyzja o wykonaniu odmy. Unieruchomione płuco wreszcie zaczęło
się goić.
Klara przypomina sobie dzień, w którym pojechała do synka. Miał
4 lata i wogóle jej nie znał, tak jak i ona jego. Ale jak wszystkie dzieci
z domu dziecka łaknął ciepła i pieszczot. Klara pamięta te wszystkie
maluchy tulące się do niej. Była bliska płaczu, więc szybko załatwiła
formalności i wróciła z małym do Warszawy.
Miała pracę, była wyleczona, znalazła dla małego przedszkole i.....
przypomniała sobie, że ma nastoletnią córkę. Przez te wszystkie
lata nie mogła się z nią widywać, ale teraz postanowiła wybrać się
do teściów, by przedstawić im swoje nowe dziecko i pewną
propozycję.
c.d.n
anabell

Klara - cz.II

Klara krzywi się, zastrzyk sprawia jej ból. Ma dosyć tego leżenia, już się jej
znudziło, leży tak już dwa lata, a może trochę dłużej? Nie pamięta dokład-
nie. Na początku sama chciała tak leżeć, nie wstawać, "niech on wie, że musi
się mną opiekować, bo ja nie mogę wstawać". A on -on ją oddał pod opiekę
tych zakonnic. Ją, zagorzałą ateistkę, socjalistkę z przekonania, członkinię
PZPR!. Klara przygląda się spod rzęs siostrze przełożonej i zastanawia się,
czy ona wie, że Klara jest ateistką. Nie zapyta o to, chce by jak najszybciej
stąd odeszły, chce spać, bo znów zaczyna ją męczyć przeszłość.
Znów wracają obrazki z okresu okupacji. Jest lato 1944 roku. Skończyły
się wesołe eskapady z Ewą, Ewa dziwi się, że Klara zupełnie nie interesuje
się swoim dzieckiem. Dzień przed wybuchem powstania Klara jedzie
do teściów by zobaczyć co z dzieckiem. Na miejscu podejmuje decyzję o
zabraniu małej do siebie. Pakuje wszystkie rzeczy dziecka, teść sprowa-
dza dorożkę, pomaga zapakować wózek do dorożki, układa torby. Teścio-
wa ma łzy w oczach, Adam obserwuje wszystko zza firanki.
Następnego dnia wybucha powstanie warszawskie. Klara traci kontakt
z teściami. Ojciec Klary zostaje wywieziony na roboty do Niemiec. Był
w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Sytuacja Klary za-
czyna być trudna. Zaczyna do niej docierać niepewność jutra. Nadchodzi
moment upadku powstania, matka Klary,wciąż jeszcze młoda kobieta,
umiera nagle na wylew. Klara zostaje sama z dzieckiem, nie ma kon-
taktu z teściami, nawet nie wie, czy żyją. Pomaga jej jedna z sióstr
zmarłej matki. Klara trwa w jakimś specyficznym zawieszeniu, sama nie
wie co ma dalej ze sobą począć. Tego kursu kosmetycznego nie ukoń-
czyła, nie ma wykształcenia, nie ma pracy. Matka nie żyje, ojciec gdzieś
tam, nie ma od niego wiadomości, mąż i jego rodzice - nie wiadomo co
z nimi. Gdy Klara przypomina sobie tamte chwile, łzy napływają jej do
oczu .
-Proszę nie płakać, wszystko będzie dobrze - dociera do niej głos młodej
zakonnicy. Klara z lekka przytomnieje, wraca do rzeczywistości. Tamto
minęło, Klara się uspakaja, ale wraca myślą do 1945 roku. W marcu
tego roku pojawił się u niej teść, by dowiedzieć się co z nią i dzieckiem.
Zostawił nieco jedzenia, kilka kg mąki, mannę dla dziecka, cukier, opo-
wiedział co u nich się działo. Mąż Klary został wywieziony do Niemiec,
teściom udało się wydostać z grupy wypędzanych z Warszawy
mieszkańców i z Okęcia przedostać się na piechotę do Milanówka. Dom,
w którym mieszkali w Warszawie ocalał, teść usiłował doprowadzić
teraz do porządku ich ocalałe mieszkanie. W niedługim czasie wrócił
do domu ojciec Klary - powrócił z koszmarnym kaszlem, który nie
ustępował. Odezwał się również brat Klary. Pisał, że się ożenil z Angielką,
ma synka.Ojciec Klary napisał, o wszystkim co się dotąd wydarzyło i
nalegał, by syn wrócił do Polski, oczywiście razem z żoną i dzieckiem.
Wrócił również mąż Klary.Postanowili wziąć rozwód, bo po co ciągnąć
coś, co de facto nie istnieje? Rozwód dostali bez trudu, w zamian za nie
orzekanie winy Klara zrzekła się alimentów i dziecko zostało przy niej.
Doskonale wiedziała z czyjej winy nastąpił rozpad związku i bała się,
że przy orzeczeniu jej winy, dziecko przyznają ojcu. To były czasy gdy
matka musiała mieć nienaganną opinię, by dziecko zostało przy niej.
Klara uśmiecha się leciutko do swych myśli. Jej brat, namawiany
usilnie przez ojca wraca do Polski. Przyjeżdża wraz z żoną i synkiem.
Tymczasem do ich trzypokojego mieszkania dokwaterowano jeszcze
1 rodzinę.W zniszczonym mieście jest dotkliwy brak mieszkań, więc
władze prowadzą politykę "zagęszczania".Klara przypomina sobie
przerażoną minę bratowej, gdy ta zorientowała się, jakie są warunki
mieszkaniowe. Ale Klara była zadowolona, miała z kim zostawić
dziecko, bo w domu była cały dzień bratowa. Ojciec, zaraz po powrocie
syna trafił do szpitala. Gruzlica i cukrzyca. Nie brzmiało to dobrze.
Klara zaczęła pracować jako kelnerka w restauracji. Przebywała w pracy
do póznej nocy, często nie wracała na noc do domu. Bratowa męczyła
się z dwójką dzieci, brat ciągle zwracał jej uwagę, że powinna więcej
zajmować się dzieckiem. A Klara - balowała, nie czuła żadnej więzi
z dzieckiem. Pewnego dnia przyjechali do niej teściowie i zapropono-
wali,że wezmą małą na troche do siebie, by Klara nieco odpoczęła.
Klara i jej bratowa przyjęły te propozycję z ulgą, bo bratowa spodziewa-
ła się drugiego dziecka.
Teściowie nie powiedzieli Klarze,że była u nich jej ciotka i błagała ich,
by wzięli małą trochę do siebie, bo dziecko jest zaniedbywane przez
matkę.
Gdy mała wróciła do Klary, w domu był już drugi synek jej brata, a zde-
gustowana życiem w Polsce bratowa marzyła o powrocie do Anglii.
Brat Klary był zdecydowany adoptować swą małą siostrzenicę i
wrócić wraz z żoną do Anglii. Ale Adam nie zgodził się na wyjazd
dziecka za granicę, z kolei władze nie zgodziły się na wyjazd brata
Klary do Anglii. Nadal miał obywatelstwo polskie i nie dostał zgody
na wyjazd. Angielka zapakowała cały swój dobytek i razem z dziećmi
wyjechała do Anglii. Wtedy Klara widziała ją po raz ostatni. Wcale nie
była z tego powodu zasmucona.
Teściowie zaproponowali, że zajmą się wychowaniem dziecka, a Klara
niech się zacznie uczyć i jednocześnie pracuje.Tym sposobem mała
Bianka przestała być kłopotem dla Klary.
-Pani Klaro, mąż telefonował, że przyjedzie jutro razem z synem i
pytał, czy ma coś dla pani przynieść- Klara otworzyła oczy i znów
zobaczyła młodą zakonnicę, spojrzała na nią z niechęcia i wycedziła
przez zęby: nic mi trzeba, śmierci mi nie przyniesie. Zakonnica
pogłaskała ją po ręce i cichutko odeszła.
Klara stale myślała o śmierci. Przez jakiś czas zbierała tabletki przeciw-
bólowe, nawet połknęła je, ale zapomniała o jednej, którą zgubiła
w łóżku. Gdy straciła przytomność i zaczęto ją ratować znaleziono tę
tabletkę i zorientowano się co się stało. Odratowano, a potem, jeśli
skarżyła się na ból, robiono zastrzyki.
Klara zamyka oczy, a myśli mimo woli powracają do dawnych lat. Widzi
siebie, młodą, ładną, wolną, zadowoloną z zaistniałej sytuacji. Znalazła
pracę, skierowano ją do szkoły dla pracujących, co już wzbudziło w niej
mniejszy entuzjazm, bo miała za mało czasu dla siebie, a adoratorów,
chętnych do spotkań nie brakowało.
c.d.n.

anabell

Klara

Opowiem Wam dziś o Klarze- nie jest postacią zmyśloną, a wszystko co
o niej napiszę też miało miejsce, choć ma to formę opowiadania. Obawiam
się, że bedę musiała podzielić to na części, bo dużo tego.
Część I
Klarę obudziły jakieś szepty. Otworzyła jedno oko - w drzwiach stała mło-
dziutka zakonnica i przełożona sióstr. Klara czym prędzej zamknęła oko.
Nie chciała nikogo widzieć. Chciała spać, sny były miłe, nie zmuszały do
myślenia o przykrych sprawach. A tych spraw przykrych było wiele.
Całe życie Klary jawiło się jej teraz jako jedna, wielka przykrość. Nawet
lata młodości. Bo co to była za młodość -gdy miała 14 lat wybuchła II
wojna światowa. I tak miała szczęście, prawobrzeżna część miasta
mało ucierpiała, w porównaniu z lewobrzeżną. Klara do dziś kurczy się
"w sobie" na wspomnienie godzin spędzanych w piwnicy. Było ciasno,
ciemno, bo świece nie dawały dużo światła, matki zanosiły modły do
nieba, dzieci płakały, panował paskudny zaduch. Koniec bombardowań
był milszym wspomnieniem. Wrócili do swego mieszkania, życie nabrało
pozorów normalności. Klarę niewiele obchodziła codzienność.W grudniu
skończy 14 lat, a od nowego roku pójdzie na kursy kosmetyczne, będzie
prawie dorosła.
Kursy kosmetyczne bardzo się Klarze podobały. Zaczęła się malować,
miała nowe koleżanki, niektóre starsze od siebie, zaczęła ubierać się
jak dorosła kobieta. Szybko zaprzyjazniła się z 3 lata starszą Ewą,która
zaczęła być dla niej ważniejsza niż własna matka. Ewa wytłumaczyła jej,
że powinny jak najprędzej wyjść za mąż oraz zajęła się jej uświadamia-
niem. Spędzały ze sobą dużo czasu również poza godzinami nauki. Ewa
zaczęła zabierać Klarę na spotkania z mężczyznami. Klara była ładna,
wesoła, podobała się chłopakom. Niewiele ją obchodziło to, co działo
się wokoło. A działo się sporo i niezbyt dobrze. Nie było wiadomości o
jej bracie, który wraz z wojskiem polskim trafił do Anglii i był w RAFie.
Okupant nie rozpieszczał mieszkańców, starał się skutecznie zmniejszyć
populację. Klara była jakby poza tym, zajęta szkołą i randkami. I wtedy
znalazł się ktoś, komu Klara wydała się ósmym cudem świata, kimś, bez
kogo dalsze życie nie ma najmniejszego sensu. Chłopak był od niej 5 lat
starszy, delikatny, niezwykle romantyczny i z miejsca poprosił ją o rękę.
Klara była zachwycona takim obrotem sprawy, nawet nie zastanawiała
się, czy darzy tego chłopaka jakimś uczuciem. Był inny niż jej dotych-
czasowi adoratorzy, patrzył w nią jak w tęczę , ręce trzymał przy sobie.
Klara przedstawiła go rodzicom, Adam poprosił ich o rękę Klary i otrzy-
mał zgodę. W swoim domu oświadczył, że zakochał się niebywale, że
poprosił Klarę o rękę i wyrażono zgodę i on się ożeni, niezależnie od
tego, czy się to rodzicom podoba, czy też nie. Rodzicom Adama włosy
stanęły dęba , bo tak naprawdę był to kiepski pomysł. Na świecie
szaleje wojna, kraj pod okupacją, sytuacja niepewna, młodzi oboje bez
pracy (wojna przerwała Adamowi studia politechniczne), a on musi
być z Klarą bo bez niej nie wyobraża sobie życia, bez niej umrze.
Wszelkie tłumaczenia odbijały się od Adama niczym od ściany, więc
w końcu wyrazili zgodę. Ślub był skromny, młodzi zamieszkali u Klary
z jej rodzicami, a jedni i drudzy rodzice łożyli na ich utrzymanie.
Tego okresu Klara też nie wspomina dobrze - była rozczarowana
małżeństwem, skończyły się radosne eskapady z przyjaciółmi ,a zako-
chany mąż nudził ją i denerwował. Na domiar złego okazało się, że
jest w ciąży. Ona nie tak sobie wyobrażała to wszystko - miało być
miło i wesoło, a zaczęło się robić smutno i nudno. Pojawienie się na
świecie dziecka (dziewczynki) niewiele poprawiło sytuację. Klarze
podobała się co prawda ta żywa lalka, ale była jednocześnie dość
męczącą istotą. Klara zostawiała małą pod opieką swej mamy i męża,
sama uciekała na spotkania z przyjaciółmi. W domu po powrocie
były awantury, nie tylko Adam miał do niej pretensje, rodzice także.
Po jednej z takich awantur, gdy została w domu sama z dzieckiem,
spakowała rzeczy męża, trochę dziecięcych ubranek i zawiozła
wszystko do teściów. Wpadła tam niczym chmura gradowa, zła
i zmęczona drogą. Gdy teściowa otworzyła drzwi wcisnęła jej w ręce
becik z dzieckiem, kopniakiem wsunęła walizkę z rzeczami do przed-
pokoju i jednym tchem wykrzyczała- niech on się więcej u mnie nie
pokazuje, a skoro tak chciał dziecka to niech teraz się nim zajmie.
Zrobiła gwałtowny w tył zwrot i pędem zbiegła po schodach, a echo
niosło stukot jej obcasów. Klara do dziś uśmiecha się, gdy przypomni
sobie minę osłupiałej teściowej.
Klarę drażni obecność przy drzwiach sióstr, chciałaby dalej spać, one
jej w tym przeszkadzają, młodsza szykuje jakiś zastrzyk, przełożona
mówi coś o wezwaniu lekarza. Klara zastanawia się po co i do kogo.
c.d.n
anabell

sobota, 9 maja 2009

Wiosenne niebo

Proszę się nie łudzić, to nie będzie nic o astronomii, nawet bladego
pojęcia nie mam co widać wieczorem na majowym niebie. Myślę, że
z pewnością jakieś gwiazdy i księżyc, ale nad naszymi głowami krąży
gigantyczny śmietnik- część na orbicie okołoziemskiej na wysokości
od 200 do 1,5 tys.kilometrów, część na orbicie geostacjonarnej, na
wysokości 36 tysięcy kilometrów.
Wokół naszej planety krążą przedmioty o łącznej wadze ponad sześciu
tysięcy ton, a do tego co roku dochodzi kolejne 300 ton. Są to stare,
nieużywane już satelity, części rakiet oraz wszelka drobnica, jak
zagubione śruby,wielkie, zamrożone krople płynów chłodniczych
oraz odpryski farby.
10 lutego br., po raz pierwszy w dziejach podboju kosmosu, w próż-
niowej ciszy zniszczyły się wzajemnie dwa satelity. Obiekty te zderzyły
się pędząc z szybkością dziesięć razy większą od kul karabinowych.
Każdy z obiektów był wielkości małego samochodu. Do kolizji doszło
nad Syberią, na wysokości prawie 800 km. Uczestnikami zderzenia
były- amerykański satelita telekomunikacyjny Iridium 33 i nieczynny
od ponad 10 lat rosyjski satelita wojskowy Kosmos 2251.
Kosmiczne śmieci coraz częściej zagrażają załodze pracującej na
Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. W listopadzie ub. roku kawałek
gruzu przemknął w odległości zaledwie kilku kilometrów, a w marcu
tego roku odłamek korpusu rakiety sunął wprost na stację i obsługa
naziemna zarządziła natychmiastową ewakuację. Trójka astronautów
schroniła się w zacumowanej obok stacji kapsule ratunkowej Sojuz.
Przez 11 minut drżeli o swój los. Pod koniec marca przedstawiciele
państw prowadzących badania kosmiczne zorganizowali konferencję
w Europejskim Ośrodku Operacji Kosmicznych w Darmstadt.
Szczególnie zagrożony jest obecnie najważniejszy satelita obserwujący
Ziemią - ENVISAT, należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej.
Przekazuje on na Ziemie co godzinę 11 gigabajtów informacji, od
których uzależnionych jest ponad dwa tysiące projektów naukowych.
Przesyła aktualne zdjęcia powodzi i awarii tankowców, ujawnia
proceder wyrębu lasów tropikalnych, nadzoruje stan nawodnienia
upraw ryżowych, ekspansję pustyń, informuje floty rybackie o
kieunkach ławic ryb, ostrzega właścicieli farm wodnych o zbliża-
jących się koloniach trujących alg. Jego awaria w wyniku kolizji
z jakimś gruzem kosmicznym byłaby wielką katastrofą.
Nie ma obecnie satelity, który mógłby go zastąpić. ENVISAT już
wielokrotnie musiał robić uniki, gdy pojawiało się niebezpieczeństwo
kolizji. Każdy taki manewr oznacza stratę paliwa i w rezultacie
skraca okres jego żywotności.
Astronauci też niezle zaśmiecają przestrzeń, gubiąc rękawiczki,
klucze francuskie a nawet aparat forograficzny marki Hasselblad.
W połowie 2008 r , amerykańska astronautka podczas operacji na
zewnątrz wypuściła z ręki torbę z narzędziami, która poszybowała
w dal. Astronautka stała się obiektem niewybrednych żartów a
dla amatorów-astronomów nowa gwiazda wielkości plecaka stanowi
do dziś atrakcję.
Na całym świecie obserwują przez lunety, jak torba z narzędziami
krąży po orbicie wokół Ziemi.
A gdy wasza małolata stwierdzi, że idzie oglądać do kolegi orbitującą
torbę z narzędziami, uśmiechnijcie się z pełnym zrozumieniem i
powiedzcie- o, to ta torba, którą zgubiła w listopadzie Heidemarie
Stefanyshyn-Piper.
anabell

środa, 6 maja 2009

Margaret Thatcher i jej czasy - kalendarium

W poniedziałek, 4 maja 1979 roku Margaret Thatcher została premierem.
Mam wrażenie, że niewielu z nas zna jej życiorys, pomimo,że była u nas
bardzo znaną postacią.
Margaret Hilda Roberts urodziła się w 1925 roku w Grantham w
Lincolnshire. W okresie tym Wielką Brytanię ogarnęło szaleństwo nowego
kultowego tańca- charlstona. To był taniec dla młodych wyzwolonych
kobiet, przedkładających frywolną zabawę nad tradycję i obowiązek.
Ojciec Margaret był sklepikarzem.
W 1936 roku Margaret jest uczennicą szkoły dla dziewcząt -
Kesteven & Grantham Girls' School. W tym czasie na tron brytyjski wstę-
puje na krótko Edward VIII, który dość szybko abdykuje.
1943 rok- Margaret jest studentką chemii na Oksfordzie. Jest również
pierwszą kobietą, pełniącą funkcję prezesa Oxford University Conserva-
tive Association, czyli uczelnianego stowarzyszenia konserwatywnego.
1950 rok to początek kariery naukowej.Ambitna absolwentka pracuje
m.in. nad udoskonaleniem technologii zamrażania .....lodów.
Rok pózniej bierze ślub z przedsiębiorcą Dennisem Thatcherem, poza
tym rozpoczyna studia prawnicze. W tym czasie w Wlk. Brytanii
wybory parlamentarne wygrywa Winston Churchill.
W 1953 roku na świat przychodzą blizniaki: dziewczynka Karolina i
chłopiec Marek.
W 1959 roku Margaret Thatcher zdobywa mandat poselski z okręgu
Finchley; konserwatyści po raz trzeci z rzędu wygrywaja wybory,
a premierem zostaje na drugą kadencję Harold Macmillan.
W 1968 roku pani Thatcher głosuje za liberyzacją ustawy antyabor-
cyjnej i depenalizacją homoseksualizmu.
Brytyjska reprezentacja zdobywa puchar świata w piłce nożnej.
W dwa lata pózniej pani Thatcher obejmuje tekę ministra edukacji, po
zaskakującym zwycięstwie wyborczym Teda Heatha.
Na stanowisku tym wsławiła się likwidacją darmowego mleka w
szkołach podstawowych. Ale nie z tego powodu rozpadła się w tym
czasie grupa The Beatles.
Jest rok 1974 - konserwatyści przegrywaja wybory, a Margaret wraz
z innymi członkami Partii Konserwatywnej planuje odsunięcie Teda
Heatha, dotychczasowego przywódcy.
W następnym roku Margaret Thatcher zostaje przewodniczącą
brytyjskich konserwatystów. 67% Brytyjczyków opowiada się za
pozostaniem Wielkiej Brytanii we Wspólnym Rynku.
A Wimbledon, po raz pierwszy w historii tenisa, wygrywa Artur
Ash, czarnoskóry tenisista.
W 1976 roku, w trakcie mało znaczącego przemówienia, Thatcher
krytykuje Związek Radziecki za to, że stawia na hasło "armaty zamiast
masła" i zapracowuje tym na przydomek "Żelaznej Damy".
Na rynku muzycznym ukazuje się płyta punkrockowej grupy Sex Pistols
"Anarchy in the UK", która wyznacza nowe kierunki w brytyjskiej
muzyce i kulturze.
1979 rok- konserwatyści wygrywają wybory a Margaret Thatcher
jako pierwsza kobieta obejmuje urząd premiera.
1980 rok- rośnie w Wlk. Brytanii inflacja i bezrobocie , ale pani premier
nie zmienia kursu polityki gospodarczej.
1981 rok - w Brytanii trwa seria strajków a zamieszki na tle rasowym,
które wybuchły w południowej dzielnicy Londynu, Brixton, rozprzestrze-
niają się na cały kraj.
1982 rok-Margaret Thatcher prowadzi wojnę z Argentyną, a brytyjski
korpus ekspedycyjny odbija Falklandy-Malwiny zajęte przez armię
argentyńską. Wojna przysparza pani premier popularności.
1983 rok- Partia Konserwatywna zdecydowanie wygrywa wybory, a rok
pózniej Thatcher rozprawia się ze strajkującymi górnikami i cało wychodzi
z zamachu IRA w Brighton.
1985 rok - Margaret Thatcher reformuje rozgrywki piłki nożnej, liczba
klubów zostaje zmniejszona, a stadionowi chuligani są od tej pory surowo
karani. To efekt 39 finałowego meczu o Puchar Europy w Valley Parade
Bradford pomiędzy Juventusem Turyn a Liverpoolem, podczas którego
śmierć poniosło 40 kibiców.
1986 rok- rząd brytyjski zgadza się, by amerykańskie bombowce korzystały
z brytyjskich baz podczas ataku na Libię. Michael Haseltine rezygnuje
z teki ministra, w związku z aferą Westlanda. Firma ta, produkująca heli-
koptery miała podpisać kontrakt z włoską Augustą, ale pani premier
zablokowała porozumienie, eliminując włoski koncern i zapalając zielone
światło dla aliansu z amerykańskim Sikorsky Aircraft. Od tej chwili
Haseltine stał się jednym z najzacieklejszym krytyków pani premier
i konkurentem w walce o władzę.
1989 rok- podwyżka stóp procentowych ma zahamować inflancję napędza-
ną gospodarczym boomem.
1990 rok - Margaret Thatcher zostaje odsunięta od władzy i opuszcza
Downing Street ze łzami w oczach. Jej następcą zostaje John Major.
W Brytanii wybucha epidemia choroby szalonych krów, a brytyjska
wołowina znika z europejskich stołów.
1992 rok - baronowa Thatcher zostaje członkinią Izby Lordów.
John Major wygrywa niespodziewanie wybory.
1997 rok- Przywódcą konserwatystów zostaje, dzięki silnemu poparciu
Margaret Thatcher, William Hague. A wybory parlamentarne wygrywa
pod przewodnictwem Tony'ego Blaira Nowa Partia Pracy (New Labour).
Rozpoczęła się era Cool Britania.
Dziś, w trzydzieści lat po objęciu przez panią Thatcher urzędu premiera
jej rodacy dość krytycznie odnosza się do jej postaci. Są zdania,że siła
pani Thatcher brała sie głównie z jej ograniczeń.
"Gdyby była lepiej oczytana, obdarzona większą wyobraznią,
gdyby miała poczucie humoru, gdyby realia życia zwykłych ludzi znała
choćby w jednej dziesiątej tak dobrze, jak twierdziła, nie mogłaby z takim
uporem robić kariery, ignorując konsens społeczny w marszu ku gospo-
darce opartej na długach, z którymi się teraz borykamy".
A ja żałuję, że w Polsce nigdy nie było na znaczącym państwowym
stanowisku żadnej kobiety.
Czy w następnych wyborach nie mogłibyśmy na prezydenta Polski
wybrać właśnie kobiety? Śmieszniej niż jest już nie mogłoby być,
ale mogłoby być sympatyczniej i ładniej.
anabell

poniedziałek, 4 maja 2009

Somalia? A co to takiego?

Somalia to polityczny paradoks.Jest to jedno z najbardziej jednorod-
nych państw narodowych, w którym ok.10 mln ludzi mówi tym
samym językiem, wyznaje tę samą religię (sunnicki islam), reprezen-
tuje tę samą kulturę i tę samą tożsamość etniczną. Somalijczycy są
jednak podzieleni na nieprawdopodobną wręcz liczbę zmieniających
sojusz klanów, podklanów i podpodklanów, o splątanej historii.
Pod koniec XIX wieku większość Somalii zajęli Włosi i Brytyjczycy ,
ale ich wysiłki , by ustanowić tam zachodnie prawa nigdy się nie
powiodły. W dalszym ciągu rządziła starszyzna klanowa.
W 1960 r. Somalia zdobyła niepodległość, ale z racji swego położenia
w Rogu Afryki, gdzie stykają się niemal kontynenty, stała się
pionkiem w zimnowojennych rozgrywkach. Broń przysyłał tu i
Związek Radziecki i USA. W latach 1969 -1991 krajem rządził
kapryśny dyktator, major generał Mohamed Siad Barre, przepę -
dzony w końcu przez klanowych watażków.
Rozpoczęła się walka o każdy port, przystań rybacką, pas startowy-
dosłownie o wszystko, co mogło przynieść zysk. Ludzi zabijano nawet
dla kilku groszy, bezkarnie gwałcono kobiety, handlowano narkoty-
kami, bronią, kwitł przemyt.
Somalia przestała być państwem , stała się pustą przestrzenią na
mapie.
Rok pózniej, prezydent George H.W.Bush próbował pomóc, przysy-
łając tysiące marines, by chronili dostawy humanitarne. Ale Somalij-
czycy, ku zaskoczeniu Amerykanów, byli zaciekle lojalni wobec kla-
nowych przywódców. W pazdzierniku 1993 r tysiące somalijskich
bojowników, w klapkach i z granatnikami w rękach, wyległo na
ulice. Zestrzelili dwa śmigłowce Black Hawk zabijając 18 amerykań-
skich żołnierzy, których zwłoki triumfalnie włóczyli po ulicach
Mogadiszu, stolicy Somalii.
Przez następne 10 lat Zachód trzymał się z daleka, a w tym czasie
po cichu wkroczyli Arabowie, w tym wiele organizacji z Arabii
Saudyjskiej i wyznawcy sunnickiej sekty wahabitów. Budowali
meczety, szkoły koraniczne i służby socjalne. Islamskie prawo
szarijatu było jedynym zbiorem zasad, co do którego mogły się zgo-
dzić wszystkie klany. Powołano Unię Trybunałów Islamskich.
Islamiści oferowali bezpieczeństwo bez podatków oraz administra-
cję bez rządu. Miejscowi przedsiębiorcy zapewniali opiekę zdrowotną,
szkoły,dostawy prądu, usługi pocztowe a z czasem zaczęli islamistów
zaopatrywać w broń.
W 2005 roku CIA zauważyła co się dzieje, a że było to już po pamięt-
nym 11 września, zaczęto się obawiać, że Somalia stanie się fabryką
dżihadu jak Afganistan w latach 90-tych. Postanowiono pozbyć się
islamistów angażując do tej walki miejscowych, znienawidzonych
watażków. Akcja przyniosła odwrotny skutek, w czerwcu 2006 roku
islamiści pod sztandarami Proroka zjednoczyli rywalizujące klany i
rozbroili większość mieszkańców, zabrali się nawet za piratów. Pół-
roczne rządy islamistów chociaż przyniosły spokój udręczonej Somalii,
ujawniły jednak różnice pomiędzy frakcja "umiarkowanych" i "rady-
kałów". Najskrajniejszą frakcją był wahabicki Szabab.
Amerykanie ogłosili,że Szabab chroni ludzi odpowiedzialnych za zama-
chy bombowe na ambasady USA w Kenii i Tanzanii w 1998 roku.
Trwała w tym czasie wojna w Iraku, więc USA wysłała do Somalii
wojska Etiopii. Etiopia jest w Afryce najlepszym przyjacielem USA.
W grudniu 2006 roku administracja Busha dała Etiopczykom zielone
światło do inwazji. W ciągu tygodnia islamiści zostali rozgromieni i
zeszli do podziemia. W Mogadiszu pojawił się rząd tymczasowy, będący
koterią dawnych watażków i opierający swą władzę na etiopskim
wojsku. Była to 14 próba stworzenia władz centralnych od 1991 roku.
Islamiści wystąpili w roli prawdziwych somalijskich patriotów, znów
zdobywając powszechne poparcie. Zaczęły się zaciekłe walki uliczne
pomiędzy powstańcami a armią etiopską, która na oślep ostrzeliwała
całe dzielnice i używała bomb fosforowych. Zginęły tysiące cywilów,
a setki tysięcy uciekły do obozów, które stały się wylęgarnią chorób.
W styczniu b.r. obszar pod kontrolą rządu tymczasowego skurczył
się do enklawy w Mogadiszu, chronionej przez siły pokojowe Unii
Afrykańskiej.
W miejscach, z których wycofali się Etiopczycy, natychmiast rozpoczęły
się bratobójcze walki różnych frakcji islamistów o władzę. W ciągu kilku
dni islamiści odebrali rządowi miasto Baidoa i wprowadzili tam prawo
szarijatu. Wahabicki Szabab ma pod bronią setki zdyscyplinowanych
bojowników i prawdopodobnie tysiące zbrojnych sojuszników.
Jeśli Szabab przejmie kontrolę nad krajem, może wysłać pełne pikapy
swych bojowników do Etiopii, Kenii , a może nawet i Dżibuti, by wal-
czyć o ich mówiące po somalijsku prowincje. Mógłby też prowadzić
opartą na terroryzmie wojnę przeciw swym świeckim sąsiadom i ich
sponsorom - głównie USA.
Czy się to komuś podoba, czy też nie, wielu Somalijczyków uważa
prawo islamskie za jedyne rozwiązanie i nie należy utożsamiać tego
poglądu z popieraniem terroryzmu.
Dyplomaci powinni zacząć współpracowawać raczej z przedsiębiorcami
niż z watażkami i starać się wprowadzić do istniejącego rządu przejścio-
wego umiarkowanych islamistów.
Somalia - tragiczne miejsce w Afryce, nad Zatoką Adeńską, graniczące
z Kenią, Etiopią, Dżibuti i oddzielone wąskim pasem wody od Jemenu.
Somalia- wylęgarnia młodych , gniewnych, bez wykształcenia, za to
z pełnym magazynkiem.
Somalia - wylęgarnia piratów zagrażających jednej z najbardziej stra-
tegicznych dróg wodnych świata, którą przepływa rocznie dwadzieścia
tysięcy statków.
Somalia- miejsce, które mogłoby być turystycznym rajem.
anabell
w oparciu o Forum
nr 16/2009

sobota, 2 maja 2009

A może chcecie spotkać się ze smokami?

Nie ma rzeczy niemożliwych na tym świecie - tam, gdzie spotykają
się wody Oceanu Indyjskiego i Morza Południowochińskiego leżą
dwie wyspy - Rinca i Komodo.
Należą one do Indonezji, a od roku 1970 uzyskały status Parku
Narodowego. Główną jego atrakcją są olbrzymie warany -
jaszczury, które są reliktem przeszłości.
Wielu sympatycznych słów nie da się o nich powiedzieć - osiągają
trzy metry długości i 150 kg wagi. Sa bardzo szybkie, 100 metrów
potrafią pokonać w niecałe 12 sekund! Moga żyć na wolności
50 lat. Ich menu stanowią kręgowce. Są również kanibalami. Dzięki
sztyletowatym zębom potrafią bardzo szybko rozszarpać swą
ofiarę, a dzięki bardzo dobrze rozwiniętym mięśniom żuchwy oraz
elastycznej gardzieli połykają nawet bardzo duże kawały mięsa.
Jeden z zoologów zaoobserwował, jak 50-kilogramowa samica,
pożerała 30-kilogramowego dzika z kopytami, kośćmi i sierścią,
a cała uczta zajęła jej zaledwie 17 minut.
Warany dysponują również swoistą bronią biologiczną- zabójczą
śliną. Resztki pokarmu przyklejone do ich zębów są doskonałą
pożywką dla licznych bakterii. Odkryto ich około 5o rodzajów,
a niektóre z nich wywołują u ugryzionego zapalenie krwi. Oddech
owych uroczych zwierząt jest wybitnie nieświeży, to po prostu
smród gnijącego mięsa.
Waranom jest zupełnie obojętne na co polują -jednakowo dobrym
posiłkiem jest koza, kogut lub - człowiek.
W chwili ustanowienia Parku rząd Indonezji postanowił przesiedlić
miejscową ludność, lecz akcja się nie powiodła, ludzie nie chcieli
opuścić swych domów.
Nie zostało ich już wielu, żyją w domach na palach.Waranów jest
trzykrotnie więcej. Wyspiarzom zabroniono trzymania psów oraz
dokarmiania waranów, co było swoitym środkiem prewencji.
Najedzony waran jest mniej grożny. Ostatnim środkiem ochrony
pozostał wyspiarzom płot z drutu kolczastego, ale nie jest on
kompletny, bo brakuje im pieniędzy. Efekt tego taki, że przez
przewody pokarmowe waranów przewinęło się w ostatnich latach
kilkanaście osób.
W trakcie rejsu na Wyspy spragnieni mocnych wrażeń turyści są
informowani o grożących im niebezpieczeństwach. Należy schodzić
gadom zawczasu z drogi, nie uciekać do wody bo waran będzie
ścigał swą ofiarę 500m w głab morza. Potem wprawdzie zawraca
bo robi mu się za zimno, ale wody wokół Wyspy są bardzo wzbu-
rzone i zamieszkałe przez mało przyjazna faunę - pełno tu węży
morskich, skorpionów i szkaradnic.
Na Komodo, oprócz waranów znajduje się jeszcze jedna, szwajcarska
atrakcja turystyczna : pierwszym Europejczykiem pożartym przez
warana z Komodo był baron Rudolf von Reding Biberegg.
Zaginął w 1974 r. podczas wędrówki po wyspie. W miejscu, gdzie
znaleziono jego aparat Hasselblad z zerwanym paskiem i pokryte
krwią okulary, do dnia dzisiejszego stoi biały krzyż.
Jest to niewątpliwie najpiękniejsze miejsce pochówku na świecie,
chociaż okupione śmiercią w paszczy warana.
Wchodząc do Parku Narodowego Komodo, uważaj, żeby nie
zostać tam na zawsze.
Z całą pewnością wizytę w Parku Narodowym Komodo zalicza się
do wycieczek z dużą dawką adrenaliny.
Mnie wystarczyło obejrzenie filmu dokumentalnego, ale dla
spragnionych silnych wrażeń jeszcze małe wyjaśnienie - do Parku
Narodowego Komodo płynie się z portu Labuhanbajo, leżącego
na wyspie Flores, a rejs kosztuje od 200 do 400$, w zależności
od umiejętności targowania się.
anabell