W niedzielę przy śniadaniu, Wojtek stwierdził, że pogoda jest "całkiem przyzwoita", więc mogliby w trzy pary, dwoma samochodami, wybrać się w jakieś sympatyczne "okoliczności przyrody". Na przykład w jakieś mało cywilizowane miejsce nad Wisłę. To całkiem niedaleko, mniej więcej na wysokości Konstancina - miejsce dzikie, a co najważniejsze nie ma tam żadnych "cywilizowanych warunków" typu kioski z jedzeniem i piciem, więc warszawiacy tam nie jeżdżą, zresztą część drogi pokonuje się polnym duktem, potem przejeżdża przez wał przeciwpowodziowy. W tym miejscu jest wyspa na Wiśle i ten kawalątek Wisły między wyspą a lądem jest płyciutki, ale i tak się nie nadaje do kąpieli, bo dno Wisły jest niebezpieczne, można trafić na ruchomy piasek i wpaść w głęboki dół. A kiedy byłeś tam ostatni raz? - spytała Marta. No z tobą kochanie.
Ale to było szalenie dawno! Może się tam coś już zmieniło, może się tam coś pobudowało- Marta miała wielkie wątpliwości odnośnie tej propozycji. Wiesz tata i Pati to bez trudu przeżyją rozczarowanie takim miejscem ale twoi rodzice, a głównie mama to mogą być zniesmaczeni - tłumaczyła Wojtkowi Marta. No to ja ich uprzedzę, że może być tam mało cywilizowanie i co najwyżej można tam nogi pomoczyć. No to są właśnie warunki w sam raz dla mojego taty, on nie jest typu "ę i ą", woli "wczasy pod gruszą" niż w jakimś uzdrowisku. Zresztą ja ich uprzedzę, że dawno tam nie byliśmy. Ja wiem, że mama to wolałaby pojechać do któregoś z tych miejsc nad Zegrzem, ale tam w weekendy jest co najmniej tłumnie. Ale tata na pewno wolałby pojechać gdzieś na dziko a mama to wolałaby pojechać do Kazimierza i pospacerować w tłoku na rynku a nie pójść na jakiś odleglejszy spacer tam, gdzie nie ma ludzi.
Tata przysłuchiwał się ich dyskusji i długo nic nie mówił, w końcu powiedział - a może byś Wojtku po prostu zadzwonił do rodziców i zapytał jakie mają plany , bo nie wykluczone jest, że oni już mają jakieś własne plany na dziś. My z Pati możemy z wami na to "bezludzie" pojechać, weź tylko pod uwagę fakt, że jutro macie ślub, więc płeć piękna z całą pewnością nie będzie zachwycona całodziennym siedzeniem nad wodą. To jednak jest jakieś wydarzenie, do którego każda z pań chce być dobrze przygotowana, wypiękniona, wypoczęta a nie zmęczona całym dniem przebywania na słońcu.
No fakt, nie wziąłem tego pod uwagę - przyznał się samokrytycznie Wojtek. Jestem już tak zżyty z Martusią jakbyśmy byli od lat małżeństwem i jakoś słabo do mnie dociera, że dopiero jutro będę jej mężem. Najzabawniejsze, że ja od wielu lat myślę o niej tak jakby była moją żoną.
No ale jeżeli cię tak dziś nosi to możemy z tatą i Pati wyskoczyć na spacer po Konstancinie i wpaść na obiad do Świerkowej i zjeść go na tarasie oganiając się od os - zaproponowała Marta. Jutro mamy ślub, a we wtorek wyjeżdżamy, więc do obu wydarzeń musimy się jakoś przecież przygotować. Dziś musisz pomyśleć co bierzemy do Sopotu oprócz kąpielówek i klapek. Przecież zamierzamy tam być głównie na plaży a nie biegać po sklepach by uzupełnić garderobę - Marta wyraźnie trzeźwiła umysł Wojtka.
Wojtek uśmiechnął się kwaśno i stwierdził, że ma chyba już tak wyjałowiony mózg przez pisanie tej swojej pracy, że racjonalne myślenie o otaczającej go rzeczywistości niemal mu nie wychodzi. Kochany- to może ty się zastanów dziś czy naprawdę mamy brać ślub już teraz, czy może aż napiszesz i obronisz tę pracę - powiedziała ze śmiechem Marta. Tak naprawdę to przecież nic nas pogania do wzięcia ślubu. Równie dobrze możemy się pobrać za rok albo w przerwie pomiędzy moimi semestrami.
Ojej - rozjęczał się Wojtek- nie bądź okrutna, marzę żebyśmy już byli po ślubie, bym zasypiał i budził się razem z tobą, a nie w drugim pokoju. No ale doceń jak masz mnie w sumie bliziutko - zwłaszcza teraz gdy ja mam wakacje - tłumaczyła Marta. Nawet gdy piszesz te swoje arcy mądre rzeczy, z których nic nie kumam, choć piszesz jak najbardziej po polsku, to jesteśmy razem, bo ty piszesz a ja jestem obok ciebie i albo czytam albo robię coś bardziej pożytecznego, np. sweter dla ciebie. To co robisz to robisz dla mnie? Myślałem, że "drutujesz" coś dla siebie. Robię dla ciebie tak zwany "bezrękawnik" - można go nosić w zimne dni pod marynarką.
Udało mi się upolować na internecie włóczkę cienką, miękką a do tego to setka wełna z jedwabiem. Tylko długo mi się go robi, bo cienka włóczka więc i druty muszę mieć cienkie. Ale już zrobiłam plecy i teraz robię już przód. Pierwszy raz robię męski sweter i mam wrażenie, że to trwa wieki, no bo ty jesteś wysoki. Tacie to kupowałam gotowce a dla ciebie się "poświęcam". Mam nadzieję, że go skończę do zimy. A można taki bezrękawnik nosić i bez marynarki? - spytał Wojtek. No jasne, że można- możesz mieć pod nim "normalną" koszulę ale możesz też mieć koszulkę polo. A umiesz zrobić czapkę? Umiem, ale bez daszka. Mogę ci zrobić na zimę czapkę i szalik. Tylko ci zrobię jeszcze przed zimą, bo będę miała więcej nauki i będę pisała pracę licencjacką. A po co, skoro chcesz studiować na II stopień? Po prostu dlatego, że nie jesteśmy w stanie przewidzieć przyszłości - jeżeli mi stanie coś na przeszkodzie do ukończenia II stopnia to będę jednak już miała licencjat w garści. Wojtek zamyślił się - właściwie to masz rację - bardzo trzeźwo myślisz. Zawsze mi imponowało twoje trzeźwe spojrzenie i odwaga w wygłaszaniu własnej opinii. A pomimo tego nie masz problemu by pójść na kompromis.
Marta wyjęła z szafy dwie torby, potem otworzyła szafę ze swoimi rzeczami i zaczęła do jednej z toreb wkładać swoje rzeczy. Co robisz? - niezbyt mądrze zapytał Wojtek. Pakuję się na wyjazd do Sopotu. Na te dziesięć dni to nie trzeba mi wielu rzeczy, poza tym w Sopocie też można parę rzeczy kupić. Wezmę dwie pary spodni, trzecie będę miała na sobie, klapki po domu i klapki na plażę, kurtkę nieprzemakalną i kurtkę letnią, 2 sweterki cienki i grubszy, adidasy zapasowe, bieliznę. szlafrok kąpielowy zamiast ręcznika na plażę, leżak lub kosz sobie wypożyczymy, podwójną matę plażową też wezmę, czasem chce się poleć na brzuchu, cztery ręczniki. Kilka bluzek, jedną sukienkę gdy się nam zachce pójść gdzieś potańczyć. Muszę jeszcze kosmetyki dla nas przejrzeć i może coś w poniedziałek przed południem dokupić w drogerii. Weź tę zieloną torbę, ona jest większa, ale ty masz większe rozmiarowo rzeczy niż moje. I zastanów się czy aby na pewno musisz brać na te 10 dni laptop. Na smartfonie to chyba dasz radę przeżyć, Wi-Fi jest ponoć w tym budynku. No to chodź ze mną gdy się będę pakował, bo ostatnie lata to jakoś nigdzie nie wyjeżdżałem. W pół godziny potem oboje już byli spakowani na wyjazd. Tata dorzucił do rzeczy Wojtka szlafrok frotowy w jasno granatowym kolorze mówiąc - weź mój, bo ja się już jakoś rozrosłem w poprzek- poza tym jakoś zawsze o nim zapominałem jadąc nad morze.
W poniedziałek Marta obudziła się już o 8,00 rano. Gdy ziewając wyszła ze swojego pokoju zobaczyła, że w kuchni już urzędują "jej mężczyźni". A co wy tak wcześnie się zerwaliście- spytała tłumiąc ziewanie. Ja to się obudziłem jak zawsze o 6,30 poinformował ją tata, a o 7,00 dobił do mnie Wojtuś.
A o której idziesz do fryzjerki? - spytał tata. O żadnej, mam na tyle krótkie włosy że nie jest mi do czegokolwiek potrzebna fryzjerka. Uczeszę się, psiknę trochę lakieru i będzie. Pati będzie dopiero koło południa, więc wszystko zdążymy.
Czy my się jakoś umawialiśmy z moimi rodzicami?-zastanawiał się na głos Wojtek. Nie wiem, ale może zatelefonuj do nich po dziewiątej, że szanowny świadek ma być w Pałacu ślubów o 13,30 i że w związku z tym wyjeżdżamy z domu o13,00, bo przecież trzeba tam gdzieś zaparkować. W tym układzie to możemy przecież pojechać tam w dwa samochody - stwierdziła Marta. My tam przyjedziemy przecież razem z Patrycją.
Około 9,30 Wojtek zatelefonował do ojca, przypominając mu, by nie zapomniał wziąć swego polskiego paszportu i powiedział, że ma koniecznie być o 13,30 w Pałacu Ślubów i jeśli ma jakieś kłopoty z trafieniem na miejsce to niech podjadą pod dom Marty o godzinie 13,00 i razem w dwa samochody tam pojadą.
Patrycja przyszła nieco wcześniej i wyglądała niezwykle elegancko w letnim wzorzystym kostiumie - na jasno zielonym tle były ciemno zielone liście, bardzo naturalnie wyglądające. Dopasowany żakiet świetnie podkreślał jej figurę, ciemno brązowe półszpilki i w takim samym kolorze torebka dopełniały całości, na szyi miała złoty łańcuszek, na którym był zawieszony jeden nieduży złoty listek pokryty zieloną emalią. Wyglądała nie tylko elegancko ale i ładnie. Tak jak obiecała przyniosła białe frezje z bordowymi żyłkami na wewnętrznej stronie płatków. Klamra przeznaczona do włosów Marty miała trzy kolory frezji- białe z tą bordową żyłka, ciemno różowe i ciemno różowe z fioletem. Marta zastanawiała się nad dodatkami, bowiem strój Wojtka wymuszał niejako , że powinna pójść w czarnych szpilkach, a czarna, matowa torebka jakoś optycznie nie pasowała do całości. No ale po co ci Martusiu torebka? - zapytała Pati. Dowód osobisty weźmie do swojej kieszeni Wojtek, chusteczkę do nosa schowasz w torebce, która na pewno jest w tym szerokim pasku. Tam jest torebka? -zdumiała się Marta. No może nie regularna torebka, ale taka kieszonka w sam raz na chusteczkę do nosa. Pokaż mi tę sukienkę. Pati obejrzała pasek i powiedziała- jest w wierzchniej stronie paska, ukryta pod kokardą. Bo jak widzisz on się nieco dziwnie zapina bo kokarda jest zawiązana na stałe i jego obwód można zmieniać przesuwając kokardę po obwodzie paska- tu jest mnóstwo dziurek, których nie widać w tych zmarszczeniach, ale je wyczujesz pod palcami i wetkniesz w nie te plastikowe kołeczki.
Frezje, który miały zdobić butonierkę marynarki miały łodyżki zanurzone w płaskiej fiolce wypełnionej przezroczystą, zielonkawą "galaretką" żeby bez uszczerbku przetrwały wiele godzin. Pati bardzo sprawnie przecięła nitki w butonierce, wprowadziła do niej ową płaską fiolkę i przymocowała ją do spodu klapy marynarki pętelką z nitki w ciemno bordowym kolorze. Gdy Pati skończyła przygotowywanie Marty, Wojtek poszedł się przebierać do swojego pokoju i poszła z nim Marta. Gdy wyszli Pati powiedziała do taty Marty - nie da się ukryć, że zmajstrowałeś piękną dziewczynkę ale najważniejsze, że ją tak wspaniale wychowałeś. No i na dodatek to bardzo mądra dziewczyna. Jestem pełna podziwu dla Ciebie!
Pięć minut przed trzynastą rodzice Wojtka zameldowali przez domofon, że są na dole i czekają w samochodzie. Marta szybko dała Wojtkowi swój dowód osobisty, jeszcze raz przejrzała się w lustrze, objęła Pati, pocałowała ją w policzek, głośno powiedziała, że ogromnie dziękuje jej za pomoc a do ucha jej szepnęła- teraz wasza kolej!
c.d.n.